Komisja Łączności z Polakami za Granicą, obradująca pod przewodnictwem posła Marka Borowskiego (SDPL-NL), przewodniczącego Komisji, rozpatrzyła:
– opinię Komisji o kandydacie na stanowisko Konsula Generalnego RP w Ałma Aty,
– opinię Komisji o kandydacie na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii,
– sprawy bieżące.
W posiedzeniu wziął udział: Wojciech Tyciński dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią Ministerstwa Spraw Zagranicznych wraz ze współpracownikami.
W posiedzeniu udział wzięli pracownicy Kancelarii Sejmu: Anna Osińska, Robert Pietrula z sekretariatu Komisji w Biurze Komisji Sejmowych.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Otwieram posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Dzisiaj w porządku obrad jest wyrażenie dwóch opinii o kandydatach na stanowiska Konsula Generalnego w Kazachstanie i Kolonii w RFN oraz sprawy bieżące. Czy są uwagi do porządku? Nie słyszę. Dziękuję.
Witam pana dyrektora Tycińskiego, witam kandydatów, witam także pana senatora Abgarowicza, który zaszczycił swoją osobą posiedzenie naszej Komisji. To chyba wszyscy, których należało powitać. Jest już pani przewodnicząca Fabisiak, w takim razie rozpoczynamy. Mamy uświęconą już tradycję postępowania. Pana dyrektora prosiłbym o wprowadzenie w odniesieniu do obojga kandydatów kolejno, potem oboje kandydatów o wypowiedzi, a później będą pytania, dyskusje. Proszę bardzo.
Dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wojciech Tyciński:
Dziękuję bardzo, panie przewodniczący. Wysoka Komisjo, pozwolę sobie zacząć swoje wprowadzenie od placówki bardziej oddalonej od dzisiejszej Polski, potem wrócimy do Europy, czyli do spraw niemieckich. Kandydatem MSZ na stanowisko Konsula Generalnego w Ałma Aty w Kazachstanie jest pan Wiesław Osuchowskiego. Pan Osuchowski urodził się w 1947 r. w Grabowcu, zresztą oboje kandydaci chyba są związani ze Świętokrzyskiem, jeśli chodzi o urodzenie.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Trochę bliżej mikrofonu, będzie głośniej.
Dyrektor departamentu MSZ Wojciech Tyciński:
Pan Wiesław Osuchowski urodził się w 1947 r., z wykształcenia jest historykiem. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Kielcach, właśnie ze specjalizacją historyczną. Z kolei w 1987 r. ukończył Akademię Dyplomatyczną w Moskwie, a więc kierunek już ściśle związany z wykonywanym obecnie zawodem. Jeśli chodzi o pracę zawodową, zaczynał od zawodu nauczycielskiego w szkole podstawowej w Grabowcu. Następnie był działaczem ruchu młodzieżowego ZMW i ZSMP w latach 1970-1984. Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych pan Osuchowski trafił w 1987 r. Zaczynał jako ekspert w departamencie amerykańskim, wkrótce awansował na stanowisko radcy ministra. Pierwszą jego placówką było Toronto, gdzie pan Osuchowski pracował jako konsul w latach 1989-1992. Po powrocie do Warszawy pracował w pionie Protokołu Dyplomatycznego, gdzie stopniowo awansował od doradcy ministra poprzez naczelnika wydziału do zastępcy dyrektora Protokołu Dyplomatycznego. Była to praca o tyle charakterystyczna, że wiązała się z organizacją wizyt państwowych na najwyższym szczeblu. Z tym też okresem wiążą się pewne zasługi pana Osuchowskiego, których wyrazem było np. przyznanie mu wysokiego odznaczenia francuskiego – Krzyża Komandorskiego Orderu Zasługi Republiki Francuskiej – za organizację wizyty prezydenta republiki francuskiej w Polsce. Potem kolejna placówka – w 1996 r. wyjazd do Australii, do Sydney, tym razem już na stanowisko konsula generalnego.
Oczywiście można by powiedzieć bardzo wiele o jego czteroletniej pracy w Australii, natomiast niewątpliwie warto wspomnieć w kontekście dzisiejszego posiedzenia Komisji doświadczenie polonijne. Placówka ma charakter wybitnie polonijny, ważnym doświadczeniem było również przygotowanie przyjazdu polskiej ekipy olimpijskiej w czasie olimpiady. Było to doświadczenie o tyle ważne, że placówka współpracowała w tej sprawie bardzo intensywnie ze środowiskiem polonijnym – utworzono specjalne struktury, które zajmowały się przygotowaniem przyjęcia polskich olimpijczyków, a więc Polsko-Australijską Radę Sportową „Olimpol”, jak również polonijne Centrum Promocji i Informacji. Były to działania, które znalazły szeroki oddźwięk w środowisku polonijnym w Australii, i nie tylko, i zaowocowały również bardzo wysoką oceną dotyczącą zaangażowania naszej placówki ze strony Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Po powrocie do MSZ w 2001 r. pan Osuchowski został zastępcą dyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii, odpowiadał za problematykę polonijną. Po 3 latach nastąpił kolejny wyjazd, tym razem do Lwowa, gdzie spędził prawie 6 lat jako konsul generalny, dochodząc również równolegle do stanowiska ambasadora tytularnego, co w hierarchii MSZ-owskiej oznacza najwyższy stopień uznania dla dokonań i doświadczeń pracownika. Jest to bardzo ważny okres dla oceny zdolności pana Osuchowskiego – po pierwsze, dlatego że było to niedawno, po drugie, placówka jest rzeczywiście bardzo wyjątkowa na mapie polskich urzędów konsularnych w świecie. Należy powiedzieć, że w ocenie MSZ pan Osuchowski jako konsul generalny wykazał się odpowiednim poziomem doświadczenia dyplomatycznego, bardzo dużą praktyczną wiedzą w różnych obszarach merytorycznych, jak również dużą zręcznością polityczną, co akurat w tym regionie jest niezwykle ważne – o czym, jak myślę, Wysoka Komisja jest również głęboko przekonana – ponieważ jest to teren naszpikowany rożnego rodzaju pułapkami z punktu widzenia skomplikowanych relacji polsko-ukraińskich, szczególnie w kontekście historycznym.
Wymieniając główne osiągnięcia – bo nie sposób mówić o 6 latach szczegółowo, w razie potrzeby pewnie kandydat chętnie opowie więcej – wspomnę tylko o niektórych inicjatywach, które w tym czasie zostały we Lwowie zrealizowane. Był to m.in. Rok Polski na Ukrainie, składający się z 46 wielkich projektów pokazujących polską kulturę w tym bardzo ważnym dla nas kraju. Na innym obszarze merytorycznym, niesłychanie istotnym dla relacji polsko-ukraińskich i dla naszej polityki historycznej, było otwarcie po wielu latach naszych zabiegów i poświęcenie w 2005 r. Cmentarza Orląt Lwowskich. Tutaj również trzeba pochylić czoła przed wkładem pana, ówczesnego konsula generalnego. Również w 2005 r. – jest to wielkie osiągnięcie naszej placówki – w Hucie Pieniackiej nastąpiło uroczyste odsłonięcie pomnika, który upamiętnia Polaków zamordowanych w 1944 r. przez SS Galicję i nacjonalistów z UPA. Te tematy są bardzo istotne i bardzo drażliwe, jak wiemy.
Wracając trochę do kwestii polonijnych – wielka akcja nazwana „Światełko pamięci dla Cmentarza Łyczakowskiego”, a więc organizacja kilkudziesięciu tysięcy zniczy, które zapłonęły w tym samym czasie na polskich grobach na Cmentarzu Łyczakowskim, którego stan, jak wiemy, odbiega od naszych oczekiwań pod wieloma względami. Inna wielka impreza organizowana po raz pierwszy, czyli Polsko-Ukraiński Dzień Dziecka, dla ponad tysiąca dzieciaków. Tysiąc dzieci przyjeżdża jednego dnia do Lwowa i pod opieką konsulatu i jego pracowników bawią się, otrzymują prezenty, zapoznają się z osiągnięciami polskiej kultury. W pierwszej edycji tego projektu uczestniczyła pani prezydentowa Maria Kaczyńska, co oczywiście bardzo podniosło rangę tej imprezy. Jeszcze jedna rzecz, o której chciałem wspomnieć, jeśli chodzi o dokonania lwowskie pana Osuchowskiego. Są to zakrojone na szeroką skalę obchody 350. rocznicy ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza, które odbywały się w katedrze lwowskiej. Było to o tyle istotne z punktu widzenia ukraińskiego, że po raz pierwszy spotkali się tam hierarchowie różnych wyznań tamtejszego Kościoła, ale jeszcze ważniejsze z punktu widzenia relacji polsko-ukraińskich, ponieważ uczestniczył w nich prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Kaczyński z małżonką, i to oczywiście również nadało temu wydarzeniu bardzo istotny wymiar polityczny.
Podsumowując, Wysoka Komisjo, chciałbym powiedzieć, że olbrzymie doświadczenie konsularne, bardzo duża wiedza o sprawach polonijnych, wieloletnie doświadczenie w pracy na Wschodzie, jak również duża dynamika działań, czego dowodzi aktywność pana Osuchowskiego we Lwowie, są w naszym przekonaniu – myślę tutaj o MSZ – dostateczną gwarancją, że jest on bardzo dobrym kandydatem na objęcie stanowiska Konsula Generalnego w Ałma Aty.
Teraz, jeśli można, przeszedłbym do kandydatury drugiej. Pani Jolanta Róża Kozłowska jest kandydatką MSZ do objęcia stanowiska Konsula Generalnego w Kolonii – więc zupełnie inny kierunek. Pani Kozłowska jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Kielcach...
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Nie, nie jestem absolwentką.
Dyrektor departamentu MSZ Wojciech Tyciński:
Studiowała. Tak, przepraszam, rzeczywiście. Studiowała również na KUL-u muzykologię kościelną, i również na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Absolutorium uzyskała w 1983 r., studia w zakresie etnologii, muzykologii oraz niemieckiej historii najnowszej kontynuowała już na terenie Republiki Federalnej, na uniwersytecie we Fryburgu. Tam również uzyskała tytuł magistra. Poza tym odbyła dwuletni kurs języka i kultury niemieckiej we Fryburgu, a także kurs języka angielskiego, który ukończyła na uniwersytecie w Kalifornii, w Berkeley. W Polsce działalność zawodową rozpoczęła od Ministerstwa Kultury i Sztuki, gdzie zajmowała się problematyką mniejszości narodowych, przede wszystkim w kontekście problematyki mniejszości niemieckiej w Polsce. Równolegle pracowała również w wydawnictwie Editions w Warszawie na stanowisku ds. kontaktów z zagranicą.
Doświadczenie placówkowe – zagraniczne było już wcześniej, ale placówkowe, czyli MSZ-owskie – rozpoczęło się od wyjazdu do Monachium, gdzie pani Kozłowska zaczynała od stanowiska wicekonsula, potem została konsulem ds. kultury – również w Monachium, natomiast w latach 1998-2002 zajmowała stanowisko szefa tej placówki, a więc konsula generalnego z jurysdykcją w południowych landach RFN.
Do najbardziej znaczących osiągnięć pani Kozłowskiej z tego okresu należy zaliczyć organizację Dni Kultury Polskiej w 1995 r. w Bawarii oraz festiwalu o nazwie „Badeńsko-Wirtembersko-Polskie Spotkania Kulturalne” w sezonie 1997/1998 w Badenii-Wirtembergii. Z inicjatywy pani Kozłowskiej powstało Polskie Centrum Kultury w Monachium – jest to bardzo ważny ośrodek do dzisiaj, który pozwala nam zaistnieć w sposób znaczący na obszarze kultury w tym regionie Niemiec. Również – to już jest może mniej związane z aktywnością polityczną czy polonijną, ale to też potwierdza kwalifikacje do zajmowania się tymi sprawami – dzięki inicjatywie pani ówczesnej konsul konsulat polski uzyskał w Monachium nową siedzibę. Po powrocie do Polski w 2003 r. pani Kozłowska pełniła funkcję dyrektora Biura Festiwalowego Kraków 2000 oraz Festiwalu Wielkanocnego Ludwiga van Beethovena w Krakowie i w Warszawie.
Na płaszczyźnie społecznej również jej związki z Niemcami są bardzo silne, była m.in. wiceprezesem Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena, w latach 2005-2006 współpracowała z Instytutem Adama Mickiewicza – a więc znowu projekty kulturalne ukierunkowane na zagranicę – następnie już w ramach działalności gospodarczej prowadziła agencję realizującą projekty o profilu artystycznym. Jej działania wiążą się z tym, o czym już mówiłem, a więc z jednej strony problematyką niemiecką, a z drugiej strony – sprawami związanymi przede wszystkim z szeroko rozumianą kulturą, sztuką, promocją Polski za granicą. Ma ona również znaczne doświadczenie, jeśli chodzi o nawiązywanie czy rozwijanie współpracy partnerskiej pomiędzy podmiotami polskimi i niemieckimi – jest to bardzo istotny aspekt pracy każdej placówki, również konsularnej, i jeszcze jeden element, który – jak sądzę – jest dużym atutem. Pani Kozłowska była w przeszłości zaangażowana mocno w realizację różnych projektów ukierunkowanych na wymianę młodzieży polsko-niemieckiej. To również jest bardzo ważny kierunek pracy naszych placówek, szczególnie w relacjach z sąsiadami, ale w relacjach z Niemcami ma on znaczenie wręcz strategiczne.
Podsumowując, znowu pozwolę sobie powiedzieć, że kierując się wysoką oceną działalności pani Kozłowskiej – zarówno jako konsula generalnego w Monachium w przeszłości, jak i biorąc pod uwagę całokształt jej doświadczeń zawodowych, już niekoniecznie związany MSZ – MSZ uznało, że jest ona optymalnym kandydatem do objęcia stanowiska Konsula Generalnego w Kolonii.
Na koniec pozwolę sobie przypomnieć, że Kolonia jest najważniejszą polonijną placówką na terenie Niemiec, obejmuje m.in. Nadrenię Północną-Westfalię, a więc rdzeń polskości i polskiej emigracji na terenie RFN. Wyzwania z tym związane na pewno będę znaczące, ale jesteśmy też przekonani, że mając takie doświadczenie, pani Jolanta Kozłowska poradzi sobie z tym bardzo dobrze. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo panu dyrektorowi. Teraz proszę kandydatów o przedstawienie swoich głównych zadań, tak jak oni je widzą. Bardzo proszę, pan Osuchowski.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Ałma Aty Wiesław Osuchowski:
Szanowny panie przewodniczący, szanowne panie i panowie posłowie, zaproszeni goście. Na samym początku chciałbym scharakteryzować kazachską Polonię. O tyle mi jest może łatwiej to zrobić, że przygotowywałem wizytę pana prezydenta Wałęsy w Kazachstanie i miałem możliwość osobistych kontaktów i osobistej rozmowy z przedstawicielami tamtejszej Polonii. Jest to Polonia wyjątkowa, bo przecież zaczęło się od konfederacji barskiej, przez powstanie listopadowe, styczniowe, i później rok 1936, czyli zsyłki z zachodniej Ukrainy – a więc to jest Polonia w swych początkach silnie patriotyczna, czynnie związana z ruchami narodowo-wyzwoleńczymi. Natomiast życie jest nieubłagane, i tak jak wtedy zauważyłem i potwierdzają to materiały MSZ, jest również wiele, wiele problemów. A sprawą zupełnie podstawową, chociaż łatwą do wyjaśnienia i za którą nawet nie można winić Polaków tam mieszkających, jest słaba znajomość języka polskiego. Nastąpiła wyjątkowa asymilacja i praktycznie obecnie językiem komunikacji dla większości stał się język rosyjski. Wpłynęło na to wiele przyczyn, o czym wszyscy doskonale wiemy, m.in. rozdrobnienie i również duża atomizacja w środowiskach dużych miast – stąd na wsi łatwo było ulec tym wszystkim procesom, nie czując jak gdyby swojej siły, jaka tkwi w większości organizacji polonijnych na Zachodzie.
Czy są jakieś rozsądne propozycje organizacyjnego umocnienia tej Polonii? Jednym z rozwiązań, które chciałbym zastosować w swojej pracy, są punkty konsultacyjne, które chciałbym utworzyć w poszczególnych rejonach i do których dojeżdżaliby konsulowie. W oparciu o te punkty konsultacyjne w przyszłości chciałbym próbować budować centra spotkań, centra właśnie promocji polskiej kultury i języka polskiego. Wydaje mi się, że to również bardzo usprawniłoby pracę i kontakty, bo przecież musimy sobie zdawać sprawę, że to są ogromne odległości – tysiące kilometrów. A więc sądzę, że strona internetowa, której utworzenie zapowiada Związek Polaków w Kazachstanie, też mogłaby być środkiem wykorzystywanym do takiej pracy. Jak gdyby naprzeciw temu wychodzi inicjatywa samego Związku Polaków w Kazachstanie, z którą wiążę ogromne nadzieje, tzn. to, że powstał młodzieżowy – Związek Młodzieżowy – czyli środowisko, które w tych środkach masowego przekazu znakomicie się porusza.
Wstępnie wspomniałem o języku polskim – uważam to za jedno z najważniejszych zadań w przyszłej pracy. Nie chcę powtarzać kwestii tak oczywistej, z którą zapewne panie i panowie posłowie się zgodzicie, że utrata języka polskiego najczęściej wiąże się z utratą kontaktu z literaturą, poezją, z kulturą polską, a więc język jest to rzecz naczelna. Zwróćmy uwagę na takie podstawowe fakty: w 1970 r. językiem polskim posługiwało się w Kazachstanie 17%, natomiast teraz, w 2008 r. – 9,1%. Liczba uczącej się młodzieży z 4000 spadła w 1995 r. do 2000. A więc stanowi to bardzo poważny problem. Oczywiście, wiele jest przyczyn takiego stanu rzeczy, które można by odnieść i do każdego kraju na Wschodzie i do każdego kraju zachodniego. Podstawowym problemem jest brak dobrych programów nauczania, i ciągle powtarzamy jak mantrę, że problem ten przeszkadza w dalszym procesie.
Należałoby się również w sposób poważny zastanowić na stypendystami. Niektórzy pamiętają, że kiedy byłem wicedyrektorem, zajmowałem się Polonią i Polakami na całym świecie, uporczywie apelowałem i upierałem się bardzo mocno na wszystkich spotkaniach, preferując te rozwiązania, które prowadzi Semper Polonia: by kształcić na miejscowych uniwersytetach. Co nie oznacza, że najzdolniejsza młodzież nie mogłaby się kształcić dalej na polskich uniwersytetach – nie jestem również zwolennikiem odcinania tej najzdolniejszej młodzieży takiej możliwości. Ale cała koncepcja, którą budowaliśmy, i cała nadzieja, że w oparciu o tę wykształconą młodzież zbudujemy nasze lobby w Kazachstanie czy też w innych państwach, bardzo mocno nam się komplikuje, bo badania powtarzają i placówki informują o tym, że praktycznie 100% tej młodzieży pozostaje w Polsce. W związku z tym preferowałbym i chciałbym mocniej wykorzystać kontakty i wszystkie instrumenty, jak np. masmedia, do zachęcania i namawiania tej młodzieży polskiej, i to tej najzdolniejszej młodzieży, do studiowania na miejscowych uniwersytetach – ale w dwóch kierunkach: po pierwsze – medycyna, i po drugie – prawo. Tu korzystam z okazji, żeby prosić państwa posłów, żeby troszeczkę zmienić system stypendialny. Dzisiaj mamy taki system stypendialny jak Semper Polonia – każdemu po równo. Natomiast ja uważam, że trzeba popierać określone, preferowane kierunki, które wynikają z analizy określonej sytuacji.
Dlaczego upieram się przy medycynie? Otóż, dlatego że z Kazachstanu wyjechali rosyjscy lekarze specjaliści i robi się naturalna próżnia. Dlatego w tym dalekowzrocznym planie kształćmy tę młodzież na miejscu, a rozwińmy w Polsce system dalszego dokształcania, zdobywania kwalifikacji. Ja to zrobiłem we Lwowie: przez dłuższy okres czasu osiągnąłem to, że dzisiaj kardiochirurgia we Lwowie to są stypendyści i stażyści wykształceni bądź na Akademii Medycznej bądź w różnego rodzaju instytutach krakowskich, a to tylko dlatego, że namówiłem prof. Religę, prof. Dziadkowiaka i prof. Sadurskiego. To się odbyło jak gdyby poza całym systemem. I gdybyście dzisiaj państwo zrobili wyjazd studyjny do Lwowa i zgłosilibyście się do któregokolwiek kardiologa czy kardiochirurga, to wszyscy oni mówią po polsku. A więc widzę pewną perspektywę dla takiego dalekowzrocznego planu, jeżeli chodzi o Kazachstan – planu dotyczącego nie tylko młodzieży polskiej, ale kształcenia w wybranych kierunkach również inteligencji kazachstańskiej, bo po to, by zrealizować podstawową tezę, jaką głosimy w polityce zagranicznej: „Polska jako kraj dumny ze swej diaspory, ta diaspora polska musi mieć również wsparcie miejscowej inteligencji, miejscowych polityków i środowisk opiniotwórczych”.
Chciałbym również zwrócić uwagę na to, że do tego, o czym mówiłem na początku, do tych kłopotów z językiem polskim, bardzo przyczynia się brak umowy o współpracy naukowo-technicznej. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, ale sądzę, że to musi bardzo wszechstronne działanie, żeby doprowadzić do podpisania tej umowy, bo to gwarantuje nam m.in. rozwiązanie podstawowego problemu – polskich nauczycieli pracujących w Kazachstanie. Liczba polskich nauczycieli dramatycznie maleje. W roku 2008/2009 przyjechało ich zaledwie pięciu. A przecież nauczyciele to nie tylko nauczyciele języka – to są często animatorzy życia kulturalnego, oświatowego, tak więc ci, którzy wspierają działalność Polonii.
Wracam jeszcze do języka polskiego, bo uważam, że to jest jedna z kluczowych spraw w Kazachstanie. Uważam, że liczenie na to, że administracja – czy to rządowa, czy na szczeblu centralnym, czy obwodowym – rozwiąże te sprawy, jest troszeczkę naiwnością, dlatego że Kazachstan, podobnie jak Ukraina, poszukuje swojej tożsamości. Poszukiwanie tożsamości zaczyna się również od języka, i zaczyna być nade wszystko preferowany język kazachski. Władze skupiają się na tym i uważają, że pozostałe języki stanowią jakieś zagrożenie. Dlatego uważam, że trzeba wrócić do wypróbowanej formy, która się sprawdziła, jest naprawdę efektywna, niewiele kosztująca – są to szkoły sobotnio-niedzielne. Ale jest jeden warunek: nie możemy sobie poradzić od paru lat z tym, żeby nasze Ministerstwo Edukacji przygotowało dobry podręcznik do szkół sobotnio-niedzielnych, z dobrym programem multimedialnym czy też audiowizualnym. To byłoby bardzo pomocne. Widzę tutaj w tych szkołach sobotnio-niedzielnych ogromną nadzieję i będę rozmawiał – jeżeli państwo mnie zaakceptujecie – z przedstawicielami Kościoła katolickiego, bo uważam, że Kościół katolicki mógłby odegrać ogromną rolę w tworzeniu tych szkół sobotnio-niedzielnych przy swoich parafiach czy przy kościołach, dlatego że mamy tam ponad 60 księży. Moglibyśmy to znakomicie wykorzystywać. Oczywiście są pewne obawy. Kościół katolicki jest Kościołem powszechnym, w miarę jak na Kazachstan, nie ma większych problemów z możliwością praktykowania, ale jest u niektórych księży lekka obawa, jak na to zareagują władze. A więc wymagać to będzie z mojej strony również delikatności, rozmowy z nuncjuszem i z biskupami, ale sądzę, że uda się również uzyskać większą pomoc, chociaż ona już jest, ale idącą w kierunku tworzenia też szkół sobotnio-niedzielnych.
Uważam za nieporozumienie brak katedry języka polskiego i chciałbym, żeby ona powstała na Uniwersytecie w Ałma Aty. Będę czynił takie zabiegi. Wykorzystam wszystkie instrumenty, które w moim dotychczasowym doświadczeniu okazały się skuteczne, jeżeli chodzi o pracę z nauczycielami, a więc zbuduję odpowiedni system nagradzania, wyróżniania nauczycieli dyplomem Konsula Generalnego, bo chciałbym stworzyć taką atmosferę wiary w powodzenie, wiary w sukces. Sporo osiągnąłem na placówkach, jeżeli chodzi o nauczenie języka polskiego, zwracając się bezpośrednio do rodziców, dziadków, babć – oni mają przemożny wpływ na naukę języka polskiego.
Oczywiście również niezwykle ważnym zadaniem jest, jak sądzę, życie kulturalnooświatowe, promocja polskiej kultury i nauki. W tym obszarze są też ważne problemy do rozwiązania. W Kazachstanie działa 30 zespołów artystycznych, kwartalnik polski, telewizja Polonia, ale te środowiska również muszą otrzymać zdecydowane wsparcie ze strony konsulatu i również ze strony Polski. Do tej promocji nadarza się wyjątkowa okazja, dlatego że jest 200-lecie urodzin Fryderyka Chopina. Tę rocznicę chciałbym wykorzystać do utworzenia – tak, jak to zrobiłem we Lwowie – towarzystwa muzycznego imienia Fryderyka Chopina. Chciałbym, żeby to towarzystwo skupiało elity artystyczne i kazachskie, i polskie, bo zaobserwowałem też taki dosyć nieciekawy proces i nie dotyczy on tylko Kazachstanu, że ludzie wykształceni: inżynierowie, matematycy, fizycy, profesorowie – a więc ludzie, którzy osiągnęli sukces, najczęściej znajdują się poza życiem organizacyjnym. Chciałbym, żeby to było takie miejsce konsolidacji, integracji, a zarazem wzmacniania inteligencji polskiej, poprzez to, że w tym towarzystwie znajdą się również prominentne osoby życia kulturalnego Kazachstanu.
Mam także zamiar – tak jak to zrobiłem na innych placówkach – powołania salonu artystycznego, który skupiałby właśnie ludzi wyjątkowych, nieprzeciętnych, ludzi artystycznie uzdolnionych, ale też świat biznesu, świat kultury, świat nauki. Chciałbym tutaj wykorzystać różne proste sposoby, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest dzisiaj kryzys, wszyscy mają problem, skąd wziąć dzisiaj pieniądze jeszcze na to. To nie jest Lwów, gdzie robiłem wielkie prezentacje od Mazowsza do Festiwalu Opery Warszawskiej: Mazowsze, Śląsk, Centralny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego, muzyka Kilara itd. Tu było blisko. Ale jest, jak sądzę, pewna szansa na to, żeby wykorzystać artystyczne uczelnie w Polsce i wiązać je z uczelniami artystycznymi w Kazachstanie. Proszę zwrócić uwagę na to, że student, powiedzmy, uczelni artystycznej – student akademii muzycznej, student akademii plastycznej – może wsiąść w pociąg i przyjechać. Jest to zdecydowanie projekt realny, patrząc nawet w kategoriach ekonomicznych. A więc chciałbym, by była to właśnie bardziej formuła salonu artystycznego – jakkolwiek byśmy ja nazwali: niech to będzie centrum; kwestia nie w nazwie, lecz chodzi właśnie o treści tam proponowane i wypełnianie. Chciałbym tym zainteresować młodzież studencką i próbować ją łączyć z ich odpowiednikami z Kazachstanu. Wszyscy zasłaniamy się również właśnie odległością i nie wykorzystaliśmy dotychczas, jak sądzę, wielu okazji współpracy. Można chociażby podpisywać umowy między operami, między Operą Warszawską a operą w Kazachstanie, między uczelniami artystycznymi, bo przecież promocja polskiej kultury może się odbywać nie tyko przez wielkie zespoły, ale poprzez to, że będą tam polscy reżyserzy od czasu do czasu, że będą polscy soliści. Tak więc myślę o takich mniejszych formach, może mniej kosztownych, ale chciałbym, żebyśmy zaznaczali tam swoją obecność, bo przecież w obszarze kultury naprawdę mamy ogromne możliwości i mamy czym zaimponować, nie tylko zresztą Kazachstanowi.
Jest pewien problem również jeśli chodzi o odbiór i wizerunek Polski w Kazachstanie, bo i Polonia, i Kazachowie są pod przemożnym wpływem telewizji rosyjskiej. Często rozmowy z przedstawicielami Polaków wskazują na rzecz dla nas niedobrą – posługują się oni takim obrazem Polski, którego już dawno nie ma. Dzisiaj Polska jest państwem sukcesu, członkiem Unii Europejskiej, NATO, dobrze radzi sobie z kryzysem, i obraz takiej Polski musimy kształtować, bo tylko poprzez taki obraz jest możliwe zwiększenie znaczenie tam Polaków, podniesienie ich z kolan. Innej możliwości nie widzę. Dlatego będę robił wszystko, by zorganizować grupę studyjną wybitnych dziennikarzy kazachskich do Polski, by zapoznać ich z realiami i w przyszłości wykorzystywać do kształtowania, nie jakiegoś sztucznego obrazu, ale takiego, jaka jest Polska obecnie, a naprawdę jest to przyzwoity obraz. Oczywiście wymaga to jeszcze kontaktu z Fundacją Pomocy Polakom na Wschodzie i stowarzyszeniem Wspólnota Polska.
Chciałbym również nieść daleko idącą pomoc dla zespołów artystycznych, w tym kształcenie choreografii, bo to jest jedna ze słabości.
Również, jeśli w chodzi o promocję polskiego biznesu – tym zajmuje się oczywiście wydział handlowy – ale mam zamiar zrobić dwie rzeczy bardzo konkretne: powołać radę polsko-kazachstańską ds. biznesu, jak również zadbać o to, żeby rozszerzyć udział przedstawicieli biznesu kazachskiego w Forum Ekonomicznym w Krynicy. Wydaje się również, że można by zorganizować w niedługim czasie misję gospodarczą do Polski.
To są niektóre z problemów, którymi chciałbym się zająć. Jeszcze tylko na chwilę chciałbym się zatrzymać przy repatriacji. Jest to bardzo, bardzo, bardzo poważny i bardzo skomplikowany problem. Dlatego, że spotyka nas tutaj bardzo wiele niepowodzeń. Już nie będę się czepiał statystyki i liczb, a mianowicie że w ciągu 9 lat udało się załatwić zaledwie ok. 4 tys. wniosków, ale na te problemy składa się również wiele przyczyn wewnętrznych, m.in. gminy zapraszają głównie osoby z wykształceniem zawodowym i średnim – brakuje zaproszeń dla ludzi z wyższym wykształceniem; sam proces jest za długi – od złożenia wniosku do realizacji trwa 5 lat, a więc musi zostać znacznie skrócony; jest pewnym kłopotem, to co wcześniej wspominałem, a więc język polski. Sądzę też, że akcja informacyjna musi być inaczej poprowadzona i potrzebne jest opracowanie podstawowego poradnika dotyczącego całej sfery związanej z repatriacją, również z Polską, dotyczący spraw socjalnych, emerytur, rent, ubezpieczeń, opieki zdrowotnej – wtedy można by wyeliminować również rozczarowania i lepiej przygotować obywateli Polaków do przyjazdu do Polski. Tyle z mojej strony. Dziękuję.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo, bardzo proszę panią Jolantę Kozłowką.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Szanowni państwo, ja postaram się krócej, zwięźlej mówić o moim obszarze działania, gdyż zdaję sobie sprawę, że Niemcy są krajem nie tylko bliżej....
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Przepraszam bardzo, panie pośle Fedorowicz, wiem, że pan mówi szeptem, ale w pańskim wykonaniu to jest szept sceniczny.
Poseł Jerzy Fedorowicz (PO):
Nie chciałem w niczym przeszkodzić pani Kozłowskiej w jej prezentacji...
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Właśnie, prosiłbym o wzięcie tego pod uwagę.
Poseł Jerzy Fedorowicz (PO):
Bardzo szanuję panią Kozłowską, wielokrotnie z nią współpracowałem, sądzę, że jest to osoba wybitna...
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo, dziękuję. I już słuchamy.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Dziękuję bardzo za ten, że tak powiem, komplement wybitności. Postaram się powiedzieć w zarysach o moich planach działania, bo zdaję sobie sprawę, że państwo tu obecni bywacie częściej na pewno w Niemczech niż w Kazachstanie, z powodów nie tylko geograficznych, ale też dlatego, że jest to jeden z naszych najważniejszych sąsiadów i partnerów w UE. Jadę do części Niemiec, która jest bardzo ważna dla Polski z powodów nie tylko obecnej sytuacji i wielkiego potencjału gospodarczego, ale przede wszystkim ze względów historycznych, o czym krótko tylko wspomnę.
Chciałabym nadmienić, że mam długie lata doświadczeń w kontaktach z Niemcami, bo studiowałam tam, wyjechałam tam tuż po stanie wojennym. I właściwie ciągle bazuję na tych przeżyciach, ponieważ jako studentka z Polski byłam trochę zakompleksiona – z kraju wtedy znękanego, tuż po stanie wojennym znalazłam się w kolorowym kraju, we Fryburgu. Tamtejsi studenci szli na ulice i walczyli o umierające lasy, a ja mówiłam, że w Polsce umierają ludzie – wydawało mi się, że prawa człowieka powinny ich bardziej nurtować. Potem zrozumiałam, że my, Polacy, nie jesteśmy pępkiem świata i że musimy dużo więcej zdziałać, przybliżyć im sprawę, żeby domagać się, żeby oni w naszej sprawie cokolwiek zrobili. To doświadczenie było dla mnie pożyteczne potem, jako już urzędnika polskiego w Bawarii – kraju, który w gruncie rzeczy ma dużo wspólnego z nami, bo łączą nas pewne wartości chrześcijańskie, katolickie, a jednak dzieli nas także dużo problemów. Tak więc jadę też z tym doświadczeniem bawarskim, tych południowych Niemiec, które są zdominowane przez właśnie tradycję katolicką i która ma znaczenie, bo ona przekłada się na pewną mentalność i stosunek również do Polski i do Polaków, co ma znaczenie w kontaktach, powiedzmy, międzyludzkich.
Jadę teraz do obszaru, który może jest mniejszy geograficznie, ale Nadrenia Północna-Westfalia jest drugim co do wielkości, a jeśli chodzi o potencjał ludzki – największym landem, czyli krajem związkowym – 18 mln ludzi, to jest jak dwa kraje Europy Środkowej razem wzięte. Od strony liczb, jeśli chodzi o skalę budżetu, to jest ona w UE na 18. pozycji – przypomnę: na 17. miejscu jest Hiszpania. Nadrenia Północna-Wesfalia jest to nasz najpoważniejszy partner niemiecki, tzn. w sensie landu. Do okręgu konsularnego należy też drugi pod względem znaczenia gospodarczego land, ze względu na usytuowanie pewnych instytucji finansowych, europejskich i światowych banków i targów międzynarodowych, czyli Frankfurt i Hesja. Jest to bardzo istotny i trudny teren. Land Nadrenia-Palatynat jest historycznie bardzo powiązany z Polską poprzez Hambach, rewolucją badeńską, w tamtych rejonach jest zaskakująca nawet żywa pamięć – może nie żywa, ale w środowiskach akademickich czy inteligenckich. I oczywiście mały kraj Saary.
Wszystkie te kraje związkowe posiadają związki partnerskie, co jest myślę też pozytywne i jakoś pomaga w pracy. Może przypomnę tylko: Nadrenia Północna-Westfalia z województwem śląskim i to partnerstwo, o ile mi wiadomo, dobrze się rozwija na wielu płaszczyznach; Hesja – z Wielkopolską; Nadrenia-Palatynat – z województwem opolskim; województwo podkarpackie ma od kilku lat związki partnerskie właśnie z krajem Saary.
Kolonia usytuowana jest na terenie Północnej Westfalii. Jest to największe miasto w tym landzie liczące ponad 900 tys. mieszkańców, jednak stolicą landu jest Düsseldorf. Oczywiście tradycje konsulatu są tam dłuższe, bo powstał on już po 1918 r. Działalność jego na pewien czas przerwała druga wojna światowa. Potem oczywiście w Bonn, czyli właściwie z siedzibą w Kolonii, do 1989 roku była ambasada w PRL.
Jadę do regionu, w którym jest, można powiedzieć, największe skupisko Polonii, bo od strony liczb na tym terenie zamieszkuje połowa Polaków z różnych fal emigracji. Największym skupiskiem jest Zagłębie Ruhry, jedna z największych metropolii w Europie. Oczywiście jest też rozproszona Polonia i w Hesji, i mniej liczna w Nadrenii-Palatynacie, może najmniej liczna w kraju Saary. Nadrenia Północna-Westfalia jest rzeczywiście wyzwaniem, od strony potencjału Polonii, ale również gospodarczego i kulturalnego. Zamierzam wykorzystywać właściwie wszystkie te atuty, chociaż jest to duże wyzwanie. Ale dużym wyzwanie są też obecne strategie polskie związane z tym, że jesteśmy już członkiem UE. Chcę podejmować różne działania, powiedziałabym, informacyjno-edukacyjne. Może to brzmi trochę naiwnie, ale stwierdzam po wielu latach – a jestem związana z Niemcami poprzez długi pobyt: studia, moją prace w Monachium, w sumie 16 lat tam zamieszkuje, czyli wydaje mi się, że znam dobrze Niemcy nie tylko od strony geografii, historii sztuki, historii, ale też mentalności, mam dużo znajomych i przyjaciół – widzę, jak bardzo ciągle jednak jest gdzieś tam biała plama, jeśli chodzi o znajomość naszego kraju. Mimo wysokiego procentu turystów jadących do Polski, związków partnerskich, są jednak środowiska, które mało wiedzą o Polsce.
Uważam, że bardzo ważną moją rolą jest nieustanne kontynuowanie takich działań informacyjnych, chociażby dotyczących spraw, można powiedzieć, dla nas podstawowych, elementarnych, czyli tego na przykład, że opieramy się na pewnym prawie: m.in. nasze związki i współpracę regulują umowy, traktat polsko-niemiecki. Przyznam się, że jestem zdumiona, ale gdy czytałam teraz właśnie sprawozdanie z Konsulatu Generalnego za ubiegły rok, to również doczytałem się tego, z czym się spotykałam w mojej pracy na południu Niemiec, a mianowicie powszechna jest nieznajomość tych dokumentów, i to na szczeblu wysokim, tzn. nie tylko na szczeblu samorządów miejskich czy powiatowych, ale w landtagach, czyli na szczeblu parlamentarnym, tym reprezentatywnym.
Należy nieustannie przypominać Niemcom poprzez różne działania – i to też jest, jak uważam, ważne zadanie – chociażby o naszej współpracy. Myślę też, że ciągle nie ma bliskiej współpracy zazębiającej się między naszym krajowym samorządem a placówkami MSZ. Spotykałam się z tym, że np. wizyty naszych samorządowców odbywają się poza nami. Nie myślą oni o tym – czasem nie wynika to ze złej woli, ale z pewnej nieświadomości – że dobrze byłoby zaangażować w taką wizytę konsula, czy przynajmniej poinformować go, że do miasta x czy do powiatu x udaje się delegacja w takich a takich sprawach. Niemcy czasami patrzyli na to ze zdziwieniem, bo zapraszali nas, i to często, na różne uroczystości, o których – jak myśleli –my na pewno wiemy, tylko jakoś zapomnieliśmy, a my się właśnie dowiadywaliśmy o tym od partnerów niemieckich. Myślę, że te istniejące związki partnerskie należy rozwijać, pobudzać, współpracować i wykorzystywać do działań służących środowisku polskiemu.
Jest wiele problemów. Dzisiaj na pewno ich nie wyczerpię, ale myślę, że państwo je znacie na co dzień, również poprzez liczne, jak wiem, wizyty przedstawicieli Polonii, szczególnie z Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech czy też tych największych organizacji, które tutaj często przyjeżdżają, stukają i przychodzą z problemami różnej natury czy to do Senatu, czy to do posłów. Myślę, że również tutaj będę się kierować znajomością tej problematyki z południa Niemiec, gdzie jest ona podobna albo wspólna, i będą pracować w takim kierunku, żeby upodmiotowić to środowisko polonijne. Myślę, że ciągle jednak pokutuje kompleks tego środowiska, również pewne poczucie niedowartościowania – to wynika też z pewnych lęków tego środowiska. Myślę, że trzeba zwrócić uwagę na nieobecność Polaków w strukturach, które są im dostępne. Wydaje mi się, że jest też naszym zadaniem, żeby ich pobudzać do takich działań. To też możemy robić wspólnie z samorządem polskim, nawet w ramach partnerstwa – żeby partnerstwo nie było tylko współpracą ze środowiskiem niemieckim, ale żeby uwzględniało też czynnik polski w tych środowiskach. Jest to bardzo pozytywnie odbierane. Ale inną stroną tej działalności, można by powiedzieć, czysto polonijnej jest drugie ważne „nieobecne” w tym środowisku, a mianowicie ogromna rzesza Polaków bardzo dobrze wykształconych. Przyglądałam się temu, nawet w taki prosty sposób – poprzez wyszukiwarki internetowe, wchodząc w różne instytucje – i stwierdzam, że wszędzie spotykam poza moją wiedzą nazwiska polskie. I faktycznie, jeśli jeszcze się tam głębiej zajrzy, okazuje się, że nie ma w ogóle, proszę państwa, uczelni wyższej, nie ma instytucji typu muzycznego, teatru, filharmonii – nie ma firm, w których nie byłoby Polaków. Szpitali, w których by nie pracowali polscy czy z Polski pochodzący lekarze. Jest to ogromny potencjał i jeszcze niewykorzystany i niewykorzystywany przez nas w Niemczech – bo ja oczywiście mówię o Niemczech i na tym kraju się skupiam. Ci ludzie nie mają czasu albo też nie chcą. To są przeważnie osoby z tej późniejszej fali emigracji, czyli z lat 70., kiedy otworzyła się granica na Zachód, można było swobodnie wyjeżdżać, a potem z powodu stanu wojennego zostali, i z późniejszej fali emigracji z końca lat 80., początku 90. To są ludzie, którzy są naprawdę dobrze usytuowani materialnie, nie mają kompleksów, są dobrze wżyci w środowisko niemieckie, a jednocześnie czują się Polakami, jeżdżą do Polski, mówią pięknie po polsku, nie wstydzą się, nie zmieniają nazwisk, ani imion z Jacka na Jürgen. Bo spotkałam też takich Polaków, których samoosobowość jest nieco powiedzmy pogmatwana – którzy nawet chodzą do Kościoła polskiego, a używają imion niemieckich, mimo że noszą polskie nazwiska, i mówią, że „ja jestem Niemiec, bo mieszkam tutaj 30 lat”. Zamierzam się też skupić m.in. na tym środowisku inteligenckim, na tym ogromnym potencjale, który jest dużym wyzwaniem. W tej chwili jest po temu dobra, powiedziałabym, sprzyjająca sytuacja polityczna, ponieważ w 2011 r. będzie prezydencja Niemiec. Mam nadzieję, że będziemy mieć z budżetu państwa jakieś środki na promocję. To jest świetna okazja, żeby tych ludzi właśnie z polskimi nazwiskami, zajmujących funkcje nie tylko w organizacjach polonijnych wykorzystać do wielkiej promocji informacyjnej o Polsce. W tym widzę duży potencjał.
Mój kolega konsul powiedział tutaj o języku polskim. Państwo wiecie, że to też jest, niestety, ciągle jeszcze problemem w Niemczech, mimo że już niedługo będzie 20 lat traktatu, który to, wydawałoby się, reguluje. Ale okazuje się, że jest duża nieznajomość litery prawa u naszych sąsiadów jest duża, i też pewne nastawienie do Polski, do Polaków, które należy zmieniać. Na terenie Westfalii nie ma tego problemu, mamy dość sprzyjające okoliczności ze strony władz, ale też i ludzi, mentalności, oraz to, że tam jest najliczniejsza grupa....
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Przepraszam bardzo, panie pośle Fedorowicz...
Poseł Jerzy Fedorowicz (PO):
Ale to Macierewicz mnie pyta.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Pan jest niesforny, naprawdę.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Ja pan posła na pewno nie zaproszę.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Proszę bardzo kontynuować.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Liczba szkół, liczba uczniów wskazuje na to, że władze rzeczywiście sprzyjają temu, żeby wprowadzać język polski jako ojczysty do szkolnictwa miejscowego. Najwięcej kłopotów stwarza teren Hesji. Tam u władzy było kiedyś SPD, teraz jest CDU – wydawałoby się, że na tej linii możemy się porozumieć. Tak, niestety, nie jest. Nie znam oczywiście szczegółów, ale na podstawie tego, co czytałam, tego co, wiem, sytuacja tam nie jest najlepsza: mamy kilkanaście punktów szkolnych i niestety uzyskiwanie zgody szkół na wprowadzenie klas z językiem ojczystym odbywa się opornie. Jestem też już po kilku rozmowach w Ministerstwie Edukacji Narodowej, bo uważam, że promocja języka polskiego w tym środowisku polonijnym to jest ważne pole działania dla mnie, dla urzędu, w którym będę pracować. Ale uważam, że bardzo ważnym zadaniem jest promocja w ogóle języka polskiego. Myślę, że nie będę za wszelką cenę walczyła tylko o język polski jako język ojczysty, ale też o język polski jako język obcy, bo uważam, że każda inicjatywa, dzięki której język polski będzie nauczany i będą z niego korzystać nie tylko polskie dzieci z rodzin mieszanych, ale również młodzi Niemcy, jest ważna i należy w nią inwestować. Na tym będę się również skupiać, ponieważ od wielu lat w Niemczech zanika język polski, np. na slawistykach na uniwersytetach, z powodu mniejszego zainteresowania. Jest to problem, bo zamknąć, ponieważ nie ma chętnych, zawsze jest łatwo, natomiast jeżeli się raz zamknie, to potem trudno na nowo uruchomić.
Slawistyka była już rzadkością w latach 90., zresztą zdominowana była przez język rosyjski, a z języka polskiego były tylko lektoraty. Wydaje mi się, że tam, gdzie się one jeszcze ostały, Polska powinna wzmocnić jeszcze działania poprzez umiejętną politykę stypendiów i współpracy naukowej, przede wszystkim uniwersytetów. Trzeba uczulić na tę problematykę nasze uniwersytety, ponieważ mają one partnerstwa z uczelniami niemieckimi i naprawdę muszę stwierdzić, że te partnerstwa naukowe nie są wykorzystywane właśnie do takich celów. Chodzi o to, jeżeli jest wymiana czysto humanistyczna – bo co innego kierunki matematyczne czy przyrodnicze – żeby rektor polskiej uczelni zwrócił na to uwagę i dał, powiedzmy, pewne sygnały, wyraził takie życzenie, żeby wzmocnić nauczanie języka polskiego. Ponieważ okazuje się, że język polski jest pewnym atutem w zawodzie. Spotykam się z przypadkami, naprawdę z mojego podwórka, że coraz więcej ludzi młodych uczy się języka polskiego z powodów czysto pragmatyczno-zawodowych, ponieważ jest to kraj, który daje duży rynek pracy, i jest to dla nich pewną perspektywą. Świadczy o tym też to, że kursy języka polskiego są w takich szkołach językowych, jak Berlitz School, Lingua, itd., w których jest business language. Język polski jest po prostu prawie w każdej takiej szkole proponowany. Ja się nawet pofatygowałam i sprawdziłam na terenie kilku dużych miast w Westfalii, i okazuje się, że wszędzie język polski jest w programie. To znaczy, że są chętni, że płacą, że ludzie uczą się języka polskiego, a więc jest to duży potencjał. Nie musimy się czuć, że język polski jest jakimś językiem egzotycznym.
I jeszcze działania promocyjne – przybliżenie Polski jako członka Unii Europejskiej. Myślę, że oprę się też na tym, że my nie jesteśmy gdzieś tam bliżej Moskwy – bo często ludzie nie uświadamiają sobie, że bliżej nam do Berlina niż do Moskwy, że to jest tylko 6 godzin pociągiem. Jeżeli to się uświadomi, to naprawdę niektórzy są tym zaskoczeni. Myślę, że na pewno z tych działań będą wynikać jakieś efekty.
Myślę, że zderzę się też z pewnymi problemami, jeśli chodzi o Polaków przybywających na ten teren. Mianowicie za 2 lata otworzy się rynek pracy dla nowych państw członków UE, w tym dla Polski i z pewnością w związku z tym będą też liczniej napływać Polacy. Zobaczymy, czy taką falą, jak to kiedyś straszono, wszyscy wyruszą z kraju. Może nie. Ale właściwie już teraz pracują tam Polacy i z danych statystycznych wynika, że w okręgu konsulatu, czyli w tych czterech landach przebywa i pracuje legalnie w różnych formach ok. 300 tys. Polaków – jednak są potrzebni, np. w służbach socjalnych, medycznych czy też w rolnictwie.
Poza promocją kultury polskiej, ponieważ są instytucje, które tam sprzyjają takiej działalności, jak już wspomniałam będę przywiązywać dużą wagę do promocji gospodarczej. Jest to duże wyzwanie, ponieważ jest to bogaty kraj, jest to kraj, w którym skoncentrowane są duże ośrodki badawcze, jest to wielki potencjał gospodarczy. Wydaje mi się, że tutaj nie można działać tradycyjnymi środkami i metodami. Dlatego też konsultuję się teraz z Ministerstwem Gospodarki, poumawiana też jestem z różnymi instytucjami pozarządowymi, żeby zdobyć jakieś informacje, które pomogłyby mi znaleźć tutaj w Polsce partnerów, którzy zechcieliby włączyć się do jakichś działań. Bo to nie są działania na 4 lata. Uważam, że my się za bardzo rozpraszamy w naszych programach, które są czasami, powiedzmy, autorskie, a czasem przeciwnie, automatycznie powielane przez lata, np. takie duże prezentacje, dni kultury polskiej. Uważam, że to się nie sprawdza. Dlatego powinniśmy się skupić na bardzo wyrafinowanych działaniach, sfokusowanych, które dosłownie będą zmasowane na tyle, że one... Powiedzmy w dziedzinie nauki – mamy coś do pokazania, polska szkoła matematyczny, dobre środowiska uniwersyteckie. Niemcy w tej chwili planują wielkie inwestycje na badania i na naukę. To jest ich ogromna strategia na następne lata. I jest pytanie: jak się w to włączyć, jak być obecnym w tych działaniach, jakie działania podejmować w tym kierunku?
Oczywiście ja jestem małym konsulem, i nie jestem w stanie niczego proponować, ale chcę, żeby instytucje w Polsce wykorzystywały nas jako pewnego pośrednika do zdobywania informacji. Takie informacje będę się starała wysyłać do Polski i sugerować czy sygnalizować pewne działania. To jest jedna sprawa. Druga sprawa – powiem o tym, ponieważ widzę tutaj pana posła z tej partii – oczywiście bliskie mi są też sprawy rolnictwa. Uważam, że my się wstydzimy w Niemczech mówić... My mówimy, że Polska to kraj technologii, nauki itd., ale oni nas postrzegają jako kraj rolniczy. I w Bawarii, gdzie byłam, i w Nadrenii-Westfalii, w której będę, tradycja agrarna, tradycja gospodarstw rolnych jest bardzo silna. My jesteśmy wielkim eksporterem zdrowej żywności, tylko problem jest w tym, że w sieciach zdrowej żywności produkty z Polski nie są pod etykietką: „Made in Poland”, tylko pod „Made in Europe” lub też pod szyldem niemieckiego dystrybutora. Uważam, że powinniśmy też w tej sferze podjąć działania edukacyjne, zadbać o to z jakimiś branżowymi organizacjami, żeby Polska kojarzyła się z jakością, i jeżeli już z żywnością, to ze zdrową żywnością, a nie tylko z jakimś surowcem. Myślę, że na tym bym skończyła. Oczywiście jestem otwarta na pytania. Bardzo dziękuję państwu za uwagę.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo. Tak się składa, że wczoraj i dzisiaj mieliśmy dużą dawkę informacji dotyczących problemów Polaków za granicą i Polonii, bo tak się złożyło, że kraje, do których teraz wysyłamy konsulów są krajami niezwykle ważnymi. Przypomnę: wczoraj USA, Francja, dzisiaj Kazachstan, Niemcy. Są to kraje dla nas główne, w których jest wielu Polaków i jest wiele problemów. Tak więc zarówno wczoraj, jak i dzisiaj państwo kandydaci przedstawiali dość obszernie swoje zamierzenia i, muszę powiedzieć, z dużą pasją i znajomością rzeczy, co chciałbym odnotować pozytywnie. Teraz przystępujemy do zadawania pytań. Proszę bardzo, w kolejności pan poseł Chłopek, pan poseł Fedorowicz i pan poseł Macierewicz.
Poseł Aleksander Chłopek (PiS):
Dziękuję, panie przewodniczący. Szanowni państwo, ja powiem krótko. Nie chciałbym być impertynencki, ale z tego, co państwo mówili – zarówno pani, jak i pan – to, ja przynajmniej, wiem tyle, że państwo potrafią sugestywnie mówić i roztaczać swoje wizje. Tymczasem wszyscy wiemy, że rzeczywistość jest, jaka jest – zamyka się placówki oświatowe, przynajmniej proponuje się, żeby zamykać, nie ma środków finansowych, by utrzymywać na dotychczasowym poziomie edukację polonijną. W związku z tym trochę nie rozumiem wizji, które państwo przed nami roztaczali – chociaż one są bardzo piękne, ale na dzisiaj głęboko nierealistyczne. Być może, że kiedyś... Ale kiedyś chyba również nie, nie ma takiej znowu potrzeby.
Krótkie pytania: z pani notki biograficznej nie za bardzo wiem, co pani robiła w latach 80. Wspomniała pani o studiach we Fryburgu, ale ta karta jest trochę pusta, a w końcu to są dość ważne lata, które kształtowały naszą świadomość, w których wielu z nas wybierało swoją przyszłą drogę życiową.
I pytanie do pana Wiesława Osuchowskiego. Właśnie w tamtych latach podjął pan decyzję – chyba, że podjęto ją za pana – by znaleźć się na czteroletnich studiach na Akademii Dyplomatycznej w Moskwie. Trudno mi sformułować pytanie, bo dzisiaj się próbuje mówić, że to nic złego. Ja akurat jestem pańskim rówieśnikiem i cofając się do tamtych lat, wiem, że to było coś złego. Studia przeżywamy zazwyczaj bardzo emocjonalnie, łączymy się w pewnych więzach sympatycznych z kolegami, koleżankami, to są wspomnienia, do których się wraca, są często jakieś towarzyskie, a także i emocjonalne zobowiązania. Czy tego typu fragment życiorysu – dość długi fragment, bo trwał 3 lata, a potem również praca w departamencie III MSZ – czy to jakoś panu nie przeszkadza w kontynuowaniu pracy dyplomatycznej, uważam, że w nie do końca wolnej, ale jednak w III RP? Dziękuję.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Czy ja mogę odpowiedzieć?
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję. Nie, jeszcze chwilę. Poprosiłbym o wypowiedzi te trzy osoby, które się zgłosiły i wtedy państwa, i ewentualnie będzie jeszcze druga runda.
Poseł Jerzy Fedorowicz (PO):
Spotkanie nasze ma służyć pewnej informacji o osobach, które się udają na placówki, jak też rekomendacji z naszej strony. Więc ja pytań nie mam, dlatego bo wypowiedzi pani Jolanty Kozłowskiej i pana Wiesława Osuchowskiego były bardzo wyczerpujące. Natomiast chciałem z całą powagą rekomendować panią Jolantę Kozłowską kandydata na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii, bo pracowałem z nią wielokrotnie i w Monachium, i w Krakowie, w wielu obszarach, zwłaszcza związanych ze sztuką i z wychowaniem młodzieży. Mam nadzieję, że sobie poradzi z tym programem, o którym mówiła, w określonej i trudnej sytuacji, jak powiedział przed chwilą mój szanowny kolega.
Z kolei panu Wiesławowi Osuchowskiemu chciałem bardzo podziękować, dlatego że byłem niedawno we Lwowie i było kontynuowane święto, które pan wymyślił, pod egidą, oczywiście, pani prezydentowej Kaczyńskiej. Jest to w moim przekonaniu najtrudniejsza konsularna placówką polska, wydająca 2800 wiz rocznie. Wyrażam tę opinię dzięki rozmowom z ludźmi tam na miejscu i w Krakowie, dlatego że pan stworzył konsulat, pan doprowadził do tego, że Cmentarz Orląt Lwowskich jest w takim stanie, w jakim się znajduje. Już nie mówię o takich rzeczach, które są normalnymi sprawami w pracy konsula, jak wymiana kulturalna, wystawy itd., w których uczestniczyłem. To jest moja rekomendacja dla obojga państwa. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję. Pan poseł Macierewicz.
Poseł Antoni Macierewicz (PiS):
Panie przewodniczący, szanowni państwo, Wysoka Komisjo. Powiem uczciwie, że troszeczkę jestem zaniepokojony pani prezentacją – mówię to wprost i uczciwie – dlatego że to jest dzisiaj jedna z najbardziej zapalnych placówek, która jest obarczona problemem naprawdę trudnych – mimo różnych tam zabaw gazetowych – relacji polsko-niemieckich, w których nie wygasły różnorodne żądania niemieckie wobec Polski, a przede wszystkim nie wygasła bardzo systematyczna praca na miejscu ze strony państwa niemieckiego, realizowana przy pomocy różnorodnych instytucji, samorządu etc. – to już pani to wie sto razy lepiej niż ja, nie będę tego rozwijał – mająca na celu nie tyko integrację ludności np. polskiej z państwem niemieckim – to jest naturalne, bo to jest zupełnie oczywiste – ale także wprost odcięcie od korzeni polskich. I w związku z tym z olbrzymim niepokojem wysłuchałem pani relacji, wprawdzie bardzo uczciwej i obszernej, ale w której nie padło proste stwierdzenie związane z nierównoprawnością układów miedzy Polską a Niemcami, także jeśli chodzi o mniejszości narodowe. Przecież to jest zupełnie fundamentalna sprawa i pani, będąc tak długo na tamtym obszarze, z pewnością te sprawy zna niesłychanie dokładnie, nie ma co do tego cienia wątpliwości. Tymczasem w tej prezentacji przeszła pani nad tym do porządku dziennego, skupiając się, przepraszam, nad kwestią na pewno istotną, jak promocja języka polskiego w prywatnych szkołach. To na pewno jest bardzo istotne. Ale przecież z traktatu to nam się należy – nie w prywatnych szkołach, tylko w normalnym szkolnictwie samorządowym, państwowym etc. Po prostu to się nam najnormalniej w świecie należy. Tymczasem pani roztaczała bardzo wspaniały, że tak powiem, pejzaż, tylko, powiedziałbym, w zupełnie innej sprawie.
Jak pani wie – znowu lepiej niż ja – placówka kolońska obarczona jest różnymi doświadczeniami. Najczęściej praca naszych konsuli jest przez tamtejszą Polonię recenzowana bardzo negatywnie. Oczywiście szczególną pozycją był konsul Wójcicki – to była osobna sprawa, z różnorodnymi bardzo, że tak powiem, zachowaniami szczególnymi. Ale generalnie rzecz biorąc, Polacy z tamtego obszaru narzekają na niewypełnianie przez konsulów swojej podstawowej funkcji obrony i promocji polskiej ludności. Np. jeśli chodzi o dzieci – germanizacja to może jest za mocne słowo – ale rzeczywiście, wykorzystywanie urzędów – ja na pewno źle powiem, ponieważ język niemieckim jest jedynym europejskim, z którym nie mogę sobie poradzić, chociaż naprawdę bardzo się staram – Jugendamt. Tak to się nazywa, prawda? A więc wykorzystywanie tych urzędów do zabierania i separowania polskich dzieci od ich rodzin. Tego problemu w pani bardzo szerokiej prezentacji zupełnie nie dostrzegliśmy. W związku z tym mówię tu uczciwie: z niepokojem tego wysłuchałem. To nie ma związku z pani skuteczną zapewne działalnością jako konsula, bo wierzę, że na pewno tak będzie – wybrała pani taką formułę prezentacji tych problemów.
Spodziewałbym się, jeśli już pani mówi, a słusznie, że będzie pani się starała zapoznać Niemców z polską perspektywą, że nadrobi pani to, czego zaniechał pan minister Cimoszewicz, wtedy kiedy Sejm przyjmował uchwały w sprawie stosunku do takich zasadniczych kwestii w relacjach polsko-niemieckich. Były dwie uchwały w tej sprawie, które – obawiam się – zupełnie nie są znane, poza sensacyjnymi krótkimi notkami, bardzo zniekształcającymi stanowisko polskie w tej sprawie, które wtedy się ukazały. Spodziewam się, że pani zapozna tamtejszą opinię z rzeczywistym stosunkiem. Przypominam, że w tej sprawie była w 2005 r. też uchwała Komisji Spraw Zagranicznych, która sformułowała pewną polską doktrynę prawną w sprawach niemieckich. A więc nie tylko te dwie uchwały, także tamta uchwała Komisji Spraw Zagranicznych. Mówię o tym wszystkim, dlatego że jestem głęboko przekonany, że stosunki polsko-niemieckie są stosunkami, które mają perspektywę pozytywną – i mówię to naprawę bardzo serio – ale pod jednym warunkiem: że będziemy sprawy polskie stawiali tak jasno w Niemczech, jak sprawy niemieckie Niemcy stawiają w Polsce. A tego niestety nie robimy. Nie ma dyskusji, co do nauki języka niemieckiego wśród mniejszości niemieckiej w Polsce. Nie ma dyskusji w ogóle, nie ma takiego problemu, o którym pani mówi, że jakiś samorząd w Niemczech nie chce dać, że są trudności, że w Hesji, że to... Nie ma dyskusji o polszczyźnie w innych miejscach. Żadnej. A tutaj okazuje się, że przez 20 lat nie można doprowadzić do tego, żeby był język polskim tam, gdzie jest mniejszość polska. Pani to przedstawia jako pewien problem, nad którym pani się przemyka i zaraz przechodzi pani do prywatnego szkolnictwa. Przepraszam, ja wiem, przecież nie pani jest temu winna, pani wchodzi w pewien nurt polityki ukształtowany błędnie przez poprzednich 20 lat, już nie mówię o poprzednich 50. Nie składam na panią odpowiedzialności – żeby pani miała jasność: nie mam pretensji o to. Z niepokojem zauważyłem, że ta kwestia nie jest przez panią rozpatrzona, powtarzam to jeszcze raz.
Druga sprawa – olbrzymi kłopot w porozumieniu się poszczególnych środowisk, organizacji polonijnych tam na miejscu. Jest to olbrzymi kłopot, obarczony też historią błędów poczynionych przez polską dyplomację w tej sprawie. Wydawałoby się, że to też przecież będzie w pani obszarze. Nie ma wątpliwości, że będą przychodzili do pani, mówili: „to my mamy rację”, „nie, to my mamy rację”, „tak zrobić”, „nie, tak zrobić”. To jest olbrzymi problem – myślę, że naprawdę ważniejszy od prezentacji polskich doświadczeń rolnych w Nadrenii. Słowo honoru, z całym szacunkiem dla polskich doświadczeń rolnych, żeby było jasne.
Poseł Jerzy Fedorowicz (PO):
Biedny ten PSL, zawsze dostanie.
Poseł Antoni Macierewicz (PiS):
Nie, PSL ma się dobrze. Tyle, jeśli chodzi o moje uwagi do pani prezentacji. Bardzo przepraszam, naprawdę nie jest moją intencją, by były one krytyczne. Są one raczej wynikiem pewnego zaniepokojenia, ponieważ powtarzam, relacje polsko-niemieckie to są sprawy dla Polski kluczowe, absolutnie zasadnicze.
Jeżeli chodzi o sprawę pana konsula Osuchowskiego i pana prezentację. Niestety nie całą usłyszałem, być może umknęło mi to, co najważniejsze, za to rzeczywiście nie usłyszałem w tym, co pan mówił, pewnego nowego spojrzenia na kwestie emigracyjne. My musimy w tej sprawie coś rozstrzygnąć i coś zrobić. Ona była także w tej kadencji podczas posiedzeń Komisji wielokrotnie omawiana. Zaangażował się w nią, z pewną koncepcją, z pewnym punktem widzenia, pan przewodniczący. Wydaje się, że dotychczasowa polityka emigracyjna po prostu poniosła fiasko, i to takie spektakularne, obciążające nas, jako państwo. Trzeba się zdecydować, czy działamy na rzecz ściągnięcia jak największej części tamtej Polonii do Polski, czy odwrotnie – umacniamy Polonię na miejscu. Są to pewne wybory strategiczne, które –jak rozumiem – na pewno pan rozważył i ma pan jakiś punkt widzenia, ale ja go niestety nie usłyszałem.
I pytanie w wypadku obojga państwa: czy mieliście państwo w przeszłości jakieś kontakty z komunistycznymi służbami specjalnymi? Jeżeli tak, to jakie? A pytaniem pomocniczym, które pozwoli to rozwikłać, jest: czy państwo zwracali się do IPN o status pokrzywdzonego? To wszystko, dziękuję bardzo.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo. Jeszcze w drodze wyjątku, ponieważ dotyczy to ściśle tej wypowiedzi, pan przewodniczący Stefaniuk, i potem prosiłbym o odpowiedzi.
Poseł Franciszek Stefaniuk (PSL):
Komisja Łączności z Polakami za Granicą opiniuje kandydatów na konsulów pod kątem tego, czy konsul jest w stanie zauważyć Polaków, Polonię, ich problemy, ponieważ nas interesuje bardzo mocno ten obszar. Akurat oboje kandydaci, jak widać z ich życiorysów, mają bardzo bogate doświadczenie w obszarze konsularnym. Przypomnę, że przed 6 laty na posiedzeniu Komisji Łączności z Polakami za Granicą pan Wiesław Osuchowski był opiniowany na placówkę do Lwowa. Akurat wtedy prowadziłem posiedzenie Komisji i to przesłuchanie wypadło, można by powiedzieć, na 6+, jeśli by stosować jakiekolwiek oceny.
Padło tu pytanie, bo i takie pytania padają, na temat wykształcenia. Szczególnie często jest kontestowana Akademia Dyplomatyczna w Moskwie. Niemniej jednak ważne jest to, co ktoś dziś sobą reprezentuje, jakie ma dokonania. Szczerze mówiąc, Wysoka Komisjo, ja mam chyba najdłuższy staż w tej Komisji, ja się przywiązuję do pewnych obszarów działania w Sejmie i spotkałem się z przypadkami wielu konsulów, którzy po prostu nie rozumieją tej problematyki, po prostu nie czują istoty funkcjonowania Polaków, Polonii. Natomiast tutaj mamy do czynienia z tym przypadkiem, że kandydaci zauważają problemy. Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego czy konsul powinien znać całokształt, łącznie ze sprawami kromki chleba, panowie posłowie. Jest tak to samo ważne. Jeśli polski produkt sprzedaje się pod innym szyldem – jest to problem. Dziękuję pani Jolancie Kozłowskiej, że go zauważyła.
W 2006 r. byliśmy w delegacji na terenie Niemiec. W Monachium, Kolonii, Düsseldorfie i Hamburgu stykaliśmy się bezpośrednio z tymi rodzinami, które dotknęły przepisy niemieckie, chodzi o małżeństwa polsko-niemieckie, w których wystąpiły nieporozumienia, i strona niemiecka przesądza po prostu, żeby dziecko oddać małżonkowi niemieckiemu. Niemniej jednak te rygory ingerencji w wewnętrzne sprawy rodziny, wychowania dzieci, jak się zorientowaliśmy, dotyczą też małżeństw czysto niemieckich. Tam po prostu są takie przepisy, jest Urząd ds. Młodzieży, który się tym zajmuje. Spotkaliśmy się też, pani konsul, z takimi sytuacjami, gdy w Monachium wizytowaliśmy szkółkę sobotnio-niedzielną i gdzie rozmawiałem z rodzicami, że kobieta przyjechała z dzieckiem ponad 200 km, żeby przywieźć je na lekcję języka polskiego. Trzeba sobie uświadomić tę sytuację, jaki trud zadają sobie Polacy, żeby zachować polskość. Ale tego problemu powszechności języka polskiego, zrealizowaniu zapisów traktatowych, na miłość Boską, nie zrealizuje konsul. Od tego są nasze konstytucyjne instytucje tu w Polsce, które mają za zadanie akurat ten problem rozwiązać.
Poseł Piotr Krzywicki (Polska_XXI):
Trzeba powiedzieć to wyraźnie. Dobrze, że pan przewodniczący to mówi.
Poseł Franciszek Stefaniuk (PSL):
Właśnie o to chodzi, że powinno to nastąpić ze strony Polski.
W każdym razie z tego, co się orientuję, jeśli chodzi o pana konsula, ambasadora tytularnego, Wiesława Osuchowskiego i panią Jolantę Różę Kozłowską, stwierdzam, że są to bardzo dobre kandydatury na proponowane stanowiska Konsula Generalnego w Ałma Aty i w Kolonii.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo. Proszę państwa, teraz poproszę państwa o ustosunkowanie się do tych wypowiedzi, mam jednak pewną prośbę. Rzeczywiście, jak powiedziałem, mnie się bardzo podobały państwa wypowiedzi. Trzeba sobie oczywiście stawiać zadania na odpowiednim poziomie i ambitne, ale trzeba też uważać, żeby nie obiecywać rzeczy, które ani nie są do wykonania, ani na które po prostu nie starczy czasu, nawet pracując 24 godziny na dobę. Jeśli chodzi o prawo repatrianckie, to doskonale wiemy, jak ono teraz wygląda u nas, jak wyglądają działania rządu, odpowiednich agend, w tej sprawie, więc nie sądzę, żeby pan konsul Osuchowski był w stanie tutaj cokolwiek zmienić. Jak zrozumiałem, chce on informować Polaków tam – i mam nadzieję, i na to chciałem zwrócić uwagę: rzetelnie informować – o tym, czego się mogą w Polsce spodziewać, bo to jest problem, prawda? Tak jest –czego się mogą w Polsce spodziewać. Niestety dzisiaj za wiele spodziewać się nie mogą, i to musi być jasno powiedziane. Natomiast naszą rzeczą jest jednak nie dopuścić do tego, żeby tym ludziom po prostu odebrano nadzieję.
Natomiast, jeżeli chodzi o Niemcy – huk problemów, absolutnie. Tutaj w znacznym stopniu zgadzam się z posłem Macierewiczem, że te stosunki na papierze są równoprawne, w praktyce – różnie z tym jest. Ale rola konsula tutaj jest też ograniczona – jest ambasador, są wydziały ekonomiczno-handlowe, które się zajmują gospodarką i m.in. właśnie produktami rolnymi i tym wszystkim. Pani Kozłowska, pani jest kobietą – jak zresztą każda kobieta – niezwykle operatywną, i być może pani sobie da radę z tym wszystkim. Ja pani tego życzę. Natomiast obawiam się, że niektóre sprawy przekraczają po prostu możliwości i nie warto jest ich zapowiadać, bo potem są tacy posłowie, którzy za jakiś czas będą się chcieli dowiedzieć, co w tej sprawie zrobiono, i dorobek w innych dziedzinach może ulec pominięciu, a to jedno akurat stanie na porządku dziennym. Ale to są uwagi na marginesie, bo generalnie rzecz biorąc, tak jak powiedziałem, jakichś większych zastrzeżeń do tych prezentacji i zamiarów nie mam.
Proponuję teraz w odwrotnej kolejności: pani pierwsza, a pan Osuchowski drugi. Proszę.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Gwoli wyjaśnienia, chciałam powiedzieć, że ja się trochę zasugerowałam atmosferą i ograniczonym czasem. Niestety, powiem szczerze, nie byłam świadoma, że mogę sobie przynieść, że tak powiem, pisemny plan – mówię to z głowy. Panie pośle, chciałam odpowiedzieć, że to nie jest tak, że ja nie zdaje sobie sprawy z tych ważnych problemów. Zdaję sobie sprawę z pewnej nierównowagi, z pewnych słabości traktatu polsko-niemieckiego, ponieważ przez 8 lat – pracując w urzędzie, ale będąc po prostu jako Polak tam – również widzę te wielkie kłopoty, które z tego wynikają. Ale przepraszam – jadę tam jako urzędnik w randze konsula. Dziękuję panu przewodniczącemu za zwrócenie właśnie na to uwagi. Ponieważ to są oczekiwania, czy pewne uwagi, które należałoby kierować do ambasadora.
Pomyślałam sobie, że gdybym jechała objąć stanowisko ambasadora, to miałabym na pewno wpływ, czy moim zadaniem byłoby pilnowanie litery prawa. Natomiast jako konsul już ustawowo mam pewne ograniczenia, jeżeli chodzi o sprawy polityczne. W pierwszym rzędzie oczywiście będę, że tak powiem, stała na straży pewnych zapisów. Jeśli chodzi o obronę praw Polaków, to jest mój obowiązek, ja będę tego przestrzegać, to nie znaczy, że ja nie widzę tego jako ważnego elementu mojej pracy.
Przepraszam, zasugerowałam się, że się państwo niecierpliwią i chciałam skończyć, wiedząc, że jest długa dyskusja – poinformowano mnie, że można jeszcze w niej uzupełnić wypowiedź. I w tej chwili chciałabym właśnie pokrótce to uczynić, co do tych antypolskich resentymentów, mówiąc o Hesji. To, że język polski tam nie jest obecny tak aktywnie, to wynika z pewnego trudnego środowiska. Są to obszary w Niemczech, gdzie na politykę władz landowych mają ciągle jeszcze mocny wpływ środowiska ziomkostw. Podobnie było w Bawarii. Wydaje mi się, że to doświadczenie Bawarii, bardzo trudne w tym obszarze, i pewne spostrzeżenia, jakie wyniosłam, jeśli chodzi o czeską pozycję... moi koledzy Czesi musieli też znosić trudne sytuacje, co do których ja po prostu jako konsul się zastanawiałam, że gdyby do mnie była adresowana taka krytyka, to chyba wyszłabym z sali, bo ja się poczułam, że to idzie za daleko, że ludzie przekraczają w polityce nawet takiego wysokiego szczebla pewne granice kultury politycznej.
Zdaję sobie sprawę, że np. w Hesji, w tym landzie, który nie sprzyja Polsce, zetknę się z takimi ludzi, na pewno będzie to przyparcie do muru, z pewnym zarzutami, roszczeniami. Oczywiście na to jestem przygotowana. Wiem, że bardzo ważnym problemem jest nierespektowanie zapisów traktatowych, dlatego powiedziałam o tej informacji i takiej podstawowej, elementarnej edukacji. To może czasami wydaje się niezrozumiałe, my nie jesteśmy na to przygotowani, bo nam się wydaje przez wszystkie te lata, że traktat jest, że my go znamy, to oni też powinni znać. A w praktyce okazuje się, że urzędnik, i to wysokiego szczebla, nigdy nie miał w ręce tej książeczki, które myśmy, taka organizacja kształcenia politycznego, rozsyłała już w latach 90. – bo wyszła od nas również taka inicjatywa, żeby rozesłać ten traktat w takim polsko-niemieckim wydaniu wszystkim urzędom, instytucjom szkołom, szczególnie tym urzędom, które z racji powiązania mają kontakty z organizacjami polskimi. Jest nierówność, oczywiście, są stereotypy, które trudno...
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Miałbym taką propozycję, żeby nie powtarzać tych samych kwestii. Rozumiem, że panu posłowi chodziło o to, żeby zwrócić na te kwestie uwagę, dowiedzieć się od pani, czy podziela pani pogląd, że trzeba na to zwracać uwagę. Rozumiem, że tak, prawda?
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Tak, bo o to trzeba po prostu walczyć – o pozycję Polski, o pozycje Polaków, organizacji polonijnych, o ich prawo. Jadę tam ze świadomością, że będę o to prawo, które jest zapisane, walczyć i wspierać takie działania.
Jeśli chodzi o tzw. Jugendamt, czyli te urzędy ds. młodzieży, zapoznałam się z tą problematyką. Ona występowała też w moich czasach, może tylko nie była tak obecna w mediach. Dlatego że ludzie nie zawsze przychodzą do konsulatu – chodzi o problem małżeństw mieszanych. Nie zawsze zgłaszają się, czy zgłaszali się, do konsulatu polskiego. Zostało to nagłośnione medialnie, szczególnie u nas. Przeczytałam wiele z dokumentacji, jaka jest w departamencie konsularnym – w tej chwili jest kilkadziesiąt, może ok. 40 tego typu spraw. Jeżeli to porównać do skali np. represji, jakie np. spotykają na autostradach kierowców polskich firm spedycyjnych, to ich jest o wiele więcej i wielokrotnie interweniowałam w tej sprawie, bo rzeczywiście często spotkałam się ze zwyczajną szykaną, a nie deliktem czysto drogowym. I mieliśmy w naszym regionie kilka spraw precedensowych, gdzie wynikało to po prostu z działania, jednej, że tak powiem, drużyny policyjnej, która zawzięła się na polskich kierowców i notorycznie przez 2 lata ich szykanowała. Zbieraliśmy te przypadki, aż wreszcie zainterweniowaliśmy – skończyło się. To było kilkaset spraw, a tu jest 40 spraw ewidentnych. Po części powiem, że wynikają one rzeczywiście z czysto międzyludzkich nieporozumień, niemożliwości dogadania się. Co nie oznacza, że te problemy nie są ważne, i konsul powinien również stanąć oczywiście zawsze po stronie obywatela. To jest dla mnie jasne, że moim zadaniem jest bronić praw polskiego obywatela, i to będę czynić.
Kolejna rzecz – z wielką chęcią mogę się z panem posłem umówić ekstra, prosić o opinie. Nie wiem, czy pan mnie pamięta, ponieważ ja jestem młodsza i ja pamiętam – my się dawno zetknęliśmy w zupełnie innych środowiskach. I to chciałbym też powiedzieć a propos mojego życiorysu. Pan dyrektor się pogubił w mojej edukacji, ponieważ ja w tych czasach – koniec lat 70. początek 80. – musiałam zmieniać uczelnie, dlatego że z powodu działalności politycznej mojego ojca byłam relegowana z tej uczelni, na której pan konsul też się kształcił. Znalazłam się na niej przypadkowo, po drodze do Warszawy, do której już nie dotarłam. Zostałam najpierw relegowana pod pretekstem niezaliczenia lektoratu języka rosyjskiego w roku 1978, w momencie kiedy mój ojciec, który działał w opozycji, został aresztowany. Jest on założycielem Solidarności Wiejskiej i ruchu chłopskiego KOR-u. Stąd zetknęłam się z panem jeszcze jako działaczem KOR-u, ponieważ ja też wtedy jeździłam z ulotkami, kierunek Stalowa Wola, narażając się. Przypłaciłam za to dwukrotnie. Nie mając praw studenckich znalazłam się na KUL-u jako wolny słuchacz. Ponieważ nie był to kierunek, który sprzyjał moim zainteresowaniom, w związku z tym, gdy po porozumieniach gdańskich odzyskałam prawa studenckie, znalazłam się na UMCS, który skończyłam. Nie obroniłam tylko pracy magisterskiej, ponieważ wyjechałam za granicę – mając zaproszenie, korzystając z tego, że po raz pierwszy w życiu – po dwóch czy trzech odmowach – wydano mi paszport i myśląc, że pojadę na 3 miesiące, zobaczę wreszcie kawałek świata zachodniego i wrócę. Z tych 3 miesięcy zrobiło się 8 lat, dlatego podjęłam studia we Fryburgu i tam udało mi się także zorganizować parę rzeczy na rzecz Polski: byłam jednym z współzałożycieli takiej inicjatywy studenckiej, która działa do dzisiaj.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
I tym samym, myślę, odpowiedziała pani na pytanie pana posła. Przepraszam, że się wtrącam, bo to są bardzo ciekawe rzeczy, tylko że mamy salę do godz. 15.00. W związku z tym musimy się streszczać.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Muszę jeszcze odpowiedzieć, że z SB miałam kontakt wielokrotnie, ale raczej jako ofiara, siedząc wielokrotnie w areszcie po 48 godzin.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Pan konsul Osuchowski, proszę bardzo.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Ałma Aty Wiesław Osuchowski:
Pan poseł Chłopek zadał z pozoru proste pytanie, rozumiem jednak, że jest w nim podtekst: czy studia podyplomowe, które skończyłem w Moskwie, nie przeszkadzają mi w dalszej pracy? Odpowiem mniej jako dyplomata, a bardziej osobiście. Muszę panu powiedzieć, różnie te studia wpływały na różnych ludzi – ja odpowiadam za siebie. Te studia dokonały u mnie pewnego przełomu, bo na tych studiach zrozumiałem, co to znaczy polska racja stanu, na tych studiach zrozumiałem, co to znaczy polski interes. A więc odpowiadając bardzo osobiście: u mnie nastąpił po tych studiach pewien przełom w postrzeganiu pewnych spraw. O tym, że pod względem językowym ta uczelnia dawała świetne przygotowanie, wszyscy wiedzą.
Jeśli chodzi o pytanie pana posła Macierewicza – podzielam pański pogląd o tych wyborach strategicznych. Natomiast już parę lat prowadzimy dyskusje na ten temat, a stanowiska nadal nie ma, a potrzebne jest dzisiaj jego precyzyjne określenie. Ma pan rację, słuchał pan jednak uważnie mojej wypowiedzi, że zwracałem uwagę na to, co jest istotą pracy konsula, czyli ta cała sfera informacyjna – byśmy nie tracili ekonomicznie, kiedy doprowadzamy do sytuacji, że 20% Polaków wraca do Kazachstanu. Wrócił prezes Ziemkiewicz – przecież to jest ogromna strata – prezes, który lobbował w tym Sejmie za repatriacją. Pamiętam to jeszcze ja. On dzisiaj powrócił, spotyka się z Polakami i mówi o wszystkich naszych niedociągnięciach, naszej spontaniczności i realizacji całego tego programu. Obecnie bardziej to zależy od polityków – bo jednak konsul jest tylko wykonawcą, cokolwiek byśmy mówili – ale należy to rozstrzygnąć zdecydowanie.
Jeżeli pan pyta o moje własne zdanie, to jest takie: w pierwszej kolejności kształcić młodzież, bo to jest nam potrzebne bez względu na wszystko, ale nade wszystko tam, bo w oparciu o wykształconą młodzież możemy tworzyć lobbing, możemy podnieść tych Polaków troszkę, spowodować, że uwierzą w to, że mamy wykształconych lekarzy, prawników To jest nam bardzo, bardzo potrzebne. Czyli: kształcić na uniwersytetach i realizować tych, którzy uważają, że to nie jest miejsce dla nich. Jest wielu takich, którzy określają się zdecydowanie: „ na nie”, ale musi być czas na solidne rozmowy z tymi ludźmi, żeby pokazywać plusy i minusy. W determinacji tak – repatriacja. Ale również, pan poseł się ze mną zgodzi na pewno, nie możemy sobie pozwolić, w tak ważnym kraju w Azji Centralnej, że pozbawimy się jakiegokolwiek tam instrumentu, chociażby jeśli chodzi o nasze dziedzictwo tam. Przecież to jest kawał polskiej historii, wybitnych Polaków, którzy tam się znaleźli, zasłużyli, piękne karty naszej historii i nasze ogromne straty, które żeśmy tam ponieśli, przecież nie z naszej winy.
Status Pokrzywdzonego IPN. Panie pośle, mam szczerze odpowiadając, pewien kłopot. Dobrze się może złożyło, że jestem po okresie, gdy miałem dostęp do najważniejszych certyfikatów, od NATO-wskich poczynając itd. Nie umiem odpowiedzieć, czy również ten mój dostęp był poszerzony o akta IPN. Złożyłem już stosowne oświadczenie, że na żadnej liście nie byłem, nie miałem związku z żadnym służbami specjalnymi. Tyle z mojej strony.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję czy możemy zakończyć już, czy pan poseł Dziedziczak? Pan poseł Dziedziczak musi? Proszę.
Poseł Jan Dziedziczak (PiS):
Nie rozumiem, dlaczego miałbym nie zadawać pytania. Pan przewodniczący powiedział, że pierwsza tura była; teraz zgodnie z planem jest druga tura, jak rozumiem. Mam takie pytanie...
Poseł Jerzy Fedorowicz (PO):
Zawsze można zrezygnować.
Poseł Jan Dziedziczak (PiS):
Pierwsze pytanie mam do pana dyrektora, bo tutaj rzeczywiście ta jedna notka biograficzna jest niekompletna. Biogram pani kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii, Jolanty Kozłowskiej zaczyna się w roku 1991. Z tego, co zrozumiałem, pani konsul ma piękną przeszłość, i wygodniej byłoby dla nas wszystkich, gdyby ta notka była kompletna. To są bardzo ważne informacje i akurat w tym przypadku nie ma się czego wstydzić. Więc to taka uwaga.
Druga uwaga – często Polacy za granicą pytają mnie w kontekście różnych przedstawicieli służby dyplomatycznej, czy dana osoba kiedykolwiek należała do partii politycznej. Myślę, że też warto byłoby, żeby taka informacja się w notkach biograficznych znajdowała. Oczywiście to jest też moje pytanie do obojga kandydatów: czy kiedykolwiek należeli do partii? Jeśli tak – do jakiej?
I jako osoba, która zajmuje się polityką historyczną i promocją Polski za granicą, wykładam też obecnie na jednej z uczelni i z naszymi studentami zastanawialiśmy się ostatnio, jak można promować Polskę w okresie prezydencji – chodzi mi o politykę historyczną. Myślę, że każdy z nas się zgodzi, że naprawdę niesprawiedliwe jest to, że ten przełom 1989 r., walka z komunizmem są w przypadku Polski trochę niedoceniane, i obrazem przemian jest zburzenie muru berlińskiego, a nie „Solidarność” itd. Tak się składa, że w okresie polskiej prezydencji, tzn. w 2011 roku, w drugiej połowie, będzie 30. rocznica stanu wojennego. Mam pytanie do pana konsula Osuchowskiego. Jak pan konsul ma zamiar o tej rocznicy mówić? Czy pan konsul będzie czuł pewien dyskomfort, że w okresie stanu wojennego był członkiem kierownictwa takich satelickich młodzieżowych organizacji jak ZSMP, które poparły stan wojenny, które w swoich odezwach uważały, że było to coś dobrego, ratującego Polskę etc.? Czy będzie pan miał jakiś dysonans, mówiąc o tym? Jak pan się będzie czuł? Jak pan w ogóle chce mówić o stanie wojennym? Jak pan chce prywatnie mówić o tym? Bo to jest też ważne w dyplomacji. Dziękuję bardzo.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Jeszcze ostatnie pytanie.
Poseł Joanna Fabisiak (PO):
Panie konsulu – bo nie wątpię, że tak będzie – zwracam się z taką prośbą: niezmiernie ważną sprawą dla Kazachstanu jest Karta Polaka. Jako członek OBWE miałam spotkanie z tamtejszą Polonią – naprawdę ci ludzie tak bardzo pragną być traktowani jak ludzie. Te odległości są ogromne. Obiecałam panu przewodniczącemu jedno zdanie, nie będę rozwijała tematu, ale proszę o tym pamiętać. Myślę, że pozostawia wiele do życzenia właśnie sposób traktowania tych ludzi, którzy chcieli uzyskać Kartę Polaka – ta długość, wizy, cały ten problem, to stawiam jako naprawdę ważny problem to rozwiązania, nie wiem, czy nie w pierwszej kolejności. Dziękuję.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo. Proszę bardzo, pan konsul jeszcze odpowie na pytania i wątpliwości pana posła Dziedziczaka i przejdziemy do wyrażania opinii. Proszę.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Ałma Aty Wiesław Osuchowski:
30. rocznica stanu wojennego i wszystkie kwestie z tym związane. Panie pośle, 20 lat mojej pracy jest potwierdzeniem tego, że jestem lojalny wobec mojego państwa i lojalny wobec historii mojego narodu. Dawałem tego przykłady wielokrotnie. Zacytuję tylko fragment listu, który został skierowany do pana ministra Radosława Sikorskiego i podpisany przez wszystkie najważniejsze organizacje we Lwowie – pan je zapewne zna wszystkie – i harcerska, i Federacja, i Towarzystwo, i uniwersytet, i dyrektorzy, szkoły, i radni, wszyscy, po prostu wszyscy. Jak pan zareaguje na takie stwierdzenie: „w konfliktach i walkach o zwrot zabranego nam kościoła Marii Magdaleny okazał się nam więcej pomocny niż władze kościelne, był odważniejszy”. Więc musi pan przyjąć zasadę, że tak jak politycy mają prawo do zmiany swoich poglądów, również takim prawem ja dysponuję. Nie może pan mieć żadnych wątpliwości, że ta rocznica w Kazachstanie będzie obchodzona może lepiej, niż pan się spodziewa po najbliższej swojej formacji. Użyję jeszcze listu do premiera kardynała Mariana Jaworskiego: „Dowiedziałem się z przykrością, że pan ambasador Wiesław Osuchowski, konsul generalny we Lwowie, zostaje przeniesiony ze Lwowa. W związku z tym pragnę wyrazić głębokie uznanie za jego pracę na stanowisku Konsula Generalnego RP, dzięki której cieszył się dużym autorytetem”. A jaki był mój autorytet i co mówiono – niech pan zapyta druha Adamskiego, który przez 6 lat prawie miał ogromne pole do obserwacji moich działań.
Co do Karty Polaka. Zaledwie 400 kart wydanych – to jest poważny problem, m.in. z językiem. Stoję na stanowisku, że musimy te kryteria językowe troszeczkę obniżyć, bo to naprawdę jest niewiele Kart.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dziękuję bardzo, dziękuję. Myślę, że ten ostatni argument z druhem musiał przekonać pana posła Dziedziczaka.
Poseł Jan Dziedziczak (PiS):
Oczywiście znam najsłynniejsze małżeństwo harcerskie, tzn. państwa Adamskich i bardzo sobie cenię ich zdanie, natomiast nie odpowiedział pan, w jakim duchu będzie obchodzona ta rocznica stanu wojennego. Jeżeli mógłbym też prosić państwa kandydatów o odpowiedź na pytanie o przynależność do partii.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Jeśli chodzi o partie, to proszę bardzo. Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, to zwalniam pana z udzielenia odpowiedzi na pytanie, w jakim duchu będą prowadzone obchody.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Ałma Aty Wiesław Osuchowski:
Do 1984 r. należałem do Partii.
Kandydat na stanowisko Konsula Generalnego RP w Kolonii Jolanta Kozłowska:
Ja nie należałam nigdy do żadnej partii i nie należę.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dobrze, już odpowiedzi padły, dziękuję bardzo zamykam dyskusję.
Poseł Jan Dziedziczak (PiS):
Mam jeszcze pytanie. Dlaczego takiej informacji nie ma w notce biograficznej? To bardzo ważne, Polacy za granicą zawsze o to pytają.
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Odpowie pan dyrektor.
Dyrektor departamentu MSZ Wojciech Tyciński:
Panie pośle, Polska ma bardzo rygorystyczną ustawę o ochronie danych osobowych. Pracodawca nie może publikować tego typu informacji o swoich pracownikach. To są dane przynależne indywidualnie, natomiast pracodawca nie może ich posiadać, przetwarzać ani udostępniać. Z takich samych powodów te notki nie mogą być....
Poseł Antoni Macierewicz (PiS):
To nie dotyczy MSZ. Niech pan nie mówi, że MSZ nie zbiera informacji o swoich pracownikach co do ich przynależności partyjnej, panie dyrektorze.
Dyrektor departamentu MSZ Wojciech Tyciński:
Zbierają służby, natomiast...
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Dobrze. Proszę państwa, proponuję, żeby panowie, którzy są tym szczególnie zainteresowani, wystąpili do szefa resortu, jak z tym jest, bo przecież do dotyczy nie tylko kandydatów na konsulów, ale też kandydatów na ambasadorów. Tak więc proponuję tą droga załatwiać to oficjalnie, a w trakcie naszych przesłuchań można zawsze takie pytanie zadać i uzyskać odpowiedź.
Dziękuję bardzo. Pan poseł Dziedziczak już nie zadaje pytania, zamykam w takim razie tę część. Państwa teraz przeproszę i poproszę o opuszczenie sali i przejdziemy do głosowania.
[Część tajna]
Przewodniczący poseł Marek Borowski (SDPL-NL):
Proszę państwa, chcę państwa poinformować, że Komisja wydała pozytywne opinie, jeśli chodzi o funkcje, które macie państwo sprawować zarówno w odniesieniu do pana Osuchowskiego, jak i do pani Kozłowskiej. Myślę, że będę tutaj wyrazicielem wszystkich posłów, mimo pewnych kontrowersji, jakie miały miejsce, jeśli powiem, że placówki są bardzo odpowiedzialne, zadania bardo poważne, i że życzymy, żeby wszystkie zamierzenia, które państwo przedstawili, były w satysfakcjonującym stopniu zrealizowane. Wszystkiego najlepszego.
Pozostały nam jeszcze sprawy bieżące. Czy coś jest w tych sprawach? Nie widzę zgłoszeń, wobec tego zamykam posiedzenie Komisji. Dziękuję.
|