Komisja Spraw Zagranicznych, obradująca pod przewodnictwem posła Pawła Zalewskiego (PiS), przewodniczącego Komisji, zrealizowała następujący porządek dzienny:
– przesłuchanie kandydatów na ambasadorów RP: pana Bogusława Winida, pana Andrzeja Papierza, pana Jacka Junoszy-Kisielewskiego, pana Janusza Szwedo i pana Jarosława Szczepankiewicza,
– rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi RP do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Porozumienia między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Macedonii o uregulowaniu dwustronnych stosunków traktatowych, podpisanego w Warszawie dnia 9 maja 2007 r. (druk nr 1922),
– rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedłożenia Prezydentowi RP do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Łotewskiej o przekazywaniu i przyjmowaniu osób przebywających bez zezwolenia, podpisanej w Rydze dnia 29 marca 2006 r. (druk nr 1945),
– sprawy różne.
W posiedzeniu udział wzięli: Rafał Wiśniewski podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i Piotr Wojtczak dyrektor generalny służby zagranicznej wraz ze współpracownikami oraz Dariusz Zielecki zastępca dyrektora Departamentu Administracji Publicznej w Najwyższej Izbie Kontroli.
W posiedzeniu udział wzięli pracownicy Kancelarii Sejmu: Piotr Babiński i Artur Kucharski – z sekretariatu Komisji w Biurze Komisji Sejmowych oraz Elżbieta Strzępek – legislator z Biura Legislacyjnego.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Otwieram posiedzenie Komisji. Witam posłów, zaproszonych gości i przedstawicieli prasy. Stwierdzam kworum.
Porządek obrad przewiduje przesłuchanie kandydatów na ambasadorów RP – panów Jacka Junoszy-Kisielewskiego, Andrzeja Papierza, Jarosława Szczepankiewicza, Janusza Szwedo i Bogusława Winida oraz rozpatrzenie dwóch zawiadomień Prezesa Rady Ministrów. W ramach spraw różnych byłoby interesujące, abyśmy usłyszeli relację członków Komisji, którzy byli w Stanach Zjednoczonych na zaproszenie rządu amerykańskiego i zwiedzali bazy obrony przeciwrakietowej. Poproszę posła Zbyszka Zaborowskiego o przedstawienie krótkiej relacji. Jest to istotne w kontekście dyskusji, które prowadziliśmy w tej sprawie.
Zanim zapytam, czy jest sprzeciw wobec przedstawionego porządku obrad, przypomnę, że jutro odbędzie się posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych, na którym będziemy omawiali kwestie związane z polityką kadrową MSZ. Temat ten podejmujemy na wniosek posłów Jolanty Szymanek-Deresz i Tadeusza Iwińskiego oraz mój – w części dotyczącej warunków socjalno-bytowych za granicą.
Regulamin obliguje nas do tego, abyśmy rozpatrzyli również wniosek o wotum nieufności wobec pani minister Anny Fotygi. Z mojej wiedzy wynika, że ta kwestia będzie rozpatrywana na następnym posiedzeniu Sejmu. Będę chciał, abyśmy przed głosowaniem na forum Sejmu omówili tę sprawę na posiedzeniu Komisji.
Jeśli nie usłyszę sprzeciwu wobec porządku obrad, który przedstawiłem, uznam, że został on przyjęty. Czy jest sprzeciw wobec porządku obrad?
Poseł Jolanta Szymanek-Deresz (SLD):
Jest to raczej uwaga czy też pytanie do Komisji, do pana przewodniczącego i do przedstawicieli rządu. Czy celowe jest kontynuowanie procedury mianowania ambasadorów wobec zapowiedzi Prezesa Rady Ministrów dotyczącej dymisji obecnego rządu w wyniku skrócenia kadencji Sejmu bądź z własnej inicjatywy?
Czy rząd nie obawia się, że nowo powołane gremium rządowe nie zastosuje tej samej praktyki, z jaką mieliśmy do czynienia w 2005 r. i która jest kontynuowana do dzisiaj, czyli odwoływania ambasadorów mianowanych przez poprzedni rząd?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
To jest pytanie do rządu. Za chwilę poproszę ministra Rafała Wiśniewskiego o udzielenie odpowiedzi na to pytanie. Ze swej strony chciałbym wyrazić przekonanie, iż polityka zagraniczna powinna tym różnić się od innych polityk, że ma charakter państwowy, a nie partyjny.
Ambasadorzy są przedstawicielami państwa wysyłanymi przez prezydenta. Przeszli oni wszystkie procedury niezbędne do tego, aby otrzymać nominację, z wyjątkiem opinii Komisji Spraw Zagranicznych. Biorąc pod uwagę fakt, na który opozycja bardzo słusznie zwracała uwagę, iż jest bardzo dużo wakatów na polskich placówkach zagranicznych, dzisiejsze posiedzenie wydaje się celowe.
Chciałbym przeprosić posłów i kandydatów za to, że w dniu dzisiejszym opiniujemy aż pięciu kandydatów. Pracujemy w warunkach szczególnych. Najprawdopodobniej w niedługim czasie Sejm zakończy swoją misję. Tylko i wyłącznie dlatego podjąłem decyzję zupełnie nadzwyczajną o skumulowaniu kandydatur. W normalnych warunkach tego bym nie zrobił.
To jest bardzo niedobre dla jakości rozmowy, zarówno dla państwa posłów, jak i dla kandydatów. Siłą rzeczy nie będziemy mogli poświęcić tyle czasu, ile byśmy chcieli, poszczególnym kandydatom. Przepraszam za to i państwa posłów, i kandydatów.
Podjąłem tę decyzję, biorąc pod uwagę, że zapewne w niedługim czasie Sejm podejmie decyzję o samorozwiązaniu. Wówczas kandydaci musieliby czekać kilka miesięcy na wybory i ukonstytuowanie Sejmu, a potem Komisji Spraw Zagranicznych, co w moim przekonaniu nie byłoby zgodne z interesem państwa.
W zgodzie z interesem państwa jest to, aby kandydaci objęli jak najszybciej swoje funkcje, zwłaszcza, że opiniujemy kandydatów na bardzo istotne placówki.
Jeśli pani poseł nie zgłosi sprzeciwu i to pytanie potraktuje jako przedmiot do dyskusji, to proponowałabym, abyśmy obradowali.
Proszę pana ministra o przedstawienie opinii w sprawie, którą poruszyła pani poseł.
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rafał Wiśniewski:
Trudno mi jest cokolwiek więcej dodać do pierwszej części wypowiedzi pana przewodniczącego, poza tym, że wypada mi się z nią zgodzić.
Mogę powiedzieć tylko tyle, że z formalnoprawnego punktu widzenia nadzwyczajne okoliczności, które miałyby być powodem szczególnej wstrzemięźliwości w działaniu dyplomacji, na dzień dzisiejszy trzeba by opatrzyć określeniami „hipotetyczne” albo „prawdopodobne”.
Trudno zajmować się nimi jako istniejącymi bądź obowiązującymi.
Poseł Jolanta Szymanek-Deresz (SLD):
Chciałabym powtórzyć swoje pytanie: czy rząd nie obawia się, że nowo wybrany rząd zastosuje tę samą praktykę, która była stosowana wobec ambasadorów mianowanych przed poprzednimi wyborami, czyli masowego odwoływania.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
To jest pytanie do rządu. Bardzo proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Nie są mi znane takie obawy rządu, a przynajmniej nie jest mi znane to, żeby były wyrażone w jakikolwiek sformalizowany sposób.
Poseł Karol Karski (PiS):
Kluczowe dla odpowiedzi na to pytanie jest stwierdzenie, że zgodnie z art. 14 Konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów ambasador jest przedstawicielem głowy państwa wysyłającego przy głowie państwa przyjmującego. Decyzje zarówno w przedmiocie wysłania, jak i odwołania podejmuje Prezydent RP.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czy jest sprzeciw wobec zaproponowanego porządku dziennego? Nie ma sprzeciwu, bardzo dziękuję.
Przystępujemy do realizacji pkt I obejmującego przesłuchanie kandydatów na ambasadorów RP. Proponuję, aby kolejność przesłuchania kandydatów była następująca. Jako pierwszy zostałby zaprezentowany pan minister Bogusław Winid, jako drugi pan dyrektor Andrzej Papierz, jako trzeci pan dyrektor Jacek Junosza-Kisielewski, jako czwarty pan Janusz Szwedo i jako piąty pan Jarosław Szczepankiewicz.
Czy pan minister akceptuje tę kolejność?
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Szczerze mówiąc nie znajduję uzasadnienia dla propozycji pana przewodniczącego. To jest próba urzędniczego przedstawienia kandydatur. Kandydaci powinni być prezentowani w kolejności alfabetycznej. Nie widzę powodu, dla którego najpierw ma być prezentowany kandydat, który jest wiceministrem, później dyrektorzy i niżsi rangą pracownicy MSZ.
Sprzeciwiam się tej propozycji.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Uważam, że jest to dobra propozycja.
Poseł Marian Piłka (PR):
Proponuję, żeby kolejność prezentacji odbywała się według uznania pana przewodniczącego. To jest jego prawo.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Proszę o poddanie tej propozycji pod głosowanie.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czy pan poseł może powołać się na konkretny punkt w regulaminie Sejmu?
Mam wrażenie, iż nie ma takiego punktu w regulaminie. Możemy przegłosować porządek obrad, ale nie kolejność przesłuchania kandydatów.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Proszę mi powiedzieć, dlaczego pan ma decydować o kolejności przesłuchania kandydatów.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Panie pośle, jestem przewodniczącym tej Komisji. Do mnie należy organizacja pracy i realizacja obrad Komisji zgodnie z porządkiem, który Komisja przyjęła.
Jeśli pan poseł uważa, że regulamin zakłada inne rozwiązanie, proszę mi to przedstawić, bo być może ja tego nie wiem.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Pana nie było w Sejmie 13 lat, więc trochę pan zapomniał. Zgłaszam formalny wniosek, żeby kandydaci na ambasadorów zostali przedstawieni w kolejności alfabetycznej. Proszę o przegłosowanie tego wniosku.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Uważam, że sprawa zmierza do absurdu, ale ponieważ zawsze szanuję wnioski państwa posłów, również ten będący na skraju racjonalności poddam pod głosowanie.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Proszę sobie oszczędzić uwag.
Poseł Karol Karski (PiS):
Chciałbym zwrócić uwagę, że kolejność została określona w przyjętym porządku obrad.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
W porządku jest inna kolejność.
Poseł Marek Jurek (PR):
Proszę o niepoddawanie pod głosowanie wniosku posła Tadeusza Iwińskiego i prowadzenie posiedzenia przez przewodniczącego. Tworzymy bardzo niedobre precedensy, które potem mogą się utrwalić.
Poseł Tadeusz Iwiński miał dziś znakomite wystąpienie o słoniach w Europie, których nie ma od czasów Hannibala. Może jeszcze będzie okazja do podobnych dobrych wystąpień, ale to jest zły wniosek. Proszę pana posła o wycofanie tego wniosku, bo tworzymy bardzo złe precedensy.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Nie wycofam tego wniosku.
Pan uchodzi za demokratę w ramach PiS, co – być może – jest opinią przesadzoną, zważywszy na pana upór.
Jeśli został zgłoszony wniosek, powinien być poddany pod głosowanie.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Poddam ten wniosek pod głosowanie, bo to szybciej zakończy problem.
Poseł Karol Karski (PiS):
Poseł Tadeusz Iwiński uchodzi za osobę kulturalną w ramach SLD, co jest – być może – opinią przesadzoną.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Przewodniczący ma prawo się samoograniczyć. Przystępujemy do głosowania.
Kto z posłów jest za przyjęciem kolejności prezentacji kandydatów zaproponowanej przeze mnie?
Stwierdzam, że Komisja przyjęła propozycję przy 11 glosach za, 1 przeciwnym i 4 wstrzymujących się.
Proszę pana ministra o zaprezentowanie kandydatury pana Bogusława Winida.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Chciałbym po 6 latach podziękować posłowi Tadeuszowi Iwińskiego za to, że kiedy stawałem przed jednym z poprzednich składów Komisji, to chociaż mam nazwisko rozpoczynające się na literę „W” pan poseł tolerował, że byłem przedstawiany przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych jako pierwszy.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Widocznie zmienił mi się charakter.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Albo czasy się zmieniły.
Chciałbym zarekomendować państwu kandydaturę pana ministra Bogusława Winida na stanowisko stałego przedstawiciela RP przy NATO i UZE w Brukseli. Zgodnie z tym, co powiedział pan przewodniczący, w interesie kandydatów jest, żeby mieli oni jak najwięcej czasu na swoje prezentacje, chociaż ich też poprosiliśmy o to, aby prezentacje nie były zbyt rozbudowane – raczej żeby dotykały pewnych problemów.
Prośba o samoograniczenie niewątpliwie dotyczy wprowadzającego i rekomendującego wiceministra. Proszę mi wybaczyć pewną zdawkowość, ale ona jest w interesie porządku dzisiejszego posiedzenia.
Pan Bogusław Winid ukończył z wyróżnieniem Instytut Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Pracę zawodową rozpoczął w 1984 r. jako asystent w Ośrodku Studiów Amerykańskich tejże uczelni. W latach 1988-1989 studiował na Indiana University w Stanach Zjednoczonych. W 1991 r. obronił pracę doktorską na temat dyplomacji polskiej wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki w latach 1919-1939.
W 1991 r. rozpoczął pracę w Departamencie Ameryki Północnej i Południowej w MSZ. Jesienią 1991 r. ukończył Studium Dyplomatyczne w Instytucie Hoovera w Kalifornii. Między sierpniem 1992 a wrześniem 1997 r. pracował w ambasadzie RP w Waszyngtonie, odpowiadając za stosunki z Kongresem.
Chyba nie ma potrzeby w tym gronie przypominać, jaki to był czas dla naszych zabiegów o członkostwo w NATO i jaką rolę odegrała polska placówka, w tym również pan Bogusław Winid, w zabiegach o poparcie różnych czynników amerykańskich dla polskich aspiracji.
Od marca 1998 r. pan Bogusław Winid pełnił funkcję wicedyrektora Departamentu Ameryki Północnej i Południowej w MSZ. We wrześniu 1998 r. objął stanowisko dyrektora Departamentu Ameryki Północnej. Od sierpnia 2001 r. do lipca 2006 r. był zastępcą ambasadora RP w Waszyngtonie.
Po powrocie do kraju objął stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Chciałbym dodać, że pan Bogusław Winid jest nie tylko dydaktykiem, ale też autorem trzech książek, a także wielu artykułów naukowych opublikowanych w Polsce, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Dziękuję panu ministrowi za zwięzłość. Proszę również kandydatów o zwięzłość wypowiedzi. Przepraszam za tę niedogodność. Sądzę, że posłowie w zadawanych pytaniach będą koncentrowali się na tym, co jest najistotniejsze. Pytania będą wyznaczały długość dyskusji i dawały możliwość pogłębienia prezentacji.
Proszę pana Bogusława Winida o przedstawienie koncepcji swojej misji.
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego – stałego przedstawiciela RP przy Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego i Unii Zachodnioeuropejskiej w Brukseli Bogusław Winid:
Chciałbym przedstawić program skoncentrowany wokół pięciu punktów, które będą stanowiły główny wyznacznik mojej przyszłej misji. Jest to w pewnym sensie komfortowa sytuacja, ponieważ w Polsce istnieje szeroki konsens polityczny w sprawach związanych z naszym członkostwem w Sojuszu.
W zasadzie wszystkie siły polityczne podzielają przekonanie, że NATO jest filarem naszego bezpieczeństwa i takim filarem powinno pozostać.
Przedstawię pięć obszarów zagadnień, które będą głównym nurtem mojej pracy. Po pierwsze – jest to konieczność zachowania przez NATO funkcji kolektywnej obrony. W chwili obecnej Sojusz prowadzi działania zarówno na terenie Europy, jak i poza tradycyjnym obszarem NATO. Z punktu widzenia interesów Polski zachowanie kolektywnej obrony i głównej misji NATO jest bardzo istotne.
Szczyt w Rydze potwierdził ten kierunek, niemniej bardzo rozwinięta działalność ekspedycyjna powoduje, że musimy również pamiętać o bezpieczeństwie na kontynencie europejskim. Chodzi o to, żeby w działalności NATO utrzymać takie zagadnienia w Europie, jak ćwiczenia wojskowe, planowanie obronne i operacyjne czy też rozmieszczenie infrastruktury wojskowej na terytorium państw członkowskich.
Jako przyszły przedstawiciel Polski przy NATO chciałbym dbać o to, aby wszystkie mechanizmy gwarantujące kolektywną obronę były zachowane.
Drugi punkt to potrzeba dalszej integracji Polski ze strukturami polityczno-wojskowymi NATO. Nasi sojusznicy powinni czuć się współodpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo i być otwarci na nasze postulaty. Musimy wzmocnić wizerunek Polski jako państwa wnoszącego wymierny wkład w działalność Sojuszu.
Chciałbym wymienić cztery podstawowe zagadnienia w ramach tego punktu. Po pierwsze – konieczna jest praca nad rozwojem infrastruktury NATO w Polsce. Naszym sztandarowym projektem jest budowa centrum szkoleniowego w Bydgoszczy, które jest największą inwestycją natowską na terytorium naszego kraju.
Ponadto realizowanych jest przez NATO wiele innych projektów, które przyczyniają się do rozbudowy infrastruktury wojskowej. Część z nich realizowana jest w okręgach, w których pracują państwo posłowie. Mogą państwo na bieżąco śledzić efekty tych inwestycji. Do chwili obecnej udało się uzyskać inwestycje na sumę 3,1 mld zł. Oczywiście trzeba bardzo aktywnie zabiegać o kolejne.
Kolejną inwestycją może być umieszczenie w Polsce bazy systemu AGS, czyli powietrznego rozpoznania celów naziemnych. Jest to duży projekt, który trwa od około dwóch lat. Decyzja nie została jeszcze podjęta.
Ostatnim zadaniem w tym obszarze jest promocja polskich kandydatów na wysokie stanowiska w NATO. Obecnie prowadzimy bardzo dynamiczną kampanię na rzecz wyboru pana gen. Franciszka Gągora, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego NATO.
Jest to pozycja numer 3 w strukturach Sojuszu i byłby to olbrzymi sukces Polski, gdyby pan gen. Franciszek Gągor w dniu 13 bądź 14 listopada br. został w Brukseli wybrany na to stanowisko.
Trzeci duży obszar zagadnień to udział Polski w operacjach pokojowych i misjach stabilizacyjnych Sojuszu. Oczywiście najważniejszym wyzwaniem dla całego Paktu będzie przez najbliższe lata operacja w Afganistanie. Polska, dzięki uczestnictwu w NATO, jest postrzegana jako państwo gotowe ponosić ciężary wynikające z naszych zobowiązań sojuszniczych.
Sukces operacji stabilizacyjnej w Afganistanie będzie sukcesem Polski i naszej polityki wojskowej oraz zagranicznej. W ramach przygotowań operacji w Afganistanie jest cały szereg zagadnień szczegółowych, które jako przedstawiciel Polski przy NATO mam zamiar realizować.
Czwarty obszar zagadnień dotyczy stosunków NATO z państwami partnerskimi i wspieranie ambicji NATO-wskich i atlantyckich naszych sąsiadów, a szczególnie Ukrainy i Gruzji. Różne są elementy w polityce ukraińskiej i gruzińskiej, ale wspieranie ich aspiracji proNATO-wskich, atlantyckich jest jednym z głównych filarów polskiej polityki zagranicznej. W ramach Sojuszu należy je realizować.
Bardzo istotne znaczenie ma współpraca NATO – Rosja. Z polskiego punktu widzenia ważne jest, aby współpraca ta nie naruszała spójności i autonomii decyzji NATO. Konieczne jest wykorzystanie współpracy NATO – Rosja w celu promowania fundamentów społeczeństwa obywatelskiego, stosunków między państwem a armią, jakie istnieją w państwach NATO. Należy pokazywać to jako wzór dla naszych wschodnich sąsiadów.
Ostatni punkt w tym dziale to nasz udział w programie „Partnerstwo dla Pokoju”. Przypomnę jak duże znaczenie ten program miał w naszej drodze do NATO. Cały szereg państwa uczestniczy w tym programie. Przekazywanie polskich doświadczeń może mieć dla nich duże znaczenie.
Istotnym zagadnieniem jest przygotowanie NATO do nowych wyzwań i nowych obszarów działań. Wymienić należy szczególnie dwa obszary, które z punktu widzenia interesów Polski mają szczególne znaczenie. Mam na myśli bezpieczeństwo energetyczne i bezpieczeństwo informatyczne.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo informatyczne, przykład Estonii z ostatnich miesięcy pokazał jak istotne jest to zagadnienie i jak duża jest rola Sojuszu we wspieraniu systemów państw mniejszych, mniej rozwiniętych w dziedzinie teleinformatycznej, a także jak duże znaczenie ma solidarność sojusznicza.
Bezpieczeństwo energetyczne jest tematem, który został wpisany do działań NATO podczas szczytu w Rydze. Teraz czeka nas okres implementacji zapisów ryskich, aby wprowadzić to zagadnienie do pracy Sojuszu.
Tyle w absolutnie telegraficznym skrócie. Zdaję sobie sprawę, że nie poruszyłem wielu istotnych tematów, ale zgodnie z sugestią pana przewodniczącego, zaakcentowałem główne punkty.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Bardzo dziękuję za skoncentrowanie się na sprawach najistotniejszych.
Proszę państwa posłów o zadawanie pytań.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Przede wszystkim chciałbym zapytać pana ministra jako przedstawiciela rządu, czy pojawił się nowy obyczaj. Pan Bogusław Winid kandyduje na stanowisko stałego przedstawiciela RP przy NATO, natomiast posłowie otrzymali materiał dotyczący Brukseli.
Czy to odzwierciedla obecny poziom kierownictwa MSZ, a zwłaszcza pani minister, czy jest to jakieś nowe podejście?
To są rzeczy skandaliczne. Widzieliśmy już elementarne błędy w informacjach, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
Chciałbym skierować dwa krótkie pytania do kandydata. Po pierwsze, wspomniał pan o Afganistanie. Mieliśmy okazję rozmawiać na ten temat nie raz, między innymi na wspólnym posiedzeniu komisji Spraw Zagranicznych i Komisji Obrony Narodowej.
Nie ulega wątpliwości, że polska misja jest przygotowana nie najlepiej. Była o tym mowa wiele razy. To, co obecny szef pana resortu zrobił w ostatnich dniach, zatajając przez ponad tydzień informację o akcji polskich żołnierzy, która będzie miała ogromne negatywne skutki, pozostawiam bez komentarza.
Mówię to jako człowiek, który był w tym kraju wiele razy, po raz pierwszy jeszcze zanim wkroczyły tam wojska radzieckie.
Czy będziemy wyciągali wnioski, również jeśli chodzi o operację NATO, która jest źle skoordynowana z operacją amerykańską? Operacja NATO cierpi na skutek błędnej – moim zdaniem – taktyki Amerykanów w Afganistanie.
Czy pan uważa, że Polska powinna opowiedzieć się za rozszerzeniem NATO o Gruzję?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proponuję, żebyśmy zebrali pytania do kandydata. Czy ktoś z państwa posłów chciałby zabrać głos?
Poseł Zbyszek Zaborowski (SLD):
Poseł Tadeusz Iwiński już zapytał o przygotowanie naszej misji w Afganistanie w ramach NATO. Ja chciałbym poznać pańską opinię na temat stanowiska państw NATO wobec amerykańskiej propozycji rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w Europie.
Będzie pan również ambasadorem przy Unii Zachodnioeuropejskiej. Czy ta instytucja spełnia jakiekolwiek realne zadanie w sferze bezpieczeństwa?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Jeśli nie ma innych zgłoszeń, proszę o zabranie głosu pana ministra, a następnie kandydata.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Wypada mi przeprosić członków Komisji za materiał przekazany jako załącznik do prezentacji kandydata. On rzeczywiście nie dotyczy podmiotu, którego powinien dotyczyć.
Kandydat na ambasadora RP Bogusław Winid:
Zacznę od kwestii Afganistanu. Jak wielokrotnie mieliśmy okazję rozmawiać, jest to zdecydowanie najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna misja, w jakiej uczestniczą polscy żołnierze. Od samego początku pojawiały się kontrowersje dotyczące transportu naszych wojsk i sprzętu. Mieliśmy problemy z kradzieżami i niszczeniem sprzętu.
Jeżeli spojrzymy z punktu widzenia kosztów operacji, to gdybyśmy wysyłali nasz sprzęt do Afganistanu sami, byłby to koszt około 60 mln zł. Sprzęt, który straciliśmy w wyniku działań złodziei, był wart około 2,2 mln zł.
Przygotowanie tej misji było dla nas przedsięwzięciem, którego nikt nigdy wcześniej nie realizował. Misja w Iraku była pod tym względem łatwiejsza.
Czy wyciągamy wnioski? Oczywiście, że tak i to bardzo szybko. Zmieniamy wyposażenie żołnierzy. Jeżeli okazuje się, że dany sprzęt jest niedostosowany do warunków afgańskich, natychmiast staramy się go zastępować. Wychodzimy z założenia, że najważniejsze jest życie i bezpieczeństwo naszych żołnierzy.
Jeśli jakiś sprzęt nie jest produkowany przez polski przemysł obronny, kupujemy go na zasadzie interwencyjnej u producentów międzynarodowych.
Analizujemy skład kontyngentu w Afganistanie. Jego budowa również była przedsięwzięciem pionierskim. Nie mieliśmy większych doświadczeń w tym rejonie, jeśli chodzi o prowadzenie działań zbrojnych.
Co do tragicznych wydarzeń z zabitymi cywilami. Talibowie używali tych ludzi jako żywe tarcze. Zmusili część mieszkańców wioski, żeby weszli na linię ognia, gdzie stał nasz uszkodzony „Rosomak”.
Jeśli żołnierze znajdują się pod ostrzałem, muszą odpowiadać ogniem. Nie można od nich wymagać, żeby zastanawiali się zbyt długo. Gdyby zastanawiali się zbyt długo, moglibyśmy mieć więcej ofiar. To jest, niestety, sytuacja wojenna.
Zdaję sobie sprawę z dramatu tych ludzi, zarówno mieszkańców, jak i naszych żołnierzy, którzy wiedzą, że zabili cywili. Ci ludzie byli tam wysłani przed linię ognia przez Talibów. Taka sama sytuacja była w czasie Powstania Warszawskiego, gdy Niemcy, szturmując barykady, zasłaniali się ludnością cywilną i trzeba było otworzyć ogień.
To jest sytuacja ekstremalnie trudna. Staramy się robić wszystko, żeby rozwiązywać tego typu problemy i nie powodować większych ofiar.
Pan poseł słusznie zauważył, że jest problem między operacją NATO-wską i amerykańską. Sprawa jest poruszana na forum Sojuszu. W najbardziej drastycznej formie zrobili to Brytyjczycy, którzy sugerowali, żeby wojska amerykańskie nie uczestniczyły w ich sektorze.
Jest to dylemat, gdyż w Afganistanie jest za mało żołnierzy koalicyjnych, aby kontrolować całe terytorium kraju. Brak żołnierzy trzeba wypełnić innymi środkami walki. Mam na myśli śmigłowce bojowe i samoloty, które oczywiście powodują większe straty.
Ten problem będzie jesienią bardzo dokładnie analizowany przez NATO. Wszyscy przedstawiciele wojskowi państw sojuszniczych, którzy pracują w Brukseli, udadzą się do Afganistanu i na miejscu trzeba doprowadzić do osiągnięcia takiego konsensu, żeby nie spowodować zjawiska bałkanizacji Afganistanu.
Polityka NATO powinna być jedną polityką. Nie powinniśmy dopuszczać do sytuacji, gdy w regionie kontrolowanym przez wojska państwa A sytuacja jest inna niż w regionie kontrolowanym przez państwo B i Talibowie w danym regionie mogą robić wszystko, a „za miedzą” już nie.
To są bardzo istotne problemy, które będą stanowiły przedmiot prac Sojuszu.
Co do członkostwa Gruzji w NATO, uważam, że jeśli Gruzja spełni kryteria, to oczywiście powinna przystąpić do NATO. Wobec żadnego państwa nie powinny być stosowane ograniczenia wynikające z tego, że było ono częścią takiego, a nie innego kraju.
Najważniejsze jest spełnienie kryteriów, jak w przypadku Polski czy państw bałtyckich. Zawsze pojawia się pokusa, żeby uznać czyjeś interesy niezależnie od interesów państw aspirujących, jednak najważniejszą rzeczą jest przejrzystość, transparentność i spełnienie kryteriów, jakie stawia Sojusz.
Jeśli chodzi o tarczę antyrakietową, na forum NATO ten problem jest rozpatrywany niejako w dwóch płaszczyznach. Według informacji przekazywanych przez stronę amerykańska większa część państw członkowskich będzie objęta ochroną, natomiast nie wszystkie. Dla sekretarza generalnego NATO czy dla państw, które nie będą objęte pierwotną koncepcją amerykańskiej tarczy, powstaje problem, iż część państw Sojuszu będzie pod względem bezpieczeństwa traktowana inaczej niż reszta.
Żeby te różnice zniwelować, w ramach NATO wypracowywany jest program budowy tarczy antyrakietowej o zasięgu krótkim i średnim, oparty na nowym systemie rakiet
THAAD. Rozmieszczenie tych rakiet w państwach wschodnich i południowo-wschodnich pozwoli na wyrównanie poziomu bezpieczeństwa poszczególnych państw NATO. Mówimy o procesie, który będzie operacyjny za 4-5 lat.
Na forum NATO nie pojawiły się natomiast dyskusje dotyczące wyboru konkretnych państw, w których miałyby być ulokowane elementy tarczy antyrakietowej. Jest to raczej dyskusja nad wyrównaniem poziomu bezpieczeństwa wszystkich państw Sojuszu, żeby nie było luki bezpieczeństwa.
Jeśli chodzi o Unię Zachodnioeuropejską, jest to organizacja, która nie ma już takiego znaczenia jak dawniej, natomiast przed Polską jest bardzo istotna możliwość wykorzystywania tego typu instytucji do generalnego budowania dobrej współpracy między Europą, Unią Europejską a NATO. Niestety, w tym obszarze są pewne problemy od fundamentalnych do całkiem śmiesznych. Jako śmieszny problem mogę podać fakt, że do szkoły pracowników Unii Europejskiej nie mogą chodzić dzieci pracowników NATO.
Konieczne jest wypracowanie sensownego podziału obowiązków pomiędzy NATO i Unię Europejską. Organizacje takie, jak Unia Zachodnioeuropejska mogą stanowić forum dochodzenia do konsensu.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Dziękuję za prezentację i udzielenie odpowiedzi na pytania.
Proszę pana ministra o przedstawienie kolejnej kandydatury.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Chciałbym przedstawić i zarekomendować pana dyrektora Andrzeja Papierza jako kandydata na stanowisko ambasadora RP w Republice Bułgarii. Pan Andrzej Papierz jest absolwentem Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Swoją karierę zawodową rozpoczął w 1990 r. jako dziennikarz tygodnika „Solidarność”. Następnie w latach 1991-1993 był analitykiem w Biurze Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa.
W 1993 r. powrócił do wykonywania zawodu dziennikarza, pracując w Polskim Radiu, w TV Polsat, w Telewizji Polskiej S.A., w dzienniku „Życie” i w telewizji RTL 7.
W 1998 r. objął stanowisko zastępcy dyrektora Centrum Informacyjnego Rządu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a następnie dyrektora tego centrum.
W 2001 r. wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego w Sofii. Sprawując tę funkcję, zdobył liczne kontakty i głęboką znajomość problemów Bułgarii. Po powrocie do Polski został powołany na stanowisko dyrektora Biura Kadr i Szkolenia MSZ. Obowiązki te pełni do chwili obecnej.
W 2000 r. pan Andrzej Papierz otrzymał odznakę ministra kultury – „Zasłużony dla kultury polskiej” za działalność na rzecz podziemnego ruchu wydawniczego w latach 80.
Chciałbym podkreślić, że pan Andrzej Papierz włada między innymi językiem bułgarskim, co niewątpliwie ułatwi mu pełnienie misji w Sofii.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Mam nadzieję, że państwo nie będą mieli mi za złe, gdy podzielę się krótką osobistą uwagą. Otóż mam dziś wielką satysfakcję, że możemy przesłuchiwać jako kandydata na ambasadora pana Andrzeja Papierza, bo pamiętam go sprzed ponad 20 lat jako jednego z najbardziej odważnych członków Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
Bardzo proszę pana Andrzeja Papierza o przedstawienie koncepcji swojej misji.
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Republice Bułgarii Andrzej Papierz:
Jak wynika z mojego krótkiego życiorysu, są powody, dla których jestem dziś przed państwem i dla których pani minister spraw zagranicznych oraz pan prezydent zaproponowali mi kandydowanie do funkcji ambasadora RP w Bułgarii.
Spędziłem tam prawie 5 lat w nieodległej przeszłości. Wróciłem z Bułgarii ponad rok temu. Wydaje mi się, że bardzo dobrze znam ten kraj. Mówię to bez pychy. Wynika to z mojej mobilności oraz ciekawości świata i ludzi. Zjeździłem Bułgarię wzdłuż i wszerz i znam większość istotnych postaci w życiu kulturalnym oraz politycznym. Przyjaźnię się z częścią tych osób.
Wydaje mi się, że moje doświadczenia oraz znajomości będą niezwykle przydatne w pełnieniu misji, która zostanie mi powierzona.
Możemy oczywiście rozmawiać o wielkich projektach. Państwo posłowie wysłuchują wystąpień kandydatów na ambasadorów. Będąc kandydatem na dyrektora Instytutu Polskiego w Sofii, też przedstawiałem własne credo i pomysł na to, jak instytut kultury ma działać.
Wiem, że często życie koryguje plany, które się przedstawia. Mam świadomość, że to może nie zabrzmi najlepiej. Państwo chcielibyście, żebym przedstawił program, a tak naprawdę za chwilę wszyscy o nim zapomnimy i nikt nie będzie mnie z niego rozliczał.
Jestem człowiekiem niezwykle praktycznym i uważam, że powinniśmy realizować to, co sobie zaplanujemy i do czego jesteśmy przekonani.
Bułgaria jest krajem specyficznym. Żeby dobrze pełnić funkcję przedstawiciela Polski, najważniejsze są kontakty osobiste. Bułgarzy są takim narodem, że poprzez osobiste kontakty można wiele spraw w miarę szybko pozytywnie załatwić, przedstawić swój punkt widzenia.
Jest to dyplomacja bezpośrednia. Niezwykle liczą się osobiste kontakty. Spraw do załatwienia jest sporo. Jeśli zostanę zaopiniowany pozytywnie, będę pierwszym ambasadorem RP w Bułgarii, jako kraju unijnym. Poprzedni ambasador zjechał w listopadzie 2006 r., a od stycznia br. Bułgaria jest członkiem Unii Europejskiej. To w istotny sposób zmienia relacje między naszymi krajami.
Mam świadomość, że jest to zupełnie inny rodzaj kontaktów politycznych, gospodarczych, kulturalnych i naukowych. Bułgarzy nie kwestionują roli Polski jako lidera Europy Środkowowschodniej w Unii Europejskiej i szerzej – w Europie. Bułgarzy z podziwem patrzą na sposób prowadzenia naszej polityki. Chociaż my wiemy, jak to wygląda od środka, oni nie znają tej „kuchni”.
Można powiedzieć, że wybieram się do kraju, z którym Polska właściwie nie ma kwestii spornych, a nie jest to kraj odległy. Można nie mieć kwestii spornych z odległym geograficznie krajem afrykańskim, azjatyckim czy Ameryki Południowej, natomiast w przypadku nieodległej Europy jest to dosyć rzadki przypadek.
W trakcie mojego pięcioletniego pobytu w Bułgarii obserwowałem olbrzymi skok tego kraju – cywilizacyjny i organizacyjny. Możliwość przystąpienia do Unii Europejskiej spowodowała, że zarówno elity polityczne, jak i niezwykle euroentuzjastycznie nastawione społeczeństwo zrobiły wiele, aby sprostać europejskim standardom.
Bułgaria została przyjęta do Unii Europejskiej trochę na kredyt, ale jest wola, żeby Bułgaria była istotnym podmiotem w Unii. Sytuacja, w której jesteśmy wraz z Bułgarią w Unii Europejskiej, nakłada szczególne obowiązki na ambasadora RP, chociażby polityczne, z uwagi na rozliczne zbieżne interesy, które możemy mieć z Bułgarami.
Jedna z istotnych kwestii, którą będę chciał się zająć, dotyczy zawarcia kilku istotnych umów międzypaństwowych. Innym problemem jest kwestia budynków i innych własności polskich w Bułgarii oraz bułgarskich w Warszawie. To są sprawy, które trzeba uregulować.
Rola ambasadora jest poważniejsza niż tylko zajmowanie się sprawami z dziedziny ekonomii, polityki i kultury. Będę starał się pomagać wszystkim poważnym inwestorom z Polski, którzy będą chcieli w tym kraju prowadzić biznes. Nie jest to wbrew pozorom łatwe. Do momentu wstąpienia Bułgarii do Unii Europejskiej z pewnością nie było to proste. Po przystąpieniu Bułgarii do Unii, po przyjęciu całego bagażu legislacyjnego, prawnego i włączeniu tego kraju w krwioobieg unijny jest to dużo łatwiejsze.
Nie ma powodu, żeby kraj tak ważny, na który Bułgarzy reagują niezwykle sympatycznie, był „w ogonie’ współpracy bilateralnej. Większe inwestycje mają Czesi i Węgrzy, już nie mówiąc o Austriakach, Niemcach, Francuzach, Brytyjczykach i Holendrach.
Współpraca kulturalna jest niezwykle istotna. Polska przyciąga dużo młodzieży bułgarskiej. Wydziały polonistyczne znajdują się na czterech uniwersytetach bułgarskich.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Miałbym prośbę do kandydata o zbliżanie się do końca wypowiedzi. Pewne wątki będziemy mogli omówić bardziej szczegółowo w fazie pytań ze strony posłów.
Kandydat na ambasadora RP Andrzej Papierz:
Na tym zakończę swoją wypowiedź. Jestem gotów do udzielenia odpowiedzi na państwa pytania.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę państwa posłów o zadawanie pytań.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Najpierw chciałbym zadać pytanie przedstawicielowi rządu. Kandydat pracuje, jeśli mnie pamięć nie myli, dwa lata w resorcie, natomiast otrzymał tytuł ambasadora tytularnego, na który ludzie pracują dziesiątki lat.
Chciałbym zapytać, czym się zasłużył i jakie są merytoryczne podstawy tej decyzji.
Po drugie, kandydat został dobrze zaprezentowany między innymi przez pana przewodniczącego. Szkoda, że pan przewodniczący nie wspomniał, iż kandydat był również wybitnym działaczem Ligi Republikańskiej.
Kandydat na ambasadora RP Andrzej Papierz:
Założycielem.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Dlaczego pan się tego wstydzi? Warto to napisać.
Dlaczego w notce informacyjnej nie ma mowy o znajomości podstawowych języków? Bardzo dobrze, że kandydat zna język bułgarski, ale w dyplomacji na ogół rozmawia się po angielsku i francusku, w Ameryce Łacińskiej w językach hiszpańskim i portugalskim, a w świecie arabskim po arabsku.
Do kandydata chciałbym skierować trzy krótkie pytania. Po pierwsze, jest pan dyrektorem Biura Kadr i Szkolenia MSZ. Dlaczego pan żyrował (nie chcę powiedzieć, że pan organizował) odwołanie ambasadorów z łamaniem ustawy o służbie zagranicznej? Ambasadorzy byli wzywani bez możliwości pożegnania. Będę o tym jutro rozmawiał z panią minister.
Dlaczego po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie lustracji był pan inspiratorem i organizatorem akcji lustracyjnej, która łamała prawo? Wystosowałem w tej sprawie interpelację do pani minister spraw zagranicznych.
Mam dwa pytania w odniesieniu do Bułgarii. Czy biorąc pod uwagę powrót od kilku lat Polaków do Bułgarii w celach turystycznych, kwestię wykupu mieszkań na wybrzeżu, uważa pan, że obsada polskiej ambasady i konsulatu jest wystarczająca, czy też powinna być wzmocniona?
Dla Bułgarii, podobnie jak dla Polski, istotne są kwestie energetyczne. Jakie jest podejście Bułgarii do projektów sieci Nabucco i South Stream? Czy różni się ono od podejścia polskiego, a jeśli tak, to jak powinniśmy dochodzić do wspólnego stanowiska, o ile w ogóle jest ono możliwe?
Poseł Paweł Śpiewak (PO):
Cieszę się, że pan Andrzej Papierz jest kandydatem na ambasadora. Rzeczywiście znam pana jako działacza Niezależnego Zrzeszenia Studentów i bardzo cenię sobie ten dorobek.
Z dokumentów, które zostały nam przedstawione, wynika, że Bułgaria zaczyna być wykupywana przez Gazprom. Pozycja kapitału rosyjskiego w Bułgarii jest niesłychanie silna, co dodatkowo związane jest z tym, że w Bułgarii sprawują władzę stronnictwa określane jako postkomunistyczne, które dążą do intensyfikacji kontaktów z władzami rosyjskimi.
Z tego by wynikało, że tendencje polityczne i gospodarcze Bułgarii są odwrotne niż w Polsce. Między innymi pana działalność jako dyrektora personalnego MSZ pozwalała na wyeliminowanie części funkcjonariuszy służby dyplomatycznej, która była związana ze służbami specjalnymi dawnego reżimu. Chwała panu za to.
Czy w tej sytuacji może dojść na forum NATO i Unii Europejskiej do konfliktu interesów między Polską a Bułgarią w kontekście znaczącej roli wpływów rosyjskich i kapitału rosyjskiego na terenie europejskim?
Poseł Jolanta Szymanek-Deresz (SLD):
Chciałabym nawiązać do pytania sformułowanego przez posła Tadeusza Iwińskiego, ale pragnę uwypuklić problem przeprowadzenia lustracji wśród pracowników służby zagranicznej po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego.
Chcę zapytać o przesłanki, którymi się pan kierował wobec jednoznacznej interpretacji, że lustracja po wyroku Trybunału nie może być przeprowadzona. Ponadto w swoich wytycznych rozesłanych w maju do wszystkich placówek zastosował pan sankcje wobec niezastosowania się do pana poleceń w postaci zwolnienia z pracy.
Jak to się ma do pana prawej sylwetki zaakcentowanej przez posłów i do poszanowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego?
Wspomniał pan również o wadze stosunków międzyludzkich, akcentując, że w służbie dyplomatycznej są one niezwykle cenne. Pan zaingerował swoimi poleceniami bardzo ostro również w te stosunki.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Kto z posłów chciałby jeszcze zabrać głos?
Poseł Zbyszek Zaborowski (SLD):
Mam tylko jedno pytanie do pana ministra. Czym naraziła się Polsce Bułgaria, że MSZ przedstawia tak niekompetentnego kandydata na ambasadora?
Poseł Jan Rzymełka (PO):
Chciałbym zadać pytanie dotyczące poloników w Bułgarii, gdyż jest pan znawcą tych tematów.
Bardzo znany polski alpinista Jerzy Kukuczka, zanim wyjechał w Himalaje, dokonał kilku ekstremalnych wejść w górach Bułgarii. Czy mógłby pan powiedzieć, jak się nazywają te przejścia i w jakich górach? Gdzie są ślady Polski w tych rejonach?
Poseł Andrzej Ćwierz (PiS):
W latach 60. i 70. wielu studentów bułgarskich studiowało w Polsce. Jest wielce prawdopodobne, że te osoby zajmują teraz odpowiedzialne stanowiska we władzach bułgarskich. Czy pan ma kontakt z tymi ludźmi?
W tej chwili nie powinniśmy zajmować się oceną działalności kandydata. Część posłów SLD zwraca się do kandydata z takimi właśnie kwestiami. Proponowałbym zamknąć tę część dyskusji, bo jest ona nie na temat.
Chcemy zorientować się w możliwościach pełnienia przez kandydata funkcji ambasadora, a nie rozliczać go z działalności, za którą prawdopodobnie nie jest odpowiedzialny.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos? Nie ma zgłoszeń.
Dziękuję posłowi Tadeuszowi Iwińskiemu za przypomnienie ważnego aspektu w patriotycznym dorobku pana Andrzeja Papierza. Ważne jest, jaki życiorys ma kandydat. Istotne jest, abyśmy dowiedzieli się, jaki był przebieg jego pracy zawodowej, jakie ma osiągnięcia, bo to wszystko buduje jego wizerunek, pozycję, pozwala dowiedzieć się o kompetencjach, które posiada.
Część pytań do kandydata dotyczyła jednak polityki kadrowej resortu, którą wykonywał jako dyrektor Biura Kadr i Szkolenia, ale nie ponosił za to politycznej odpowiedzialności. Jutro odbędzie się posiedzenie Komisji w sprawach kadrowych.
Do tej pory nie było zwyczajem Komisji, aby na tematy polityki resortu wypowiadali się dyrektorzy departamentów.
Zwracam się do posła Tadeusza Iwińskiego. Pan poseł szczególnie, i słusznie, bronił uprawnienia Komisji, aby na te tematy rozmawiać z ludźmi, którzy są politycznie odpowiedzialni za te sprawy. Chciałbym zaapelować do pana posła o kontynuowanie tej słusznej postawy i o wyrażenie zgody na to, aby odpowiedzi na pytania, które zadał pan poseł, mogła udzielić pani minister w dniu jutrzejszym.
Powtarzam, że są to pytania do kierownictwa politycznego resortu, a nie do dyrektora departamentu.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Moje pytanie dotyczące pozycji ambasadora tytularnego jest bezdyskusyjnie aktualne.
Jeśli chodzi o kwestię odwoływania ambasadorów z naruszeniem ustawy o służbie zagranicznej i o problem lustracji, oczywiście możemy omówić je w dniu jutrzejszym.
Chciałbym zatem ograniczyć pytania do kandydata do wątku, czy czuje pan osobistą odpowiedzialność za decyzje w tej mierze, czy był pan tylko wykonawcą decyzji pani minister i kierownictwa?
Poseł Marian Piłka (PR):
Pan Andrzej Papierz był przez pięć lat na placówce dyrektorem instytutu kultury w Bułgarii. Nikt z nas nie wątpi, że problemy Bułgarii zna doskonale. W związku z tym uważam za nietaktowną i niewłaściwą wypowiedź posła Zbyszka Zaborowskiego, iż mamy do czynienia z kandydatem niekompetentnym.
Wystąpienie kandydata i jego życiorys świadczą o czymś przeciwnym. Na posiedzeniach Komisji rzadko jest możliwość bardzo wyczerpującego przesłuchania kandydatów, ale to, co powiedział pan Andrzej Papierz, świadczy o jego wysokich kompetencjach.
Myślę, że tego typu uwagi są nie na miejscu.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi na pytania. Następnie oddam głos kandydatowi.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Zacznę od ostatniego pytania skierowanego do mnie. Myślę, że pan poseł tak naprawdę nie spodziewa się ode mnie odpowiedzi na pytanie, czym się naraziła Bułgaria, bo jakakolwiek odpowiedź trzymająca się logiki tego pytania byłaby niestosowna nie tylko wobec kandydata, ale również wobec kraju, w którym ma być akredytowany.
Bułgaria jest naszym sojusznikiem w kilku wymiarach i to się nie zmienia, niezależnie od spraw poruszonych przez posła Pawła Śpiewaka. W tych kategoriach trudno by mi było przedstawić jakikolwiek wywód.
Jeśli chodzi o kwestię znajomości języków, stosuję się wiernie do zaleceń pana przewodniczącego i skracam prezentację. Stwierdziłem, że pan dyrektor Andrzej Papierz włada między innymi językiem bułgarskim, bo to wydawało mi się istotne.
Wiem, że ma zdany również egzamin z języka rosyjskiego i zna język angielski. Mogłem to odczytać, podobnie jak informację, że żywo interesuje się polityką, mediami, historią, przede wszystkim w kontekście stosunków międzyetnicznych, a także, że jest żonaty i ma czworo dzieci.
To wydawało mi się mniej istotne niż wypowiedź kandydata.
Jeśli chodzi o kwestię nadania tytułu ambasadora tytularnego, to jest uprawnienie przysługujące ministrowi spraw zagranicznych. Myślę, że pięcioletnia praca w Sofii, a następnie w centrali zostały tak ocenione, iż pan Andrzej Papierz otrzymał ten zaszczytny tytuł.
Z własnej długiej instytucjonalnej pamięci mogę przytoczyć – chociaż wolałbym nie posługiwać się nazwiskami – przykłady osób, które nigdy nie pełniły funkcji dyplomatycznych na żadnej polskiej placówce i otrzymały w minionych latach tytuł ambasadora tytularnego.
W porównaniu z nimi pana Andrzej Papierz dysponował doświadczeniem zarówno z pracy w centrali, jak i na placówce.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę pana dyrektora o odpowiedź na pytania. Proszę o uwzględnienie mojego zastrzeżenia i późniejszej wypowiedzi posła Tadeusza Iwińskiego, czyli o ograniczenie odpowiedzi na pytania dotyczące polityki kadrowej. O to będziemy pytali panią minister.
Kandydat na ambasadora RP Andrzej Papierz:
Niezwykle panuję dziś nad swoim temperamentem.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
To jest jedna z kwalifikacji dyplomaty.
Kandydat na ambasadora RP Andrzej Papierz:
Człowiek uczy się całe życie.
Jeśli chodzi o tytuł ambasadora tytularnego, zostały spełnione wszystkie przesłanki, które są określone w ustawie o służbie zagranicznej, to znaczy dwukrotnie pełniłem funkcje kierownicze. Nie spodziewałem się, że otrzymam takie wyróżnienie od pani minister. Byłem tym zaskoczony, ale chciałbym publicznie podziękować pani minister za to, że doceniła moją pracę w ministerstwie od świtu do nocy.
W pierwszej kolejności odpowiem na pytanie pani poseł, z którą chciałbym kiedyś współpracować, bo mam wrażenie, że bardzo dobrze byśmy się rozumieli.
Jeśli chodzi o lustrację w MSZ, pragnę stwierdzić, że jestem za słabo wyedukowany prawniczo, żebym bez przygotowania i bez konsultacji z radcami prawnymi wysłał pismo, dotyczące lustracji do pracowników służby zagranicznej, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego.
Myślę, że państwo posłowie zapomnieli pewien kontekst. Nie chodziło o to, że prowadziliśmy dalej lustrację. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował w przypadku oświadczeń służby zagranicznej tylko i wyłącznie ankietę, blankiet. De facto ustawa obowiązywała. Każdy mógł wybrać sposób, w jaki złoży oświadczenie. Nikt tego nie zakwestionował, mimo pogróżek, które poseł Ryszard Kalisz na łamach „Trybuny” formułował.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie przeprowadza lustracji. Lustrację przeprowadzał Instytut Pamięci Narodowej. Resort spraw zagranicznych, jak wszystkie inne instytucje, był tylko pośrednikiem – miał odebrać i przesłać do IPN oświadczenia lustracyjne. Tak się stało.
Na pytanie, czy jestem wykonawcą, czy pomysłodawcą polityki kadrowej, odpowiadam, że utożsamiam się i wykonuję polecenia moich przełożonych. Staram się wykonać wszystkie oczekiwania jak najlepiej. Wielokrotnie dawałem wyraz temu, że nie zrobię czegoś, co jest niezgodne z moim sumieniem i postawą.
Poseł Tadeusz Iwiński pytał o obsadę polskich placówek dyplomatycznych w Warnie. Jeśli chodzi o konsulat, byłem zwolennikiem, żeby nie funkcjonował on w takiej formule, jak obecnie, z bardzo prostych przyczyn. Po pierwsze, wynajmujemy budynek, który się rozpada. Trzeba zainwestować bardzo dużo pieniędzy, a nie jest on naszą własnością. Obecnie trwa proces między byłymi właścicielami o odzyskanie budynku.
Sześć kilometrów od konsulatu znajduje się ośrodek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w którym w ubiegłym roku przeprowadzono remont. Uważam, że formuła rzadko stosowana w polskiej dyplomacji – agencji konsularnej jest o wiele tańsza i sensowniejsza.
Konsul generalny i ewentualnie człowiek z uprawnieniami konsularnymi mają intensywną pracę w okresie 4-5 miesięcy, kiedy rzeczywiście są tam rzesze polskich turystów. Rok ma dwanaście miesięcy, a my utrzymujemy całą strukturę. O wiele sensowniejsza byłaby zamiana konsulatu generalnego w Warnie w agencję, do której przyjeżdżałby jeden z konsulów z Sofii.
Obecna sytuacja jest moim zdaniem optymalna. Konsulowie z pewnością dają sobie radę. Polscy turyści w Bułgarii zachowują się niezwykle przyzwoicie. Wiem, ile jest czynności konsularnych. Przypadków, w których konsul musi interweniować, nie jest zbyt wiele.
Jeśli chodzi o rosyjskie wpływy w Bułgarii, umacnianie się pozycji Gazpromu i kwestię gazociągów oraz rurociągów, to szczególne relacje bułgarsko-rosyjskie mają uwarunkowania historyczne. Przypomnę, że dzięki Rosji carskiej w 1878 r., po wojnie bułgarsko-tureckiej, Bułgaria odzyskała niepodległość w granicach zbliżonych do obecnych.
Na marginesie dodam, że ¼ z ponad 200-tysięcznej armii rosyjskiej, która była za Dunajem, stanowili Polacy, najczęściej pułki z Polesia i Wołynia. Wielokrotnie przypominamy o tym Bułgarom, bo oni często podkreślają, że tam walczyli Finowie. Oczywiście Finowie także walczyli, ale Polaków było znacznie więcej.
Historycznie stosunki bułgarsko-rosyjskie były niezwykle bliskie. Poseł Paweł Śpiewak zwrócił uwagę, że obecnie wpływy rosyjskie są bardzo duże. Nie jest żadną tajemnicą, że obecny premier Bułgarii Sergej Staniszew ma matkę Rosjankę i że wykształcił się oraz wychował w Rosji. Trudno, żeby nie był politykiem prorosyjskim.
Biznes, kwestie związane z energetyką są wyłącznie w rękach rosyjskich. Tej sytuacji nie można zmienić. Umowy z Gazpromem są podpisane do 2030 r. Bułgarzy zdają sobie z tego sprawę, ale nie ma z ich strony możliwości manewru. Nawet tzw. kapitał hiszpański, brytyjski, który jest obecny w Bułgarii, reprezentują z pochodzenia Bułgarzy, Rosjanie albo Ukraińcy, którzy mają obywatelstwo tych krajów. Mam na myśli całą infrastrukturę turystyczną nad Morzem Czarnym.
Wpływy rosyjskie są w Bułgarii niezwykle silne, podobnie jak w Czarnogórze, która jest wykupywana przez Rosjan korzystających z faktu, że jest to jeden z niewielu krajów na Bałkanach, który odczuwa sympatię do Rosjan.
Gdy Polacy doradzają Bułgarom w sprawach rosyjskich, są traktowani jak ludzie ogarnięci rusofobią. Bułgarzy uważają, że jesteśmy przewrażliwieni.
Moim wielkim zadaniem będzie przekonywanie sensownymi argumentami do naszego punktu widzenia i zwracanie uwagi na niebezpieczeństwo pułapek, w których Bułgaria może się znaleźć.
Jeśli chodzi o pana Jerzego Kukuczkę, to odpowiem w sposób następujący. Jako dyrektor Instytutu Polskiego w Sofii zaprosiłem chyba wszystkich najistotniejszych polskich alpinistów, himalaistów. Ja ich zapraszałem i płacili za ich bilety polscy podatnicy, natomiast organizatorem spotkań, a były to najliczniejsze i najbardziej widowiskowe imprezy, był absolwent polskiej uczelni Peter Atanasow, wybitny znawca himalaizmu, alpinizmu, zwłaszcza polskiego.
Pozwalam pracować ludziom, którzy są wybitni w jakiejś dziedzinie. Peter Atanasow zajmował się właśnie tymi sprawami.
Nie przypominam sobie informacji na temat Jerzego Kukuczki, natomiast mogę przekazać e-mail do Petera Atanasowa i myślę, że jest w stanie opisać, jaką trasą wspinał się Kukuczka.
Odpowiadam na pytanie dotyczące studentów bułgarskich w Polsce. Rzeczywiście, w okresie PRL studentów z Bułgarii było bardzo wielu. Jest to jedno z niewielu pozytywnych oblicz PRL. Ci studenci stanowili bardzo zróżnicowaną grupę. Nie wszyscy byli twardogłowymi komunistami. Część z nich dopiero w Polsce poczuła wolność. Nawet gazety były w Polsce bardziej liberalne niż w Bułgarii.
Ta grupa była bardzo zaniedbana. W pierwszym roku mojego pobytu w Sofii poprosiłem o to, żeby została zweryfikowana lista osób, które ukończyły polskie uczelnie. Raz w roku, przed Bożym Narodzeniem organizowaliśmy spotkanie opłatkowe wszystkich absolwentów, którzy przyjeżdżali z całej Bułgarii. Na ostatnim było ponad 200 osób.
Szacujemy, że jest to grupa około 500 osób. Część osób żyje poza Bułgarią. Niektórzy z nich to naprawdę wybitne postaci. Pamiętajmy jednak, że czas jest nieubłagany. Reżyser Władysław Ikonomow, który pracował z Andrzejem Wajdą przy wielu filmach, to człowiek w podeszłym wieku.
Nie jest to grupa wpływowa w polityce. Wśród polityków bułgarskich są ludzie, którzy znają Polskę, bywali w naszym kraju, ale nasza siła tkwi raczej w mediach i kulturze.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Po pierwsze, chciałbym pana prosić o odpowiedź na pytanie, jaki jest stosunek Bułgarii do dwóch kluczowych projektów energetycznych Nabucco i South Stream oraz czym różni się od polskiego podejścia.
Chciałbym również zaprotestować, gdyż uważam, że nie jest właściwe, aby pan o obecnym premierze rządu bułgarskiego, którego znam od lat i który jest moim dobrym kolegą (jeśli pan pojedzie do Bułgarii, to może skorzystać z tego kontaktu), wypowiadał się jako o polityku prorosyjskim.
To jest polityk bardzo prozachodni. Życzę panu, żeby pan tak dobrze mówił po angielsku, jak on. Uważam za niestosowne etykietowanie czołowych polityków państwa, do którego pan ewentualnie pojedzie.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę pana dyrektora o udzielenie odpowiedzi na pytania.
Kandydat na ambasadora RP Andrzej Papierz:
Pozdrowię pana Sergeja Staniszewa. Wydaje mi się, że znam go równie dobrze, jak pan poseł. Jeśli chodzi o porównanie premiera Staniszewa z poprzednimi premierami bułgarskimi, to pozostaję przy swojej opinii. Nie uważam, że jest to opinia krzywdząca. Jest to ocena sytuacji. Zajmujemy się polityką i nie udawajmy, że zajmujemy się czymś innym.
Co do projektów Nabucco i innych gazowych, obiecuję, że przy najbliższym spotkaniu w Sofii będziemy o tym szczegółowo rozmawiać.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Rozumiem, że nie zna pan stanowiska Bułgarii wobec tych projektów.
Kandydat na ambasadora RP Andrzej Papierz:
Przyznam uczciwie, że nie czuję się na siłach, aby odpowiedzieć w sposób dla pana zadowalający. Przykro mi, nie jestem wszechwiedzący.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Sądzę, że projekt Nabucco jest ciągle na bardzo wstępnym etapie i ewoluuje. Do dziś jest szereg znaków zapytania, skąd Nabucco będzie transportować gaz i czyj to będzie gaz.
Wydaje mi się, że są kraje, które w przeciwieństwie do Rosji i Austrii, nie zaprezentowały w tej sprawie wiążącej opinii.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Nie wiedziałem, że pan przewodniczący wybiera się do Bułgarii.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Podobnie, jak pan poseł, mam nadzieję, że będziemy mieli okazję odwiedzić naszych partnerów bułgarskich.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Stosunek Bułgarii do różnych inicjatyw energetycznych i transportowych jest pozytywny, ale realne są te z projektów, które są pod kontrolą rosyjską i czasami stanowią alternatywę dla projektów, które wymykałyby się takiej kontroli. Dotyczy to zarówno projektu gazowego South Stream, jak również projektu naftowego między Burgas a Aleksandropolis.
Sądzę, że intencją pana dyrektora Andrzeja Papierza nie było tworzenie zasady determinizmu, iż pochodzenie jednego z rodziców bądź miejsce ukończenia studiów są w prostej linii odpowiedzialne za określony stosunek do danego kraju. Chodziło raczej o wyjaśnienie i zilustrowanie tego, jaki stosunek mają bułgarskie elity polityczne do spraw rosyjskich.
Musielibyśmy cofnąć się do czasów tureckich, żeby uzyskać pełne wyjaśnienie przyczyn historycznych takiego zjawiska.
Poseł Karol Karski (PiS):
Zanim poseł Zbyszek Zaborowski przeprosi za swoją wypowiedź, chciałbym zwrócić uwagę posła Tadeusza Iwińskiego na pewną okoliczność, mianowicie na elementy wypowiedzi pana dyrektora, które powinny być przez pana posła odbierane pozytywnie.
Pan dyrektor, jako były działacz Ligi Republikańskiej, wskazał, że gazety polskie w okresie PRL były o wiele mniej „twardogłowe” niż w Bułgarii.
Poseł Zbyszek Zaborowski (SLD):
Chciałbym poinformować, że po wysłuchaniu dodatkowych wyjaśnień kandydata podtrzymuję swoją opinię.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czasami dobrze jest być posłem a nie ministrem, bo to pozwala na prezentowanie kontrowersyjnych opinii bez żadnego problemu.
Proszę pana ministra o przedstawienie kandydatury pana Jacka Junoszy-Kisielewskiego.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Chciałbym zarekomendować państwu kandydaturę pana radcy-ministra Jacka Junoszy-Kisielewskiego na stanowisko ambasadora RP w Federacyjnej Republice Brazylii.
Pan Jacek Junosza-Kisielewski jest absolwentem studiów biologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W 1978 r. uzyskał na tymże Uniwersytecie stopień doktora nauk przyrodniczych, a w 1990 r. stopień doktora habilitowanego nauk przyrodniczych.
W latach 1984-1985 przebywał w Brazylii, jako visiting professor Uniwersytetu w Sao Paolo, a następnie w ramach brazylijskiego stypendium badawczego w Delcie Amazonki i Mato Grosso. Prowadził w tym okresie badania naukowe.
Pracę w służbie zagranicznej rozpoczął na początku 1991 r., obejmując funkcję konsula polonijnego w Konsulacie Generalnym RP w Brukseli. Po roku awansował na szefa tejże placówki i kierował nią 4 lata do 1996 r.
Po powrocie z placówki był początkowo doradcą ministra i zastępcą dyrektora Departamentu Konsularnego i Wychodźstwa, a następnie dyrektorem tego departamentu.
W latach 1999-2004 pełnił funkcję konsula generalnego w Toronto. Od dwóch lat pełni funkcję zastępcy dyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii. Do jego obowiązków należy nadzorowanie przygotowań polskiej służby konsularnej do funkcjonowania w ramach układu z Schengen, a także europejskiej współpracy konsularnej.
Gdy kilka tygodni temu mieliśmy do czynienia z wielką tragedią polskich turystów w Grenoble, zajmowaliśmy się tą kwestią obaj. Pan dyrektor został w Grenoble i koordynował akcję pomocową w ciągu dwóch dni po wypadku.
Pan Jacek Junosza-Kisielewski nie tylko zna język portugalski, ale także angielski i francuski.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę pana Jacka Junoszę-Kisielewskiego o przedstawienie koncepcji pracy na placówce.
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Federacyjnej Republice Brazylii Jacek Junosza-Kisielewski:
Stosunkom polsko-brazylijskim towarzyszy dobry klimat, wolny od napięć i przepełniony życzliwością. To jest oczywiście bardzo korzystna okoliczność w misji każdego ambasadora, gdyż skraca okres przygotowawczy, wstępny, ułatwia nawiązywanie kontaktów, otwiera wiele drzwi.
Niestety, pozytywną ocenę naszych stosunków zmuszony jestem zrównoważyć cechą zdecydowanie niekorzystną w mojej opinii. Uważam, że każdego roku oba nasze państwa ponoszą istotne straty w wyniku niepełnego wykorzystania potencjałów naszych państw.
Trudno uznać za zadowalający poziom naszego eksportu do Brazylii, który w ubiegłym roku wyniósł zaledwie 175 mln USD, przy 600 mln USD ogólnej kwoty importu. Musi to niepokoić tym bardziej, że mniejsza od naszej gospodarka czeska już w 2005 r. wyeksportowała do Brazylii towary za ponad 200 mln USD przy zrównoważeniu salda. Jest to zatem możliwe.
Musi nas również niepokoić, że spośród miliona Brazylijczyków, którzy corocznie odwiedzają Europę, do Polski w ubiegłym roku dotarło niespełna 13 tys., a z Polski do tak rozległego i atrakcyjnego turystycznie kraju wyjechało w ubiegłym roku niewiele ponad 2 tys. osób.
Poczucie niedosytu i świadomość istnienia olbrzymich rezerw w naszych stosunkach będą towarzyszyły mojej misji. Tych rezerw będę poszukiwał przede wszystkim w sferze gospodarczej i to nie tylko ze względu na doraźne korzyści gospodarcze, które Polska może odnieść ze zwiększenia i zróżnicowania zakresu naszego eksportu do Brazylii, ale przede wszystkim ze względu na perspektywę wieloletnią.
Musimy uświadomić sobie, że Brazylia jest krajem, który w gospodarce globalnej odgrywa coraz większą rolę. Ma za sobą 15 lat nieprzerwanego wzrostu gospodarczego na poziomie średniorocznym 2,5%. Ma bardzo ambitne programy zwiększenia zakresu inwestycji z 21% do 25% PKB.
Jeśli do tego dodamy ponad 2,5-krotnie większe niż nasze ogólne PKB i zupełnie stabilną sytuację polityczną, to rysuje się sylwetka kraju, który w gospodarce światowej będzie odgrywał coraz większą rolę. Każdego roku powstają nowe możliwości. Albo my będziemy te możliwości rozszerzenia współpracy wykorzystywać, albo zrobią to bardziej operatywni konkurenci.
Z problemów politycznych, ale związanych z kwestiami gospodarczymi, chciałbym zacząć od zasygnalizowania dwóch o charakterze wielostronnym. Brazylia jest niewątpliwie jednym z liderów procesów integracyjnych w Ameryce Łacińskiej. Może mniej entuzjastycznie odnosi się do integracji gospodarczej panamerykańskiej.
Niewątpliwie integracja państw Ameryki Południowej czy szerzej Ameryki Łacińskiej jest procesem nieuchronnym, ale równocześnie trudnym ze względu na wielość koncepcji i ich konkurowanie między sobą, a także ze względu na różnorodność sojuszy zewnętrznych, a także zróżnicowany poziom gospodarczy oraz potrzeb i możliwości gospodarek poszczególnych państw.
Ambasada musi bardzo uważnie przyglądać się tym procesom integracyjnym, przede wszystkim dlatego, żeby formułować trafne prognozy, bo od tego będzie zależał stosunek Polski do tej grupy państw.
Wymiar multilateralny ma również rozwój stosunków Brazylii z Unią Europejską. Obecna prezydencja nadała temu wymiar strategiczny, ale perspektywa tych stosunków znacznie wykracza poza okres prezydencji portugalskiej. Oczywiście trzeba uważnie przyglądać się stosunkom politycznym i gospodarczym Brazylii z poszczególnymi członkami Unii Europejskiej, ale przede wszystkim aż do zakończenia negocjacji Rundy z Doha trzeba bardzo uważnie analizować stanowisko Brazylii.
Podstawową tkanką stosunków dyplomatycznych pozostają zawsze stosunki dwustronne. Będę zabiegał o jak największą intensywność tych stosunków od poziomu najniższego po najwyższy i to zarówno w wymiarze stosunków rządu federalnego z władzami Polski, jak i władz stanowych z administracjami województw. Jeśli będę mógł się przyczynić do zintensyfikowania relacji międzyparlamentarnych, będę się o to starał.
Najpilniejszym naszym oczekiwaniem są wizyty ministra spraw zagranicznych i prezydenta Brazylii w Polsce. Mam nadzieję we współpracy z ambasadorem Brazylii w Polsce doprowadzić do tych wizyt.
Chciałbym zwrócić uwagę na zagadnienie może nie stricte polityczne, ale o zasięgu globalnym, które w Polsce nie jest dostrzegane, a jest bardzo ważne w rzeczywistości brazylijskiej. Jest ono związane z ekologią i ochroną środowiska. Brazylia ma niezwykle wysoki udział energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych – 43,6%. Jest to nieosiągalny poziom w Europie. Dodatkowo udział biopaliw w ogólnym bilansie paliw w Brazylii wynosi 50%. Połowa paliw w Brazylii to biopaliwa.
Oczywiście, Polska nieuchronnie stanie przed problemem zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych. Nie jesteśmy w stanie wykorzystać wszystkich doświadczeń brazylijskich, bo różna jest charakterystyka naszych gospodarek, ale uważne przyglądanie się temu procesowi będzie służyło znalezieniu optymalnej drogi w tym procesie po stronie polskiej.
W Brazylii istnieje bardzo dobry klimat dla promocji Polski. Pamiętam z okresu mojej misji badawczej, że Polska była postrzegana jako Terra di Papa, czyli Ziemia Papieża. Myślę, że również po odejściu Ojca Świętego ta rekomendacja pozostaje aktualna.
Polska jest uważana, i to wcale nie od momentu przystąpienia do Unii Europejskiej, za kraj należący do europejskiego kręgu kulturowego. Mamy poważne osiągnięcia. Duże jest zainteresowanie naszym dorobkiem muzycznym i filmowym. Oczywiście możliwości promocji Polski zależą od środków, jakimi ambasada dysponuje.
Korzystam z tej okazji, żeby zaapelować do państwa, aby w momencie, kiedy będzie rozpatrywana pozycja budżetowa dotycząca promocji Polski, wziąć to pod uwagę.
Na koniec tego krótkiego z konieczności zarysu zadań chciałbym powiedzieć o powinnościach wobec Polonii. W okresie misji mojego poprzednika rozwinęła się emocjonalna dyskusja na temat liczebności Polonii w Brazylii. Wydaje mi się, że nie jest to tak istotna kwestia.
W gruncie rzeczy mówimy o trzech kategoriach osób. Z mojego doświadczenia w kontaktach z Polonią wynika, że te trzy kategorie, pozornie różne, przechodzą płynnie w siebie. Są to osoby o świadomości polskości, o świadomości polskich korzeni i osoby o nie w pełni uświadamianych polskich korzeniach.
Wszystkim tym grupom jesteśmy winni zapewnienie warunków do jak najbliższego kontaktu z Polską i o to będę zabiegał. Będę popierał wszystkie działania placówek konsularnych dotyczące współpracy z organizacjami polonijnymi.
Organizacje polonijne nie wyczerpują całości polonijnych interesów w Brazylii, zatem oprócz tego musi być budowana sieć niezależnych, bezpośrednich kontaktów, m.in. poprzez sieć internetową, a połączeń internetowych ma być w Brazylii do końca br. 37 mln, poprzez ofertę promocji kultury polskiej, poprzez wykłady na uniwersytetach i stałą obecność w mediach.
Jeśli mamy dotrzeć do młodego pokolenia Polonii, to wiodącym językiem kontaktów z Polonią musi być oczywiście język portugalski.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Dziękuję za prezentację. Proszę państwa posłów o zadawanie pytań.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Chciałbym najpierw zapytać pana ministra o powody odwołania, po upływie zaledwie półtora roku, poprzedniego ambasadora, bardzo kompetentnego, który spędził wiele lat w Ameryce Łacińskiej i który został odwołany w trybie ekstraordynaryjnym, ze złamaniem ustawy o służbie zagranicznej.
Kandydat jest osobą świetnie wykształconą i z dużym doświadczeniem dyplomatycznym, ale doświadczeniem ograniczonym głównie do sfery państw wysokorozwiniętych. Nie ma natomiast doświadczenia, jeśli chodzi o tzw. kraje rozwijające się, a zwłaszcza Amerykę Łacińską.
Cieszę się, że kandydat zna język portugalski, bo to jest elementarz. Bez znajomości portugalskiego w Brazylii nie można się poruszać.
Czy to świadczy o „tak krótkiej ławce” w MSZ, że nie można właściwie porozdzielać osób?
Kandydata chciałbym zapytać o dwie kwestie. Jeszcze raz proszę o potwierdzenie znajomości języka portugalskiego. Czy pan dostrzega znaczącą rolę dla organizacji państw mówiących po portugalsku? Siłą rzeczy Brazylia odgrywa w tej organizacji kluczową rolę.
Jaki jest i jaki powinien być stosunek Polski do aspiracji Brazylii, piątego państwa pod względem liczby ludności w świecie, o uzyskanie statusu stałego członka w Radzie Bezpieczeństwa ONZ? Na ile Polska popiera działania grupy G-3, poprzednio G-4?
Jak wiadomo, konkurentem Brazylii jest Meksyk, co jest w jakiejś mierze zrozumiałe, oraz Argentyna, co jest zupełnie niezrozumiałe. Jak powinniśmy tę kwestię rozgrywać?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Fakt, iż kandydat przebywał w kraju misji 2 lata i jest autorem pracy, która została wydana również w języku angielskim, o faunie brazylijskiej, powinien być przez nas brany pod uwagę. Czas spędzony w Brazylii dał panu dyrektorowi możliwość poznania warunków funkcjonowania tego kraju. Wydaje mi się to wystarczająca przyczyną dla zaproponowania mu tej misji.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Gdzie to jest napisane?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Za chwilę będziemy o tym mówili.
Poseł Andrzej Grzyb (PSL):
Chciałbym zapytać pana dyrektora o te obszary współpracy gospodarczej, które uznaje pan za możliwe do zdynamizowania w stosunkach pomiędzy Polską a Brazylią.
Czy uważa pan, że zróżnicowana pod względem więzi z macierzą Polonia może odegrać istotną rolę w zdynamizowaniu współpracy gospodarczej? Znamy pewne przejawy współpracy pomiędzy starą Polonią brazylijską a Polską.
W notce biograficznej kandydata przedłożonej przez MSZ znajduje się błąd. Pan Jacek Junosza-Kisielewski pracował w Poznaniu zapewne w Akademii Rolniczej. Nigdy nie było w tym mieście uczelni o nazwie Wyższa Szkoła Rolniczo-Pedagogiczna.
Jak rozumiem, kandydaci nie czytają materiałów, które otrzymujemy. Ta informacja wymaga korekty.
Podzielam pogląd, że informacja o pańskiej obecności w Brazylii i eksploracji tamtejszych zasobów przyrodniczych, jest niezwykle istotna. Przekonuje nas bowiem o znajomości kraju, do którego udaje się kandydat.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
W notatce MSZ nie ma informacji, że kandydat przebywał w Brazylii dwa lata i że zna język tego kraju. To jest kompromitacja, po raz kolejny, tych materiałów.
Poseł Krzysztof Lisek (PO):
Ponieważ ambasady odpowiadają również za promocję gospodarczą kraju, a w materiale, który otrzymaliśmy, jest informacja, że w obrotach handlowych pomiędzy Polską a Brazylią występuje głęboki deficyt po stronie polskiej, chciałbym zapytać, jak pan widzi kwestię promocji gospodarczej oraz wzrostu polskiego eksportu do Brazylii. W jakich dziedzinach gospodarki widzi pan możliwości współpracy?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Poproszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi na pytania.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Na posiedzeniu poświęconym prezentacji kandydata na ambasadora w Brazylii nie będę podejmował się enumeracji przyczyn odwołania jego poprzednika, bo nie taki jest temat dzisiejszego spotkania.
Jeśli chodzi o doświadczenie kandydata związane z Brazylią, to informacja taka nie znalazła się w notce poświęconej przebiegowi jego pracy zawodowej, bo tam są wymieniane stanowiska i instytucje, w których kandydat pracował.
Pozwoliłem sobie jednak powiedzieć, w jakich latach kandydat przebywał na stypendium jako visiting professor Uniwersytetu w Sao Paulo, a także że następnie pracował w Delcie Amazonki w ramach brazylijskiego stypendium badawczego. Prowadził również badania naukowe w południowym Mato Grosso.
Rozumiem, że prezentacja przez przedstawiciela kierownictwa MSZ służy podaniu dodatkowych informacji. Przekazałem państwu również, że kandydat posługuje się językiem portugalskim. Ponadto zdał egzamin resortowy ze znajomości języka angielskiego i francuskiego.
Sądzę, że kilkuletnie doświadczenie badawcze, aczkolwiek nie dyplomatyczne, może świadczyć o zdolności i kompetencji do rozumienia problemów tego kraju. Brazylia jest jednym z tych współczesnych krajów świata, które należą zarazem do kategorii państw rozwijających się, ze wszystkimi problemami, a zarazem są w czołówce światowych technologii i eksporterów.
Bilans handlowy między Polską a Brazylią i fakt, że to my kupujemy w Brazylii samoloty Embraer jest dowodem tej dwoistości. Myślę, że pan Jacek Junosza-Kisielewski dysponuje znajomością problematyki brazylijskiej, a jednocześnie doświadczeniem z dwóch ważnych krajów północnej półkuli.
Brazylia uczestniczy w tej lidze, nie tylko politycznie, ale również ekonomicznie i technologicznie. Jeśli naszym celem jest skuteczna promocja naszych interesów i związków ekonomicznych oraz technologicznych z Brazylią, to pan Jacek Junosza-Kisielewski jest kandydatem, któremu trudno pod tym względem cokolwiek zarzucić.
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Wcześniej nie słyszałem tej informacji. Być może na chwilę opuściłem salę obrad. Przykro mi.
Podzielam opinię, że jeśli pan Jacek Junosza-Kisielewski był dwa lata w Brazylii – w Amazonii i w Mato Grosso, to musi świetnie znać ten kraj. Zgadzam się z oceną, że często tacy ludzie znają znacznie lepiej kraj niż pracownicy placówek.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę kandydata o udzielenie odpowiedzi na pytania.
Kandydat na ambasadora RP Jacek Junosza-Kisielewski:
Zacznę od moich doświadczeń brazylijskich. Chociaż korzystnie dla mnie zabrzmiało, że pobyt ten był dwuletni, bo rzeczywiście rozpoczął się w 1984 r., a zakończył w 1985 r., zmuszony jestem skorygować, że był to roczny pobyt, najpierw na Uniwersytecie w Sao Paulo w charakterze visiting professor, a później na stypendium Centralnej Organizacji Naukowej w Amazonii.
Jeśli już dane mi jest nawiązać do tego wątku, to myślę, że monografia, która powstała jako owoc pobytu badawczego, dokumentująca jeden z elementów olbrzymiej bioróżnorodności Amazonii, także jest pewną rekomendacją, szczególnie w środowiskach naukowych. Zamierzam ten element wykorzystać przy nawiązywaniu kontaktów naukowych.
Mam nadzieję, że może to być dobry punkt wyjścia do nawiązywania szerszych kontaktów naukowych.
Odpowiadam na pytanie posła Tadeusza Iwińskiego na temat organizacji i programu popularyzujących język portugalski. Nie ma pełnej analogii choćby do programu frankofońskiego, przede wszystkim ze względu na duże rozproszenie krajów i bardzo zróżnicowany ich poziom gospodarczy.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt. Brazylijska odmiana języka portugalskiego bardzo poważnie ewoluuje i coraz bardziej oddala się od „portugalskiego” portugalskiego, co nie jest czynnikiem integrującym. Niemniej jest to język, którym na świecie mówi ponad 200 mln osób i z tego względu należy z dużą uwagą podchodzić do tego programu.
Jeśli chodzi o aspiracji brazylijskie dotyczące rozszerzenia składu stałych członków Rady Bezpieczeństwa, Polska wyraźnie poparła te aspiracje i uważam, że był to słuszny kierunek.
Co do obszarów rozszerzenia współpracy gospodarczej, widziałbym cztery kierunki. Pierwszy to przemysł lotniczy. Wydaje mi się, że nie do końca wykorzystaliśmy wielki kontrakt na zakup Embraerów, któremu miała towarzyszyć umowa offsetowa. W zasadzie skończyło się na deklaracjach. Tak długo, jak będziemy ten kontrakt realizować, nie bardzo istnieje możliwość powrotu do offsetu.
Interesującym kierunkiem naszego eksportu może być nasz przemysł lotniczy, zarówno samoloty transportowe, jak i lotnicze, a także helikoptery i szybowce. Pierwsze samoloty typu „Dromader” sprzedaliśmy już Brazylii.
Można zwrócić większą uwagę na wyeksponowanie kompleksowej oferty sprzedaży autobusów razem z serwisem w ramach umowy wieloletniej.
Maszyny rolnicze i traktory to trzeci bardzo ważny kierunek, szczególnie w kontekście wieloletniego programu wzrostu produkcji biopaliw. To wymaga zagospodarowania nowych areałów pod uprawę, a więc znacznie zwiększa potrzeby rolnictwa.
Czwarty kierunek, który wiąże się z rolnictwem, to nawozy sztuczne, środki ochrony roślin i współpraca weterynaryjna.
Myślę, że na tych kierunkach powinniśmy się koncentrować.
Jeśli chodzi o rolę Polonii, nie tylko w Brazylii jest to bardzo poważny problem. Mamy liczną Polonię rozsianą po całym świecie. Niestety, na ogół nie jest ona zainteresowana uczestniczeniem w życiu politycznym państwa, a dopiero wtedy mogłaby odgrywać większą rolę jako pomost między administracjami tych państw zamieszkania Polonii i Polski.
Podobna sytuacja jest w Brazylii, chociaż mamy przykład bardzo wysoki urzędnika państwowego, blisko współpracującego z prezydentem, który ma potwierdzone obywatelstwo polskie i w ostatnich latach po raz pierwszy w życiu odwiedził nasz kraj.
Jest to szerszy problem. Z pewnością wszystkie te osoby trzeba dostrzec i nawiązać z nimi jak najbliższą współpracę.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Bardzo dziękuję za esencjonalne, a zarazem skrótowe odpowiedzi.
Proszę pana ministra o przedstawienie kandydatury pana Janusza Szwedo.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Pan Janusz Szwedo kandyduje na stanowisko ambasadora RP w Państwie Kuwejt. Kandydat w 1976 r. uzyskał stopień magistra filologii orientalnej w zakresie arabistyki na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po ukończeniu stypendium językowego otrzymanego od rządu syryjskiego powrócił do kraju, gdzie podjął pracę tłumacza języka arabskiego w Przedsiębiorstwie Geologicznym w Krakowie.
W następnych latach pracował m.in. w Bagdadzie w Biurze Projektów Budownictwa Ogólnego „Miastoprojekt-Kraków”, w Libii jako tłumacz języka arabskiego przy ekipie Przedsiębiorstwa Kompletacji i Dostaw Elektroniki Profesjonalnej „Radwar”, w Instytucie Filologii Orientalnej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W latach 1991-1996 pracował w ambasadzie RP w Trypolisie. Następnie rozpoczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, obejmując stanowisko starszego radcy ministra w Departamencie Afryki, Azji, Australii i Oceanii.
W 1998 r. wyjechał w randze radcy do ambasady RP w Rabacie. Po powrocie z placówki w 2002 r. objął stanowisko I sekretarza w Departamencie Afryki i Bliskiego Wschodu. Obecnie zajmuje stanowisko I radcy.
Pan Janusz Szwedo, poza znajomością języka arabskiego, włada też angielskim, francuskim oraz węgierskim.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę pana Janusza Szwedo o zaprezentowanie koncepcji pracy na placówce.
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Państwie Kuwejt Janusz Szwedo:
Cel mojej misji w Kuwejcie widzę w realizacji czterech priorytetów. Pierwszym z nich jest dbałość o interes gospodarczy naszego kraju. Potencjał Kuwejtu i oparcie jego gospodarki na sektorze energetycznym oraz fakt, że w dyspozycji tego państwa pozostaje około 10% udokumentowanych zasobów ropy naftowej na świecie, determinuje podstawowy cel misji.
Postrzegam go w postaci włączenia tego kraju do realizacji jednego z założeń polskiej polityki zagranicznej, jakim jest dywersyfikacja źródeł zaopatrzenia w nośniki energii. Praca na tym odcinku nie wymaga działań od podstaw, bo prowadzona jest już od 2005 r.
Zamierzam przekonywać o zaletach kontynuacji tej współpracy z Kuwejtem. Chodzi zwłaszcza o współdziałanie Grupy LOTOS z Kuwait Petroleum Corporation, obok realizacji innych dostaw z rejonu Azji Środkowej i Morza Północnego.
Pozytywne rezultaty tej współpracy uwidoczniły się po zakupie pierwszej dostawy kuwejckiej ropy w 2006 r. Dzięki temu wielkość naszej wymiany handlowej z tym krajem wzrosła do 140 mln USD z poziomu 21 mln USD w roku 2005.
Należy mieć na uwadze, że dalsze zakupy ropy w Kuwejcie mogą dać poważny impuls dla kuwejckich inwestycji w Polsce. Przy korzystnych układach mamy możliwość wzięcia udziału w zagospodarowaniu części nadwyżek finansowych Kuwejtu, które oceniane są na sumę 40-50 mld USD.
Możliwości przyciągnięcia inwestycji kuwejckich do Polski stwarza funkcjonowanie tzw. Funduszu Przyszłych Pokoleń, który działa w Kuwejcie od lat 70. Gromadzi nadwyżki z eksportu i inwestuje je za granicą. Wartość środków zgromadzonych w ramach tego Funduszu wyceniana jest na ponad 130 mld USD. Roczne wpływy z inwestycji, jakimi zarządza Fundusz, dają około 5 mld USD zysku.
Dla realizacji głównych celów gospodarczych Polska dysponuje ugruntowaną pozycją głównego partnera Kuwejtu w Europie Środkowowschodniej. Pozycję tę wzmacnia fakt naszego udziału w międzynarodowych siłach stabilizacyjnych w Iraku.
Należy pamiętać, że bezpieczeństwo zewnętrzne państwa jest naczelnym priorytetem polityki zagranicznej Kuwejtu. Stąd obecność sił stabilizacyjnych traktowana jego jako swego rodzaju gwarancja bezpieczeństwa północnej granicy państwa.
Obecność polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku jest zauważana i wysoko oceniana przez władze kuwejckie, które dają temu wyraz podczas wszystkich spotkań oficjalnych. Dzięki udziałowi w operacji „Pustynna Burza”, która doprowadziła do wyzwolenia Kuwejtu spod okupacji irackiej oraz dzięki naszej obecności wojskowej w Iraku Polska zyskała ogromny kapitał sympatii Kuwejtczyków.
Kapitał ten pragnąłbym wykorzystywać do wszelkich działań, także politycznych, również po zakończeniu naszej misji stabilizacyjnej.
Tym samym współpracę polityczna stawiam sobie jako kolejny priorytet misji w Kuwejcie. Dobre przygotowanie w tej dziedzinie stanowią kontakty obu stron na przestrzeni lat 2006-2007, w tym dynamicznie rozwijająca się współpraca międzyparlamentarna.
W ubiegłym roku aktywnie włączyła się do niej grupa współpracy polsko-kuwejckiej pod przewodnictwem senatora Stanisława Koguta. Dzięki jego inicjatywie doszło do tzw. Dni Polskich w Kuwejcie, które inaugurował marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Kolejny priorytet mojej misji w Kuwejcie upatruję w aktywnej działalności promocyjnej. Jest to dziedzina, która kryje w sobie wielorakie możliwości, zwłaszcza dla placówki, której większa część personelu włada językiem kraju urzędowania.
Z własnego doświadczenia w pracy na terenie krajów arabskich wiem, jak wyczuleni są Arabowie na znajomość swojego języka i jak bardzo skraca ona dystans w kontaktach oraz ułatwia pozyskanie zaufania partnera.
Zamierzam wykorzystać przychylną dla Polski atmosferę, która umożliwiłaby realizację hasła promocyjnego – „Otwarcie Polski dla Kuwejtczyków”. Przybliżanie naszego kraju jako atrakcyjnego kierunku turystycznego i inwestycyjnego zamierzam realizować przez aktywne kontakty z przedstawicielami środków masowego przekazu, np. w formule spotkań przyjaciół Polski, która poszerzona o przedstawicieli biznesu, inwestorów i kręgów finansowych okazała się bardzo skuteczną metodą.
Kontynuacji wymaga promowanie Polski w ramach cyklicznych większych przedsięwzięć w rodzaju wymienionych „Dni Polskich”. Z doświadczenia wiem, że imprezy większego kalibru pozostawiają trwalszy ślad i zyskują więcej sympatii niż mniejsze przedsięwzięcia tego rodzaju.
Jako arabista pragnąłbym szczególnie zadbać o oprawę językową tego typu przedsięwzięć. Często mamy do czynienia nie z oprawą w języku kraju urzędowania. Ilość publikacji w języku arabskim jest znikoma, dlatego chciałbym, aby Polska przemawiała do Kuwejtczyków w języku arabskim.
Działalność promocyjną zamierzam prowadzić przy szerokim zaangażowaniu kręgów polonijnych.
Tu widzę czwarty priorytet mojej działalności, w który chciałbym włączyć środowisko skupione wokół nielicznego, ale bardzo znaczącego w Kuwejcie Szkolnego Punktu Konsultacyjnego. Sprzyjającą okolicznością w tym względzie jest istnienie w Kuwejcie Polonijnej Rady Promocji oraz Polskiego Towarzystwa Kulturalnego. Włączanie kół polonijnych do tego rodzaju działalności uważam również za element podnoszący poczucie przydatności w pracy za granicą na rzecz kraju ojczystego.
Należy pamiętać, że przebywający w Kuwejcie Polacy, łącznie z członkami rodzin, liczą około 450-500 osób. Reprezentują oni nie tylko zawody ścisłe, ale jest wśród nich wielu muzyków, lekarzy, informatyków, specjalistów z zakresu archeologii i konserwacji zabytków.
Rozszerzaniu polskiej obecności w Kuwejcie służą bezpośrednie kontakty wyższych uczelni. Dotyczą one m.in. Uniwersytetu Kuwejckiego i Uniwersytetu Łódzkiego oraz Uniwersytetu Warszawskiego. W tym zakresie widzę możliwości powrotu do idei wymiany wizyt wykładowców akademickich, m.in. z dziedziny arabistyki i włączenie do tego ośrodków orientalistycznych Krakowa i Warszawy.
Biorąc pod uwagę przedstawione przesłanki merytoryczne oraz niekłamaną sympatię Kuwejtczyków do Polski, a także własne doświadczenie, znajomość mentalności arabskiej, mam nadzieję na pomyślną realizację mojej misji, jeżeli takowa zostanie mi powierzona.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Dziękuję za prezentację. Proszę posłów o zadawanie pytań.
Poseł Krzysztof Lisek (PO):
Ponieważ będzie pan akredytowany również w Królestwie Bahrajnu, chciałbym poprosić o informacje, jak pan widzi perspektywę rozwoju stosunków z tym państwem.
Poseł Marian Piłka (PR):
W materiale na temat Kuwejtu jest napisane, że jest to jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów. Chciałbym zapytać, czy w Kuwejcie jest możliwość zawarcia małżeństwa przez Arabkę z chrześcijaninem.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Dlaczego pan poseł nie pyta o małżeństwo Araba z chrześcijanką?
Poseł Marian Piłka (PR):
To jest tolerowane.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Jeśli nie ma więcej pytań, proszę kandydata o udzielenie odpowiedzi na pytania.
Kandydat na ambasadora RP Janusz Szwedo:
Odpowiadam na pytanie o sferę tolerancji. Otóż Kuwejt jest jednym z najbardziej tolerancyjnych krajów arabskich, niemniej jednak jest bardzo wrażliwy na małżeństwa mieszane, jeśli chodzi o sprawy wyznaniowe.
Orientuję się, że w Kuwejcie tolerowane jest małżeństwo chrześcijańsko-muzułmańskie zawarte za granicą.
Poseł Marian Piłka (PR):
Chodzi mi o zezwolenie na śluby muzułmanek z chrześcijanami.
Kandydat na ambasadora RP Janusz Szwedo:
Powtarzam, że małżeństwa mieszane, niezależnie od tego, czy kobieta jest muzułmanką, czy chrześcijanką, tolerowane są, według mojej wiedzy, jeśli są zawarte za granicą.
Po przyjeździe do kraju takie małżeństwo ma szansę funkcjonowania i uznania wobec władz kuwejckich.
Przyznam, że nie wiem, czy jest to możliwe na terenie Kuwejtu. Z mojej praktyki w krajach arabskich orientuję się, że najlepiej jest zawrzeć małżeństwo poza granicami kraju. Po powrocie taka instytucja małżeństwa jest tolerowana.
Odpowiadam na pytanie dotyczące Królestwa Bahrajnu. Otóż Bahrajn jest maleńkim państwem. Odpowiednio do jego rozmiarów i liczby ludności nasze interesy są proporcjonalnie zmniejszone. Interesy gospodarcze przemawiają za rozwojem współpracy. Mamy przykłady firm działających w dawnym woj. elbląskim, które wymieniają doświadczenia w zakresie przemysłu wydobywczego.
Wiem, że jest zawarty kontrakt na eksport pomp do Bahrajnu. Bahrajn jest zainteresowany zatrudnianiem specjalistów z zakresu przemysłu stoczniowego, hutniczego.
Polonia w Bahrajnie jest nieliczna. Mam na myśli obywateli polskich, którzy tam przebywają na kontraktach. Jest to około 50-60 pracowników.
Mamy szansę współpracy z Bahrajnem, w związku z tym planujemy otwarcie konsulatu kierowanego przez konsula honorowego. Zabiegi są w toku.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę pana ministra o przedstawienie kandydatury pana Jarosława Szczepankiewicza.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Jest to kandydatura na stanowisko w Federalnej Demokratycznej Republice Etiopii. Pan Jarosław Szczepankiewicz w 1987 r. uzyskał stopień magistra na kierunku filozofii indyjskiej i filozofii teoretycznej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W 1993 r. zakończył studia w Narodowym Instytucie Języków i Kultur Wschodu we Francji.
Potem ukończył studium integracji europejskiej w Krajowej Szkole Administracji Publicznej w Warszawie, organizowane we współpracy z Wyższą Narodową Szkołą Administracji Publicznej w Strasburgu, a także XI Uniwersytet Paryski na kierunku prawo – ekonomia – zarządzanie, gdzie uzyskał dyplom wyższych studiów specjalistycznych – dyplomacja i administracja organizacji międzynarodowych.
Posiada również certyfikat ukończenia kursu prawa międzynarodowego publicznego Akademii Prawa Międzynarodowego w Hadze.
Pracę w MSZ podjął w 1998 r. w charakterze głównego specjalisty w Departamencie Integracji Europejskiej, a następnie rozpoczął pracę w Departamencie Promocji, pełniąc funkcję naczelnika wydziału.
Obecnie pan Jarosław Szczepankiewicz w randze radcy pracuje w Departamencie Promocji. Pełni także funkcję sekretarza Rady Promocji Polski.
Włada językiem angielskim i francuskim.
Z uwagi na to, jakie wyzwania mogą się wiązać z pracą w Etiopii, chciałbym powiedzieć, iż pan Jarosław Szczepankiewicz w czasie pracy w Departamencie Promocji uzyskał wiele kompetencji, jeśli chodzi o radzenie sobie z rozmaitymi praktycznymi wyzwaniami, a nie tylko teoretycznymi.
Oby tych umiejętności nie musiał spożytkowywać na terenie Etiopii zbyt często, ale wiedząc, z jakimi wyzwaniami wiąże się praca w tym kraju, uważam, że dobrze, iż dysponuje tego typu przygotowaniem.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę kandydata o przedstawienie koncepcji swojej misji w Etiopii.
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Federalnej Demokratycznej Republice Etiopii Jarosław Szczepankiewicz:
Zanim przejdę do określenia zasadniczych kierunków, a także obszarów, które wydają mi się istotne w pracy polskiej placówki w Etiopii, chciałbym nakreślić szerszy kontekst wagi Etiopii dla polskiej polityki.
Przede wszystkim Etiopia jest ważnym czynnikiem stabilizacyjnym w tym rejonie Afryki, który został dotknięty niszczącymi wojnami domowymi zarówno w Somalii, jak i w Sudanie. Wszystkim państwu jest dobrze znana katastroficzna sytuacja w Darfurze.
Etiopia jest też ważnym elementem w globalnym kontekście walki z muzułmańskim fundamentalizmem i sponsorowaniem działalności terrorystycznej przez Sudan.
Posiada ogromny potencjał jako część globalnej gospodarki. Etiopia jest obiektem zmasowanej pomocy gospodarczej, zarówno Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, jak i międzynarodowych organizacji finansowych, w których decydujący głos często mają Stany Zjednoczone.
Tego rodzaju pomoc odbywa się głównie przez promocję handlu i inwestycji w tym kraju, rozwój gospodarczy, popularyzowanie dobrych rządów, poszanowania praw człowieka i pokojowego rozwiązywania konfliktów.
Ze względu na to, że po 1993 r. została zlikwidowana działalność polskiej placówki w Etiopii, swoją funkcję widzę jako pewną forpocztę powrotu Polski do Etiopii. Należy pamiętać, że polska placówka została reaktywowana w 2004 r., a de facto w bieżącym roku zostanie zakończony proces budowy nowej siedziby ambasady.
Polska cieszy się dużym kapitałem sympatii w Etiopii. Przyczyną tego jest w pewnym sensie wspólnota losów. Ten kraj, podobnie jak Polska, był obiektem okupacji w czasie drugiej wojny światowej. W przypadku Etiopii okupantem były Włochy. Etiopia była także ofiarą brutalnego reżimu komunistycznego, który został obalony w 1991 r.
Podobnie jak Polska, biorąc pod uwagę kontekst afrykański, kraj ten wchodzi na drogę rozwoju gospodarczego oraz budowy struktur demokratycznych.
Polska staje się dla Etiopii krajem interesującym przede wszystkim z dwóch powodów. Jest członkiem Unii Europejskiej, a więc państwem, które może mieć ważny głos w dystrybucji środków pomocowych, które są przyznawane przez Unię Europejską w ramach szeroko pojętej strategii dla Afryki.
Ten głos jest ważny również dlatego, że pomoc rozwojowa Polski systematycznie rośnie. Aktualnie wynosi 250 mln zł i będzie systematycznie wzrastać. Ze względu na to, że polityka rządu Etiopii jest nakierowana przede wszystkim na te państwa, które mogą realnie pomóc temu krajowi w przyspieszeniu jego rozwoju gospodarczego, Polska staje się ważnym partnerem.
Nieustannie płyną komunikaty w Etiopii, że jest zainteresowana zacieśnianiem współpracy.
W swojej pracy chciałbym zwrócić szczególną uwagę na zasadę koherencji, koordynacji i synergii poszczególnych obszarów działania ambasady. Ze względu na ograniczone środki, jakie państwo polskie przeznacza na promocję gospodarczą w takich krajach, jak Etiopia, działania muszą być bardzo przemyślane i wzajemnie zazębiać się.
Za zasadniczy kierunek działania ambasady uważam rozwój stosunków dwustronnych, zarówno z Federalną Demokratyczną Republiką Etiopii, jak i z drugim krajem akredytacji, jakim jest Republika Dżibuti, a także wzmacnianie pozycji Polski adekwatnie do naszych możliwości w tym regionie, które są determinowane zarówno naszym potencjałem politycznym, jak i gospodarczym, pomocowym, kulturalnym, naukowym i edukacyjnym, a także pozycją Polski w NATO i w Unii Europejskiej.
Pragnę zapewnić zgodność unijnej polityki wobec wyżej wymienionych krajów, ale także wobec całego regionu, z polskimi interesami w tym obszarze. Ponieważ jest to początek odnowy kontaktów między Polską a Etiopią, kontakty te muszą być bardziej intensywne i ulegać o wiele większej dywersyfikacji, zarówno w wymiarze politycznym i gospodarczym, jak i naukowym oraz edukacyjnym.
Pragnąłbym także, na miarę możliwości, kreować pozytywny obraz Polski jako atrakcyjnego kraju pochodzenia inwestycji zagranicznych w Etiopii, jako kraju atrakcyjnego dla współpracy wojskowej, kulturalnej, naukowej, edukacyjnej i dawcy pomocy rozwojowej.
Chciałbym zaznaczyć, że nie są to tylko bilateralne działania Polski, ale wpisują się w szerszy kontekst polityki polskiej w ramach Unii Europejskiej.
Będę zabiegał o wzmacnianie prestiżu Polski poprzez aktywne kontakty z Unią Afrykańską. Placówka w Addis Abebie jest akredytowana jako stały przedstawiciel RP przy Unii Afrykańskiej.
Przechodzę do omówienia metod i bardziej szczegółowych kwestii, które należy podjąć w pierwszej kolejności. Są to oczywiście działania polityczne. Należy kontynuować dialog polityczny rozpoczęty z Etiopią w 2005 r. i doprowadzić do wizyt oficjalnych przynajmniej na szczeblu wiceministra lub ministra spraw zagranicznych.
Pragnę dążyć do intensyfikacji i wspierania kontaktów między parlamentem etiopskim i parlamentem polskim. Byłoby pożądane, żeby nastąpiła wymiana wizyt.
Placówka w Addis Abebie ma charakter obserwacyjny wobec tego, co się dzieje w regionie, ponieważ stolica kraju jest siedzibą Unii Afrykańskiej. W tym kontekście ważne jest śledzenie konfliktu w Somalii i procesu wycofywania się wojsk etiopskich, przekazywania funkcji stabilizacyjnej misji AMISOM, monitorowanie sytuacji w Sudanie, szczególnie w Darfurze, gdzie ofiary sięgają 200 tys. ludzi, a 2,5 mln osób zostało pozbawionych dachu nad głową, obserwowanie działalności misji UNAMID, a także rozwoju sytuacji na granicy z Erytreą, gdzie działa misja UNMEE i między innymi 6 naszych wojskowych bierze udział w tej misji.
Jeśli jest presja czasu, na tym mogę zakończyć swoje wystąpienie. Jestem do państwa dyspozycji.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Sądzę, że będziemy mogli podczas dyskusji pogłębić kwestie, które pan zasygnalizował.
Czy są pytania ze strony państwa posłów?
Poseł Tadeusz Iwiński (SLD):
Mam pytanie do pana ministra i do kandydata.
Jest to kolejny przykład placówki, z której poprzedni ambasador został odwołany w trybie nagłym, po bardzo krótkim czasie urzędowania. Rozumiem, że do tej kwestii wrócimy na posiedzeniu w dniu jutrzejszym.
Mamy 9 ambasad w państwach Czarnej Afryki. Czy – według pana wiedzy – ich usytuowanie jest właściwe, także jeśli chodzi o akredytowanie w pozostałych państwach, których jest bardzo dużo? W całej Afryce są 54 państwa.
Kto w tej chwili obejmuje jurysdykcją Erytreę? Dobrze, że akredytacja nie odbywa się z Etiopii, bo państwa te są skłócone i de facto w stanie wojny. Który z polskich ambasadorów obserwuje sytuację w Somalię, która jest państwem upadłym?
Nie rozumiem, dlaczego kandydat stwierdził, iż ma monitorować sytuację w Darfurze. Mamy przecież placówkę w Chartumie.
Chcę wyrazić uznanie dla kandydata, który spędził kilka lat we Francji. Kiedy przedstawia się notatkę, nie można popełniać błędów w nazwach francuskich uczelni, które kandydat ukończył. Nie mogę stale o tym mówić. Czy ktoś czyta te notatki? To jest żenujące.
Pytanie do kandydata jest następujące – jak pan ocenia, ile Polska straciła na tym, że nie miała 12 lat ambasady w Etiopii? Mówię o tym od początku, gdy w 1992 r. zamknięto tę ambasadę. Ile potrzeba czasu, żeby odrobić te straty?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Dziękuję panu posłowi za to, że pełni ważną funkcję w naszym gronie. Bardzo sobie cenię, że jest pan w stanie zwrócić nam uwagę na różne błędy i niedopatrzenia MSZ.
Prosimy MSZ, aby takie błędy nie pojawiały się w notatkach, zwłaszcza że sprawa była wielokrotnie omawiana na posiedzeniach Komisji.
Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos? Nie ma zgłoszeń, zatem proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi na pytanie.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Przepraszam za błędy w materiałach, które państwo otrzymujecie. Nie muszę tego czynić we własnym imieniu, bo nie otrzymuję tych materiałów, ale to niewątpliwie wymaga zmiany.
Jeśli chodzi o kwestię dyslokacji naszych placówek, na sali jest obecny dyrektor departamentu odpowiadającego za sprawy afrykańskie i poproszę o krótki komentarz.
Od kilku lat odczuwamy sytuację zmiany pozycji Polski w obszarach, które niegdyś mogły wydawać się pewnym marginesem naszych zainteresowań. Mam przyjemność odpowiadać za te sprawy. Dziś Polska nie tylko multilateralnie – poprzez fundusze unijne jest coraz bardziej znaczącym dawcą pomocy rozwojowej, ale w bardzo dynamiczny sposób w najbliższych latach będzie rosło nasze zaangażowanie bilateralne.
Jest oczywiste, że za tym zaangażowaniem pomocowym powinna następować realizacja naszych interesów politycznych, gospodarczych, promocyjnych, które dzięki środkom przekazywanym różnymi kanałami mogą być skutecznie realizowane.
Niewątpliwie mapa placówek odziedziczona po zupełnie innej rzeczywistości wymaga namysłu i w niektórych punktach korekty. Wydaje mi się, że pan poseł poruszył bardzo istotny problem. Niewątpliwie jesteśmy w innej sytuacji. Zapewne jeszcze jest za wcześnie, żebyśmy w krajach afrykańskich mogli mówić o projekcji naszych znaczących interesów gospodarczych, ale to jest kwestia kilku lat.
Dyrektor Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ Michał Murkociński:
Odnośnie do odpowiedzialności terytorialnej za poszczególne państwa afrykańskie, w których jesteśmy reprezentowani, pragnę powiedzieć, że w Sudanie i w Chartumie nie mamy obecnie placówki. Za Sudan odpowiedzialna terytorialnie jest placówka w Egipcie.
Jeśli chodzi o sprawę Darfuru, Sudan jest państwem dla nas kłopotliwym, ponieważ trzeba go traktować jako państwo arabskie, ale ze względu na konflikty, które od lat tam występują – są to konflikty między Północą arabską i Południem afrykańskim, chrześcijańsko-animistycznym, często jest traktowany jako państwo afrykańskie.
To, co się dzieje na Południu, a zwłaszcza w Darfurze, jest łatwiejsze do obserwacji z perspektywy afrykańskiej niż arabskiej. Stąd uwaga kandydata, że obserwacja tego, co się dzieje w Darfurze, zwłaszcza z perspektywy Unii Afrykańskiej, której siedziba znajduje się w Addis Abebie, jest bardzo uzasadniona.
Jeśli chodzi o kompetencje terytorialne naszych placówek, Erytreę trudno byłoby ze względu na konflikt zbrojny, który istnieje pomiędzy Erytreą a Etiopią, obsługiwać z Addis Abeby. Jest to dodatkowo państwo o bardzo muzułmańskim charakterze, stąd jest to teren odpowiedzialności naszej placówki w Jemenie.
Jeśli chodzi o Somalię, to jest przykład państwa upadłego, w którym mimo prób i procesu, który – mamy nadzieję – doprowadzi do ustalenia władz, które swoją kompetencją obejmowałyby całe państwo – sytuacja jest niestabilna. To, co się dzieje w Somalii, jest obserwowane i komentowane głównie przez naszą placówkę w Kenii.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Proszę kandydata o udzielenie odpowiedzi na pytania.
Kandydat na ambasadora RP Jarosław Szczepankiewicz:
Poseł Tadeusz Iwiński pytał, czy była zasadna likwidacja placówki w Etiopii. Praktyka pokazała, że nie było to zasadne, chociaż oczywiście można rozumieć pewien kontekst, w którym to się działo.
W 1990 r. nastąpiło kompletne załamanie współpracy gospodarczej, co wyrażało się długiem, który został w 2000 r. rozwiązany umową między rządem RP a rządem Etiopii w sprawie rozliczenia zadłużenia.
De facto 15 firm polskich, które operowały na rynku etiopskim, wycofało się z tego rynku z długiem.
Należy też mieć na uwadze, że Polska po 1989 r. była znacząco zorientowana zarówno na sprawy wewnętrzne, jak i sprawy unijne oraz natowskie. W kontekście trudności budżetowych podjęto decyzję o zamknięciu placówki w Etiopii. Decyzja była podyktowana argumentami ekonomicznymi.
Ile czasu zajmie odrobienie strat? W momencie szczytowym współpracy, w okresie PRL, nasz eksport wynosił 7 mln USD. Nie są to ogromne liczby. Na dzień dzisiejszy kwotą 7 mln USD zamykają się obroty między naszymi krajami. Wymiana odbywa się z korzyścią dla Polski. Przewaga polskiego eksportu nad importem wynosi 3 mln USD.
Są to małe liczby, tak nieistotne dla analizy bilansu Unii Europejskiej, że nie są wyszczególniane. Należy zwrócić uwagę na intensyfikację kontaktów partnerów Etiopii z czasów PRL.
Odnotowujemy powrót Rosji na rynek etiopski i zainteresowanie tym krajem, a także wizyty wysokiego szczebla o charakterze gospodarczym ze strony Czech i Węgier. Jest to pewien sygnał, że firmy, które operowały na rynku etiopskim do lat 90., pragną powrócić. Dotyczy to również firm polskich.
Ostatnio można w internecie wyczytać informację, że Zakład Usług Agrolotniczych z Mielca wygrał przetarg w Sudanie na usługi agrolotnicze. To jest spadkobierca PZL, która to firma świadczyła usługi do lat 90. Bez wątpienia następcy firm polskich, które zostały sprywatyzowane, starają się odzyskać rynek etiopski.
Uważam, że należy tym firmom ułatwić powrót na rynek etiopski.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Za chwilę przejdziemy do części zamkniętej posiedzenia. Proszę o pozostanie na sali pana ministra i państwa posłów.
[Po przerwie]
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Chciałbym poinformować, że Komisja podjęła decyzję o pozytywnym zaopiniowaniu wszystkich prezentowanych dziś przez pana ministra kandydatów. Gratuluję pozytywnej rekomendacji, która będzie państwa siłą w krajach misji.
Życzę panom sukcesów w wypełnianiu trudnych obowiązków i w pracy na rzecz Rzeczypospolitej.
Przechodzimy do rozpatrzenia pkt II porządku dziennego, obejmującego zawiadomienie Prezesa Rady Ministrów z druku nr 1922. Proszę pana ministra o zabranie głosu.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Chodzi o ratyfikację, bez zgody wyrażonej w ustawie, Porozumienia między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Macedonii o uregulowaniu dwustronnych stosunków traktatowych, podpisanego w Warszawie 9 maja 2007 r.
Głównym powodem zawarcia Porozumienia była powstanie w 1991 r. niepodległego państwa macedońskiego po rozpadzie byłej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii oraz potrzeba uporządkowania dwustronnej bazy prawno-traktatowej.
Jego regulacje mają na celu dokonanie przeglądu umów zawartych w latach 1922-1991 między Polską a byłą Jugosławią, obowiązujących obecnie w stosunkach dwustronnych między Polską a Macedonią.
Porozumienie obejmuje 16 umów, z których 10 zachowa swoją moc obowiązującą, a 6 przestanie obowiązywać z dniem wejście porozumienia w życie. Umowy nie wymienione w Porozumieniu strony uznały za uprzednio wygasłe.
Chciałbym dodać, że porozumienie z Macedonią jest kolejnym etapem prac zmierzających do usystematyzowania bazy prawno-traktatowej z państwami powstałymi po rozpadzie byłej Jugosławii. Do tej pory Polska zawarła podobne umowy z pozostałymi krajami.
Poseł Zbyszek Zaborowski (SLD):
Mam pytanie natury lingwistycznej. Czy nazwa „Republika Macedonii” będzie obowiązywać w stosunkach dwustronnych, czy również szerzej. Oficjalnie to państwo nieco inaczej się nazywa. O ile pamiętam, tylko Turcja stosuje nazwę „Republika Macedonii”.
Proszę pana ministra o wyjaśnienie tej kwestii.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Nazwę tę stosujemy w stosunkach dwustronnych. Taka była decyzja Rady Ministrów sprzed kilku lat. W obiegu szerszym, wielostronnym nie używamy tej nazwy.
Poseł Karol Karski (PiS):
Mam pytanie do pana ministra. Porozumienie ma określać katalog umów międzynarodowych, które będą wiązały dwa państwa będące stronami umowy. Porozumienie ma być ratyfikowane bez uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie. Czy Porozumienie dotyczy kwestii obowiązywania bądź nieobowiązywania jakiejkolwiek umowy, która do tej pory była ratyfikowana za zgodą wyrażoną w formie ustawy bądź, zgodnie z art. 241 ust. 1 Konstytucji RP, nabrała takiej mocy na podstawie przepisów przejściowych Konstytucji RP?
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czy są jeszcze pytania? Jeśli nie, to proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Jeśli pan przewodniczący pozwoli, poproszę pana dyrektora Janusza Łąckiego o udzielenie odpowiedzi na to pytanie.
Zastępca dyrektora Departamentu Prawno-Traktatowego w MSZ Janusz Łącki:
Istotnie, wśród umów, które utracą moc obowiązującą na podstawie dziś omawianego Porozumienia, znajdują się umowy, które były ratyfikowane. Wychodząc z założenia, że gdyby w chwili obecnej te umowy zostały zawarte, nie wymagałyby ratyfikacji za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie, przyjęliśmy, iż właściwym trybem związania porozumieniem będzie ratyfikacja bez uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie.
Zgodnie z konstytucją, wszystkie umowy, które były ratyfikowane przed wejściem w życie konstytucji i ogłoszone w Dzienniku Ustaw, są traktowane jako ratyfikowane za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie, o ile dotyczą spraw, o których mowa obecnie w art. 89 ust. 1 Konstytucji RP, czyli spełniają przesłanki tzw. dużej ratyfikacji.
W tym przypadku muszą zachodzić kumulatywnie trzy przesłanki: ratyfikacja, publikacja i spełnienie przesłanek wymaganych obecnie dla dużej ratyfikacji.
W przypadku umów, które mają być uchylone w stosunkach między Polską a Macedonią, zachodzą tylko dwie przesłanki – ratyfikacja i publikacja.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Komisja wyrażając zgodę, bierze na siebie odpowiedzialność za taki, a nie inny tryb ratyfikacji. Bardzo się cieszę, że poseł Karol Karski pilnuje tych spraw.
Poseł Karol Karski (PiS):
Mam wątpliwości co do tego trybu ratyfikacji. Konstytucja od drugiej strony podchodzi do tej materii, czyli stwierdza, że umowy międzynarodowe ratyfikowane przez Polskę do tej pory, o ile noszą cechy tych, które wymagają obecnie tzw. dużej ratyfikacji, stają się umowami traktowanymi jak umowy ratyfikowane w trybie dużej ratyfikacji.
Żeby wyprowadzić je z polskiego porządku prawnego, należy dokonać tego aktu w formie dużej ratyfikacji.
Jeśli MSZ bierze odpowiedzialność za to, że rozwiąże te umowy na gruncie prawno-międzynarodowym w ten sposób, a jednocześnie nie wyprowadzi tych umów z wewnętrznego porządku prawnego Polski, to pojawi się problem, iż będą funkcjonować w porządku krajowym akty prawne, które nie będą funkcjonować w porządku międzynarodowym.
Jeśli podejdzie się do tego problemu zgodnie z zasadami logiki, nie powinno być problemu. Istotna jest też materia konkretnych umów, kwestia, czy są samowykonalne.
Duża ratyfikacja nie jest niczym bolesnym. Nie ma problemu, żeby przejść drogę ustawową. Chyba lepiej jest nie upraszczać tej procedury, bo uproszczenie jest złudne.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Sądzę, że powinniśmy omówić te zastrzeżenia. Otrzymaliśmy opinię sporządzoną przez eksperta sejmowego, pana Jana Morwińskiego, która nie kwestionuje przyjętego przez Radę Ministrów trybu ratyfikacji.
Sytuacja jest następująca. Mamy wątpliwość zgłoszoną przez posła Karola Karskiego, wzmocnioną faktem, że pan poseł jest specjalistą w zakresie prawa międzynarodowego, a więc jego głos jest także głosem eksperta.
Mamy opinię MSZ, ale powinniśmy podchodzić do tej sprawy z najwyższą starannością.
Chciałbym zapytać pana ministra, czy mógłby ustosunkować się do zastrzeżeń, które zgłosił poseł Karol Karski. Później chciałbym państwu zaproponować, w jaki sposób moglibyśmy dalej procedować.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Nie będąc prawnikiem, nie podejmę się wyrażania stanowiska MSZ. Jestem dziś w zastępstwie wiceministra, który jest odpowiedzialny za te sprawy. Proszę o udzielenie głosu dyrektorowi Januszowi Łąckiemu.
Zastępca dyrektora departamentu w MSZ Janusz Łącki:
W uzupełnieniu poprzedniej wypowiedzi chciałbym, żeby poruszony problem został bardziej dokładnie zrozumiany. W załączniku nr 2 do Porozumienia, które obecnie podlega ratyfikacji, znajdują się dwie umowy, które możemy zakwalifikować jako umowy, które na zasadach określonych w konstytucji powinny być traktowane jako ratyfikowane za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie.
Jest to Traktat koncyliacyjno-arbitrażowy z 1926 r. Tego typu umów Polska obecnie w ogóle nie zawiera. Trudno odnieść się do kwestii, jaki tryb związania zostałby przyjęty. Należy jednak zakładać duże prawdopodobieństwo, że nie byłby to tryb ratyfikacji za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie.
Drugą umową jest umowa o współpracy kulturalnej z 1956 r. W okresie, kiedy ta umowa została podpisana, tego typu umowy wymagały ratyfikacji, natomiast obecnie są one przedmiotem zatwierdzenia przez Radę Ministrów.
Trudno przyjąć, że wyprowadzenie z polskiego systemu tego typu umów wymaga ratyfikacji za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie. Jak wspomniałem uprzednio, ten tryb postępowania i tryb związania Porozumieniem zaproponowany przez MSZ jest zgodny z konstytucją.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czy te argumenty wyjaśniły wątpliwości pana posła?
Poseł Karol Karski (PiS):
Absolutnie mnie nie przekonały, natomiast formalnie nie zgłaszam zastrzeżenia. Swego czasu sygnalizowałem, że jest pewien problem i że ta ścieżka wcale nie jest prostsza. Jeśli istnieją wątpliwości, to powinniśmy przyjąć tryb bardziej rygorystyczny, czyli za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie. To minimalnie wydłuża procedurę, a z drugiej strony nie pozostawia żadnych wątpliwości.
Nie chcę rozwijać tego wątku. Mogą wystąpić pewne kwestie. Absolutnie nie podzielam stanowiska pana dyrektora. Czego innego mnie uczono i czego innego ja uczę studentów. Moja wizja prawa międzynarodowego jest zupełnie odmienna w tym zakresie.
Nie chcę stać na drodze polityce traktatowej Rzeczypospolitej, w związku z tym prosiłbym, żeby potraktować moje uwagi jako postulaty na przyszłość.
Poseł Zbyszek Zaborowski (SLD):
Nie sądzę, żebym uspokoił sumienie prawnicze posła Karola Karskiego, ale wydaje mi się, że to rozwiązanie nie powoduje nowych zobowiązań, bo wygasza niektóre albo podtrzymujące istniejące. Nie ma nowych zobowiązań państwa polskiego w sprawach, które wymagają ratyfikacji.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Biorąc pod uwagę argumenty, które przedstawił poseł Zbyszek Zaborowski, możemy przyjąć następujące rozwiązanie. Nie ma formalnego zastrzeżenia wobec trybu ratyfikacji. W tym kontekście możemy przychylić się do zaproponowanego przez rząd trybu ratyfikacji.
Proszę Biuro Legislacyjne o przedstawienie opinii w tej sprawie.
Legislator Elżbieta Strzępek:
Z art. 241 Konstytucji RP wynika, że umowy międzynarodowe dotychczas ratyfikowane, ogłoszone w Dzienniku Ustaw uznaje się w dalszym ciągu za umowy ratyfikowane za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie, ale stosuje się do nich przepisy art. 91 Konstytucji RP, jeżeli dotyczą one kategorii spraw wyrażonych w art. 89 ust. 1.
Uchylane umowy nie dotyczą tej kategorii spraw. Nie dotyczą pokoju, sojuszy, układów politycznych, wojskowych, wolności, praw lub obowiązków obywatelskich określonych w konstytucji, członkostwa RP w organizacji międzynarodowej, znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym, spraw uregulowanych w ustawie lub w których konstytucja wymaga ustawy.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Mam propozycję, że Komisja przyjęła tryb proponowany przez Radę Ministrów. Apel, który przedstawił poseł Karol Karski, ma charakter bardziej ogólny. Chodzi o to, aby w sytuacji, gdy istnieje pewna wątpliwość, rozstrzygać na rzecz trybu dużej ratyfikacji. Wydaje mi się, że to jest rozsądna propozycja. Stwarza gwarancję właściwego mechanizmu ratyfikacji.
Ponieważ nie słyszę zastrzeżenia co do trybu ratyfikacji, stwierdzam, że Komisja uznała za zasadny tryb wybrany przez Radę Ministrów.
Przechodzimy do rozpatrzenia pkt III, obejmującego rozpatrzenie zawiadomienia z druku nr 1945. Posłowie zaznajomili się z uzasadnieniem, które jest dołączone do druku, zatem nie wymaga ono zaprezentowania Komisji w całości.
Proszę pana ministra o zabranie głosu.
Podsekretarz stanu w MSZ Rafał Wiśniewski:
Jest to Umowa między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Łotewskiej o przekazywaniu i przyjmowaniu osób przebywających bez zezwolenia, podpisana w Rydze dnia 29 marca 2006 r. Stosowne porozumienie wykonawcze zostały podpisane między ministrami spraw wewnętrznymi obu krajów w kwietniu br.
Jest to kolejna umowa z kategorii readmisyjnych. Wypełnia zalecenie Rady Unii Europejskiej w tym zakresie. Jej zawarcie wynikało z potrzeby zapewnienia skutecznej współpracy między organami obu państw w ramach międzynarodowych działań podejmowanych na rzecz zapobiegania i zwalczania nielegalnej migracji.
Ponieważ postanowienia umowy dotyczą m.in. przekazywania danych osobowych, które podlegają prawnej ochronie, a co za tym idzie także konieczności uznania przedmiotowej umowy za źródło powszechnie obowiązującego prawa na terytorium RP umowa ta powinna podlegać ratyfikacji.
Ponieważ nie wypełnia ona przesłanek przewidzianych przez konstytucję dla zastosowania trybu ratyfikacji za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie, proponowany jest tryb tzw. małej ratyfikacji.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Czy są pytania? Nie ma zgłoszeń.
Otrzymali państwo opinię eksperta sejmowego, pani Agnieszki Grzelak, która nie kwestionowała przyjętego trybu ratyfikacji.
Proponuję, aby Komisja przyjęła sprawozdanie o niezgłaszaniu zastrzeżeń. Nie słyszę sprzeciwu, zatem stwierdzam, że Komisja przyjęła sprawozdanie o niezgłaszaniu zastrzeżeń.
Przechodzimy do pkt IV – sprawy różne. Prosiłem posła Zbyszka Zaborowskiego o krótką informację na temat wizyty w Stanach Zjednoczonych w sprawie tarczy antyrakietowej. To jest bardzo ważny temat. W normalnych warunkach poświęcilibyśmy tej tematyce dłuższą chwilę, ale ze względu na sytuację potraktujemy ją w sposób skrótowy.
Poseł Zbyszek Zaborowski (SLD):
Delegacja polskiego parlamentu była delegacją międzyklubową, liczącą 10 osób. Poseł Andrzej Ćwierz również był członkiem delegacji, więc będzie mógł uzupełnić moją wypowiedź.
Strona amerykańska zaprosiła polskich parlamentarzystów przede wszystkim po to, żeby przedstawić zasady funkcjonowania amerykańskiego systemu przeciwrakietowego, który jest nadal w trakcie budowy. Przedsięwzięcie jest bardzo zaawansowane. Do tej pory na program obrony antyrakietowej Amerykanie wydali około 100 mld USD i planują przeznaczyć na ten cel w przyszłym roku budżetowym, czyli od 1 października br. kolejne 8,9 mld USD, według projektu administracji George’a Busha.
Jak państwo zapewne wiedzą, komisje Kongresu dokonały pewnych korekt. Jedna z komisji zredukowała kwotę na ten cel o 300 mln USD, druga o 600 mln USD. Nie wiadomo, jak się zakończą uzgodnienia między obu izbami z udziałem administracji. Można się spodziewać, że program zostanie nieco okrojony.
Na nasze pytanie zarówno w Pentagonie, jak i w Departamencie Stanu, dotyczące instalacji elementów tarczy antyrakietowej w Polsce, panowie stwierdzili, że sobie poradzą. Można domniemywać, że planują jakiś manewr wewnątrz tej pozycji budżetowej.
Oprócz Pentagonu i Departamentu Stanu odwiedziliśmy samą Agencję Obrony, która mieści się w Waszyngtonie, a także dowództwo w Colorado Springs i instalacje na Alasce.
System jest na tyle zaawansowany, że dziś – zdaniem gospodarzy – może już spełniać częściowo funkcję. Na Alasce jest zainstalowanych 18 antyrakiet. Docelowo ma ich być tam 40. Jest to główna baza. Roboty budowlane trwają na pełną skalę. Pozwolono nam obejrzeć instalacje, a nawet zajrzeć do silosa. Jedną z rakiet udostępniono do zewnętrznego oglądu, podobnie jak rakiety w trakcie montażu.
Silos ma 25 m głębokości, rakieta ma długość 18 m oraz interreceptor, który uderza w atakującą rakietę.
Jeśli będą pytania, chętnie na nie odpowiemy, zwłaszcza poseł Andrzej Ćwierz, który jest fizykiem.
Przedstawiono nam symulacje. Generalnie można powiedzieć, że z dotychczasowych testów wynika, iż użycie jednej rakiety jest skuteczne w 70%. W związku z tym przyjęto robocze założenie, że będą wystrzeliwane dwie antyrakiety i to oznacza 90% skuteczności.
Elementy tarczy w Polsce są potrzebne Amerykanom z uwagi na zagrożenie irańskie, generalnie z Bliskiego Wschodu. Wybór Polski i Czech na miejsce lokalizacji jest podyktowany przede wszystkim względami technicznymi. Chodzi o to, że trajektoria lotu rakiety powoduje, iż przechwycenie jej z terytorium Polski może być najbardziej skuteczne.
Oczywiście gospodarze przekonywali nas, że jest to program skuteczny i bezpieczny. Bardzo liczą na porozumienie z Polską. Lokalizacja, którą strona polska wstępnie przedstawiła, mianowicie Redzikowo koło Słupska, jest przez nich traktowana jako dobra lokalizacja, ale wymaga badań gruntu z uwagi na ewentualne zagrożenie wodami gruntowymi. Dodam, że strona polska przedstawiła kilka propozycji.
Mnie osobiście najbardziej zdziwił fakt, że w trakcie negocjacji nie zostały dotychczas wyraźnie przedstawione polskie postulaty. Zarówno na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych, jak i Sztabie Generalnym był pewien kłopot z uzyskaniem informacji na temat pakietu negocjacyjnego strony polskiej. Oczywiście Amerykanie też nam go nie ujawnili, ale powiedzieli, że debata z polskimi negocjatorami jest na razie na poziomie ogólnych zasad.
Wtedy jeszcze nie mieliśmy informacji, że rząd polski przygotowuje projekt umowy. W Departamencie Stanu powiedziano nam, że Amerykanie nieoficjalnie, z uwagi na informacje z Warszawy, wiedzą, że zależy nam na wymianie naszego systemu obrony antyrakietowej, konkretnie na systemie PATRIOT i THAAD, ale oficjalnie tego nie wiedzą.
Asystent sekretarza zachęcał nas do podnoszenia tej kwestii we wszystkich innych miejscach. Gdy poruszyliśmy tę kwestię w Pentagonie, wywołało to zdziwienie, że w ogóle jest taki projekt strony polskiej. Argumentowano, że niebezpieczeństwo ze strony Iranu w przypadku większości Europy, w tym Polski, z wyjątkiem części południowo-wschodniej kontynentu, będzie niwelowane antyrakietami. Nie ma zatem uzasadnienia dla rakiet krótkiego i średniego zasięgu.
Amerykanie uważają, że ewentualnie NATO mogłoby uzupełnić osłonę Europy południowo-wschodniej, a więc Turcji, Grecji, Rumunii poprzez system THAAD. Nie widzą potrzeby instalowania czegokolwiek dodatkowo na terenie Polski. Nasz argument, że to by zwiększyło bezpieczeństwo amerykańskiej instalacji jest przez nich przyjmowany bez zrozumienia.
Uważają, że nie ma takiego zagrożenia w Polsce, a dodatkowo taka instalacja mogłaby drażnić Rosję. W Pentagonie tego problemu nie uznają na tym etapie.
Pytanie o pogłębienie współpracy naukowo-technicznej i technologicznej było przyjęte do wiadomości, ale bez merytorycznej reakcji.
Reasumując ten wątek, wydaje mi się, że Amerykanie chcą zrealizować to, co zamierzają, natomiast bez ponoszenia kosztów i dalszego inwestowania w bezpieczeństwo narodowe Polski. Podkreślali swój wysiłek przy wspieraniu polskiego udziału w misjach zagranicznych, choćby w misji afgańskiej.
Dużo mówiliśmy o dobrej współpracy, o nadziejach na przyszłość, natomiast w zasadniczej kwestii pojawia się dysonans poznawczy. Warto jeszcze raz zapytać polski rząd, co zamierza.
Mamy przecież informacje prasowe, że rząd zamierza finalizować negocjacje. Tymczasem Departament Stanu USA nie miał oficjalnej informacji, jakie są polskie postulaty.
Delegacja była bardzo aktywna. Wszyscy żałowali, że nie było pana przewodniczącego.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
Obradujemy w warunkach szczególnych, związanych z wielkim prawdopodobieństwem skrócenia kadencji Sejmu.
Jeśli będziemy mieli możliwość, ta kwestia będzie przedmiotem dyskusji na forum Komisji. Wówczas pan poseł będzie miał możliwość zadania pytania naszym negocjatorom.
Poseł Andrzej Ćwierz (PiS):
Chciałbym dodać kilka informacji, które mogą zainteresować państwa posłów i przedstawicieli rządu. Temat jest szeroki i można by przeznaczyć na jego omówienie posiedzenie Komisji.
Skupię się na kwestiach najistotniejszych. Do 2002 r. Amerykanie zwalczali rakiety, które miały przenosić głowice jądrowe w następujący sposób. Otóż ze względu na małą skuteczność trafienia w okolicach rakiety niosącej głowicę jądrową wystrzeliwaną przez państwo przeciwnika miała nastąpić eksplozja nuklearna głowicy niesionej przez antyrakietę.
Byłą to związane z małym prawdopodobieństwem trafienia antyrakietą w rakietę. Obecnie Amerykanie opracowali inną technologię. Prawdopodobieństwo trafienia rakiety przez antyrakietę wynosi 70%. Większa skuteczność osiągana jest dzięki radarom. Radar, który ma być umieszczony w Czechach, pracuje na takiej długości fal, że możemy bardzo precyzyjnie wyznaczyć trajektorię lotu rakiety. Pozwala to na bardzo precyzyjne trafienie antyrakiety w rakietę.
Dlatego też antyrakiety, których będą używali Amerykanie, nie muszą i nie będą przenosić głowic jądrowych. Będą przy użyciu siły kinetycznej, czyli zderzenia, niszczyły rakiety.
Konsekwentnie polityczne są następujące. Amerykanie są w stanie wybudować bardzo dużo stanowisk obrony antyrakietowej, bo stosowanie tych najnowocześniejszych antyrakiet jest dużo tańsze od wcześniejszego systemu.
Polska jest ze względu na położenie ważna dla jednego z trzech systemów obrony antyrakietowej, mianowicie systemu, który działa w środkowej fazie lotu, kiedy rakieta jest ponad atmosferą ziemską.
Wydaje mi się, że system, który będzie budowany w Polsce, jest bardzo istotny ze względu na bezpieczeństwo stanów Zjednoczonych i Europy, a mniej istotny ze względu na nasze bezpieczeństwo. Istnieje problem dwóch pozostałych systemów – systemu zestrzeliwania rakiet w fazie odpalania i systemu THAAD, kiedy rakieta jest zestrzeliwana w fazie końcowej.
Są to systemy działania na rakiety bliskiego zasięgu. Pojawia się pytanie, jakie państwo jest brane pod uwagę przez nas jako mogące wystrzelić rakiety. Odpowiedź na to pytanie jest ważna dla udzielenia odpowiedzi na inne pytanie, mianowicie – czy ze względów militarnych i politycznych potrzebny nam jest system PATRIOT albo system THAAD.
Być może ze względu na rozbudowę naszej technologii rakietowej udostępnienie jednego z tych dwóch systemów jest ważne. Te zagadnienia powinny być szerszej przedyskutowane.
Polska jest ważna dla Stanów Zjednoczonych z punktu widzenia lokalizacji systemu tarczy antyrakietowej. Jest to system bezpieczny i nowy. Z pewnością będzie intensywnie rozbudowywany przez Amerykanów. To jest ważna informacja polityczna. Polska powinna jak najszybciej włączyć się w ten system, ponieważ dzięki temu będzie mogła korzystać z szeregu rzeczy związanych z tym systemem.
Temat, co możemy uzyskać od Amerykanów, jest również ważny, ale nie ma czasu, żeby go szerzej dyskutować.
Przewodniczący poseł Paweł Zalewski (PiS):
To są bardzo interesujące uwagi. Poproszę pana ministra o przekazanie tych uwag pani minister i ministrowi Witoldowi Waszczykowskiemu.
Sprawa, o której mówił poseł Zbyszek Zaborowski, jest ważna. Jeśli zdążymy na ten temat porozmawiać, to taką debatę z pewnością odbędziemy.
Chciałbym państwa poinformować, że w dniu wczorajszym spotkałem się z przewodniczącym parlamentu Demokratycznej Republiki Konga, który wyraził podziękowanie za udział polskich żołnierzy w operacji, która służyła zapewnieniu bezpieczeństwa Konga przed wyborami i w trakcie wyborów.
Pan przewodniczący wyraził również zainteresowanie inwestycjami polskich firm, między innymi KGHM, w tym kraju.
Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos w sprawach różnych? Nie ma zgłoszeń.
Wyczerpaliśmy porządek dzienny dzisiejszych obrad. Zamykam posiedzenie Komisji.
|