Biuletyn nr:4956/IV
Komisja: Komisja Spraw Zagranicznych /nr 265/
Data: 27-07-2005
Mówcy:Poseł Marian Curyło (Samoobrona)
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Królestwie Szwecji Michał Czyż
Poseł Janusz Dobrosz (LPR)
Posłanka Marta Fogler (PO)
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD)
Sekretarz Komisji Spraw Zagranicznych Zbigniew Janulewicz
Poseł Jerzy Jaskiernia (SLD)
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Republice Łotewskiej Maciej Klimczak
Poseł Bronisław Komorowski (PO)
Poseł Antoni Macierewicz (RKN)
Poseł Leszek Miller (SLD)
Poseł Marian Piłka (PiS)
Poseł Edward Płonka (PO)
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki Janusz Reiter
Poseł Tadeusz Samborski (PSL)
Poseł Jerzy Szteliga (niez.)
Kandydat na ambasadora RP w Chińskiej Republice Ludowej Krzysztof Szumski
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego - stałego przedstawiciela RP przy Radzie Europy w Strasburgu Piotr Świtalski
Sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Truszczyński
Poseł Jerzy Wenderlich (SLD)
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jakub Wolski

27 lipca 2005 r. Komisja Spraw Zagranicznych, obradująca pod przewodnictwem posła Jerzego Jaskierni /SLD/, odbyła:

- przesłuchanie kandydatów na ambasadorów RP - panów Michała Czyża, Macieja Klimczaka, Janusza Reitera, Krzysztofa Szumskiego i Piotra Świtalskiego oraz rozpatrzyła:

- uchwałę Senatu RP o stanowisku w sprawie ustawy o zmianie ustawy o opłacie skarbowej /druk nr 4309/,

- zawiadomienie Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Cypryjskiej o współpracy w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej i innych form przestępczości, sporządzonej w Nikozji dnia 18 lutego 2005 r. /druk nr 4287/,

- zawiadomienie Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Królestwa Szwecji o współpracy w zwalczaniu poważnej przestępczości, sporządzonej w Warszawie dnia 13 kwietnia 2005 r. /druk nr 4288/,

- zawiadomienie Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Programem Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich w sprawie ustanowienia w Rzeczypospolitej Polskiej Biura UN-Habitat, podpisanej w Nairobii dnia 7 kwietnia 2005 r. /druk nr 4293/,

- zawiadomienie Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Słowenii o współpracy w dziedzinie zapobiegania klęskom żywiołowym i innym wypadkom oraz o usuwaniu ich następstw, podpisanej w Warszawie dnia 13 kwietnia 2005 r. /druk nr 4310/,

- zawiadomienie Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Protokołu między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Węgierskiej o przeglądzie umów dwustronnych, podpisanego w Warszawie dnia 17 czerwca 2005 r. /druk nr 4312/.

W posiedzeniu uczestniczył sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Truszczyński oraz podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jakub Wolski.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Otwieram posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Witam posłów i zaproszonych gości. Porządek obrad został państwu udostępniony na piśmie. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nikt się nie zgłasza, zatem stwierdzam, że porządek obrad został przyjęty. Przystępujemy do realizacji pkt I. Informuję państwa, że minister spraw zagranicznych wyraził zamiar mianowania pana Michała Czyża ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym RP w Królestwie Szwecji. Otrzymali państwo stosowną dokumentację o kandydacie i kraju wyjazdu, niemniej jednak proszę ministra Jana Truszczyńskiego o zaprezentowanie kandydatury.

Sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Truszczyński : Dyrektor Michał Czyż swoją aktualną funkcję sprawuje od niedawna. Jest - jak wynika z przekazanej Komisji dokumentacji - dyrektorem Sekretariatu Ministra Spraw Zagranicznych. Fakt, iż minister Adam Rotfeld zdecydował się zaproponować mu objęcie tej funkcji, jest - moim zdaniem - najlepszym dowodem oceny bardzo wysokich kompetencji i fachowości pana Michała Czyża. To stanowisko w strukturze MSZ jest bowiem stanowiskiem zupełnie newralgicznym, mającym liczne funkcje koordynacyjne, związane nie tylko z realizacją kalendarza ministra spraw zagranicznych. Ta funkcja została poprzedzona licznymi innymi, wśród których należy wymienić zadania, jakie realizował pan dyrektor Czyż w latach 1994-2005 w obszarze integracji Polski z Unią Europejską. Nie będę relacjonował ani jego dokonań, ani funkcji, które wówczas sprawował, chcę natomiast powiedzieć, że sam miałem przyjemność i dużą korzyść ze współpracy z panem dyrektorem Michałem Czyżem, który ponad 3 lata był moim bezpośrednim zastępcą, kiedy sprawowałem funkcję ambasadora RP przy Unii Europejskiej w Brukseli. Z owego okresu bezpośredniej współpracy pamiętam go jako wyjątkowo fachowego, skrupulatnego, sumiennego, doskonale zorganizowanego współpracownika, dysponującego szeroką i gruntowną wiedzą na temat globalnych problemów polityki i gospodarki międzynarodowej oraz w szczególności na temat problemów integracji europejskiej. Pan Michał Czyż ma w swojej karierze dyplomatycznej również passus skandynawski. Pracował bowiem w ambasadzie RP w Kopenhadze. Region skandynawski jest mu jednak znany nie tyle ze względu na tę sprawowaną dosyć dawno temu funkcję, ile w związku z licznymi kontaktami z partnerami ze wszystkich krajów nordyckich będących członkami Unii Europejskiej, w tym w szczególności z partnerami szwedzkimi. Można śmiało rzec, że w szwedzkiej strukturze resortowej, wśród tych partnerów szwedzkich, którzy w MSZ bądź w kancelarii premiera Szwecji, odpowiadają za integrację europejską, pan dyrektor Czyż ma już grono ludzi, którzy znają go z praktycznej współpracy. Jest to jeden z dobrych punktów startowych do objęcia nowej funkcji, którą chce mu powierzyć minister spraw zagranicznych. W imieniu ministra spraw zagranicznych pragnę jednoznacznie zarekomendować Komisji tę kandydaturę, zwracając się z prośbą o jej akceptację.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Zanim oddam głos panu Michałowi Czyżowi, chciałbym przypomnieć, że prezentacja nie powinna trwać dłużej nić 10 minut. Po upływie czasu będę dźwiękowo sygnalizował, że czas minął. Proszę również wziąć pod uwagę, że Komisja otrzymała szczegółowe dokumenty dotyczące kraju wyjazdu, a więc nie ma potrzeby powtarzać ich treści. Proszę pana Michała Czyża o prezentację koncepcji pracy na placówce.

Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Królestwie Szwecji Michał Czyż : Nie tyle chciałbym mówić o kraju, w którym być może przyjdzie mi urzędować, ile o programie swojej pracy, który chciałbym naświetlić możliwie syntetycznie, aby zostawić czas na ewentualne pytania ze strony Komisji. U podstaw mojej misji w Sztokholmie leżą dwie przesłanki. Po pierwsze, przystąpienie Polski do Unii Europejskiej, której członkiem Szwecja jest już od 10 lat, plasuje kontekst naszych stosunków w zupełnie nowym świetle. Sądzę, że w tej mierze jest szczególnie duży potencjał do wykorzystania. Mam na myśli przede wszystkim politykę sąsiedztwa Unii Europejskiej, a szczególnie jej wymiar wschodni. Nasze relacje zyskały nowy wymiar, który daje im dodatkowy potencjał do wykorzystania, w dużej mierze do chwili obecnej niewykorzystany. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej uświadamiane na poziomie intelektualnym, jeszcze nie przebija się w dostatecznym stopniu na poziom praktycznych realizacji zadań do wykonania. Chciałbym tego dokonać. Chciałbym, aby moja misja w Sztokholmie była "przesiąknięta" tkanką wspólnotową, unijną, również w zakresie funkcjonowania samej placówki, ponieważ wraz z członkostwem Polski w Unii Europejskiej placówki dwustronne uzyskują nowe zadania, nowe funkcje i cele. Takie cele chciałbym również przed placówką sztokholmską zarysować. Drugie założenie, które leży u podstaw mojej misji, wynika z faktu, że Polska jest dynamicznie rozwijającym się krajem, który ma szansę w ciągu 10-15 lat stać się bardzo ważnym krajem europejskim. Aby ten rozwój należycie ukierunkować i spożytkować dla naszego wewnętrznego dobra, dla dobra regionu i społeczności międzynarodowej, Polska potrzebuje już teraz dobrego modelu rozwoju cywilizacyjnego. Sądzę, że Szwecja z uwagi na jej historię i tradycję, jest krajem, z którego dorobku można wiele czerpać. Chciałbym, żeby moja obecność w Szwecji przyczyniła się do tego, aby wykorzystać te elementy doświadczeń szwedzkich, które w polskiej rzeczywistości da się wykorzystać. Naprawdę mamy się od kogo uczyć. Nakreśliłem sobie trzy główne cele misji, które są komplementarne. Pierwszy to budowa i utrwalanie wizerunku Polski jako nowoczesnego, demokratycznego państwa, które aktywnie włącza się w działania społeczności międzynarodowej w celu stawienia czoła zagrożeniom, wyzwaniom i problemom współczesnego świata. Drugi to budowa i umacnianie wizerunku Polski jako ważnego i odpowiedzialnego członka Unii Europejskiej, atrakcyjnego partnera do zawierania koalicji w celu osiągania wspólnych celów w ramach Unii Europejskiej, kraju, który jako priorytet traktuje współpracę regionalną w Europie. Trzecim priorytetem jest rozwijanie i pogłębianie na wszelkich możliwych poziomach i we wszystkich możliwych dziedzinach stosunków polsko-szwedzkich. Chciałbym w skrócie zoperacjonalizować wymienione przeze mnie cele misji. W sferze szeroko pojętej problematyki cywilizacyjnej chciałbym w maksymalnym stopniu wykorzystać tradycję i dorobek szwedzkiego systemu dla dobra Polski. Dobry początek stanowiło wprowadzenie w 1999 r. Polski jako głównego elementu w polityce szwedzkiej, a następnie w 2003 r. roku szwedzkiego w polskiej polityce zagranicznej. Dobrym pomysłem do rozważenia byłoby kontynuowanie tej filozofii myślenia i proklamowanie inicjatywy "Polska - Szwecja, wspólna przyszłość we wspólnej Europie".

Widziałbym tu ogromne pole do działania dla parlamentów obu państw, które mają w chwili obecnej dobrze rozwinięte stosunki i mogłyby wspólną debatę europejską niezwykle wzbogacić. W zakresie szeroko pojętej polityki zagranicznej są dwa elementy, które należałoby wykorzystać. Po pierwsze, polska pozycja międzynarodowa, która w ostatnim okresie uległa znacznemu wzmocnieniu, nie tylko z uwagi na członkostwo w Unii Europejskiej, ale również z uwagi na inne czynniki. Drugi element, to niezwykła zbieżność priorytetów szwedzkiej i polskiej polityki zagranicznej, którą należałoby wykorzystać dla realizacji polskich interesów. Te dwie kwestie są niezwykle istotne. Można wyznaczyć kilka głównych obszarów, w których Polska i Szwecja mogłyby wspólnie działać. Po pierwsze, jest to refleksja nad przyszłością Europy i Unii Europejskiej. Nasze filozofie myślenia są w tym zakresie zbieżne. Istnieje wspólnota wartości. Dla obu krajów istotne jest zachowanie odrębności państwowej, realizacja celów narodowych w ramach Unii Europejskiej, rozwój współpracy regionalnej. Po drugie, kontynuacja procesu rozszerzenia. W tym obszarze nasze stanowiska są zbieżne. Wraz ze Szwecją moglibyśmy stanowić niejako podstawę kontynuacji tego procesu w przyszłości. Po trzecie, dyskusje nad finansowymi ramami Unii Europejskiej. W tym obszarze prezentujemy odmienne stanowiska, ale istnieje wspólnota interesów, ponieważ Szwecja nigdy nie kwestionowała zasadności kontynuacji polityki spójności w ramach Unii Europejskiej. Jeśli chodzi o tę sferę działalności, na pewno mamy w Szwecji sojusznika. Po czwarte, strategia lizbońska. Z racji różnych poziomów rozwoju, występują różne podejścia obu krajów, ale są elementy wspólne, które należałoby dyskutować i uzgadniać, zwłaszcza w sferze zatrudnienia, zachowania konkurencyjności i wzrostu gospodarczego. Po piąte, Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa. Myślę, że w tej mierze jest szczególnie duży potencjał do wykorzystania. Mam na myśli przede wszystkim politykę sąsiedztwa Unii Europejskiej, a szczególnie jej wymiar wschodni. Szwecja prezentuje niezwykłą wrażliwość, jeśli chodzi o politykę wschodnią, o stosunki z Ukrainą, Białorusią i Rosją. Szwecja była jednym z państw, które najsilniej wspierały Polskę w staraniach dla wzmocnienia procesów reform i transformacji na Ukrainie. Stanowi to ogromne pole do działania, do wspólnych akcji. Istotnym aspektem współpracy jest także Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony. Szwecja, mimo swej tradycyjnej doktryny bezaliansowości, jest niezwykle zainteresowana rozwijaniem tej sfery działalności, zarówno jeśli chodzi o grupy bojowe, jak i cywilne aspekty reagowania kryzysowego. Kolejne wspólne obszary działań istnieją w ramach wspólnoty bałtyckiej i nordyckiej. Polska przewodniczyła Radzie Państw Morza Bałtyckiego. Teraz jest członkiem trojki, wraz ze Szwecją i Islandią. Jeśli chodzi o reformę ONZ, także mamy wiele wspólnych elementów. Szwecja, podobnie jak Polska, myśli o dostosowaniu struktury ONZ do obecnych wyzwań, o rozszerzeniu składu Rady Bezpieczeństwa i przyznaniu Unii Europejskiej jednego głosu w Radzie. Jeśli chodzi o stosunki transatlantyckie, Stany Zjednoczone są bardzo ważnym partnerem dla Szwecji.

W tym obszarze istnieje wspólnota interesów. Istotnym aspektem współpracy polsko-szwedzkiej może być także realizacja programu haskiego, a więc ochrona granic, wspólna polityka azylowa i migracyjna. W sferze gospodarczej dokonały się największe zmiany. Wspólna polityka handlowa Unii Europejskiej i wiele elementów wspólnej polityki gospodarczej sprawiają, że te elementy są poza zasięgiem rządu. Sprawy te, wspólnie ze Szwecją, możemy załatwiać w Brukseli, i to trzeba czynić. Stąd nowa rola placówki sztokholmskiej w budowaniu wspólnoty poglądów w poszczególnych sprawach. Chciałbym wymienić takie kwestie, jak: dyskusja nad modelem socjalnym Europy w Unii Europejskiej, która nas czeka jesienią br.; dokończenie budowy rynku wewnętrznego Unii Europejskiej /lepsze zarządzanie, uproszczenie prawodawstwa, wzmocnienie sektora małych i średnich przedsiębiorstw/. Po 1 maja 2004 r. wymiana handlowa ze Szwecją rozwija się doskonale. Szwecja jest jednym z najważniejszych partnerów handlowych Polski w Unii Europejskiej. Polska zajmuje gorszą pozycję, ale ona systematycznie się poprawia. Równie wielką wagę zamierzam przywiązywać do stosunków międzyludzkich, do kontaktów na poziomie parlamentarnym, regionalnym, lokalnym. Tylko w ten sposób można realizować cel, jaki sobie stawiam, to znaczy wzmocnienie i pogłębienie stosunków Polski ze Szwecją.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są pytania do pana Michała Czyża ze strony państwa posłów?

Poseł Marian Piłka /PiS/ : Mam pytanie do pana ministra i dwie krótkie uwagi w odniesieniu do materiału, który otrzymaliśmy. Pierwsza kwestia dotyczy życiorysu pana Michała Czyża. Otóż w notatce znajduje się informacja, że w latach 1982-1987 pracował w ambasadzie RP, czyli Rzeczypospolitej Polskiej, w Kopenhadze. Pragnę przypomnieć, że Dania nie utrzymywała stosunków dyplomatycznych z rządem emigracyjnym, tylko z rządem PRL. Druga uwaga również dotyczy materiału MSZ, w którym znajduje się informacja na temat sytuacji gospodarczej w latach 2003 i 2004, natomiast nie ma informacji o dynamice stosunków gospodarczych w roku 2005. Materiał jest datowany na lipiec 2005 r., zatem dane statystyczne są przynajmniej do kwietnia. Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno odnosić się do aktualnej sytuacji.

Poseł Marian Curyło /Samoobrona/ : Kandydat wspomniał, że możemy czerpać z dorobku szwedzkiego. Najwyższy czas, ponieważ bywały okresy, że to Szwedzi czerpali z dorobku polskiego. Czy pana zdaniem istnieje możliwość sprzedaży na tamtejszym rynku wyrobów polskiego rzemiosła? Chciałbym zainteresować pana możliwością sprzedaży w Szwecji mebli kalwaryjskich.

Poseł Edward Płonka /PO/ : Chciałbym odnieść się do kilku wątków wypowiedzi pana Michała Czyża. Powiedział pan, że jedzie do kraju cywilizowanego. Powiem więcej, udaje się pan do kraju o najwyższych standardach pod każdym względem. Aktywnie działa tam Polonia, choć nie jest to środowisko tak liczne, jak w innych krajach. Stosunki między Polonią a władzami szwedzkimi są unormowane i bardzo dobre. Jest to także efekt działań pana ambasadora Prawdy, który urzędował tam ostatnią kadencję. Zwrócił pan uwagę na politykę sąsiedzką. Chcę jako ciekawostkę podać, że w polskich podręcznikach Szwecja nie jest wymieniana jako nasz sąsiad, natomiast Szwedzi wymieniają Polskę jako sąsiada. Im nie przeszkadza to, że jesteśmy oddzieleni Morzem Bałtyckim. W materiałach MSZ znajduje się informacja, że 28 kwietnia 2004 r. Szwecja zdecydowała o pełnym otwarciu rynku pracy dla obywateli polskich. Mam pewne informacje na ten temat i wiem, za czyją sprawą to się stało. Otóż w ubiegłym roku powstała grupa szwedzko-polska. Jako przewodniczący grupy polsko-nordyckiej, mogę powiedzieć, że istotny był głos członków grupy szwedzko-polskiej w szwedzkim parlamencie. Grupa skupia 61 osób. Jest to największa grupa parlamentarzystów skandynawskich, która ma kontakty z polskim parlamentem. Mam prośbę, aby pan pielęgnował i wykorzystał dla dobra kraju te doskonałe stosunki z przyjaźnie nastawionymi do nas parlamentarzystami szwedzkimi.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dalsze zgłoszenia? Nie ma, zatem proszę dyrektora Michała Czyża o ustosunkowanie się do problemów poruszonych w debacie.

Kandydat na ambasadora RP Michał Czyż : Jeśli chodzi o kwestie handlowe, mogę powiedzieć, że ostatnie dane statystyczne wskazują, iż wśród głównych grup towarowych w eksporcie Polski do Szwecji są meble, wyposażenie mieszkań. Wymiana handlowa między Polską i Szwecją w chwili obecnej kształtuje się na poziomie 4 mld euro, z niewielką nadwyżką eksportową po stronie polskiej w granicach 200-220 mln euro. Szwecja jest naszym szóstym partnerem w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o wymianę handlową. Polska jest na 13 miejscu wśród partnerów Szwecji. Absolutnie podzielam opinię pana posła. Myślę, że ten trend jest korzystny, zwłaszcza że jest realizowany przez przedsiębiorców. Rząd nie ma wiele do powiedzenia. Przedsiębiorcy sami wybierają, co chcą eksportować i co rynek wchłonie. Współpraca w tej dziedzinie rozwija się bardzo dobrze. Jeśli chodzi o kwestię otwarcia rynku pracy, bardzo dziękuję posłowi Edwardowi Płonce za przekazane informacje. Jednocześnie pragnę powiedzieć, że ostatnie dane statystyczne pokazują, iż problem z dostępem Polaków do rynku pracy w Szwecji występuje, ale ma bardzo ograniczony charakter. Wynika ze specyfiki szwedzkiego rynku, który przewiduje tzw. umowy zbiorowe do podpisywania przez pracodawców. Okazuje się, że w zeszłym roku było 1000-1500 umów tego rodzaju w Szwecji, z czego 900 było zawartych przez szwedzkie firmy, a reszta przez firmy zagraniczne. Tylko 200 spośród tych kilkuset zawartych z firmami zagranicznymi było problematycznych. Polska miała jedną tego typu sprawę, która została zakończona polubownie. Jedynym kazusem, w którym nie ma zgody, jest konflikt szwedzko-litewski. Sprawa ta prawdopodobnie zakończy się przed Trybunałem Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy pan minister zechce odnieść się do uwag posła Mariana Piłki?

Sekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński : Pan poseł ma absolutną rację. Niestety, niedoróbki i nam się zdarzają. Zawsze staramy się dbać o to, żeby materiały były aktualne na ostatnią chwilę, jednak przyznaję, że mogliśmy uzyskać dane statystyczne obejmujące całą pierwszą połowę br. Niestety, sprawa umknęła naczelnikowi wydziału i dyrektorowi departamentu, a w ślad za tym i mnie.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Informuję państwa, że minister spraw zagranicznych wyraził zamiar mianowania pana Macieja Klimczaka ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym w Republice Łotewskiej. Otrzymali państwo stosowną dokumentację, niemniej jednak proszę pana ministra o prezentację kandydatury.

Sekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński : Minister Maciej Klimczak ukończył studia na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego i już w trakcie studiów specjalizował się w pracy kulturalno-oświatowej, konkretnie w dziedzinie animacji społeczno-kulturalnej. Po studiach podjął pracę w kulturze spółdzielczości mieszkaniowej. To zaowocowało w 1984 r. objęciem przezeń stanowiska wicedyrektora, a w kolejnych latach dyrektora Domu Sztuki na Ursynowie, największego dzielnicowego centrum działań kulturalnych. W 1990 r. pan Maciej Klimczak podjął pracę w Ministerstwie Kultury i Sztuki, początkowo na stanowisku wicedyrektora Departamentu Edukacji Kulturalnej, następnie Departamentu Upowszechniania Kultury. Przez szereg lat zajmował się tą właśnie problematyką, a w 2001 r. został powołany na stanowisko podsekretarza stanu w tymże ministerstwie. W związku ze swoją pracą w kierownictwie Ministerstwa Kultury odpowiadał za współpracę kulturalną między Polską a jej sąsiadami - Czechami, Słowacją, Litwą, a także takimi tradycyjnymi partnerami, jak Węgry. Jako reprezentant Ministerstwa Kultury włączał się również we współpracę międzyresortową. Był w Społecznej Radzie Programowej w Ministerstwie Obrony Narodowej, a także został członkiem Międzyresortowego Zespołu do Określania Zadań Służb Państwowych. Jako dyrektor departamentu podnosił swoje umiejętności zawodowe, odbywając m.in. staż w Obserwatorium Polityki Kulturalnej w Grenoble we Francji. Przez kilkanaście lat, które na stanowiskach kierowniczych spędził w Ministerstwie Kultury, minister Maciej Klimczak zajmował się w istocie wszystkimi dziedzinami życia kulturalnego, poza kinematografią. Na czele tych spraw stało upowszechnianie kultury, programy społeczne, realizacja międzyresortowego programu edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży. Od 2004 r. reprezentuje resort kultury w szeregu zespołów międzyresortowych, m.in. w zespole ds. wykorzystania instrumentów strukturalnych Unii Europejskiej oraz w zespole ds. przygotowania narodowego planu rozwoju. Jest także członkiem Komitetu Konsultacyjnego Prezydentów Polski i Litwy oraz współprzewodniczy Polsko-Litewskiej Komisji ds. Oświaty, Nauki, Kultury i Wspólnego Dziedzictwa Kulturowego. Minister Maciej Klimczak ze względu na całokształt swoich osiągnięć zawodowych oraz doświadczenia na stanowiskach państwowych, obejmujące również współpracę międzynarodową rozumianą szerzej niż wyłącznie współpraca w dziedzinie wymiany kulturalnej, w tym współpracę z naszymi partnerami bałtyckimi, uznany został przez ministra spraw zagranicznych za kandydata w pełni odpowiadającego wymogom, które musi spełniać ambasador RP w Rydze. Stąd minister Adam Rotfeld z pełnym przekonaniem rekomenduje kandydaturę ministra Macieja Klimczaka na stanowisko ambasadora w Republice Łotewskiej.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Proszę ministra Macieja Klimczaka o prezentację koncepcji pracy na placówce.

Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Republice Łotewskiej Maciej Klimczak : Obecne relacje między Polską a Litwą, to znaczy między Polską a Łotwą są korzystne. Ich podstawą są bardzo dobre stosunki, brak kwestii spornych, zbieżność stanowisk w wielu kwestiach. Owocuje współobecność w strukturach Unii Europejskiej, ale także podobne doświadczenia historyczne, specyficzne dla tej części Europy oraz podobieństwo dążeń politycznych wynikających z obecnych aspiracji. W tej chwili odnajdujemy się jako partnerzy w wymiarze regionalnym, europejskim oraz światowym. Istotne znaczenie ma współpraca w basenie Morza Bałtyckiego, która sytuuje Łotwę jako ważnego partnera w osiąganiu wspólnych celów. Podstawowym zadaniem jest kontynuowanie ożywionego dialogu politycznego, który charakteryzuje uznawanie podobnych wartości w budowaniu naszej państwowości oraz podobna filozofia dbałości o pomyślność obywateli. Ta kontynuacja powinna dotyczyć kwestii, które już były podejmowane, a powinny być umacniane w relacjach dwustronnych i wielostronnych. Mam na myśli kwestie bezpieczeństwa, zarówno członkostwo w NATO, jak i więzi transatlantyckie. Chciałbym przypomnieć współdziałanie na rzecz bezpieczeństwa światowego w Iraku, Afganistanie, na Bałkanach, a obecnie przejęcie pod opiekę od 1 stycznia 2006 r. strefy powietrznej nad Łotwą. Należy wymienić także współdziałanie w obszarze Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, w tym zamiar powołania grupy bojowej, w której służyć będą Polacy, Łotysze, Niemcy, Litwini i Słowacji oraz planowany udział sił zbrojnych państw bałtyckich w Korpusie Północno-Wschodnim. Kwestią zasadniczą jest to, że członkostwo Polski i Łotwy w Unii Europejskiej sprzyja identyfikacji pól interesów, sprzyja współdziałaniu w poszukiwaniu rozwiązań problemów. Mieliśmy tego dowody we wspólnych działaniach na rzecz stanowiska w sprawie budżetu Unii Europejskiej, na temat polityki spójności, polityki regionalnej czy strategii lizbońskiej. Taka wzajemna relacja buduje zaufanie i należy to zaufanie podtrzymywać w formule dyplomacji dwustronnej. Nie należy zapominać, że stosunki łotewsko-rosyjskie i umiejscowienie geograficzne Łotwy powinny być przez nas bacznie obserwowane, ponieważ relacje pomiędzy Łotwą a Rosją są istotnym probierzem zachowań politycznych w tym regionie. Łotwa należy do najszybciej rozwijających się państw Europy. Ten rozwój stanowi o jej atrakcyjności i na pierwszym miejscu stawia zagadnienie partnerstwa gospodarczego, tym bardziej że pomimo systematycznego wzrostu wymiany handlowej odnotowujemy stale znacznie większą dynamikę importu niż eksportu. Musimy dążyć do tego, aby zwiększać poziom wymiany handlowej, żeby odpowiadał aspiracjom i potencjałom naszych państw. Wiele możliwości tkwi we współpracy inwestycyjnej. Jej rozwojowi może sprzyjać nasze wspólne członkostwo w Unii Europejskiej, ale też umiejętność wspólnego występowania wobec państw trzecich, co w chwili obecnej nie jest takie częste. Potencjał kryje się także we współpracy regionalnej i aktywności Łotwy w gronie państw bałtyckich. Dla Polski otwierają się możliwości korzystania z rozwiązań dotyczących problemów energetycznych i transportowych. Istotnym zagadnieniem w państwie, które współbrzmi w naszym obszarze geograficzno-historycznym, jest obecność Polaków na Łotwie.

Ta obecność jest czymś naturalnym. Polacy są rdzenną częścią ludności od czasów Zygmunta Augusta. Mieli niepodważalny wpływ na kształtowanie mentalności, języka, obyczajów i religijności tych ziem. Wspomnę, że z kart historii spoglądają na nas takie postaci, jak: Kazimiera Iłłakowiczówna wychowana w Inflantach, jak profesor Julian Krzyżanowski, znany filolog wykładający w Rydze, Stanisław Wojciechowski, Gabriel Narutowicz, czy Stanisław Kierbedź - projektodawca mostu w Dźwinie. To jest miara naszego zobowiązania do dbałości o pamiątki polskości, o poczucie tożsamości narodowej, a także o rolę i miejsce Polaków w rozwijającej się Łotwie. Należy podkreślić wyjątkową sytuację, że 60-tysięczną społeczność polską na Łotwie charakteryzuje postawa propaństwowego szacunku. Działa tam kilka organizacji polonijnych, z których największy i najważniejszy jest Związek Polaków na Łotwie. Chociaż nie ma tam i nie było takich napięć w stosunkach z Polakami, jakie bywają gdzie indziej, to istnieją problemy, które należy rozwiązywać. Potrzeba podręczników do nauki języka, pomocy materialnej, finansowej, również dla parafii polskojęzycznych, a także takich, w których odprawiane są msze w języku polskim. W pięciu polskich szkołach i jednym przedszkolu pobiera naukę ponad 1500 uczniów. Jest to bardzo istotny fakt, gdyż pomimo niżu demograficznego ta liczba nie zmienia się, co świadczy o atrakcyjności polskich szkół i ich wysokim poziomie. Dlatego dbałość o właściwą edukację, dbałość o to, żeby podtrzymywać zainteresowanie i pomoc dla placówek oświatowych w wymiarze materialnym i merytorycznym powinna również należeć do zagadnień znajdujących się w polu widzenia ambasadora.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czas, niestety, minął. Dziękuję za prezentację. Otwieram debatę.

Poseł Jerzy Wenderlich /SLD/ : Często na posiedzeniach Komisji zastanawiamy się, jaką opcję polityczną reprezentuje kandydat, próbując sugerować, że kandydaci na placówki dyplomatyczne są desygnowani przez jakieś siły polityczne. Teraz wypowiadam się nie jako przedstawiciel jakiejś formacji, lecz jako przewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Gdybym miał znaleźć nutę polityczną, która łączyłaby pana Macieja Klimczaka z jakąkolwiek formacją, to jako członek sejmowej komisji, a potem jej przewodniczący, nie potrafiłbym takich tonacji w jego działalności odnaleźć. Pan minister Maciej Klimczak rozpoczynał pracę wówczas, kiedy rządził premier Tadeusz Mazowiecki. Był znakomitym urzędnikiem państwowym w latach 1993-1997, kiedy rządziła koalicja SLD-PSL, a także później, w latach 1997-2001. To, co powiedział pan Maciej Klimczak o koncepcji pracy na Litwie, sytuuje go w gronie kandydatów bardzo kompetentnych. Bywając na Łotwie, wiem, jak ważnym obszarem jest kultura, a w tej dziedzinie kompetencje pana Macieja Klimczaka są niepodważalne. Nie bez znaczenia jest również to, że pan Maciej Klimczak pełni funkcję podsekretarza stanu, bo zwiększy to rangę jego kandydatury w kraju urzędowania.

Poseł Bronisław Komorowski /PO/ : Nie chciałbym kwestionować kompetencji ministra Macieja Klimczaka, natomiast swoje pytanie kieruję bardziej do ministra spraw zagranicznych. Sami czasami obrażamy innych, a czujemy się obrażeni, gdy ktoś nas pomyli z Rosją. Należy odróżniać Litwę i Łotwę. To są dwa odrębne kraje. Ta pomyłka zdarzyła się zarówno mojemu przedmówcy, jak i kandydatowi na ambasadora. Rozumiem, że pomyłka pana Macieja Klimczaka wynika między innymi z faktu, że bardziej pan funkcjonował w obszarze kultury w kwestiach związanych z relacjami polsko-litewskimi. W związku z tym, że pan bardziej znał się na sprawach polsko-litewskich, MSZ wysyła pana na Łotwę. Widocznie w MSZ to prawie wszystko jedno, czy kandydat zostaje skierowany na Litwę, czy na Łotwę, a przecież to są dwa zupełnie inne kraje. Stwierdzenie, że pan Maciej Klimczak zna się na całej kulturze z wyłączeniem kwestii kinematografii, to nie jest najlepsza rekomendacja. Pan minister Klimczak w swojej wypowiedzi skoncentrował się na sprawach politycznych i gospodarczych. Prosiłbym przedstawicieli MSZ, żeby lepiej przygotowywali się do udzielania rekomendacji poważnym osobom, które jadą na poważne placówki.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dalsze zgłoszenia? Skoro nie ma, proszę ministra Macieja Klimczaka o odniesienie się do problemów poruszonych w debacie.

Kandydat na ambasadora RP Maciej Klimczak : Jeśli można, najpierw odniosę się do uwagi posła Bronisława Komorowskiego. Panie pośle, sytuacja, w której staje się przed Komisją, wiąże się z wysokim napięciem i koncentracją. Skupiłem się na tym, co było wyrażone w rekomendacji i stąd ta pomyłka. Ma pan rację, że nie powinna była się wydarzyć i zapewniam pana, że tak nie będzie w przyszłości. Jeśli chodzi o rekomendację wyrażoną przez ministra Jana Truszczyńskiego, nie chodziło o to, że nie znam się na kinematografii, tylko że bezpośrednio nigdy nie prowadziłem spraw kinematografii. Trudno, bym nie dotykał tych spraw, ponieważ one mieszczą się w płaszczyźnie działań kulturalnych, z którymi przez 15 lat miałem do czynienia. Mogę jedynie podziękować posłowi Jerzemu Wenderlichowi za rekomendację.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy pan minister zechciałby przedstawić jakiś komentarz do uwagi posła Bronisława Komorowskiego?

Sekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński : Chciałbym jedynie powiedzieć, że jeśli cokolwiek z tego, co powiedziałem, zabrzmiało - zdaniem pana posła - jako rekomendacja niewystarczająca, to zapewne powinienem uzupełnić wcześniejszą wypowiedź o swoje przekonanie, że w związku z kilkunastoletnią pracą na stanowiskach w administracji centralnej, najpierw dyrektorskich, a następnie w charakterze członka kierownictwa resortu, pan Maciej Klimczak stykał się z całokształtem problematyki, jaką zajmuje się rząd RP. Pracując w Komitecie Europejskim Rady Ministrów, minister Maciej Klimczak ma okazję do regularnego stykania się z problemami funkcjonowania państwa, modernizowania państwa oraz polityki międzynarodowej. Nie uważałem za konieczne rozbudowywanie prezentacji kandydata do tego stopnia, bym miał mówić rzeczy skądinąd oczywiste i znane. W resorcie doskonale odróżniamy Łotwę od Litwy, a tę ostatnią od Estonii. Mam śmiałość zaliczać sam siebie do grona tych pracowników MSZ, którzy to potrafią.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Informuję państwa, że minister spraw zagranicznych wyraził zamiar mianowania pana Janusza Reitera ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Proszę pana ministra o dokonanie prezentacji kandydatury.

Sekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński : Pan ambasador Janusz Reiter swoją funkcję w charakterze przedstawiciela RP w Republice Federalnej Niemiec sprawował w latach 1990-1995, ale do dziś jest pamiętany i wymieniany zarówno przez swoich ówczesnych przełożonych - premierów i ministrów spraw zagranicznych, jak i przez partnerów niemieckich w partiach politycznych, rządach landów oraz w rządzie federalnym, jako jedna z kluczowych postaci i architektów zbliżenia między Polską a Niemcami, pokonania pozostałych przeszkód wynikających z powojennego podziału Europy oraz z prawnych aspektów tego podziału. Był jednym z tych, którzy w decydującym stopniu przyczynili się do wprowadzenia na nowe tory wizerunku Polski w Niemczech, w mediach niemieckich i licznych segmentach społeczeństwa. Znamienne jest, że do dzisiaj, mimo że minęło szereg lat, praca ambasadora Janusza Reitera i jego osiągnięcia są tak dobrze pamiętane w Polsce i w Niemczech. Co do kolejnych etapów jego działalności, w krótkiej notatce biograficznej wspomina się jednym zdaniem, że w 1996 r. pan Janusz Reiter założył Centrum Stosunków Międzynarodowych i od tego czasu pozostaje jego prezesem. To nie jest tylko prezesura, ale przede wszystkim inspiracja i dawanie napędu strukturze, która, zaczynając skromnie, rozrosła się do rozmiarów jednego z kluczowych ośrodków myśli międzynarodowej w Polsce. Centrum spełnia niezwykle pożyteczną funkcję, prowadząc do inspirowania opinii publicznej i partii politycznych, a także resortu, który bezpośrednio odpowiada za prowadzenie polityki zagranicznej. Nie do przecenienia jest rola tego ośrodka i w związku z jego funkcjonowaniem rola ambasadora Janusza Reitera. Dodam do tego fakt oczywisty, znany wszystkim państwu, iż ambasador Reiter, wypowiadając się często w mediach, z reguły zajmuje się problemami o charakterze przekrojowym, horyzontalnym, globalnym bądź ogólnoeuropejskim, zawsze w sposób inspirujący, zmuszający do refleksji i myślenia. Jest to zatem niezwykle pożyteczna i potrzebna rola w dziedzinie międzynarodowej naszego życia publicznego. Mówię o tym dlatego, że minister spraw zagranicznych rekomenduje kandydaturę ambasadora Janusza Reitera na stanowisko ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych. To jest funkcja o znaczeniu kluczowym w polskiej dyplomacji. Jak państwu wiadomo, od pewnego czasu pozostaje nieobsadzona. Aczkolwiek mamy wyjątkowo dobrze funkcjonujący zespół ambasady RP w Waszyngtonie, to jest oczywiste, że bez kierownika w randze ambasadora nawet taki zespół nie jest w stanie funkcjonować na długą metę z wystarczającą efektywnością. Gdyby tylko o to chodziło, to szukalibyśmy menadżera, a nie człowieka o dokonaniach, renomie i nazwisku, jakim cieszy się ambasador Janusz Reiter. Funkcja w Stanach Zjednoczonych związana jest z aktywnością w życiu publicznym. Tu nie chodzi tylko o wiedzę o tym, co planuje administracja prezydencka, nie tylko o ogląd legislacji, która prowadzona jest w Izbie Reprezentantów i w Senacie, lecz przede wszystkim o to, żeby być wszędzie tam, gdzie być trzeba, przyjmować wszystkich tych, których przyjąć trzeba. Chodzi o to, żeby być osobistością znaną, rozpoznawalną w mediach, w kołach parlamentarnych, w całej administracji rządowej.

Poprzez własny status ambasador powinien skutecznie przyczyniać się do realizacji polskiego interesu narodowego w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. Ze względu na to, jak funkcjonował ambasador Janusz Reiter w Niemczech i dokonania, jakie są jego udziałem, w wyniku takiego, a innego sposobu pracy, nie tylko jego wiedza o stosunkach międzynarodowych, nie tylko umiejętność kierowania dużym zespołem pracowników, ale również jego niewątpliwie predyspozycje i umiejętności funkcjonowania w życiu publicznym predestynują go w sposób szczególny do objęcia tego stanowiska. Z tego powodu minister Adam Rotfeld z pełnym przekonaniem rekomenduje Komisji kandydaturę pana Janusza Reitera na stanowisko ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Proszę pana ambasadora Janusza Reitera o zaprezentowanie koncepcji pracy na placówce.

Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki Janusz Reiter : Na moje szczęście nawet w stresie Amerykę trudno pomylić z jakimkolwiek innym krajem. To mi nie grozi. Pamiętam, jak 15 lat temu stałem przed Komisją Spraw Zagranicznych, jako kandydat na ambasadora w Niemczech. Było to w czasie, kiedy trzeba było prawie od podstaw budować nowe stosunki z Niemcami, nowe sąsiedztwo. Było to nam potrzebne głównie dlatego, że bez tego droga Polski do integracji z Europą Zachodnią byłaby zamknięta. Było to główne przesłanie, które dał mi na drogę mój polityczny mentor Stanisław Stomma, o czym mówię między innymi dlatego, że właśnie dzisiaj, przed chwilą go pożegnaliśmy, a był to - moim zdaniem - wielki, wybitny człowiek. Oczywiście stosunki z Ameryką, zwłaszcza dzisiaj, są w zupełnie innym stanie, niż z Niemcami 15 lat temu. Te stosunki są jednym z naszych największych osiągnięć i jednym z najważniejszych atutów polskiej polityki zagranicznej. Mówię o tym z szacunkiem dla wszystkich, którzy się do tego w ostatnich 15 latach przyczynili. Chciałbym to dzieło kontynuować. Jeśli mówię o kontynuacji, to nie dlatego, że uważam, iż te stosunki są jak samolot, w którym można włączyć autopilota i on sam będzie leciał do celu. Na to nie pozwala sytuacja międzynarodowa, która zbyt szybko się zmienia. Tak naprawdę wszystko się zmienia i potrzeba bardzo umiejętnego, "ręcznego" sterowania. Moim zdaniem polska polityka musi godzić dwa główne kierunki - atlantycki i europejski. Te dwa kierunki uzupełniają się. Mówiąc to, mam świadomość, że one uzupełniają się nie w sposób harmonijny i to dokonuje się nie zawsze łatwo. Jednak te kierunki nie są sprzeczne, one muszą się uzupełniać. Sojusz z Ameryką jest atutem, który Polska może wykorzystywać i czyni to w swojej europejskiej grze. Z kolei pozycja ważnego kraju europejskiego, ważnego partnera w Unii Europejskiej daje nam status wartościowego partnera dla Ameryki. Na szczęście czas ostrych napięć pomiędzy częścią Unii Europejskiej a Ameryką minął. Dzisiaj obie strony raczej starają się łagodzić ewentualne różnice poglądów czy interesów, niż je zaostrzać. To dobrze dla Polski. Chciałbym brać udział w dialogu transatlantyckim, tak jak brałem w nim udział również dotychczas, oczywiście w innej roli. W Ameryce chciałbym przyczyniać się do umocnienia wizerunku Polski jako solidnego sojusznika Ameryki, który jednocześnie dobrze sobie radzi w swoim europejskim otoczeniu. W tym dialogu partnerem jest nie tylko świat polityki i administracji. W Ameryce bardzo liczą się w formowaniu polityki zagranicznej think tanki, ośrodki akademickie. Jest to społeczność, którą dobrze znam i będę starał się to wykorzystać. Sprawą o szczególnym znaczeniu jest szukanie punktów stycznych pomiędzy Polską i Ameryką w sprawach dotyczących Wschodu Europy. Myślę o Ukrainie, gdzie to się już udawało i trzeba kontynuować wspólne działania. Mam na myśli także Białoruś, która jest wielkim wyzwaniem dla Polski i całego świata zachodniego. Chodzi także o Rosję. Rozumiem, że interesy naszych dwóch państw są w tym obszarze zasadniczo zgodne, ale mamy odmienne perspektywy - z jednej strony perspektywa globalnego mocarstwa, a z drugiej strony perspektywa sąsiada, kraju europejskiego średniej wielkości. Europa Wschodnia to obszar, w którym Ameryka i Unia Europejska mogą i powinny ze sobą jeszcze bliżej współpracować, ponieważ ich interesy się uzupełniają. Unia Europejska ma ten problem, że poszczególne jej kraje są za słabe, aby być liczącymi się partnerami Rosji, a Unia jako całość praktycznie nie ma jeszcze wspólnej polityki, chociaż taka polityka pojawiła się w przypadku kryzysu na Ukrainie. To jest dobry sygnał. W związku z kryzysem na Ukrainie mieliśmy też dobry przykład współdziałania Unii Europejskiej, z udziałem Polski i Ameryki. Ameryka była dyskretnie obecna. Polskie zaangażowanie w Iraku uczyniło z nas ważnego partnera Ameryki w polityce bezpieczeństwa. To partnerstwo trzeba rozwijać, a oczekiwania, by Ameryka angażowała się jeszcze bardziej w modernizację Polskich Sił Zbrojnych ma nie tylko aspekt finansowy, ale także polityczny.

Ameryka bowiem angażuje się tam, gdzie ma ważne interesy, a my chcemy wiedzieć, że Ameryka ma ważne interesy w naszej części Europy. Właśnie to zaangażowanie militarne powinno być takim politycznym sygnałem. Jeśli chodzi o sprawy gospodarcze, to wpływ ambasady na nie jest ograniczony. Ambasada jednak zajmuje się nie tylko czystą dyplomacją, lecz tym, co można nazwać działalnością public relations, a w tej działalności świat biznesu jest jednym z najważniejszych adresatów. Przy okazji proszę zauważyć, że temperatura politycznych stosunków nie zawsze jest skorelowana z poziomem stosunków gospodarczych. W ostatnich 3 latach pomiędzy Ameryką a Francją były silne napięcia polityczne. W tym samym czasie Amerykanie zainwestowali we Francji ogromne pieniądze, wielokrotnie większe niż w naszym kraju. W tym samym czasie Ameryka przyjęła ogromne inwestycje i francuskie, i niemieckie. Mówię o tym, ponieważ warto mieć realistyczny obraz świata. Jeśli obejmę urząd ambasadora, będę starał się o dobre stosunki z Polonią, której mobilizacja na rzecz przyjęcia Polski do NATO była czymś niezwykle przejmującym i skutecznym. Dzisiaj nie ma już tak jednoznacznych i wyraźnych celów, które mogłyby Polonię integrować, ale jest więź sentymentalna i jest interes, aby ta grupa odgrywała rolę stabilizującą w naszych stosunkach. Mam też poczucie, że jest sprawa, która dla polskiej opinii publicznej ma ważne znaczenie, mianowicie sprawa wiz. To jest ważne również dlatego, że od postępu w tej kwestii w dużej mierze zależy społeczna akceptacja polityki, jaką prowadzimy wobec Ameryki. Stosunki polsko-amerykańskie odbywają się w szerokim kontekście międzynarodowym. Waszyngton jest placówką, do której bardziej niż w większości krajów jest potrzebne szerokie spojrzenie międzynarodowe. Mogę powiedzieć bez obaw, że polityka międzynarodowa to jest dokładnie to, co mnie interesuje i w czym się dobrze czuję, co lubię i czym chętnie będę się zajmował.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Otwieram debatę.

Poseł Jerzy Szteliga /niez./ : Zapewne powinienem to powiedzieć w części zamkniętej, ale postanowiłem to zrobić właśnie w tej chwili, żeby pan ambasador to usłyszał. Panie ministrze, problem placówki, o której wypowiadał się pan dość pozytywnie, z perspektywy podróży parlamentarnych wygląda nieco inaczej. To jest informacja dla pana ambasadora. Cieszę się, że będę mógł podnieść rękę, opowiadając się za misją pana Janusza Reitera. Niedobrym przykładem jest zachowanie pracowników placówki w Waszyngtonie, kiedy w ramach sesji plenarnej OBWE polscy parlamentarzyści, jedyni pozostawieni samym sobie w trakcie tzw. dnia narodowego, usłyszeli oficjalną wersję, która brzmiała następująco: "Sufit odpadł w siedzibie placówki". Nieoficjalny komunikat brzmiał: "Panie, pośle, przecież jest długi weekend. Czy pan myśli, że będziemy sobie przeszkadzać?" Taka była rzeczywistość naszego tygodniowego pobytu w Waszyngtonie. Mówię to ku przestrodze pana ambasadora, ale także pana ministra. Ostatnio byliśmy także na regionalnej sesji OBWE w Kordobie. Minister Piotr Świtalski był świadkiem, że pani ambasador miała czas, żeby być z nami. Proszę o tym pamiętać, kiedy będą dokonywane oceny pracowników w kontekście priorytetów polskiej racji stanu. Amerykanie przez 2 lata przygotowywali się do tej sesji plenarnej, a placówka RP potraktowała nas tak, jak potraktowała.

Poseł Marian Piłka /PiS/ : Mam zupełnie inne doświadczenia z ambasadą w Waszyngtonie, a od czasu do czasu bywam tam. Moja ocena pracy placówki jest pozytywna. Z punktu widzenia naszych długofalowych interesów jest niezwykle ważne, żeby zdynamizować przede wszystkim współpracę naukową. To jest kwestia stypendiów dla polskich naukowców na uczelniach amerykańskich. Liczba naukowców korzystających z tych stypendiów jest ograniczona. Istotna jest kwestia korzystania z amerykańskich funduszy naukowych przez polskie placówki naukowe. Myślę, że ta sprawa z punktu widzenia długofalowych interesów Polski jest - być może - dla kondycji naszego narodu ważniejsza niż kwestia wiz. Stany Zjednoczone są najpotężniejszym centrum naukowym. Współpraca naukowa powinna stać się zatem równorzędnym priorytetem, jak współpraca wojskowa.

Poseł Tadeusz Samborski /PSL/ : Pragnę zapytać pana o sprawę Polonii zarówno w Niemczech, jak i w Stanach Zjednoczonych. Jak pan postrzega możliwości wykorzystania Polonii dla różnych spraw ważnych dla Polski, a także klimat wokół Polonii i relacje z placówką? Kiedy był pan ambasadorem w Niemczech, dążył pan do zbliżenia między krajami, ale jednocześnie wówczas lansowano tezy w instytutach polskich w Niemczech, iż nie są one dla Polaków. W ten sposób kształtowały się takie postawy, że potem w Instytucie Polskim w Berlinie polska pisarka nie mogła zorganizować wieczoru autorskiego i musiała to zrobić w Instytucie Bułgarskim. Sobotnia szkółka nie mogła zorganizować zakończenia roku szkolnego w Instytucie Polskim. Czasopisma, które wydaje niemiecka Polonia, nadal oddają ten klimat. Pan ambasador stwierdził, że w związku z tym, iż strategiczne cele zostały zrealizowane, Polonia amerykańska jest jakby niepotrzebna. Otóż uważam, że ta Polonia ciągle jest potrzebna. Nadal aktualna jest sprawa kształtowania wizerunku naszego kraju, przeciwdziałania negatywnym stereotypom i wygrywania jeszcze wielu innych spraw. Dostrzegam w pana działalności pewien rys charakterystyczny, że w tej euforii paneuropejskiej i światowej pierwiastek interesu narodowego gdzieś umyka. Być może jest wrażenie złudne, ale takie miałem, słuchając pana wypowiedzi w tej sprawie. Pragnę zapytać o relacje polsko-ukraińskie i polsko-amerykańskie w kontekście szerokich interesów amerykańskich. Amerykanie są zainteresowani kształtowaniem pewnych relacji w kontekście stosunków z Rosją. Relacje polsko-ukraińskie i polsko-białoruskie nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od kontekstu amerykańsko-rosyjskiego. Jest to także element pewnej gry. Na ile będzie pan próbował wyemancypować się z tej gry, żebyśmy byli w pełni suwerennym podmiotem? Wszystkie aspekty dotyczące godności narodowej nadal będą obecne w pana pracy w Stanach Zjednoczonych. Chodzi nie tylko o sprawę wiz, ale także o kwestię statusu. Czy zamierza pan poprawić stosunki z Kongresem Polonii? Nie ma już lidera, którego MSZ tak bardzo nie lubiło, w stosunku do którego wydawano instrukcje, żeby go nie zapraszać na święto niepodległości. Czy zamierza pan kształtować nowy klimat w relacjach z najważniejszymi organizacjami polonijnymi?

Poseł Bronisław Komorowski /PO/ : W nawiązaniu do wypowiedzi posła Jerzego Szteligi pragnę powiedzieć, że oczywiście wszystkie ambasady mają obowiązki w stosunku do Polaków, do przyjeżdżających oficjalnych delegacji. Są to słuszne uwagi, ale najważniejsze jest to, aby ambasada RP w Waszyngtonie działała skutecznie w stosunku do państwa urzędowania, do aparatu władzy, do mediów, społeczeństwa. Nie można sprowadzać kwestii funkcjonowania ambasad tylko i wyłącznie do tego, czy dobrze obsługują parlamentarzystów, którzy tam przyjeżdżają, czasami - jak pan poseł zauważył - w ramach podróży parlamentarnych. To nie jest biuro podróży, to nie jest ORBIS, lecz reprezentacja państwa polskiego. Jeśli chodzi o kwestie polonijne, pan ambasador będzie miał poważny problem, jak odbudować relacje z ważną organizacją polonijną, jaką jest Kongres Polonii Amerykańskiej. O wiele ważniejszym wyzwaniem będzie kształtowanie relacji z nową emigracją polską. To nie jest emigracja XIX-wieczna, ważna ze względu na kultywowanie tradycji, języka, umiejętność gotowania bigosu i robienia kiełbasy. To jest Polonia, która dziś ma ogromne znaczenie w różnych branżach - w biznesie, w nauce. Są to ci wszyscy, którzy wyjechali w latach 70.,80. i 90. To jest nowe wyzwanie stojące przed polskimi ambasadami wszędzie, a w Stanach Zjednoczonych w szczególności. Jak pomóc im w zorganizowaniu się, w sytuacji kiedy ta część Polonii de facto nie jest zainteresowana uczestnictwem w pracach Kongresu Polonii Amerykańskiej? Istotna jest także kwestia, jak organizować lobbing państwa polskiego w Stanach Zjednoczonych. W okresie starań o członkostwo w NATO nastąpiło swoiste pospolite ruszenie. Dziś mamy inaczej ulokowane interesy w Stanach Zjednoczonych. Musimy mieć umiejętność oddziaływania na administrację amerykańską, na Kongres i trzeba umieć lobbować w sposób profesjonalny, nie na zasadzie wystawiania kiełbasy, bigosu i wyrobów cepeliowskich. Stawiam problem nie tyle przed panem ambasadorem, co przez MSZ. Czy to nie jest moment, kiedy Polska powinna zdobyć się na pójście śladem innych krajów, które działają w USA nie tylko poprzez swoje grupy emigracji, ale przez profesjonalne firmy lobbistyczne? To jest w Stanach Zjednoczonych przyjęte i skuteczne, gdy zabiega się o pieniądze. Naprawdę minął okres, kiedy można było odnosić sukcesy polityczne, stosując tradycyjną promocję. Pan Janusz Reiter słusznie zauważył, że ponieważ w Stanach Zjednoczonych prowadzi się wielką politykę, trzeba mieć wizję tego, co się dzieje w polityce światowej. Pańska wcześniejsza funkcja w Niemczech jest w tym kontekście niesłychanie ważna, bo pan ma wiedzę i umiejętności działania przeniesione z obszaru państwa, które odgrywa kluczową rolę w Europie. W polskiej publicystyce i w polskim języku politycznym funkcjonowało pojęcie strategicznego partnerstwa polsko-amerykańskiego. Było formułowane raczej na zasadzie pobożnych życzeń. Ostatnio znikło z języka politycznego, także stosowanego przez MSZ. Minister Adam Rotfeld w ogóle nie użył tego terminu w swoim exposé w Sejmie. Jak pan postrzega problem budowania szczególnych relacji polsko-amerykańskich, zarówno w wymiarze celu, jak i realnych możliwości?

Poseł Jerzy Szteliga /niez./ : Przedstawiłem informację dla pana ambasadora i pana ministra Jana Truszczyńskiego. Poseł Bronisław Komorowski trywializuje sprawę. Pomyliły mu się resorty. Ten bigos dotyczył innego resortu. Dramat polega na tym, że jedynym przedstawicielstwem, które było nieobecne na sesji plenarnej OBWE w Waszyngtonie, było przedstawicielstwo RP.

Poseł Marian Curyło /Samoobrona/ : Pana ambasadora czeka trudna misja i sprostanie wielkim oczekiwaniom. Pochodzę z regionu zwanego potocznie zagłębiem dolarowym. Ważne jest, żeby Polacy mieli możliwość wyjazdów do Stanów Zjednoczonych. Chciałbym poruszyć również problem kształtowania wizerunku Polski i Polaków. Sądzę, że należy przedstawiać Polskę jako ważnego satelitę w polityce amerykańskiej. Taka jest prawda, bo Polska jest potrzebna Ameryce. W tym kontekście należy także wspomnieć o tej części Polonii, która w pewnym stopniu odcina się od polskiego pochodzenia. Trzeba starać się docierać do tych środowisk. Z jednej strony dobrze, że starają się odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie amerykańskim. Z drugiej strony powinni zachować więź z Polską. Część młodych zdolnych ludzi, którzy są dobrze oceniani w społeczeństwie amerykańskim, mogłaby wzbogacać kapitał polski. Kolejna kwestia dotyczy inwestycji amerykańskich w Polsce. Ameryka jest wielkim, bogatym krajem o silnej pozycji międzynarodowej. Dobrze byłoby mieć takiego protektora, który w pewnych sprawach dotyczących Polski wspierałby nasze starania. Jest pan wytrawnym politykiem i myślę, że potrafi pan sprostać tym oczekiwaniom.

Poseł Janusz Dobrosz /LPR/ : W trakcie prezentacji pan Janusz Reiter mówił o kształtowaniu wizerunku Polski również poprzez media amerykańskie. W ostatnich latach przez część mediów amerykańskich przetacza się akcja antypolska. Przedstawia się fałszywy obraz historii, fałszywy obraz Polaka, jako przedstawiciela narodu "zapyziałego", pokrętnego. Na Polaków chce się zrzucić współodpowiedzialność za zagładę narodu żydowskiego. Często odnoszę wrażenie, że nasze służby dyplomatyczne nie reagują na to. Zdaję sobie sprawę, że media są prywatne i nie jest łatwo ograniczyć tego typu działania. Minister Adam Rotfeld mówił swego czasu, że potrzebne są intensywne działania naszych służb dyplomatycznych, żeby reagować na takie przykłady szkalowania Polski. Jak zamierza pan realizować swoją misję w tym zakresie i w jaki sposób zamierza pan reagować na te nieuczciwe wobec Polski, kłamliwe informacje?

Posłanka Marta Fogler /PO/ : Rzadko do tej pory zabierałam głos w sytuacjach opiniowania kandydatów na ambasadorów. Po prostu ręce opadały, ilekroć czytałam, że kandydat ukończył studia w Moskwie albo że zaczynał karierę w wojsku czy też rozpoczynał studia mając lat 35. Funkcja ambasadora była powierzana albo w nagrodę, albo za karę. Jeśli człowiek zrobił coś, co się nie podobało w kraju, trzeba go było wysłać na 4 lata, żeby się przechował. W nagrodę jechał za to, że był w jakimś komitecie wiele lat, a potem nie mógłby w nim pozostać z powodu zmiany układu politycznego. Może przyłożył się do jednego "przekrętu", o którym mówiliśmy na posiedzeniu Komisji. Mówię o budynku przy ul. Szucha. Zapewne to, co mówię, jest kontrowersyjne, ale tak było do tej pory. Często albo protestowałam, albo wstrzymywałam się od głosu. Wśród ludzi, którzy byli opiniowani, były również postaci bardzo pozytywne. Zabieram głos w tym momencie, ponieważ pan Janusz Reiter jest osobą dosyć niezwykłą, nieuwikłaną w politykę, z ogromnym doświadczeniem. Rzadko się zdarza wśród kandydatów na ambasadorów osoba, która mogłaby być dyrektorem instytutu filologii angielskiej, filologii niemieckiej na dowolnym uniwersytecie. Rzadko się zdarza osoba mówiąca bardzo dobrze w danym języku. Mieliśmy przypadki wielokrotnych ambasadorów, którzy wtrącali niemieckie czy angielskie słowa, twierdząc, że świetnie znają te języki. Mieli taką wymowę, że aż zęby zgrzytały. Jest to różnica klasy w stosunku do większości kandydatów, którzy występowali do tej pory przed nami. Niezwykle cieszę się z tego, że to właśnie szef Centrum Stosunków Międzynarodowych, który potrafił stworzyć forum dyskusji o Unii Europejskiej z różnych środowisk na bardzo wysokim poziomie, został mianowany ambasadorem RP w USA. Wśród naukowców i ludzi, którzy zajmują się tematyką europejską, był to najbardziej ceniony think tank polski. Znam pana Janusza Reitera wiele lat. Nigdy nie rozmawialiśmy o polityce. Zawsze rozmawialiśmy o sprawach. Rzadko kiedy tak mądry i uczciwy człowiek godzi się na taką misję. Jest to jeden z tych niewielu, który jedzie realizować misję, a nie za karę czy też w nagrodę.

Poseł Leszek Miller /SLD/ : Moja szanowna przedmówczyni skłoniła mnie do wypowiedzi, mówiąc o praktykach, które uznaje za naganne, kierowania osób na stanowiska ambasadorskie w nagrodę. Otóż pan ambasador Janusz Reiter jedzie do kraju, w którym ta praktyka jest powszechna. Po każdych wyborach prezydenckich nowy prezydent wysyła w różne części świata ambasadorów amerykańskich właśnie w nagrodę - tych, którzy udzielali mu wsparcia w trakcie kampanii prezydenckiej, tych, którzy wpłacali określone sumy. W Ameryce jest to powszechna praktyka. Nie chcę przez to powiedzieć, że do naśladowania w Polsce. Oczywiście w USA jest również profesjonalny zespół dyplomatów. Dwóch byłych amerykańskich ambasadorów zajmuje obecnie ważne funkcje w Departamencie Stanu. Są to właśnie ci profesjonalni dyplomaci. Jeśli chodzi o kreowanie wizerunku Polski w mediach, chciałbym wspomnieć, że w jakiejś części ten obraz jest kreowany w Polsce. To, co się w Polsce mówi o Polsce i to, jak się traktuje władze kraju, potem w dużej części przechwytywane jest przez korespondentów. Nie miejmy złudzeń, że jeśli Polacy będą mówić źle o własnym kraju, to nagle w Ameryce będzie prezentowany inny obraz. Chciałbym zwrócić się do ambasadora Janusza Reitera z następującym pytaniem. Wspomniał pan, że istotnym problemem dla każdego ambasadora było i będzie zachowanie właściwego stosunku do owej delikatnej równowagi między Polską w Unii Europejskiej i Polską jako bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. W ostatnich latach rodziło to określone napięcia. W Europie byliśmy traktowani jako swego rodzaju "koń trojański" Stanów Zjednoczonych. W Ameryce przez pewne kręgi polityczne byliśmy widziani jako kraj, który wybiera Europę, a nie Stany Zjednoczone. Myślę, że pan będzie miał z tym do czynienia. Domyślam się, jaki jest pana pogląd w tej sprawie, bardzo ciekawy zresztą, bo czytałem pana publikacje, ale gdyby pan mógł powiedzieć, jak w praktycznej działalności ambasadorskiej zamierza pan podchodzić do tego problemu.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy pan Janusz Reiter zechciałby się odnieść do problemów poruszonych w debacie?

Kandydat na ambasadora Janusz Reiter : W dyskusji poruszono wiele tematów. Postaram się w miarę krótko na nie odpowiedzieć. Jeśli chodzi o współpracę naukową, całkowicie doceniam tę płaszczyznę relacji. Mam poczucie, że to jest rzecz niesłychanie ważna dla naszego rozwoju. Obawiam się jednak, że są bariery, które częściowo leżą nie w sferze bilateralnej, tylko w kraju. Mówię o tym na podstawie własnego doświadczenia, o którym chciałbym krótko powiedzieć. Otóż mam przyjaciela, który mieszka od 25 lat w Kalifornii. Jest inżynierem wysokiej klasy i pracuje tam w firmach high-tech. Jest człowiekiem niesłychanie z Polską związanym. Ze względów emocjonalnych oraz rodzinnych przed trzema laty wrócił do Polski z nastawieniem, żeby wiedzę, którą zdobył w Kalifornii, spożytkować w kraju, nie oczekując, że będzie zarabiał pieniądze takie, jak w Kalifornii. Miał pod tym względem zupełnie realistyczne oczekiwania. Okazało się, że nie było dla niego oferty w kraju. Nie było nikogo, kto by wykazał zainteresowanie jego wiedzą. Wrócił po 2 latach do Kalifornii. Od roku jest znowu w USA. Dla mnie było to bardzo przykre doświadczenie. Próbowałem wprowadzać go wszędzie, gdzie tylko mogłem. Nikt nie wykazał żadnego zainteresowania jego wiedzą. Mówię o tym, ponieważ obawiam się, że możemy oczywiście wysyłać więcej ludzi do Ameryki, ale pojawia się pytanie, czy potem będziemy umieli wykorzystać ich kompetencje. Oczywiście są takie sfery, w których jest to mniejszy problemem. W przypadku naukowców jest to prostsze, bo oni wyjeżdżają na uczelnię amerykańską, a potem wracają do kraju. Jednak w sferach na styku nauki i przemysłu stanowi to poważny problem. Jeśli nie rozwiąże się go, to postulowana przez pana posła wymiana naukowa może okazać się niespełnioną nadzieją. Oczywiście doceniam to w pełni i zapewniam, że będę temu poświęcał uwagę. Jeśli chodzi o Polonię, to moje kontakty z Polonią w Niemczech układały się bardzo dobrze. Nie zawsze były one łatwe, ponieważ było tam dużo różnych grup, które znaczną aktywność poświęcały na wzajemne zwalczanie się, a nie na reprezentowanie wspólnej sprawy. O tym, żeby Polonia miała utrudniony dostęp do instytutów polskich, nie było mowy, kiedy byłem w Niemczech. Moim staraniem było, żeby ludzie z Polonii, również poprzez to, jak ja w Niemczech jestem odbierany, mieli poczucie, że mogą się z kimś identyfikować. Przychodziło do mnie wielu ludzi, którzy mówili, że cieszą się, że ich reprezentuję. Chcieli, żeby reprezentował ich ktoś, kto budzi respekt u Niemców. Mówię o tym ze świadomością, że sytuacja psychologiczna Polonii w Niemczech i w Ameryce jest zupełnie inna. Zupełnie inny jest kontekst polityczno-psychologiczny. W USA przyznawanie się do pochodzenia, do etnicznych korzeni, jest naturalne, jest częścią tożsamości amerykańskiej. W Niemczech tego nie ma. Mam nadzieję, że to, co powiedziałem, nie zabrzmiało jak wyraz braku zainteresowania Polonią. Mówiłem tylko o tym, że minął czas celów, które mogą silnie jednoczyć Polonię, jak wspólny cel, jakim było przystąpienie Polski do NATO. Dziś takich celów nie ma, zatem nie można oczekiwać tego typu mobilizacji. O tym, że Polonia jest niesłychanie ważną grupą, z którą każdy ambasador musi prowadzić dialog, dobrze wiem.

Jeśli chodzi o możliwość dialogu z nowym przywództwem Kongresu Polonii Amerykańskiej, dla mnie wytyczną będzie, jaki polityczny kurs sformułuje rząd polski. Stosunki z Polonią muszą być podporządkowane celom, które sobie stawia polska polityka zagraniczna. Wiem, że Polonia to ważny partner w Ameryce i byłoby nierozsądnie o niego nie dbać. Jeśli chodzi o stosunki Polska - Ukraina a Ameryka i kwestię, jak godzić interesy, Stany Zjednoczone są być może jedynym państwem, które umie godzić sprzeczności. Przykładem tego była podróż prezydenta Busha przed 9 maja, przed jego wizytą w Moskwie, do Rygi i Tbilisi. Tylko amerykański przywódca ma to, co się nazywa w języku angielskim self-confidence - poczucie siły i własnej wartości, które pozwala mu pojechać do trzech tak różnych stolic, pomiędzy którymi panuje napięcie. Żaden europejski przywódca nie zdobyłby się na to, nie dlatego, że nie ma osobistej odwagi, tylko dlatego, że jego kraj jest na to zbyt słaby. To jest wielki atut polityki amerykańskiej. W tym sensie Ameryka jest dla nas niezwykle ważnym, szczególnym partnerem. Jeśli chodzi o lobbing na rzecz Polski, o którym mówił poseł Bronisław Komorowski, to lobbing przy pomocy wyspecjalizowanych firm, który w USA uprawia wiele państw, jest możliwy tylko wtedy, jeśli ma się wyraźnie zarysowany cel. Trzeba wyraźnie powiedzieć, co chce się osiągnąć. Może to być cel polegający na tym, żeby przeforsować jakąś ustawę, żeby zwiększyć pomoc wojskową. Firma lobbingowa nie zajmuje się tym, co jest sferą ogólnej polityki, lecz działaniem na rzecz konkretnego celu. Nie wykluczam, ale to nie jest w moich kompetencjach, że jeśli będą wyraźnie określone cele, to wtedy, być może, będzie nam potrzebne wsparcie takich firm, bo rzeczywiście Stany Zjednoczone są państwem, w którym to jest przyjęte. W Europie jest to nieznane. Mam świadomość, że jest to trudna misja. Z niewielu rzeczy tak dobrze zdaję sobie sprawę, jak z tego, że jest to trudna misja. Jeśli chodzi o wizerunek Polski i Polaka - antysemity, oczywiście mam świadomość problemu. Problem nie zaczął się rok czy dwa lata temu, lecz istnieje od wielu lat. Dobra wiadomość jest taka, że Polska prowadzi w tej chwili, po raz pierwszy być może na taką skalę, energiczną kontrakcję. Nie przyniosło to jeszcze wyników, jakich byśmy oczekiwali, ale taka kontrakcja jest prowadzona. Zdaję sobie sprawę, że rząd i ambasada muszą taką kontrakcję prowadzić, ale nie wszystko da się w ten sposób załatwić. Zwłaszcza w kontaktach z mediami interwencje oficjalne nie zawsze są najskuteczniejsze. Mogę powiedzieć, że będę starał się stworzyć takie osobiste stosunki z ludźmi odpowiedzialnymi za media, aby tym, którzy chcieliby utrwalać stereotypy czy powtarzać fałszerstwa, zadrżała ręka, zanim się pod tym podpiszą. Nie mogę dać gwarancji, na ile to się uda, ponieważ to jest zadanie na długi czas, nie na jedną akcję. Na szczęście mamy pewne wsparcie środowisk żydowskich, które jest niesłychanie cenne. Ich wsparcie niesłychanie podnosi wiarygodność naszej kampanii. Jeśli chodzi o problem stosunków Unia - Stany Zjednoczone i miejsce Polski, obecnie toczy się ważny dialog na temat przyszłości stosunków transatlantyckich i przyszłości świata zachodniego.

To jest dialog, w którym Polska musi brać udział jako kraj Unii Europejskiej. W Unii Europejskiej poglądy na tę kwestię nie są jednolite, nie są zgodne. Są kraje, które zajmują stanowisko bliższe naszemu. Do tych krajów należą Wielka Brytania, Szwecja, Włochy. Uważam, że kraje skandynawskie są niedocenianym naszym partnerem, również w sprawach wschodnich. To są kraje, które mają bardzo trzeźwy ogląd sytuacji na Wschodzie. Moim zdaniem należy dążyć do tego, aby tam, gdzie chodzi o wielkie sprawy świata, wielkie sprawy stosunków transatlantyckich, Polska zabierała głos nie tylko we własnym imieniu. Znacznie lepszym wehikułem dla naszych poglądów i interesów będzie występowanie w grupie znacznej części państw Unii Europejskiej. Jeżeli będę w Waszyngtonie, będę się starał nawiązać dobre kontakty z moimi kolegami reprezentującymi inne kraje Unii Europejskiej, o których wiem, że poglądy ich rządów na te sprawy są podobne do naszych.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Informuję państwa, że minister spraw zagranicznych wyraził zamiar mianowania pana Krzysztofa Szumskiego ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym w Chińskiej Republice Ludowej. Proszę pana ministra o prezentację kandydatury.

Sekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński : Komisja otrzymała notkę biograficzną kandydata, zatem chciałbym wyeksponować tylko kilka elementów, które w sposób szczególny przemawiają za słusznością rekomendowania kandydatury pana ambasadora Krzysztofa Szumskiego na stanowisko ambasadora RP w Chinach. Należy podkreślić jego długoletnie doświadczenie praktyczne na stanowiskach kierowniczych w centrali MSZ i na placówkach dyplomatycznych RP na kontynencie azjatyckim. Pan ambasador Szumski zajmował się całym kontynentem przez szereg lat, jako dyrektor właściwego departamentu terytorialnego MSZ. Polskę reprezentował w krajach o mniejszej potędze gospodarczej i demograficznej niż Chiny, ale każdy z nich pod względem siły gospodarczej był porównywalny z Polską, demograficznie natomiast znacznie większy. Mam na myśli Indonezję, ponad 200-milionowy kraj w Azji Południowo-Wschodniej, Tajlandię - ponad 65-milionowe państwo oraz Filipiny, kraj 80-milionowy. We wszystkich tych krajach pan Krzysztof Szumski miał do czynienia z aktywnością ekonomiczną licznej chińskiej diaspory. Obecność chińska w Azji i interesy Chin na kontynencie azjatyckim są mu znane również z pracy dyplomatycznej w regionie. Istotne są także jego kwalifikacje zawodowe pracownika służby zagranicznej oraz kwalifikacje fachowe wyniesione jeszcze ze studiów na Wydziale Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. Jest to zatem osoba o cechach szczególnie przydatnych i właściwych do pełnienia funkcji w kraju, którego znaczenie strategiczne również dla Unii Europejskiej rośnie nieprzerwanie, o czym możemy czytać na pierwszych stronach gazet. Wszechstronne przygotowanie zawodowe i doświadczenie ambasadora Krzysztofa Szumskiego daje rękojmię, iż będzie on reprezentować interesy polskie - polityczne, handlowe, inwestycyjne w tym państwie w sposób efektywny, z odpowiednią dozą fachowości i wiedzy o tym, jak to należy robić. Dla Chin ważne jest, że minister spraw zagranicznych rekomenduje na to stanowisko dyplomatę znanego w tym kraju, rozpoznawanego jako fachowiec i znawca problemów kontynentu azjatyckiego, dyplomatę należącego do grona czołowych dyplomatów Rzeczypospolitej. Z tych względów mogę zapewnić Komisji, że minister Adam Rotfeld z absolutnym przekonaniem rekomenduje państwu tę kandydaturę.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Proszę pana ambasadora Krzysztofa Szumskiego o zaprezentowanie koncepcji pracy na placówce.

Kandydat na ambasadora RP w Chińskiej Republice Ludowej Krzysztof Szumski : Z wiadomych względów nie będę przedstawiał problematyki chińskiej szerzej, natomiast proszę mi pozwolić na sformułowanie pewnego motta. W opinii większości politologów na początku XXI wieku najważniejszym zjawiskiem światowym jest dynamiczny rozwój Azji, w tym zwłaszcza Chin, których wzrost gospodarczy utrzymuje się na poziomie 10% rocznie. Sukces chińskiej misji kosmicznej z człowiekiem na pokładzie w październiku 2003 r. miał znaczenie symboliczne. Zapowiedział pojawienie się nowej superpotęgi. Chiny stają się w pewnym sensie fabryką świata. Może to mieć olbrzymie znaczenie dla świata, rodzi nadzieje, ale również stwarza pewne zagrożenia, z których nie do końca zdajemy sobie sprawę. Są politolodzy, którzy uważają, że 11 grudnia 2001 r. był ważniejszy dla świata niż 11 września 2001 r. W tym dniu Chiny wstąpiły do Światowej Organizacji Handlu. Wielu ekspertów uważa, że w dłuższej perspektywie ta data może mieć jeszcze poważniejsze konsekwencje dla ludzkości niż tragiczna data 11 września. Przechodząc do omówienia stosunków polsko-chińskich, chcę przypomnieć, że zostały one nawiązane 56 lat temu. Poprzednio mieliśmy stosunki z Republiką Chińską, które układały się różnie. Doszło do zerwania stosunków ze strony chińskiej, m.in. w związku z uznaniem przez przedwojenną Polskę państewka Mandżukuo, które było inspirowane i organizowane przez Japonię. Stosunki polsko-chińskie przeżyły bardzo dramatyczny moment w związku z wydarzeniami na Placu Tiananmen 4 czerwca 1989 r. Dla Polski i reszty świata był to olbrzymi szok, tym bardziej że w tym czasie w Polsce rodziła się demokracja, nowy system. W Chinach wolności były brutalnie represjonowane. Władze chińskie dość krytycznie oceniały nasze przemiany i podchodziły do nich z nieufnością oraz obawami. Jednak dobra tradycja stosunków, wytężona działalność naszej dyplomacji, a także aktywność parlamentarna przyniosły poprawę stosunków. Można powiedzieć, że relacje te wróciły do normalności. W ostatnich latach - w naszej ocenie - Polska oraz pozostałe kraje Europy Środkowowschodniej traktowane były przez Chińczyków jako rynek zbytu dla towarów, źródło niektórych surowców i technologii. Byliśmy na drugiej linii zainteresowań strony chińskiej. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej odnotować należy pewną zmianę. Chińczycy zainteresowali się szczególnie Polską. Było to widoczne w czasie niedawnej wizyty delegacji Komisji Spraw Zagranicznych chińskiego parlamentu. Poprzez rozmowy próbowano oddziaływać na stanowisko Polski w Unii Europejskiej w sprawach statusu gospodarki wolnorynkowej czy embarga na dostawy broni do Chin. Nowy rozdział stosunków polsko-chińskich, głównie w sferze politycznej, został otwarty poprzez podpisanie wspólnego oświadczenia w czasie wizyty przewodniczącego Hu Jintao w czerwcu ubiegłego roku. To oświadczenie określiło ramy naszych stosunków na najbliższe lata. Jeśli chodzi o działalność w Pekinie w sferze politycznej, najważniejsze są trzy kierunki. Po pierwsze, współpraca w ramach Unii Europejskiej, tak aby Polska była ważnym składnikiem strategicznego dialogu Unii z Chinami, a także dialogu Europa - Azja w ramach procesu ASEN.

Drugi kierunek, to współpraca w ramach spraw światowych. Mam na myśli reformę ONZ, problemy rozwoju, współpracę w ramach Światowej Organizacji Zdrowia, a także współpracę w takich dziedzinach, jak walka z biedą, z przestępczością zorganizowaną itd. Trzecia płaszczyzna to szeroko rozumiana promocja i prezentacja demokratycznej Polski. Jest oczywiste, że oddziaływanie na Chiny musi być bardzo specyficzne. Nic nie można temu krajowi narzucić z racji jego gigantycznych rozmiarów. Niezwykle ważna jest dyplomacja parlamentarna. Poprzez kontakty i prezentację partnerom naszych rozwiązań zapoznajemy ich z Polską, a równocześnie inspirujemy do poszukiwania rozwiązań idących w kierunkach, jakie nam wydają się słuszne i pożądane. Zasadniczym kierunkiem działania w Pekinie są jednak stosunki gospodarki. Na stosunkach gospodarczych ciąży od wielu lat ujemne saldo bilansu handlowego, rozmiar tego salda, struktura wymiany. Proporcja naszego eksportu do eksportu Chin wynosi 1:8, co sprawia, że mamy saldo ujemne na poziomie 3,5 mld USD. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że wiele krajów Unii Europejskiej oraz Stany Zjednoczone mają olbrzymi deficyt w obrotach z Chińczykami. Przy olbrzymiej nierównowadze w handlu zagranicznym, zbyt skromnie wyglądają inwestycje chińskie w Polsce. Kształtują się one na poziomie 50-55 mln USD i to głównie w sektorze dystrybucji oraz hotelarstwie i budownictwie mieszkaniowym. Co należy zrobić, aby ten stan zmienić? Uważam, że pewne kroki są niezbędne i mogą przynieść korzystne efekty. Po pierwsze, niezbędne jest usprawnienie kontaktów na linii ambasada - centrala w Warszawie - Bruksela. Nie może być tak, że towary chińskie zalewają polski rynek, a Bruksela ma wypracowane wszystkie procedury, ale są one zbyt powolne. Teraz jest nadzwyczajna sytuacja. Niezbędne jest usprawnienie kanałów wymiany informacji i współdziałania na tej linii. Po drugie, ważne jest obserwowanie rynku chińskiego w trzech kategoriach - jak respektuje się zasady własności intelektualnej, jak respektowane są prawa związkowe oraz jak realizowane są zasady ochrony środowiska. Te trzy czynniki mogą pozwolić przy odpowiedniej eksploatacji na to, że konkurencyjność eksportu chińskiego może być mniejsza. Po trzecie, musimy wzbogacić ofertę eksportową, która jest stosunkowo skromna. Po czwarte, należy wspierać polskie firmy na rynku chińskim przez odpowiednie instrumenty finansowo-bankowe. W tej chwili nie ma możliwości prowadzenia nowoczesnego eksportu bez wsparcia poprzez kredyty bankowe bądź otwarcie rządowych linii kredytowych. To nie zawsze daje rezultaty, bo mieliśmy kredyt dla Chin, który nie został wykorzystany, ale bez tych instrumentów nie można iść naprzód. Po piąte, niezbędne są szerokie działania promocyjne. Wydaje się, że w tych działaniach musimy skoncentrować się nie na prowincjach nadmorskich, najbardziej rozwiniętych, które w pewnym sensie są rozpuszczone podażą, kapitałem i zainteresowaniem ze strony krajów rozwiniętych, lecz szukać kontaktów w centralnych i zachodnich prowincjach. Po szóste, musimy poszukiwać możliwości współpracy przemysłowej, transferu technologii.

Jeżeli nie możemy pokonać Chińczyków, musimy się z nimi zaprzyjaźnić, musimy ich przyciągać do Polski i tworzyć wspólne przedsiębiorstwa. Konieczne jest także poszukiwanie możliwości współpracy na rynkach trzecich. Mamy dobrą współpracę w dziedzinie nauki i technologii, którą należałoby powiązać ze współpracą gospodarczą. Wydaje mi się, że w trzech sektorach możemy zrobić dużo więcej niż dotychczas. Mam na myśli po pierwsze przemysł lotniczy. Oczywiście rozumiemy ograniczenia związane z embargiem na dostawy broni. Chodzi jednak o przemysł lotniczy rozumiany jako samoloty rolnicze, lekkie samoloty transportowe i komunikacyjne, z możliwością koprodukcji, montowni. Druga dziedzina to żywność. Chiny, mimo wzrostu produkcji rolniczej, nadal mają problemy z żywnością. Trzeci obszar to technologie dotyczące bezpieczeństwa w górnictwie i budowy nowych kopalń. Ta sprawa pojawiła się w trakcie spotkania z delegacją Komisji Spraw Zagranicznych chińskiego parlamentu. Otwarcie połączenia lotniczego do Pekinu, które jest planowane na II połowę 2006 r., może zintensyfikować penetrację rynku chińskiego i umożliwić naszym eksporterom silniejszą obecność w Chinach. Polska jest dobrze postrzegana w Chinach. Są duże możliwości oddziaływania, szczególnie w sferze filmowej. Sądzę, że należy szybko wypracować koncepcję instytutu kultury polskiej w Chinach. Jest na to zapotrzebowanie. Okazją do wzmocnienia naszej obecności będzie olimpiada i później, w konsekwencji, być może szansa na otwarcie instytutu w Pekinie.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Zanim przejdziemy do dyskusji, chciałbym poinformować członków Komisji, że w trybie pilnym, na wniosek marszałka Sejmu, o godz. 16.00 odbędzie się wspólne posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych oraz Komisji Łączności z Polakami za Granicą w celu rozpatrzenia projektu uchwały w sprawie praw polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Czy są pytania do pana ambasadora?

Poseł Marian Curyło /Samoobrona/ : Krótkowzroczność niektórych polityków będzie pana wprowadzała w poważne zakłopotanie. Chińczycy nie lubią, jeżeli ktoś miesza się w ich wewnętrzne sprawy. Nikt tego nie lubi. Manipulowanie hasłami o nieprzestrzeganiu praw człowieka jest bezzasadne. Chińczycy mają swoje prawo, które powinno być w tym kraju respektowane. To jest twarde prawo, ale prawo, bez względu na to, czy to się komuś w Europie podoba, czy też nie. Druga sprawa dotyczy zainteresowania polską kulturą. Przedstawię krótko, z jakim zainteresowaniem polską kulturą spotkałem się ze strony Chińczyków. Otóż w miejscowości Zalipie, położonej niedaleko mojej rodzinnej miejscowości spotkałem grupę Chińczyków, którzy mieszkają teraz w Warszawie i byli zainteresowani polską kulturą. Zwracam się do pana ambasadora o podjęcie takich działań promocyjnych. Zalewanie rynku polskiego towarami z Chin wiąże się z brakiem operatywności po stronie polskiej. Polski handel jest niesprawny. Przecież mamy do zaoferowania Chińczykom wyroby przemysłowe, chociażby sprzęt górniczy. Brak konsekwencji z polskiej strony powoduje, że wzrasta niezadowolenie i nasila się fobia antychińska. Sprowadzanie do Polski mrożonek owoców umacnia przekonanie, że to Chińczycy niszczą polskie rolnictwo. Chińczycy rozumieją swoją historię i szanują ją w przeciwieństwie do wielu narodów Europy. Polacy nigdy nie zrobili Chińczykom krzywdy. Nigdy nie byli agresorami wobec narodu chińskiego. Trzeba mówić o tym głośno i wyraźnie. Kraje, które obecnie stanowią Unię Europejską, były w przeszłości agresorami Chin, a Polska nie i o tym trzeba przekonywać. Nasze członkostwo do Unii Europejskiej w tym kontekście stawia nas w bardzo złej pozycji. Jak słusznie zauważył pan ambasador, z Chińczykami nie trzeba walczyć, lecz należy ich polubić i umieć z nimi współpracować. Polacy byli zawsze przyjaciółmi Chińczyków i o tym trzeba mówić.

Poseł Tadeusz Iwiński /SLD/ : To jest oczywiście zbieg okoliczności, ale także znak czasu, że nie tylko na jednym posiedzeniu, ale zaraz po sobie opiniujemy kandydatów na ambasadorów w Stanach zjednoczonych i w Chinach, z jednej strony w najpotężniejszym państwie świata, a z drugiej w państwie, które chciałoby takim się stać w ciągu kilkudziesięciu lat i ma na to duże szanse. Zgadzam się z trzema celami, które pan Krzysztof Szumski sformułował w odniesieniu do relacji polsko-chińskich. Chciałbym zapytać, jak skomentować wydarzenie, że po absurdalnym ataku prasowym bardzo poważnej gazety na Radę Azji i Pacyfiku, która we współpracy z Radą Europy, ASEN i największymi organizacjami międzynarodowymi naukowo-politycznymi organizuje od wielu lat konferencje na temat dialogu cywilizacji, podejmuje się decyzję o odroczeniu terminu tej konferencji? To jest kompromitacja Polski. Czyni to gazeta, która była patronem prasowym poprzedniej tego typu konferencji. Bez wzajemnego zrozumienia relacji europejsko-azjatyckich trudno będzie o bliską współpracę. Zbigniew Brzeziński trafnie stwierdził, że losy ludzkości rozegrają się w Euro-Azji i w relacjach z Ameryką Północną. Druga uwaga jest następująca. Chińczycy należą do bardzo wnikliwych analityków sytuacji w Europie Środkowowschodniej. Mało kto dokonywał tak głębokiej analizy sytuacji w Polsce w latach 70., 80., a także ocen polskiej transformacji. Chińczycy dużo wiedzą, ale niewątpliwie utrzymują się stereotypy na temat Polski w Chinach, choć o wiele więcej stereotypów na temat Chin i Azji zakorzenionych jest w Polsce. Co można zrobić, żeby te stereotypy zminimalizować? Wydaje mi się, że zbliżenie polsko-chińskie może powoli następować. Cenną inicjatywą jest pomysł, który przedstawił pan ambasador, dotyczący powołania instytutu polskiego. W ostatnich kilku latach odnieśliśmy jeden sukces w relacjach z Chinami, mianowicie prawie całkowite zrównoważenie wizyt dyplomatycznych. Przez wiele lat było tak, że cała czołówka polskich polityków jeździła do Chin, a stamtąd nikt nie przyjeżdżał. Od 2003 r. mieliśmy do czynienia ze zmianą tej sytuacji i to jest pozytywne. Chodzi o to, żeby tę tendencję utrzymać.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy pan ambasador zechciałby odnieść się do problemów poruszonych w debacie?

Kandydat na ambasadora RP Krzysztof Szumski : Poseł Marian Curyło poruszył problem praw człowieka. Chińczycy zaakceptowali dialog w sprawie praw człowieka z Unią Europejską. W tym zakresie, w jakim możemy, będziemy się weń włączać. Nasze działania muszą być bardzo delikatne, a równocześnie prezentować rozwiązania, które powinny być przyjmowane przez Chińczyków. Wspomnę o wizycie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w Chinach w 2003 r., która stworzyła okazję do wymiany poglądów. Myślę, że to jest płaszczyzna, którą trzeba kontynuować. Widzę wiele możliwości oddziaływania, jeśli chodzi o kontakty parlamentarne. Pan poseł wspomniał o zalewaniu polskiego rynku towarami chińskimi. Konieczne jest sygnalizowanie tych zjawisk Brukseli oraz wyprzedzanie pewnych trendów. Tradycja dobrych stosunków polsko-chińskich niewątpliwie istnieje. Pan poseł ma rację, że w XIX w. Brytyjczycy, a na początku XX w. Japończycy wyrządzili wiele krzywd Chińczykom. Na nas te obciążenia nie ciążą i trzeba to w odpowiedni sposób dyskontować. Do pierwszej kwestii poruszonej przez posła Tadeusza Iwińskiego nie bardzo mogę się ustosunkować, ponieważ obserwowałem to z boku, z pewnym przerażeniem. Dialog cywilizacji jest niezwykle ważny i to chyba wszyscy rozumiemy. Istnieje współpraca uczelni polskich i chińskich. Można by zintensyfikować współpracę instytutów naukowych. Na pewno jest wiele do zrobienia i mogę zapewnić, że będę starał się działać w tym kierunku.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Informuję Komisję, że minister spraw zagranicznych wyraził zamiar mianowania pana Piotra Świtalskiego ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym - stałym przedstawicielem RP przy Radzie Europy w Strasburgu. Proszę pana ministra o prezentację kandydatury.

Sekretarz stanu w MSZ Jan Truszczyński : Wszechstronne doświadczenie w dyplomacji multilateralnej najlepiej charakteryzuje ministra Piotra Świtalskiego. Pan Piotr Świtalski w całym przebiegu swojej kariery dyplomatycznej i zawodowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zajmował się przede wszystkim dyplomacją wielostronną oraz problemami globalnymi, na czele z problematyką rozbrojenia i bezpieczeństwa międzynarodowego. Jako człowiek zajmujący się przez szereg lat zawodowo Organizacją Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, ma również dogłębną wiedzę praktyczną i teoretyczną na temat miejsca i usytuowania problematyki ochrony praw człowieka, praw jednostki ludzkiej w porządku międzynarodowym. Z tego między innymi względu problematyka, jaką zajmuje się i za jaką odpowiada Rada Europy, należy do zagadnień doskonale znanych panu ministrowi Świtalskiemu. W ostatnich latach swojej pracy w resorcie, najpierw jako szef Departamentu Strategii i Planowania Polityki Zagranicznej, a później jako członek kierownictwa MSZ odpowiedzialny m.in. za problematykę bezpieczeństwa międzynarodowego, minister Piotr Świtalski miał liczne okazje do prezentacji polskiego stanowiska i kształtowania polskiego stanowiska w odniesieniu do współpracy i kompatybilności organizacji na kontynencie europejskim odpowiadających za kwestie bezpieczeństwa, demokracji i praw człowieka. Z tego tytułu miał niejednokrotnie do czynienia z problematyką, jaką zajmuje się Rada Europy. Podobnie, jak inne organizacje międzynarodowe działające na naszym kontynencie, również Rada Europy jest w fazie redefiniowania swojej podstawowej misji. Znalazło to kulminację w postaci III Szczytu Rady Europy oraz dokumentów przyjętych przy tej okazji, na czele ze średnioterminowym planem działań, jaki ma doprowadzić do zdynamizowania funkcjonowania Rady Europy i umocnić jej znaczenie w dziedzinie demokracji i praw człowieka. Doświadczenie zawodowe oraz głęboka wiedza teoretyczna z zakresu stosunków międzynarodowych predestynują ministra Piotra Świtalskiego w sposób szczególny do objęcia stanowiska stałego przedstawiciela Polski przy Radzie Europy. Podobnie, jak w poprzednich przypadkach, jest to kandydatura motywowana wiedzą, doświadczeniem, fachowością, wynikami w pracy i niczym innym. Mówię to, reagując pośrednio na jedną z wypowiedzi w trakcie obrad Komisji. Minister Adam Rotfeld nie ma najmniejszych wątpliwości, że ta kandydatura może być rekomendowania Komisji z pełną świadomością, że minister Piotr Świtalski, jako nasz przedstawiciel przy Radzie Europy będzie funkcjonował w sposób aktywny, inspirujący i odegra istotną rolę w gronie ambasadorów, stanowiących ciało znane jako Komitet Zastępców Ministrów, podejmujące praktyczne, codzienne decyzje dotyczące funkcjonowania Rady Europy.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Proszę ministra Piotra Świtalskiego o zaprezentowanie koncepcji pracy na placówce.

Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego - stałego przedstawiciela RP przy Radzie Europy w Strasburgu Piotr Świtalski : O samej Radzie Europy i jej obecnej kondycji nie będę mówić wiele, zwłaszcza w obecności posła Tadeusza Iwińskiego, który sprawuje tak odpowiedzialną funkcję w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, a także w obecności pana przewodniczącego i innych posłów, którzy uczestniczyli bądź uczestniczą w działalności Rady Europy. Nawiążę do tezy ministra Jana Truszczyńskiego, którą podzielam, iż Rada Europy jest organizacją, która ma bardzo piękną historyczną kartę, ma bardzo bogaty dorobek, w niektórych dziedzinach pionierską rolę, ale musi zredefiniować swoją tożsamość. Musi dobrze wpisać się w zmieniającą się architekturę instytucjonalną Europy. III Szczyt Rady Europy niewątpliwie był katalizatorem takiej refleksji i tchnął nowego ducha w działalność Rady Europy, ale nie rozstrzygnął podstawowego dylematu, problemu strategicznego miejsca Rady Europy w nowej geopolityce europejskiej. Z polskiego punktu widzenia Rada Europy ma trzy mocne atuty. Pierwszy to bogate instrumentarium prawno-międzynarodowe, nie tylko 200 konwencji, ale także mechanizm monitoringu, rozliczania państw. Ważnym elementem jest Europejski Trybunał Praw Człowieka. Drugim atutem jest silne Zgromadzenie Parlamentarne w porównaniu z innymi instytucjami europejskimi, takimi jak OBWE. Trzeci atut to silne zaplecze eksperckie. Porównując Radę Europy i jej potencjał ludzki z innymi organizacjami, trzeba stwierdzić, że Rada Europy ma pewną przewagę. Niewątpliwie nie jest to organizacja, w której rozstrzygają się najżywotniejsze interesy Polski, ale jest to organizacja ważna, którą trzeba dobrze spożytkować z punktu widzenia naszych narodowych interesów, nie tylko dlatego, że płacimy na jej utrzymanie ponad 4 mln euro rocznie. Z mojego punktu widzenia w działalności stałego przedstawiciela RP cztery kwestie są najważniejsze w najbliższym okresie. Po pierwsze, dyskontowanie dorobku III Szczytu Rady Europy i dbanie o to, żeby ustalenia i decyzje, które zapadły, były przekładane na codzienną działalność Rady Europy. Na dziś najważniejszą kwestią z polskiego punktu widzenia jest doprowadzenie do dobrego startu Forum na rzecz Przyszłości Demokracji. To jest polska inicjatywa zaaprobowana przez III Szczyt Rady Europy i trzeba doprowadzić do tego, żeby jesienne posiedzenie inauguracyjne tego forum było sukcesem. Drugi blok spraw wiąże się z wykorzystywaniem Rady Europy dla polskiej polityki zagranicznej, a zwłaszcza naszej polityki wschodniej. Rada Europy ma pewne atuty, które trzeba wykorzystać i to w dwóch wymiarach. Pierwszy to wspieranie aspiracji europejskich i instytucji demokratycznych na Ukrainie, ale także w Mołdowie, choć w nieco innym wymiarze, bo tam najważniejsze znaczenie ma przełamanie impasu wokół Naddniestrza. Drugi to umacnianie czynnika wartości w polityce europejskiej. Rada Europy jest dobrym forum ku temu, że Polska mogła być adwokatem umacniania czynnika wartości. Rzecz dotyczy przede wszystkim Białorusi /to jest najbardziej bolesny temat na dziś, jeśli chodzi o sprawy wartości w polityce europejskiej/ oraz Rosji, chociaż różnica jest zasadnicza, ponieważ Rosja jest członkiem Rady Europy, a Białoruś nie. Trzeci kompleks spraw wiąże się z tym, żeby Polska mogła stać się czynnikiem zmian, czynnikiem odnowienia Rady Europy w wielu wymiarach.

Znamy decyzje, wiemy, że rozpocznie prace grupa mędrców, która zajmie się przyszłością trybunałów. Wiemy, że została powołana grupa Junkera, która zdefiniuje relacje między Radą Europy i Unią Europejską. To jest sprawa o kapitalnym znaczeniu dla przyszłości i pozycji Rady Europy w architekturze europejskiej. Istotne jest także umocnienie czynnika politycznego w zarządzaniu organizacją. Różnica między Radą Europy a innymi instytucjami polega na tym, że czynnik polityczny we współpracy międzyrządowej jest nadal zdominowany przez urzędników międzynarodowych. Kolejna rzecz ważna dla Polski to rola konwencji. Trzeba przyjrzeć się funkcjonowaniu konwencji, gdyż gubimy się w ich gąszczu. Należy przeanalizować przynajmniej niektóre z nich z punktu widzenia przystawalności do współczesnych warunków. Chciałbym także wskazać na mechanizm monitoringu. Nie można trwać w sytuacji, w której członkowie Rady Europy wyraźnie odstają od zadeklarowanych standardów. Pojawia się wyraźny deficyt w stosowaniu standardów demokracji i praw człowieka. Czwarty priorytet dotyczy dbania o dobrą pozycję Polski, dobre imię kraju, również o obsadę kluczowych stanowisk. Wyzwaniem dla Polski będzie wybór nowego komisarza ds. praw człowieka. Liczba Polaków w strukturze sekretariatu jest zbyt mała w stosunku do naszego potencjału i roli, którą odgrywamy w organizacji.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Otwieram dyskusję.

Poseł Tadeusz Iwiński /SLD/ : Byłoby nienaturalne, gdybym jako przewodniczący polskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy milczał. Mamy dobrą tradycję polskich przedstawicieli. Jestem jedynym, który od momentu przystąpienia Polski do Rady Europy działa w tej organizacji. Mieliśmy bardzo dobrych ambasadorów z różnych ugrupowań. Wspomnę pana ambasadora Regulskiego, który odgrywał również znaczącą rolę na arenie wewnętrznej, oraz ambasadora Rybickiego, który obecnie jest w Tokio. Chciałbym poprosić pana ministra o przeanalizowanie i wsparcie inicjatywy utworzenia pod auspicjami Rady Europy centrum, które badałoby wszystkie wielkie ruchy w XX w. na naszym kontynencie, problemy migracji, wypędzeń. Ta sprawa stanie się aktualna po przewidywanym wyniku wyborów w Niemczech i zmianie tamtejszej sceny politycznej. To jest jedyny rozsądny pomysł i ubolewam, że to zostało zablokowane wskutek bardzo dziwnego sojuszu. Niemcy i Brytyjczycy popierają ten projekt. W organizacji, w której obowiązują dwa oficjalne języki, bez języka francuskiego trudno się obyć. Jest to ważne także dla wizerunku Polski. Tymczasem w pana notce biograficznej nie ma mowy o pana znajomości języka francuskiego.

Posłanka Marta Fogler /PO/ : Miałam trzy pytania, a zostały mi już tylko dwa, bo pierwsze brzmiało - czy zna pan język francuski i jak się pan będzie poruszał w Strasburgu bez znajomości języka francuskiego. Przez pewien czas byłam przedstawicielem Sejmu w Radzie Europy i wiem, że jest to język tam niezbędny. Proszę odpowiedzieć na pytanie, jak się pan tam będzie czuł i co zamierza z tym zrobić. Drugie pytanie dotyczy pana studiów. Dlaczego wybrał pan Moskwę? Trzecie pytanie dotyczy tego, że w 1982 r., w stanie wojennym, był pan szefem zespołu w ZSP. Chciałabym uzyskać pewne wyjaśnienia na ten temat.

Poseł Tadeusz Samborski /PSL/ : Nie fetyszyzujmy sprawy języka. Jest to wielokulturowe i wielojęzyczne środowisko. Myślę, że znajomość języka angielskiego pozwoli na odpowiednie komunikowanie się, a w ciągu kilku miesięcy można przekroczyć barierę języka francuskiego. Posłanka Marta Fogler pytała o studia w Moskwie. Uważam, że każdy miał szansę kształcić się zgodnie z własnymi przekonaniami i możliwościami, które w określonym czasie miała polska służba dyplomatyczna. Jak rozumiem, pan Piotr Świtalski ukończył Moskiewski Instytut Spraw Międzynarodowych, czyli uczelnię, która cieszy się renomą bez względu na przekonania polityczne. Dla mnie nie jest najważniejsze, którą uczelnię ktoś ukończył, tylko co umie. Fakt, że ktoś ukończył renomowaną uczelnię, która dobrze przygotowuje do zawodu dyplomaty, uważam za atut. W tej uczelni kształcą się również studenci ze Stanów Zjednoczonych oraz dyplomaci z innych krajów. Uczelnia cieszy się sławą jako kształcąca fachowców.

Poseł Marian Curyło /Samoobrona/ : Ja także uważam, że studia w Moskwie stanowią dodatkowy atut. Są pozytywnie odbierane także w Europie Zachodniej. Uważam pana za właściwego kandydata na stanowisko ambasadorskie.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy pan minister zechciałby odnieść się do problemów poruszonych w debacie?

Kandydat na ambasadora Piotr Świtalski : Zacznę od pytania merytorycznego posła Tadeusza Iwińskiego w kwestii centrum wypędzeń czy też roli Rady Europy w upamiętnianiu zjawisk dotyczących szeroko rozumianej problematyki nietolerancji i wypędzeń. Dobrze by było, gdyby udało się odwieść przyszły rząd niemiecki od realizacji koncepcji w wydaniu pani Steinbach. Są różne oceny co do tego, na ile realna jest groźba realizacji tego punktu, który został wpisany w program wyborczy. Są głosy, które bagatelizują niebezpieczeństwo realizacji tej koncepcji, mówiące, że kryje się za tym zabieganie o głosy, zwłaszcza prawicowej części elektoratu. Z punktu widzenia naszych interesów byłoby dobrze, gdyby udało się zapobiec realizacji tego pomysłu i wykorzystać platformę Rady Europy dla upamiętnienia tych bolesnych doświadczeń europejskich. Mówiąc o dorobku III Szczytu Rady Europy, chciałem podkreślić konieczność realizacji pięciopunktowego polskiego programu. To nie jest program tylko na III Szczyt Rady Europy. Piątym punktem jest pamięć historyczna, polityka historyczna. Maintenant la deuxieme question posée par des persons parmi de membres de cette committee. Pour moi c'est difficile de montrer la capacité de parler francais. Je ne pense que c'est une problem pour moi. Si cela suffit pour le moment, je serais tres content. Je vous promet que á Strasbourg une de mois je sera perfetment fluent dans cette langue. Przetłumaczyć?

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Dziękujemy bardzo.

Kandydat na ambasadora Piotr Świtalski : Jeśli chodzi o moje studia w Moskwie, myślę, że każdy absolwent tej uczelni reprezentuje wysoki poziom zawodowy. Również takie są moje doświadczenia. To jest uczelnia, która również w czasach radzieckich oferowała przyzwoity poziom przygotowania zawodowego, nie tylko językowego. Trzeba powoli przełamywać pewne stereotypy. Po kilkunastu latach funkcjonowania w dyplomacji III Rzeczypospolitej tamte studia traktuję jako atut. Wielokrotnie przekonywałem się, że pomagają mi lepiej zrozumieć psychikę negocjatorów rosyjskich, jeśli siadają po drugiej stronie i trzeba z nimi uzgodnić trudny dokument. Dotyczy to także naszych partnerów ukraińskich i innych. Dzisiaj Moskiewski Instytut Spraw Międzynarodowych to nie tylko uczelnia, która przygotowuje specjalistów na wysokim poziomie w zakresie sześćdziesięciu kilku nowożytnych języków, ale także będąca oficjalnym partnerem Unii Europejskiej. Tam będzie tworzone Kolegium Europejskie, opłacane również za nasze pieniądze. O miejsca na tej uczelni zabiegają nasi najbliżsi sojusznicy, w tym Amerykanie. Myślę, że tak trzeba patrzeć na tę uczelnię, ale rozumiem, że może być to postrzegane jako balast. Jakie motywacje mną kierowały? To były jedyne studia, na które było mnie wtedy stać. Studiowałem w Warszawie i nie stać mnie było na te studia. Gdybym mógł wybierać, zapewne wybrałbym, jak moje dzieci, uczelnie europejskie. Dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" opisuje, że studia w Wielkiej Brytanii mogą być dostępne nawet dla osoby o bardzo przeciętnych dochodach, ponieważ przysługuje nam prawo do stypendiów i to nawet całkowitych. Wielu polskich studentów może studiować w Wielkiej Brytanii, nie płacąc czesnego. Zostawiam ten wątek, bo nie chciałbym wprowadzać zbyt osobistych elementów do prac Komisji.

Poseł Antoni Macierewicz /RKN/ : Ten wątek finansowy jest ciekawy.

Kandydat na ambasadora Piotr Świtalski : Zatem odpowiadam. Wówczas studia w Moskwie były całkowicie opłacane przez państwo polskie. Człowiek nie musiał się o nic martwić. Polskie państwo wypłacało stypendium i to rozwiązywało problem socjalny. Dlaczego trudno mi było utrzymać się w Warszawie? Byłem sierotą i ciężko mi było z renty po ojcu utrzymać się. W czasie studiów w Moskwie dostawałem pieniądze, które gwarantowały mi bardzo przyzwoity poziom życia. Nie chcę jednak przytłaczać państwa moimi doświadczeniami życiowymi. Pragnę tylko powiedzieć, że w moim wyborze nie było żadnej kalkulacji związanej z przyszłością, z zawodem, który mogę wykonywać. Nie ustawiałem się w ten sposób na przyszłość. Rozwiązywałem swój doraźny problem osobisty. Jeśli chodzi o pracę w ZSP, to także był splot okoliczności osobistych. Otóż ukończyłem studia w 1982 r. Zaoferowano mi pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale odmówiłem z powodów osobistych. Pamiętam szok, jaki wywołałem wśród członków komisji przyjmującej. Byłem pierwszą osobą w ich pamięci, która odmówiła. Pamiętam również słowa przewodniczącego komisji, który stwierdził, że tracę życiową szansę. Musiałem znaleźć pracę etatową przez 2 miesiące. Chodziło o etat, a nie o wykonywanie pracy. Potrzebna mi była pieczątka w dowodzie osobistym, książeczka zdrowia. Nie mogłem znaleźć pracy i wówczas pomogła mi Rada Naczelna ZSP. Może to brzmi niewiarygodnie, ale tak było.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Komisja ocenia odpowiedź jako wystarczającą. Zamykam część otwartą. Proszę o pozostanie na sali pana ministra oraz oficjalnych przedstawicieli MSZ. Pozostałych państwa zaprosimy za chwilę, po podjęciu przez Komisję decyzji.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Miło mi zakomunikować, że panowie Michał Czyż, Maciej Klimczak, Janusz Reiter, Krzysztof Szumski i Piotr Świtalski zostali pozytywnie zaopiniowani na stanowiska ambasadorskie. Serdecznie panom gratuluję i życzę realizacji ambitnych programów, które państwo zaprezentowali. Gratuluję również ministrowi spraw zagranicznych w związku z wysunięciem kandydatur, które spotkały się z tak szerokim poparciem. Życzę państwu sukcesów. Przechodzimy do pkt II, obejmującego rozpatrzenie uchwały Senatu RP o stanowisku w sprawie ustawy o zmianie ustawy o opłacie skarbowej /druk nr 4309/. Senat zaproponował jedną poprawkę, która zmniejsza opłatę skarbową z 60 zł na 30 zł. Jakie jest stanowisko rządu w sprawie tej poprawki?

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jakub Wolski : Jesteśmy przeciwni tej poprawce i jeśli Komisja jest zainteresowana, mógłbym przedstawić odpowiednie argumenty.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Bardzo proszę.

Podsekretarz stanu w MSZ Jakub Wolski : Rozumiem, że sprawa jest znana i nie będę rozwijał tematu. Przeciwko poprawce Senatu przemawiają 3 argumenty. Po pierwsze, kwota 60 zł odpowiada rzeczywistym kosztom wydania "Apostille". Uwzględniony został koszt druku w Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, koszt pracy, wynagrodzenie urzędnika MSZ, który to będzie legalizował. Suma 60 zł jest średnia wobec tych kwot, które są pobierane za analogiczne poświadczenia w innych państwach.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Rozumiem, że jest propozycja negatywnego zaopiniowania poprawki Senatu. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, uznam, że Komisja przyjęła negatywną opinię. Proponuję, żebyśmy na sprawozdawcę wybrali posła Antoniego Kobielusza. Czy pan poseł wyraża zgodę? Rozumiem, że tak. Czy są inne kandydatury? Nie ma zgłoszeń. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, uznam, że pan poseł został wybrany na sprawozdawcę. Sprzeciwu nie słyszę, zatem pan poseł został sprawozdawcą Komisji. Przechodzimy do pkt III obejmującego rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Cypryjskiej o współpracy w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej i innych form przestępczości, sporządzonej w Nikozji dnia 18 lutego 2005 r. /druk nr 4287/. Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu przygotowało opinię w tej sprawie. Jest to opinia pozytywna. Zapytuję sekretariat, czy ze strony posłów zostały zgłoszone zastrzeżenia w trybie przewidzianym przez Regulamin Sejmu?

Sekretarz Komisji Spraw Zagranicznych Zbigniew Janulewicz : Nie zostały zgłoszone.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dodatkowe pytania do ministra spraw zagranicznych? Nie ma pytań. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, uznam, że Komisja pozytywnie zaopiniowała tryb zastosowany w odniesieniu do tego dokumentu. Sprzeciwu nie słyszę, zatem stwierdzam, że tryb ratyfikacji został zaopiniowany jako prawidłowy. Przechodzimy do pkt IV, obejmującego rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Królestwa Szwecji o współpracy w zwalczaniu poważnej przestępczości, sporządzonej w Warszawie dnia 13 kwietnia 2005 r. /druk nr 4288/. W tej sprawie również otrzymaliśmy opinię Biura Studiów i Ekspertyz, która w konkluzji stwierdza, że tryb jest prawidłowy i nie budzi zastrzeżeń. Zapytuję sekretariat, czy w trybie przewidzianym przez Regulamin Sejmu zostały zgłoszone zastrzeżenia ze strony posłów?

Sekretarz Komisji Zbigniew Janulewicz : Żadne zastrzeżenia nie zostały zgłoszone.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dodatkowe pytania do ministra spraw zagranicznych? Nie ma. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, stwierdzę, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Nie słyszę sprzeciwu, zatem stwierdzam, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Przechodzimy do pkt V porządku dziennego, obejmującego rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Programem Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich w sprawie ustanowienia w Rzeczypospolitej Polskiej Biura UN-Habitat, podpisanej w Nairobii dnia 7 kwietnia 2005 r. /druk nr 4293/. W tej sprawie została przygotowana opinia prawna Biura Studiów i Ekspertyz, przygotowana przez pana Jana Morwińskiego, który stwierdza, że tryb jest prawidłowy i nie budzi zastrzeżeń. Czy w trybie przewidzianym w Regulaminie Sejmu zostały zgłoszone zastrzeżenia ze strony posłów?

Sekretarz Komisji Zbigniew Janulewicz : Żadne zastrzeżenia nie zostały zgłoszone.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dodatkowe pytania do ministra spraw zagranicznych? Nie ma zgłoszeń. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, stwierdzę, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Nie ma sprzeciwu, zatem stwierdzam, że komisja uznała tryb za prawidłowy. Przechodzimy do pkt VI, obejmującego rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Słowenii o współpracy w dziedzinie zapobiegania klęskom żywiołowym i innym wypadkom oraz o usuwaniu ich następstw, podpisanej w Warszawie dnia 13 kwietnia 2005 r. /druk nr 4310/. Pan Jan Morwiński z Biura Studiów i Ekspertyz sporządził w tej sprawie opinię i w konkluzji stwierdza, że tryb należy uznać za trafny i uzasadniony. Zapytuję sekretariat, czy zostały zgłoszone zastrzeżenia ze strony posłów?

Sekretarz Komisji Zbigniew Janulewicz : Nie było żadnych zastrzeżeń.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dodatkowe pytania do ministra spraw zagranicznych? Nie ma pytań. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, stwierdzę, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Nie słyszę sprzeciwu, zatem stwierdzam, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Przechodzimy do pkt VII, obejmującego rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Protokołu między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Węgierskiej o przeglądzie umów dwustronnych, podpisanego w Warszawie dnia 17 czerwca 2005 r. /druk nr 4312/. W tej sprawie została sporządzona opinia Biura Studiów i Ekspertyz, przygotowana przez pana Jana Morwińskiego, który w konkluzji stwierdza, że tryb należy uznać za trafny i uzasadniony. Czy w trybie regulaminowym zostały zgłoszone zastrzeżenia ze strony posłów?

Sekretarz Komisji Zbigniew Janulewicz : Nie ma takich zastrzeżeń.

Poseł Jerzy Jaskiernia /SLD/ : Czy są dodatkowe pytania do ministra spraw zagranicznych? Nikt się nie zgłasza. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, stwierdzę, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Nie słyszę sprzeciwu, zatem stwierdzam, że Komisja uznała tryb za prawidłowy. Czy w sprawach różnych ktoś z państwa chciałby zabrać głos? Nie ma zgłoszeń. Przypominam państwu, że za 2 minuty rozpoczynamy w sali 23 wspólne posiedzenie z Komisją Łączności z Polakami za granicą. Dziękuję za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.


powrót