Wersja publikowana w formacie pdf: 0249306.pdf
Biuletyn nr:2493/VI
Komisja: Komisja Spraw Zagranicznych /nr 113/
Data: 02-07-2009
Mówcy:Sekretarz Komisji Piotr Babiński
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Grażyna Bernatowicz
Poseł Andrzej Ćwierz /PiS/
Poseł Andrzej Gałażewski /PO/
Przewodniczący poseł Andrzej Halicki /PO/
Poseł Tadeusz Iwiński /Lewica/
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Malezji, Państwie Brunei Darussalam i Republice Filipin Adam Jelonek
Poseł Karol Karski /PiS/
Poseł Jan Kaźmierczak /PO/
Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego – stałego przedstawiciela RP przy UNESCO w Paryżu Krzysztof Kocel
Poseł Marek Krząkała /PO/
Poseł Adam Lipiński /PiS/
Kandydat na ambasadora RP w Republice Armenii Zdzisław Raczyński
Poseł Anna Sikora /PiS/
Poseł Jolanta Szymanek-Deresz /Lewica/
Poseł Tadeusz Woźniak /PiS/


Komisja Spraw Zagranicznych, obradująca pod przewodnictwem posła Andrzeja Halickiego (PO), przewodniczącego Komisji, zrealizowała następujący porządek dzienny:

– przesłuchanie kandydatów na ambasadorów RP – pana Adama Jelonka, pana Krzysztofa Kocela i pana Zdzisława Raczyńskiego,

– sprawy różne.

W posiedzeniu udział wzięła: Grażyna Bernatowicz podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych wraz ze współpracownikami.

W posiedzeniu udział wzięli pracownicy Kancelarii Sejmu: Joanna Andrychowicz, Piotr Babiński i Artur Kucharski – z sekretariatu Komisji w Biurze Komisji Sejmowych; Jakub Borawski zastępca dyrektora Biura Analiz Sejmowych.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Otwieram posiedzenie Komisji. Witam państwa posłów i panią minister Grażynę Bernatowicz. Witam także kandydatów na ambasadorów – pana Adama Jelonka, pana Krzysztofa Kocela i pana Zdzisława Raczyńskiego.

Stwierdzam kworum. Otrzymali państwo porządek obrad, który obejmuje dwa punkty: pkt 1 – przesłuchanie kandydatów na ambasadorów RP – pana Adama Jelonka, pana Krzysztofa Kocela i pana Zdzisława Raczyńskiego, pkt 2 – sprawy różne. Czy są uwagi do porządku obrad? Nie ma uwag, zatem stwierdzam, że porządek został przyjęty.

Przystępujemy do realizacji pkt 1. Poproszę panią minister o przedstawienie kandydatury pana Adama Jelonka na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Malezji, Państwie Brunei Darussalam i Republice Filipin.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Grażyna Bernatowicz:
Pan Adam Jelonek urodził się w 1968 r. w Krakowie. Jest profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Studiów Politycznych i Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale ukończył Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa oraz Wydział Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Stopnie naukowe doktora i doktora habilitowanego nauk humanistycznych otrzymał na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Ponadto ukończył studia podyplomowe, uzyskując tytuł master of business administration na Uniwersytecie w Illinois.

Pan prof. Adam Jelonek pracował w Instytucie Socjologii UW oraz w Centrum Studiów Azji Wschodniej Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Od 2007 r. kieruje Katedrą, a później Instytutem Bliskiego i Dalekiego Wschodu na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest też współzałożycielem i członkiem Rady Programowej Instytutu Konfucjusza – Chińskiego Centrum Kulturalnego przy UJ. Był wykładowcą na co najmniej kilkunastu uniwersytetach zagranicznych, w tym na Katolickim Uniwersytecie w Leuven, Uniwersytecie w Mainz, Uniwersytecie Silipakorn w Bangkoku oraz Uniwersytecie Północnej Malezji.

Jest autorem i redaktorem 11 książek, z których dwie dotyczą Malezji, oraz blisko 100 artykułów naukowych, które są poświęcone problematyce demokratyzacji i rozwoju oraz analizie systemów politycznych Azji Południowo-Wschodniej. Jest żonaty, posiada jedno dziecko.

W imieniu pana ministra Radosława Sikorskiego rekomenduję kandydaturę pana Adama Jelonka na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Malezji, Państwie Brunei Darussalam i Republice Filipin.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Dziękuję serdecznie. Proszę kandydata na ambasadora o zaprezentowanie koncepcji pracy.

Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Malezji, Państwie Brunei Darussalam i Republice Filipin Adam Jelonek:
Serdecznie dziękuję pani minister za przedstawienie mojej kandydatury. Prezentację celów mojej misji chciałbym rozpocząć od kilku ogólnych uwag na temat Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, które trzeba uwzględnić przy formułowaniu zadań stojących przed polską placówką wobec krajów akredytacji. Niemal wszyscy zdają sobie sprawę z rosnącej roli Azji, a zwłaszcza Azji Wschodniej w światowej polityce i gospodarce. Azja na przestrzeni ostatniego półwiecza dokonała bezprecedensowego skoku cywilizacyjnego. Gospodarki państw regionu Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej rozwijały się średnio 3 razy szybciej niż jakikolwiek inny obszar na świecie. Gwałtownie zmienia się poziom i styl życia ich mieszkańców.

Nic dziwnego, że Azja Wschodnia stała się strategicznym obszarem zabiegów dyplomacji głównych aktorów polityki międzynarodowej, w tym Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i Rosji. Stopniowo i Polska staje się coraz bardziej aktywnym graczem na azjatyckiej scenie. Malezja jest dla Polski krajem dalekim i bliskim zarazem. Choć wiedza przeciętnego Polaka na jej temat jest na ogół niewielka, kraj ten z perspektywy naszej polityki zagranicznej pozostaje od lat niezmiennie ważny. Wysoki poziom rozwoju gospodarczego, stabilność systemu politycznego i wiodąca rola Kuala Lumpur w całej Azji Południowo-Wschodniej sprawiają, że Malezja stanowi bez wątpienia klucz do całego regionu.

W ciągu ostatnich lat nastąpił też istotny wzrost dwustronnych obrotów handlowych Polski z Malezją. Wielkość obrotów handlu zagranicznego z Malezją w 2008 r. osiągnęła wartość 815 mln USD. O skali obrotów niech świadczy fakt, że zbliżyły się one do poziomu naszej wymiany handlowej z Indiami. Stosunki polityczne Polski z Malezją należy ocenić jako bardzo dobre, a od lat pomiędzy obydwoma państwami prowadzony jest dialog na najwyższym szczeblu, czego dowodem są wzajemne i częste wizyty przywódców Polski i Malezji. Biorąc pod uwagę dotychczasowy kształt naszych relacji, należy przyjąć, że perspektywy dla dalszego, pomyślnego rozwoju wzajemnych stosunków są obiecujące.

Jeżeli Wysoka Komisja obdarzy mnie zaufaniem i zostanie mi powierzona funkcja ambasadora w Kuala Lumpur, chciałbym skoncentrować prace placówki na czterech strategicznych, wzajemnie uzupełniających się obszarach. Pierwszym z nich jest zabieganie o ustawiczne podnoszenie poziomu wymiany gospodarczej. Nasz eksport, obok stałych pozycji, tj. sprzętu obronnego, ze sztandarowym kontraktem na dostawę czołgów PT-91 „Twardy”, a także mebli, wykazuje też duży potencjał rozwojowy w obszarze farmaceutyków, kosmetyków i przemysłu rolno-spożywczego. Pojawiają się również szanse na poszerzenie współpracy w dziedzinie wymiany know how, branży technologii informatycznych i biotechnicznych, a także w turystyce.

Placówka ze względu na szczególną strukturę własnościową przedsiębiorstw partnera powinna jeszcze szerzej, bardziej aktywnie i bezpośrednio angażować się w promowanie i wdrażanie przedsięwzięć gospodarczych polskich podmiotów. Jednym ze sprawdzonych już przez inne kraje europejskie sposobem na skuteczną realizację interesów gospodarczych jest zakładanie przez polskie przedsiębiorstwa spółek joint venture, zajmujących się handlem towarami produkowanymi w Polsce. Pozostawienie inicjatywy w tym zakresie polskim podmiotom powinno być uzupełnione aktywnym wyszukiwaniem okazji handlowych po obu stronach i bezpośrednim wdrażaniem współpracy.

Istotnym elementem z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego wydaje się stymulowanie współpracy w obrębie sektora gazowo-naftowego. Placówka powinna rozwijać bezpośrednie kontakty z przedstawicielami malezyjskiego biznesu, opierając swe działania na niedawno zarejestrowanym w Kuala Lumpur Malezyjsko-Polskim Stowarzyszeniu Biznesu. Naszym celem powinna stać się aktywizacja w porozumieniu z Ministerstwem Gospodarki podobnych inicjatyw, także po polskiej stronie. Obok realizacji wspomnianych celów placówka powinna zajmować się stałym monitorowaniem możliwości uruchomienia bezpośredniego połączenia lotniczego pomiędzy obydwoma krajami.

Drugim zadaniem ściśle powiązanym z pierwszym jest promowanie wymiany naukowo-technicznej oraz edukacyjnej pomiędzy naszymi krajami. Jest to obszar szczególnie mi bliski. Mimo obowiązywania przepisów umowy o współpracy w dziedzinie nauki i techniki z 2000 r., współpraca pomiędzy polskimi i malezyjskimi ośrodkami badawczymi i akademickimi odbywa się w bardzo ograniczonym zakresie. Należy przygotować i wdrożyć niezbędne akty wykonawcze i uruchomić współpracę pomiędzy partnerami z obu stron. Ożywieniu współpracy naukowej i wymiany studenckiej służyć powinny umiejętnie wykorzystywane środki pochodzące z Unii Europejskiej i platformy ASEAN. Warto zauważyć, że ten często niedoceniany obszar aktywności służby zagranicznej ma znaczący wpływ na realizację długofalowych celów polskiej polityki. Przyczynia się nie tylko do wzrostu rozpoznawalności w kręgach elity intelektualno-politycznej kraju, ale w bardziej odległym horyzoncie prowadzi do budowy przyjaznego Polsce lobby w kraju akredytacji.

Promocji Polski jako uznanej marki służyć powinna kontynuacja wysiłków związanych z promocją polskiej kultury i to nie tylko w wymiarze wspierania działającego już w Kuala Lumpur Towarzystwa Szopenowskiego, ale także poprzez konsekwentne zmierzanie ku uruchamianiu ośrodka promocji kultury polskiej.

Trzecim obszarem aktywności jest utrzymywanie kontaktów dwustronnych na poziomie pozwalającym na szybkie i skuteczne mobilizowanie poparcia partnerów malezyjskich, ale też innych krajów ASEAN dla polskich inicjatyw międzynarodowych. Służyć temu powinno umiejętne wykorzystywanie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, przypadającej na czas mojego potencjalnego urzędowania, pozwalające na podkreślenie znaczenia Polski jako kluczowego partnera Malezji w Unii Europejskiej.

Niewątpliwie ważnym elementem będzie rozwijanie dyplomacji publicznej, w tym działalności polsko-malezyjskiej grupy parlamentarnej, co powinno się przyczynić do budowy jak najliczniejszych i jak najbardziej efektywnych kanałów wzajemnych kontaktów. Temu celowi służyć powinna mobilizacja do współpracy nielicznej grupy Polonii w Malezji i grupy przyjaciół Polski, w tym absolwentów polskich uczelni.

Czwartym ważnym zadaniem i jednocześnie dużym wyzwaniem będzie doprowadzenie do przekształcenia ambasady w Kuala Lumpur w silną infrastrukturalnie i kadrowo oraz sprawnie funkcjonującą placówkę regionalną, która w sposób aktywny będzie mogła stymulować działania mające na celu realizację wspomnianych wcześniej strategicznych zamierzeń. Należy zwrócić uwagę, że polska placówka powinna intensyfikować swoje działania promocyjne na terenie obszaru jej właściwości, tj. w Państwie Brunei. Zarówno poziom obrotów handlowych idący zaledwie w setki tysięcy dolarów, jak i polityczna oraz kulturalna aktywność naszego kraju na tym terenie nie może odpowiadać polskim ambicjom.

Poważne zadania, na realizacji których koncentrować się będzie działalność polskiej placówki w najbliższych latach, wynikają też z decyzji pana ministra Radosława Sikorskiego o akredytowaniu ambasadora RP w Malezji na obszar Filipin. Placówkę przejmującą właściwość terytorialną od ambasady RP w Bangkoku czekać będzie kontynuacja dotychczasowych zadań poszerzona o wspieranie nowych inicjatyw dyplomatycznych wynikających z realizacji decyzji o ustanowieniu konsulatu RP w Sebu i wydziału handlu i promocji w Manili.

Dziękuję bardzo za uwagę. Jeśli członkowie Komisji mają jakieś pytania, jestem do dyspozycji.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Dziękuję serdecznie. Proszę o zadawanie pytań.

Poseł Andrzej Ćwierz (PiS):
Chciałbym zadać pytania dotyczące współpracy pomiędzy Polską a Malezją. Istnieje przekonanie, że państw azjatyckich nie dotyczy w istotnym stopniu kryzys światowy. Są to państwa, których gospodarka rządzi się nieco innymi regułami niż gospodarka europejska i północnoamerykańska. Jakie działania podejmie pan w celi zintensyfikowania współpracy pomiędzy Polską a Malezją?

Wspomniał pan o kontrakcie na dostawę czołgów „Twardy”. Polskie zakłady metalurgiczne przeżywają kryzys. Pochodzę z Podkarpacia i znany mi jest problem Stalowej Woli, Nowej Dęby. Czy mógłby pan przedstawić propozycje działań, które przyczyniłyby się do przeciwdziałania ograniczaniu produkcji i zwalnianiu ludzi w tych gałęziach przemysłu?

Poseł Jan Kaźmierczak (PO):
Chciałbym poruszyć dwie szczegółowe kwestie, które pan już zasygnalizował. Pierwsza to kwestia wspomnianej przez pana niedostosowanej do realnych możliwości współpracy naukowej. Czy ma pan pomysł, co z tym zrobić? Jako aktywny zawodowo nauczyciel akademicki obserwuję pewne tendencje we współpracy uczelni ze światem zewnętrznym, które mają dwojaki wymiar. Z jednej strony moja macierzysta uczelnia Politechnika Śląska ma około 110 podpisanych ramowych umów o współpracy, a część z nich była podpisywana tylko po to, żeby przedstawiciele ówczesnych władz uczelni mogli odbyć ciekawą wycieczkę.

Z drugiej strony w środowisku naukowym dosyć powszechne jest przekonanie, że nie wykorzystujemy wystarczająco możliwości czy oferty współpracy z bliższymi sąsiadami. Współpraca z takimi miejscami, jak Kuala Lumpur wymaga przemierzenia wielu kilometrów, żeby tam się dostać i wrócić. Jest to – być może – realne dla wymiany kilku profesorów w ciągu roku, natomiast jeśli chodzi o studentów, jest gorzej. Być może ma pan w tym zakresie jakieś inne przemyślenia, tym bardziej że sprawa jest istotna, jeśli chodzi o współpracę Polski z ludnymi krajami, które mają niższy niż Polska poziom scholaryzacji na poziomie szkolnictwa wyższego. Byłbym zobowiązany za uszczegółowienie pana przemyśleń. Jaka będzie pana rola, jako ambasadora, na tamtym terenie, żeby coś w tym zakresie zrobić, jeśli coś można i trzeba zrobić.

Drugie pytanie związane jest z faktem, że jestem posłem z Gliwic. Pan wspomniał o kontrakcie malezyjskim BUMAR-u i o czołgach „Twardy”. Czy ma pan bardziej szczegółową wiedzę o historii tego kontraktu? Kontrakty zbrojeniowe mogą się udać lub nie i to nie tylko w wymiarze materialnym czy liczby dostarczonych sztuk. Może warto implementować doświadczenia, które na nas wyrabiają sobie partnerzy zewnętrzni. Myślę o ramowych umowach związanych nie tylko z eksportem pewnej liczby czołgów czy wozów zabezpieczenia technicznego, ale innych elementów, czyli umowach typu offset. Czy w tym zakresie – obok wiedzy o tym, co już było, a nie wszystko było idealnie – też ma pan jakieś przemyślenia?

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Myślę, że te cztery cele, które pan nakreślił, są realistyczne, aczkolwiek, patrząc na to, co się działo w ostatnich 10 latach w kontaktach polsko-malezyjskich, nie są one łatwe do realizacji. Nie wiem, w jakim stopniu zgłębił pan sprawę kontraktu na dostawę czołgów. To jest sytuacja wyjątkowa. W Polsce był 7 lat temu premier Mahathir – postać wyjątkowa, gdyż rządził Malezją przez 22 lata. Na wszelki wypadek, zwyczajem afrykańsko-azjatyckim, zabrał ze sobą cały rząd. W takiej sytuacji człowiek wie, że może być za granicą dłużej. Wówczas podpisano ten unikatowy kontrakt na 48 czołgów, ale później pojawiły się przeszkody. To, co stało się za rządów PiS w zakładach BUMAR, doprowadziło do dramatu. Cały system wymyślony w Polsce technologicznie zawiódł. Niestety, rozmieniliśmy na drobne dobrą opinię o Polsce w Malezji.

Czy może pan powiedzieć, jak obecnie przedstawia się sytuacja? Jest wielki bałagan w tej mierze od wielu lat i trudno mieć dobrą orientację w tych sprawach. Nawet ja, choć jestem przewodniczącym grupy parlamentarnej polsko-malezyjskiej, mam pewne wątpliwości.

Po drugie, pan ze względu na swoje doświadczenie i karierę mówi o współpracy naukowej. Wydaje mi się jednak, że to jest kwestia przyszłości. Na razie nie potrafimy uregulować tego, co może być naszym wielkim atutem. Otóż Malezyjczycy są zainteresowani studiowaniem w Polsce i mają na to pieniądze. Studiowali głównie medycynę. Nie negując możliwość współpracy naukowej, wydaje się, że to jest droga do odrobienia tego, co straciliśmy.

Po trzecie, Malezja pełniła ważne funkcje w różnych organizacjach międzynarodowych, np. przewodniczyła ruchowi państw niezaangażowanych i odgrywa kluczową rolę w świecie islamskim. Na początku tej dekady polski rząd i parlament organizował kilkakrotnie konferencje w ramach dialogu cywilizacji. Wydaje mi się, że dialog cywilizacji wraz z Malezją byłby cenną inicjatywą. Dlaczego nie możemy podjąć tego, co robią skutecznie w skali świata Hiszpania z Turcją? Kiedyś angażowaliśmy się w tego typu działania, potem daliśmy się wyprzedzić. Często pewne hasła i inicjatywy przedstawione na forum ONZ dobrze skutkują. Dziś nikt nie pamięta o tym, co kiedyś zaczęliśmy. Malezja może być zatem dobrym pomostem do nawiązania dialogu cywilizacyjnego.

Na koniec uwaga dotycząca materiału MSZ. Znajduje się tam m.in. informacja, że na Filipinach jest „około 7107 wysp”. Trzeba zastanowić się, co się pisze.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Oddaję głos panu Adamowi Jelonkowi z prośbą o udzielenie odpowiedzi.

Kandydat na ambasadora RP Adam Jelonek:
Chciałbym ustosunkować się do tych kilku uwag i pytań. Zacznę od obszaru, który jest mi szczególnie bliski, czyli wymiany naukowej, badawczej, ale także studenckiej. Mojej uczelni, czyli Uniwersytetowi Jagiellońskiemu udało się podpisać kilkaset umów międzynarodowych, z czego 72 z państwami regionu Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej, z których 10% funkcjonuje. To prawda, że środowisko akademickie nie jest do końca zainteresowane współpracą z tym regionem. Dla większości środowiska naukowego Azja Wschodnia i Południowo-Wschodnia stanowi obszar, który – przepraszam za kolokwializm – jest zamieszkały przez ludzi, którzy zakładają perkal i paciorki łaskawie wydawane przez Europę.

Mogę powiedzieć wprost, że azjatycki rynek edukacyjny jest jednym z najlepiej rozwijających się na świecie. Odpowiadając po części na uwagę pana posła Iwińskiego, rzeczywiście w przypadku Malezji mamy do czynienia z ogromnym zainteresowaniem strony malezyjskiej wysyłaniem ich studentów na nasze uczelnie. Nie dotyczy to wyłącznie studentów medycyny, ale też studentów stosunków międzynarodowych, prawa europejskiego, integracji europejskiej. Zwracam uwagę, że żywiołowe nawiązywanie kontaktów pomiędzy uczelniami zakłada, iż partnerskie uczelnie po tamtej stronie są podobne do naszych pod względem struktury. Jest to założenie błędne. W przypadku Malezji mamy do czynienia z bardzo scentralizowanym systemem edukacji, zwłaszcza na poziomie szkolnictwa wyższego. Blisko 40% absolwentów uczelni wyższych w Malezji kończy studia za granicą, tradycyjnie w USA i Wielkiej Brytanii, ale nie tylko.

Kilka lat temu udało nam się, korzystając z oferty malezyjskiej, zaprosić 60 studentów, z których znaczna część odbywa studia w Collegium Medicum UJ, ale na innych uczelniach również. Strona malezyjska wysyła zorganizowane grupy studentów do poszczególnych krajów. Występuje tu pewna specjalizacja. Do tej pory głównym krajem, do którego kierowani byli studenci medycyny z Malezji, była Rosja. Rosja straciła jednak możliwość przyjmowania studentów medycyny i dzięki temu przejęliśmy część z nich. Ten potencjał dla Polski to liczba kilku tysięcy studentów do przyjęcia. Zwracam uwagę, że wymiana studencka, jak podkreśliłem to w moim wystąpieniu, ma dynamizować w przyszłości wymianę naukowo-techniczną oraz służyć zorganizowaniu na miejscu ludzi, którzy będą Polsce przychylni. Nie możemy myśleć o tym w perspektywie 3-5 lat, lecz 10-20 lat. Jeśli nam się to uda, odniesiemy również sukces na płaszczyźnie polityki zagranicznej.

Jeśli chodzi o pytanie pana posła Iwińskiego, związane z aktywizacją dialogu między cywilizacjami, rzeczywiście kilka lat temu organizowane były duże konferencje, także z inicjatywy MSZ i ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Również premiera Leszka Millera.

Kandydat na ambasadora RP Adam Jelonek:
Przy organizacji tych konferencji i pan poseł, i ja uczestniczyliśmy. Jest to rzeczywiście inicjatywa, do której powinniśmy powrócić. Tylko pozornie jest to przedsięwzięcie o charakterze kulturalnym. Ma ona bowiem szersze skutki, związane z budową pozycji Polski w świecie państw niezaangażowanych, w ramach ASEAN i państw islamskich. Jednym z elementów mojej misji, jeśli zostanie mi powierzona, będzie realizacja tego celu.

Odpowiadam na pytanie z materii, która przynajmniej teoretycznie powinna być mi obca, ale nie jest. Rzeczywiście dość dobrze znam kulisy kontraktu czołgowego. Mogę państwu powiedzieć, że kontrakt z Malezją rzeczywiście miał charakter precedensowy. W zamierzeniu za tym kontraktem miało pójść szereg nowych kontraktów z zakresu zaopatrzenia w sprzęt zbrojeniowy. Miały towarzyszyć mu dodatkowe umowy związane ze szkoleniem wojskowej kadry malezyjskiej na polskich uczelniach oraz kontrakty poboczne, dotyczące rozwoju współpracy w dziedzinie nauki i techniki. Niewielka część tych zamierzeń została zrealizowana, a ostatnia transza kontraktu została już sfinalizowana. Teraz pojawia się pewien problem. Negocjacje dotyczące ciągu dalszego trwają i Malezja jest żywo zainteresowana jego kontynuacją. Zwracam państwa uwagę, że zaopatrzenie w sprzęt wojskowy to nie jest zaopatrzenie wybranych jednostek. Jest to zaopatrzenie całościowe. Do tej pory wyposażyliśmy jeden z pułków malezyjskich.

Czy gospodarka Malezji przeżywa kryzys? Tak, ale nie jest to kryzys tak dotkliwy, jak w przypadku Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych. Struktura własnościowa i polityka gospodarcza znacznej części krajów azjatyckich odbiega od naszego spojrzenia na gospodarkę. W przypadku Malezji mamy do czynienia z bardzo silnym udziałem sektora państwowego tzw. berhadów. Berhad to konglomerat, który obejmuje wszystko. W jego skład wchodzą ludzie z polityki, partii rządzącej, z samego przemysłu, ale także nauki. Jeśli państwo spotkają malezyjskich profesorów, rzadko który nie będzie również udziałowcem albo członkiem zarządu berhadu.

W przypadku, kiedy chcemy efektywnie działać na rynku malezyjskim, filipińskim czy brunejskim, tym wielkim konglomeratom musimy przeciwstawić nasz konglomerat. Jaki? Państwo polskie. Nasza ambasada musi być odpowiednikiem berhadu. Wiem, że głoszę być może tezę kontrowersyjną, ale zwracam uwagę, że w przypadku tamtych partnerów, jeśli chcemy wyjść poza handel o charakterze walizkowym, konieczna jest bardzo silna koncentracja różnych czynników, w tym nacisków o charakterze politycznym, kulturowym, ale także kontaktów o charakterze prywatnym, żeby udało nam się zrealizować ważne dla nas cele. Jeśli pozostawimy to wyłącznie polskim podmiotom, to od razu mogę państwu powiedzieć, że szanse na efektywną polską politykę zagraniczną w zakresie gospodarki są żadne. W przypadku Malezji głównym krajem, który wchodzi bardzo ostro we współpracę i sprzedaje znaczną część na rynku malezyjskim, jest Rosja. Dlaczego? Otóż struktura gospodarcza Rosji pod wieloma względami przypomina strukturę Malezji. Polska placówka musi jeszcze bardziej stać się berhadem, silnym centrum, które będzie promowało nasze interesy w tym kraju.

Nie jest do końca tak, że Polska poprzez realizację kontraktu czołgowego straciła zaufanie partnerów malezyjskich. Nasi partnerzy, na co zwróciłem uwagę, są zainteresowani kontynuowaniem kontraktu i negocjacje trwają. Strona malezyjska negocjuje z nami również pomniejsze kontrakty z tej samej branży. Chodzi przede wszystkim o zakup broni strzeleckiej, amunicji, ale też sprzętu zabezpieczenia antyterrorystycznego. Obecnie jest to nasz drugi „przebój” eksportowy. Są to przede wszystkim roboty antyterrorystyczne. Jeśli uda nam się przeciwstawić tym wielkim konglomeratom zintegrowany obraz polskiej gospodarki i Polski, jako ważnego partnera politycznego, odniesiemy sukces. Polityka i gospodarka Malezji to jedno.

Poseł Jolanta Szymanek-Deresz (Lewica):
Mam pewna sugestię. Otóż z Filipinami wiążą nas trzy umowy. W informacji MSZ zawarte jest sformułowanie, że rozważane jest zawarcie umów dotyczących zwalczania przestępczości zorganizowanej. Można domniemywać, że nie mamy takich umów z Malezją. Jeśli zatem rozważamy doprowadzenie do współpracy w zakresie zwalczania przestępczości zorganizowanej z Filipinami, a przestępczość zorganizowana ma charakter transgraniczny, to czy nie należałoby podjąć starań, aby doprowadzić do zawarcia takiej umowy również z Malezją?

Poseł Andrzej Gałażewski (PO):
Zainteresowała mnie formuła współpracy państwowo-prywatnej z partnerami malezyjskimi. W Polsce tego typu promocja zawsze budziła pewne podejrzenie, że jest nieczysta. Jak pan sobie z tym ewentualnie poradzi, bo w pewnym sensie będzie pan musiał być selekcjonerem? Będzie pan musiał rekomendować konkretne firmy, ich zaplecze naukowe. Czy uważa pan, że to jest wykonalne?

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Archipelagi malajskie to piękne turystycznie tereny. Chciałbym zapytać o kwestię z pogranicza polityki i turystyki, tym bardziej że Polacy coraz częściej w tym regionie bywają. Otóż istnieje konieczność różnego rodzaju pozwoleń w podróżach międzystrefowych. Interesuje mnie również kwestia bezpieczeństwa. Filipiny to kraj w większości katolicki, ale kilkuprocentowa ludność muzułmańska i działalność organizacji zbliżonych do Al-Kaidy może stanowić zagrożenie. Pytam zatem, czy to jest bezpieczny region dla rozwoju turystyki z Polski?

Kandydat na ambasadora RP Adam Jelonek:
Zacznę od problemów turystycznych i bezpieczeństwa, gdyż są one ze sobą powiązane. Czy warto negocjować umowę o zwalczaniu przestępczości zorganizowanej z Malezją? Tak, ale traktowałbym to jako cel drugorzędny. Mogę państwu powiedzieć wprost, że jeśli chodzi o problemy bezpieczeństwa w Azji, Filipiny są krajem, w którym część południowa jest niebezpieczna. Tam najczęściej nasi turyści nie trafiają. W przypadku grup zbrojnych mamy do czynienia z sytuacją patową. Rząd stara się za pomocą krajów trzecich negocjować z poszczególnymi grupami zbrojnymi. Zwracam uwagę, że nie ma z kim negocjować. To są grupy bardzo rozproszone, które obecnie pozbawione są efektywnego kierownictwa.

Malezja jest krajem bardzo bezpiecznym, w którym przestępczość, zwłaszcza ta związana z terroryzmem międzynarodowym, została wyjątkowo skutecznie zlikwidowana. Część krajów Unii Europejskiej ma rządowi Malezji za złe to, w jaki sposób zwalczyła grupy terrorystyczne. W Malezji obowiązują przepisy, które powodują, że z terroryzmem nie mamy do czynienia. Jest to słynne rozporządzenie 17d, które stwierdza, że bezterminowo może być zatrzymana każda osoba bez wyroku sądowego, nie tylko zaangażowana w działalność terrorystyczną, ale również podejrzewana o taką działalność albo osoba, która kontaktuje się z osobą podejrzewaną o taką działalność. Metoda dość drakońska spowodowała, że działalność grup terrorystycznych w Malezji właściwie zanikła.

W przypadku innych obszarów bezpieczeństwa taką umowę warto by negocjować. Malezja jest krajem w pełni bezpiecznym dla polskiego ruchu turystycznego. Turystyka z Polski do Malezji bardzo się nasiliła.

Jeśli chodzi o Filipiny, problem jest o wiele bardziej złożony. Jest to kraj, w którym poziom zagrożenia wynikający nie tylko z działalności grup terrorystycznych, ale także z okresowo pojawiających się walk wewnętrznych pomiędzy różnymi grupami, także związanymi z władzą, jest na tyle duży, że możemy mieć problemy z polskim ruchem turystycznym.

Zwracam uwagę, że Malezja od lat sonduje polski rynek i jest zainteresowana inwestycjami także w polski rynek turystyczny. Dotyczy to również sułtanatu Brunei, który chce zdywersyfikować swoją działalność gospodarczą, zamierza inwestować w Polsce. Są to inwestycje dotyczące głównie modnego sektora SPA.

Odpowiadam na pytanie posła Gałażewskiego. Mamy kilka polskich przedsiębiorstw, które pojawiają się na jednym rynku, rywalizują ze sobą i wtedy istnieją dwie możliwości. Albo pozostaniemy bierni i wtedy będziemy spokojni, albo będziemy promować wszystkie. Uważam, że bardzo głębokie zaangażowanie polskiej placówki na krawędzi polityki i gospodarki jest niezbędne, żebyśmy odnosili sukcesy. Inne kraje z tego dylematu się wyzwoliły. Jeśli będziemy podchodzili do sprawy ostrożnie, możemy spodziewać się, że przegramy konkurencję.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Szanowny panie ambasadorze, bardzo barwnie i ciekawie opowiada pan o miejscu mam nadzieję pana przyszłej pracy. Jednak trochę zaniepokoiła mnie nuta fascynacji berhadem. Myślę, że w Polsce próbujemy wypracować inne standardy niż w Rosji czy na Dalekim Wschodzie. Można odnieść wrażenie, że pan jedzie tam powalczyć o nasz eksport, co jest w sumie słusznie.

Zastanawiam się, dlaczego profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, który kieruje Instytutem Bliskiego i Dalekiego Wschodu, chce zostać ambasadorem. Co pana pociąga w pracy ambasadora?

Kandydat na ambasadora RP Adam Jelonek:
To jest bardzo dobre pytanie, które wielokrotnie sobie zadawałem. Jestem instytucją usługową, jak sprzątaczka, szatniarz. Również my profesorowie jesteśmy instytucją usługową. To jest trudny problem także dla mnie samego.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Niech pan nie idzie tą drogą.

Kandydat na ambasadora RP Adam Jelonek:
Została mi złożona propozycja. Specjalistów od Azji Południowo-Wschodniej jest w Polsce bardzo niewielu. Traktuję ten wyjazd wyłącznie w charakterze misji, którą mi się powierza. To nie jest kwestia ani finansowa, ani związana z prestiżem, bo wydaje mi się, że prestiż już mam. Sądzę, że można coś dobrego zrobić dla Polski i chciałbym to zrobić.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Dziękuję bardzo.

Proponuję, żeby część zamkniętą odbyć wspólnie po prezentacji i wysłuchaniu trzech kandydatów. Proszę panią minister Bernatowicz o przedstawienie kandydatury pana Krzysztofa Kocela.

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Zanim przedstawię życiorys pana Krzysztofa Kocela, chciałabym zwrócić uwagę, że po raz pierwszy przedstawiamy kandydata na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego przy UNESCO, gdyż do tej pory ta organizacja była obsługiwana przez stałego przedstawiciela działającego w strukturze naszej ambasady w Paryżu. Od pewnego czasu dostrzegamy istotną potrzebę zwiększenia naszego zaangażowania w prace organizacji międzynarodowych, w tym UNESCO. Będą na nas spoczywać obowiązki wynikające z wejścia Polski do rady wykonawczej tej organizacji. Zamierzamy wzmocnić placówki wielostronne, gdyż z powodu naszej prezydencji ich rola będzie szczególna. Wszystkie te okoliczności powodują potrzebę podniesienia rangi naszego przedstawicielstwa do poziomu ambasady dwustronnej, ale bez tworzenia nowych etatów i przy zachowaniu dotychczasowych nakładów.

Minister spraw zagranicznych proponuje, aby funkcję ambasadora przy UNESCO objął pan Krzysztof Kocel. Pan Kocel urodził się w 1950 r. we Wrocławiu. Ukończył studia prawnicze na uniwersytecie Łódzkim. Tam również rozpoczął pracę zawodową w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych. Uczestniczył w podyplomowych kursach prawa międzynarodowego w Dubrowniku. Miał półroczne stypendium rządu francuskiego, a jego praca doktorska, którą obronił w 1984 r., uzyskała wyróżnienie w krajowym konkursie miesięcznika „Państwo i Prawo”. Ma za sobą również doświadczenia w pracy dziennikarskiej, w „Wiadomościach Dnia”, które ukazywały się w regionie łódzkim w latach 90.

Od 1991 r. datuje się moment rozpoczęcia jego pracy w administracji państwowej. W 1992 r. został ambasadorem RP w Kambodży. Warto zwrócić uwagę, że w tym czasie odbywała się największa operacja pokojowa ONZ, w której uczestniczył polski kontyngent wojskowy, po raz pierwszy w tak trudnym, odległym terenie i w tak dużej liczbie. Ponieważ wówczas Polska była zaangażowana w odnowę zabytków kultury khmerskiej, pan ambasador Kocel uczestniczył w pracach powołanego w Phnom Penh pod auspicjami UNESCO komitetu ambasadorów ds. renowacji zabytków Kambodży.

Po zakończeniu operacji pokojowej został przeniesiony do ambasady w Hanoi, a jednocześnie pozostawał kierownikiem ambasady w Phnom Penh. Po powrocie był dyrektorem Departamentu Azji, Afryki, Australii i Oceanii. W 2001 r. został mianowany ambasadorem przy Radzie Europy. Tam czekało go dość trudne zadanie, jakim było zorganizowanie w Polsce III szczytu Rady Europy, który odbył się w 2005 r. Było to spotkanie, które okazało się sukcesem organizacyjnym. Po powrocie ze Strasburga w 2005 r. podjął pracę w Departamencie Prawno-Traktatowym MSZ. W trakcie swojej pracy uczestniczył w wielu instytucjach charakteryzujących się koniecznością prowadzenia dyplomacji wielostronnej. Mam na myśli Radę Państw Morza Bałtyckiego oraz Inicjatywę Środkowoeuropejską. Również w tej dziedzinie posiada bardzo duże doświadczenie.

Pan Krzysztof Kocel zna język francuski, angielski i rosyjski. Jest żonaty, ma jednego syna.

W imieniu ministra spraw zagranicznych rekomenduję pana Krzysztofa Kocela na stanowisko ambasadora RP przy UNESCO.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Proszę pana Krzysztofa Kocela o przedstawienie priorytetów i założeń swojej misji.

Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego – stałego przedstawiciela RP przy UNESCO w Paryżu Krzysztof Kocel:
Wszyscy państwo zapewne przypominają sobie przytaczane przy różnych uroczystych okazjach zdanie zaczerpnięte z konstytucji UNESCO: „Wojny rodzą się w umysłach ludzi i dlatego przede wszystkim w ludzkich umysłach trzeba budować obronę pokoju”. Głównym celem UNESCO jest rozwijanie pokojowych stosunków pomiędzy państwami poprzez współpracę w dziedzinie edukacji, nauki i kultury. Na pytanie – w jakim stopniu Polska powinna uczestniczyć w tych wysiłkach, odpowiedziałbym, że powinna w nich uczestniczyć w stopniu proporcjonalnym do jej ambicji pozostawania aktywnym uczestnikiem sceny międzynarodowej.

Od tego, w jakim stopniu nasz kraj będzie w stanie przyczyniać się do realizacji ambitnych celów milenijnych, zależeć będzie obraz Polski w świecie. Dziś można powiedzieć, że polska polityka zagraniczna po okresie zrozumiałego skoncentrowania się na sprawach europejskich i atlantyckich ponownie przejawia rosnące zainteresowanie stosunkami z krajami spoza obszaru euroatlantyckiego. UNESCO staje się ciekawym punktem obserwacyjnym, pozwalającym śledzić przemiany, jakim współczesny świat podlega w sferze intelektualnej i duchowej. Pozwala też dostrzec wpływ tych przemian na stan stosunków politycznych. Trzeba powiedzieć, że tzw. wielka polityka odbija się niekiedy bardzo wyraźnie, żeby nie powiedzieć – zbyt wyraźnie, na działalności tej z pozoru mniej politycznej organizacji, jaką jest UNESCO.

Mimo iż naszą obecność w UNESCO powinniśmy widzieć w perspektywie interesów całej społeczności międzynarodowej, nie zapominając przy tym o obowiązku moralnym wspierania krajów od nas uboższych, nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczestnicząc w tych wspólnych wysiłkach w wymiarze globalnym, Polska koncentrowała się na tych obszarach geograficznych, których harmonijny rozwój leży w naszym szczególnym interesie i które pozostają przedmiotem wzmożonego zainteresowania polskiej dyplomacji. Szersze niż dotychczas włączanie się w programy realizowane za pośrednictwem UNESCO w krajach rozwijających się daje szansę zaznaczenia polskiej obecności w regionach, w których utrzymywanie stałych misji dyplomatycznych nie jest konieczne, a w których Polska osiągnęła w swoim czasie pewną pozycję, którą szkoda byłoby utracić. Myślę np. o krajach Azji Południowo-Wschodniej. Nie trzeba dodawać, że podtrzymywanie kontaktów z krajami pozaeuropejskimi okazuje się szczególnie przydatne przy poszukiwaniu poparcia dla polskich kandydatur i inicjatyw w organizacjach międzynarodowych.

Atrakcyjność realizowania części polskiej pomocy rozwojowej za pośrednictwem UNESCO polega również na tym, że to pozwoli nam na wykorzystanie autorytetu tej organizacji jako swoistej gwarancji wysokiego poziomu fachowego naszej oferty, wzmacniając jej ogólny efekt. Nasze członkostwo w UNESCO należy umiejętnie wykorzystywać jako sposób na utrwalanie obrazu Polski w świecie jako tego kraju europejskiego, który zainicjował wielkie pokojowe przemiany ustrojowe w Europie i w którym wolnorynkowa reforma gospodarcza przyniosła znaczną poprawę warunków życia. Organizacja powinna być dla nas jednocześnie płaszczyzną dla upowszechniania dorobku polskiej kultury (w przyszłym roku mamy Rok Szopenowski) i zawartych w niej uniwersalnych treści i wartości, a także dla promowania osiągnięć polskiej nauki oraz poszukiwania możliwości zwiększania współpracy polskich ośrodków naukowych z ich zagranicznymi odpowiednikami.

Działalność stałego przedstawicielstwa powinna być naturalną konsekwencją założeń generalnych. Za jedno z moich pierwszych zadań uważam nawiązanie kontaktów z delegacjami państw obszaru Partnerstwa Wschodniego w celu wspólnego zastanowienia się nad programami pomocowymi organizowanymi w ramach UNESCO, zmierzającymi do przyspieszenia przemian ustrojowych, modernizacji systemów nauczania, rozwoju nauki, które Polska mogłaby poprzeć finansowo i organizacyjnie, jednocześnie poszukując dla nich partnerów wśród państw członkowskich dysponujących większym niż nasz potencjałem finansowym. Mam nadzieję, że zbliżające się polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej stanowi będzie okazję do podejmowania inicjatyw tego typu.

Myśląc o krajach objętych Partnerstwem Wschodnim, mam na myśli chociażby Azerbejdżan, gdzie UNESCO jest zaangażowane w modernizację systemu edukacji, a także istnieją tradycje polskiej myśli architektonicznej w tym kraju. Jest wiele budynków, które w carskich czasach zostały zaprojektowane przez polskich architektów i dziś wymagają renowacji. Skoro mowa o ochronie zabytków, należałoby także zastanowić się nad szansami powrotu w ramach programów prowadzonych przez UNESCO polskich konserwatorów do Indochin, gdzie kiedyś byliśmy obecni i zyskaliśmy sobie dobrą markę. Również nasza obecność w Afganistanie powinna mieć jak najbardziej rozbudowany wymiar pozawojskowy. W prowincji Ghazni odbudowy wymagają nie tylko szkoły, ale również muzea i społeczność międzynarodowa jest w te sprawy zaangażowana.

Co się tyczy stosunków z naszymi najbliższymi sąsiadami, istnieją również pewne wspólne inicjatywy, które są realizowane w UNESCO i w które będzie angażować się nasze przedstawicielstwo i ja osobiście, jeśli przyjdzie mi tam pracować. Mam na myśli plany powołania polsko-białorusko-ukraińskiego transgranicznego rezerwatu biosfery „Polesie Zachodnie” oraz złożony wspólnie z Białorusią wniosek o wpisanie Kanału Augustowskiego na Listę Światowego Dziedzictwa.

Jest jeszcze jedna ważna lista prowadzona przez UNESCO, którą myli się czasem z Listą Światowego Dziedzictwa. Jest to Lista Światowego Dziedzictwa Archiwalnego, dokumentacyjnego. Tam figurują już rękopisy Fryderyka Szopena, ale także postulaty gdańskie. Będziemy dążyć do tego, żeby więcej polskich zespołów archiwalnych znalazło się na tej liście. Dodam, ze w 2011 r. będzie w Polsce organizowana wielka konferencja programu „Pamięć świata”. Jesteśmy w kontakcie z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych. Zastanawiamy się, jakie inicjatywy można by przy tej okazji podjąć.

Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym projekcie, dyskutowanym obecnie w ramach międzynarodowej komisji ds. międzynarodowej służby poszukiwań, a dotyczącym wpisania na listę „Pamięć świata” archiwum międzynarodowej służby poszukiwań w Bad Arolsen. Jest to ogromny zbiór archiwalny z drugiej wojny światowej, którego należyta ochrona leży w interesie całej ludzkości. Polska występuje w tej sprawie w roli bardzo aktywnego promotora.

Mówiąc o sprawach historycznych, jeszcze tylko krótkie przypomnienie, że udało się doprowadzić do zmiany nazwy obozu w Auschwitz przy istotnym udziale pani ambasador Wodzińskiej-Walickiej. Wspominam o tym, choć to już jest za nami, żeby podkreślić, iż dbanie o zgodny z prawdą historyczną obraz Polski w kontekście europejskiej historii XX wieku należy również do zadań stałego przedstawiciela RP przy UNESCO. Innym stałym obowiązkiem polskiego przedstawiciela przy organizacji o zasięgu uniwersalnym musi być czuwanie nad polskimi interesami w trakcie prac nad dokumentami, które są tworzone w ramach tej organizacji. W tym przypadku chodzi o dokumenty dotyczące współpracy w dziedzinie edukacji, nauki i kultury. Obecnie przedmiotem naszej troski jest deklaracja w sprawie dóbr kultury przemieszczonych w związku z drugą wojną światową, której tekst w obecnym kształcie nie w pełni odpowiada naszym interesom. Departament Narodów Zjednoczonych i Praw Człowieka oraz stałe przedstawicielstwo bardzo interesownie nad tą sprawą pracują.

Ponadto będziemy chcieli dokonać przeglądu naszych zobowiązań w stosunku do pewnych instrumentów prawnych powstałych w ramach UNESCO i ewentualnie wystąpimy do odpowiednich resortów z zachętą wystąpienia z wnioskami o związanie się tymi instrumentami. Chodzi zwłaszcza o trzy konwencje: Konwencję w sprawie ochrony dziedzictwa niematerialnego, Konwencję w sprawie ochrony kulturalnego dziedzictwa podwodnego i II Protokół dodatkowy do Konwencji haskiej o ochronie dóbr kultury w czasie konfliktu zbrojnego.

Pani minister Bernatowicz wspomniała o naszym wejściu do rady wykonawczej UNESCO oraz o prezydencji Polski w Unii Europejskiej. Dla placówki o tak niewielkich rozmiarach będą to zadania nader poważne. Będziemy pozostawać w stałym kontakcie nie tylko w MSZ, ale i innymi zainteresowanymi resortami, także z Polskim Komitetem ds. UNESCO, którego rolę w przenoszeniu inicjatyw organizacji na grunt Polski chciałbym bardzo mocno podkreślić, informując jednocześnie o wielkiej wdzięczności, jaka Polski Komitet ds. UNESCO żywi wobec Sejmu za wielokrotnie udzielane wsparcie dla jego działalności, np. poprzez udostępnianie sal na ważne seminaria i konferencje.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Dziękuję serdecznie. Prosiłbym posłów o dyscyplinę. Proszę o pytania i zwięzłość wypowiedzi.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Chciałbym poruszyć dwie sprawy. Po pierwsze, Polska podjęła moim zdaniem błędną decyzję wycofania się z szeregu operacji pokojowych ONZ. UNESCO jest jedną z 18 wyspecjalizowanych organizacji ONZ. Czy tego typu posunięcie nie skomplikuje naszej aktywności w innych dziedzinach?

Po drugie, mamy wpisanych 13 obiektów na Listę Światowego Dziedzictwa. Czy to jest koniec, czy jest jeszcze jakaś kolejka? Wiem, że to jest sprawa prestiżu, środków.

Bardzo dobrze, że pan ma doświadczenia azjatyckie i z Rady Europy, ale czy ma pan świadomość, że spotka pan, jako ambasadorów, osoby bardzo egzotyczne, m.in. dzieci byłych i obecnych prezydentów? To nie jest łatwe towarzystwo.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Wiemy, że niemiecki nazistowski obóz Auschwitz-Birkenau od 30 lat jest na liście. Moje pytanie dotyczy środków. Czy generalny remont i rekonstrukcja tego miejsca odbyły się przy udziale środków ze strony UNESCO?

Poseł Jan Kaźmierczak (PO):
Panie ambasadorze, obszar, którym zajmuje się UNESCO, czyli nauka, edukacja, dziedzictwo kulturowe znajduje się w sferze działań wielu organizacji. W samym Paryżu oprócz siedziby UNESCO mamy np. OECD, która też jest aktywna w niektórych dziedzinach edukacji, mimo że nie jest do tego formalnie zobowiązana. W tym obszarze działa również Rada Europy. Czy dobra jest sytuacja takiej wielowarsztatowości, czy jedna z instytucji powinna być wiodąca?

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Proszę pana ambasadora o udzielenie odpowiedzi.

Kandydat na ambasadora RP Krzysztof Kocel:
Co do skutków naszego wycofywania się z pewnych operacji pokojowych dla naszej współpracy w innych dziedzinach, w pewnych regionach, w których pojawiliśmy się dość niedawno i na niezbyt długo, np. w Czadzie, nasza obecność obejmowała głównie wymiar wojskowy.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Mówię o Wzgórzach Golan i Libanie.

Kandydat na ambasadora RP Krzysztof Kocel:
Co do operacji, w których nasza obecność była silniej zaznaczona, zwiększanie naszej aktywności w ramach UNESCO powinno być rozumiane jako możliwość pewnej rekompensaty z tytułu ograniczania obecności wojskowej. Jedną z żywo dyskutowanych kwestii w UNESCO jest obecność tej organizacji w Palestynie i na zniszczonych terenach libańskich, i na Wzgórzach Golan. Nie będąc tam obecni wojskowo, będziemy starali się wykorzystywać mechanizm wielostronnej współpracy, żeby pewną tradycję obecności w tym regionie podtrzymywać.

Co do Listy Światowego Dziedzictwa, zbliża się ona do 900 obiektów, co musi rodzić pytanie, czy lista nie dewaluuje się stopniowo w związku z tak ogromną liczbą pozycji. Uważamy, że jednak nie, o czym świadczy utrzymujące się zainteresowanie wielu państw umieszczeniem swoich obiektów na tej liście. Co do naszych planów, wspomniałem, że czeka na rozpoznanie wniosek o wpisanie Kanału Augustowskiego oraz Gdańska, jako miasta wolności, a także przełomu Dunajca. Jest to bowiem lista, która obejmuje również obiekty natury.

Co do skutków finansowych wpisania obozu w Auschwitz na listę, trzeba jasno powiedzieć, że samo wpisanie na listę nie powoduje wprost konsekwencji finansowych. Ułatwia to jednak zabieganie o międzynarodowe środki, bo fakt umieszczenia obiektu na liście jest legitymacją.

Pan poseł Kaźmierczak pytał, czy nie powinno się pomyśleć o pewnej hierarchizacji priorytetów albo podziale wpływów między organizacjami. Prawdą jest, że UNESCO zajmuje się sprawami, które są również w kompetencjach WHO, np. jeśli chodzi o AIDS. UNESCO zajmuje się ogromną liczbą dziedzin i warto by zastanowić się, czy wszystkie są równie ważne. Tego rodzaju doświadczenia towarzyszyły naszemu przewodnictwu w Radzie Europy. Wówczas również zastanawialiśmy się, czy organizacja nie powinna skupić się na głównych sprawach. Tego rodzaju refleksja jest obecna zarówno w UNESCO, jak i w całym Systemie Narodów Zjednoczonych. Jest powołanych kilka komisji. Jedna z nich dotyczy spójności działalności Systemu. Zgadzam się z potrzebą poszukiwania możliwości wprowadzenia większego porządku i zachęcenia poszczególnych organizacji, żeby skupiały się na dziedzinach, w których mają największe doświadczenia.

Na koniec odpowiedź na pytanie o moją ewentualną konfrontację z osobistościami z różnych części świata. To właśnie jest nadzwyczajne w sposobie działania organizacji międzynarodowych. Stwarzają okazję do tego, by spotykały się kultury, poglądy i ludzie. Bardzo bym chciał, żeby Polski w tym procesie było jak najwięcej.

Poseł Karol Karski (PiS):
Nie ma posła Iwińskiego, więc może ja przejmę rolę językoznawcy. Otrzymaliśmy notatkę, która tak naprawdę nie została sporządzona dla nas, tylko jest wewnętrzną notatką MSZ. Stanowi wymianę korespondencji między dwoma dyrektorami departamentów. Prosiłbym, żebyśmy w przyszłości byli adresatami dokumentów do nas kierowanych.

W tekście pojawia się błąd językowy i to w tytule samej pani minister. Cytuję: „Ze strony MSZ członkami PK są obecnie Podsekretarza Stanu Pani Grażyna Bernatowicz”.

Chciałbym zapytać pana Kocela o jego ocenę adekwatności rozwiązań przewidzianych w Konwencji haskiej o ochronie dóbr kultury w czasie konfliktów zbrojnych z 1954 r. do stanu obecnego. Czy widzi pan potrzebę przyjęcia nowych regulacji w tym zakresie, które by wypełniały pewne oczekiwania i potrzeby?

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Czy są jeszcze pytania do pana Krzysztofa Kocela? Nie ma zgłoszeń, zatem proszę pana Krzysztofa Kocela o udzielenie odpowiedzi na pytanie.

Kandydat na ambasadora RP Krzysztof Kocel:
Społeczność międzynarodowa szybko zdała sobie sprawę, że Konwencja haska z 1954 r. nie odpowiada na wszystkie kwestie, które wiążą się z wpływem, jaki konflikty zbrojne mają na stan dóbr i zasobów kultury. Wkrótce powstał Protokół dodatkowy do Konwencji, dotyczący eksportu i przemieszczania dóbr kultury. Jego stroną jest wiele państw, również Polska. W miarę upływu czasu i zdobywania przez UNESCO doświadczeń w tych tragicznych sytuacjach wojen, które dotyczą również sfery kultury, na początku naszego stulecia doszło do podpisania II Protokołu dodatkowego do Konwencji, który w dużym stopniu precyzuje postanowienia Konwencji haskiej. Zawiera np. specjalną część dotyczącą konfliktów o charakterze niemiędzynarodowym, czyli mówiąc potocznie, wojen domowych. Tych uregulowań nie zawierała Konwencja haska. Pewne elementy pojawiały się w prawie humanitarnym, w konwencjach Czerwonego Krzyża.

Zanim zastanawiałbym się nad kolejnymi krokami zmierzającymi do dalszego doskonalenia prawa, zachęcałbym państwa, by stały się stroną II Protokołu. Polska nie jest jego stroną. Mamy nadzieję, że w niedługim czasie będzie to już możliwe. Protokół ma stosunkowo niewiele ratyfikacji, dlatego proponowałbym skupić się na doprowadzeniu do jego powszechnej ratyfikacji.

Poseł Karol Karski (PiS):
Rozumiem, że pani minister potwierdza intencje ministerstwa wystąpienia do nas niedługo z wnioskiem o zgodę na ratyfikację.

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Potwierdzam.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Jeżeli nie ma więcej pytań, proponuję, by pani minister Grażyna Bernatowicz przedstawiła kandydaturę pana Zdzisława Raczyńskiego.

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Zanim przedstawię kolejną kandydaturę, muszę ustosunkować się do kwestii niedoskonałości językowej, na którą słusznie zwrócono uwagę. Staram się dbać o wszystkie dokumenty wychodzące z MSZ. Bardzo przepraszam. Będziemy na to zwracać jeszcze większą uwagę.

Jeśli chodzi o kandydata na stanowisko ambasadora RP w Armenii pana Zdzisława Raczyńskiego, urodził się on w 1959 r. w Werpolu w województwie podlaskim. Studiował dziennikarstwo i politologię na Uniwersytecie Warszawskim oraz stosunki międzynarodowe ze specjalizacją Afryki Północnej w Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych. Ma także dyplom amerykańsko-niemieckiego Studiów Problemów Bezpieczeństwa i Stosunków Międzynarodowych.

Pracę zawodową rozpoczął w 1988 r. jako dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej. W latach 1990-1997 był korespondentem polskich mediów w krajach obszaru postsowieckiego, a w latach 1997-2001 doradcą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego ds. polityki wschodniej. W maju 2001 r. pan Zdzisław Raczyński rozpoczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Piastował stanowisko dyrektora Departamentu Europy Wschodniej i odpowiadał za problematykę stosunków Polski z krajami obszaru poradzieckiego. Był pomysłodawcą oraz inicjatorem utworzenia działających po dziś dzień niektórych stałych instytucji dialogu z Rosją. Mam na myśli Komitet Strategii Współpracy i Forum Dialogu Obywatelskiego. Pod jego kierunkiem opracowano i zaprezentowano na forum Unii Europejskiej w 2001 r. wstępną koncepcję wymiaru wschodniego polityki Unii po rozszerzeniu.

Jest autorem kilkuset publikacji, głównie na temat krajów Europy Wschodniej, Kaukazu, Azji Centralnej oraz stosunków Polski z tymi państwami, a także publikacji związanych z najnowszą historią Polski. W latach 2004-2007 pan Zdzisław Raczyński był ambasadorem RP w Republice Tunezyjskiej, gdzie jego praca koncentrowała się głównie na wspieraniu promocji gospodarczej, a także kulturalnej oraz czynnym włączeniu Polski w kontynuowaną wówczas współpracę śródziemnomorską w ramach Procesu barcelońskiego.

Obecnie pan Zdzisław Raczyński pracuje w Departamencie Strategii i Planowania Polityki Zagranicznej w MSZ. Ma stopień dyplomatyczny radcy ministra. Zna języki: rosyjski, arabski, francuski oraz angielski. Jest żonaty, ma jedno dziecko.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Poproszę pana Zdzisława Raczyńskiego o przedstawienie koncepcji swojej pracy.

Kandydat na ambasadora RP w Republice Armenii Zdzisław Raczyński:
Dziękuję pani minister za przedstawienie Komisji mojej kandydatury. Rozumiem, że sugestia pana przewodniczącego o zwięzłość dotyczy także kandydatów. Dołożę starań, by maksymalnie syntetycznie przedstawić główne kierunki mojej misji w Erewaniu, o ile Wysoka Komisja uzna za stosowne udzielić mi rekomendacji.

Pierwszym obszarem aktywności i odpowiedzialności szefa polskiej misji w Republice Armenii jest kierunek wyznaczany przez implikacje, jakie dla Europy, jej polityki i naszego w niej miejsca wynikają z kaukaskiego obrzeża Europy. Znaczące miejsce Armenii na mapie polskich interesów narodowych wynika ze szczególnej roli, jaką odgrywa Armenia w podtrzymaniu dosyć chybotliwej politycznej równowagi w tym regionie świata. Znaczenie Południowego Kaukazu dla Europy jest następstwem faktu, iż jest to bezpośrednie sąsiedztwo przez Morze Czarne obszaru Unii Europejskiej. Ponadto jest to istotny już dzisiaj, a w perspektywie żywotnie ważny energetyczny korytarz transportowy z obszaru kaspijsko-czarnomorskiego do Europy. Dramatyczne wydarzenia z sierpnia ubiegłego roku dobitnie wykazały, jak głęboka współzależność istnieje między procesami zachodzącymi w tym regionie a bezpieczeństwem Europy, rzeczywistymi zdolnościami sojuszu obronnego, do którego należymy, do działania poza obszarem państw członkowskich, ze spoistością Unii Europejskiej oraz ze stosunkami Unii Europejskiej i NATO z Rosją, które pozostają wciąż kluczowym tematem polityki europejskiej.

Południowy Kaukaz zawsze historycznie był obszarem rywalizacji trzech sąsiednich mocarstw: Persji, Rosji i Turcji, w którą włączały się potęgi europejskie. Ta konkurencja trwa także dzisiaj wzmocniona rywalizacją o kontrolę nad złożami i sieciami transportowymi przesyłającymi nośniki energii. Jeśli uwzględnimy ten element, a także dodamy całą paletę nierozwiązanych problemów i konfliktów etnicznych, terytorialnych, społecznych, to otrzymamy taki oto obraz, że cały Kaukaz od Władykaukazu do Batumi jest obszarem konfliktogennym, co stanowi wyzwanie również dla bezpieczeństwa Unii. Destabilizacja na tym obrzeżu pochłania nasze wysiłki, angażuje całą społeczność międzynarodową i jest nierzadko, co wykazała wojna rosyjsko-gruzińska, przedmiotem pewnych niezrozumień w gronie sojuszników.

Na ile ważny i trudny jest to obszar niech wskaże fakt, że w ostatnich 20 latach 11 zbrojnych konfliktów o różnej intensywności zdarzyło się w tym regionie. Jeśli spojrzymy na ten gigantyczny łuk niestabilności od Algieru do Wschodniego Turkiestanu w Chinach, to właśnie Kaukaz stanowi jego najsłabsze miejsce. W oczywistym interesie Unii Europejskiej jest dołożenie wszelkich starań, aby podtrzymać stabilizację, nawet tę kruchą, by nie dopuścić do nieprzewidywalnego, niekontrolowanego i niepokojowego rozwoju wydarzeń w tym regionie. Jest to oczywiście również nasz interes, by umocnić państwowość państw powstałych po rozpadzie ZSRR z tego obszaru, by zachęcić je do budowania nowoczesnych struktur praworządnych, demokratycznych i do przyłączania się do propozycji, jakie płyną ze strony Unii Europejskiej.

Ten obszar wielkiej geopolityki uważam za główne wyzwanie naszej polityki zagranicznej w tym regionie i główne wyzwanie naszej misji. Oczywiście należy być realistą i ocenić we właściwej proporcji zarówno nasze skromne możliwości na szczeblu państwa oraz misji dyplomatycznej w Erewaniu. Placówka jest niewielka kadrowo. Istnieje od 8 lat, a dopiero od 5 lat ma stabilne, długotrwałe kierownictwo w osobie znakomitego dyplomaty pana ambasadora Tomasza Knothe, który ma doświadczenie nie tylko dyplomatyczne, ale również polityczne, gdyż był m.in. sekretarzem Komisji Spraw Zagranicznych.

Podkreślam te elementy, gdyż we wszelkim planowaniu różnych projektów musimy uwzględnić nasze możliwości. Kiedy mówię o wielkiej polityce, to także dlatego, że postrzegam nasze miejsce i rolę tam jako jednego z członków wielkiego teamu europejskiego. W myśleniu, ambicjach, ale też w możliwościach uwzględniamy nie tylko nasz narodowy potencjał, ale też potencjał całej Unii Europejskiej. Szczególnie silnie akcentuję wymiar europejski ze względu na tę okoliczność, iż nasza placówka w Erewaniu najprawdopodobniej aż przez półtora roku będzie pełniła funkcję lokalnej prezydencji, gdyż państwa sąsiadujące czasowo w kalendarzu z nami nie mają tam swojej reprezentacji dyplomatycznej. Powinno to współgrać z naszą ambicją odgrywania istotnej roli w Unii Europejskiej, a tę rolę buduje się także przez aktywne zaangażowanie Polski w bardziej oddalonych regionach świata, przez organiczne włączenie się naszego kraju i jego służb w realizację działań całej Unii Europejskiej. Muszę nadmienić, że mamy w tym zakresie pozytywne doświadczenie, gdyż nasza ambasada w Erewaniu funkcję lokalnej prezydencji pełniła w minionym półroczu.

Zaangażowanie Polski w Armenii dla realizacji interesów narodowych postrzegam nie tylko jako monitorowanie, uważną analizę i raportowanie sytuacji zarówno do Warszawy, jak i do Komisji Europejskiej. Dostrzegam dużą szansę w podjęciu kilku ważnych, społecznie nośnych, atrakcyjnych dla społeczeństwa ormiańskiego projektów w ramach inicjatywy Partnerstwa Wschodniego, do którego Armenia się przyłączyła. Myślę, że będzie to z dużym pożytkiem dla umocnienia strategii komplementarności ormiańskiej polityki zagranicznej. Komplementarność Ormianie rozumieją jako wielosektorowość. Jakkolwiek przez uwarunkowania geopolityczne i swoją dramatyczną, tragiczną historię Ormianie są sojusznikiem Rosji i w najbliższej przyszłości pozostaną, gdyż w Rosji upatrują gwaranta swojej egzystencji narodowej, to nasze zaangażowanie powinno otworzyć przed Ormianami szerzej perspektywę europejską, i możliwość większej swobody manewru w działaniach na arenie międzynarodowej dla tego państwa.

Ważnym elementem tego kierunku działalności byłyby projekty w pierwszej kolejności nakierowane na inicjatywy bardzo konkretne, wymierne, materialne. Projekty, które będziemy realizować w ramach Partnerstwa Wschodniego w regionie Południowego Kaukazu powinny koncentrować się przede wszystkim na budowaniu infrastruktury zaufania i współpracy między trzema krajami tego rejonu. Stabilność regionu, potencjalnie europejska perspektywa Południowego Kaukazu jest nie do pomyślenia bez uprzedniego rozwiązania problemów, które dziś dezintegrują ten region. Inaczej mówiąc, dopóki Armenia, Gruzja i Azerbejdżan nie wypracują platformy współpracy, ten region pozostanie obszarem konfliktów bardzo podatnym na oddziaływania sił zewnętrznych.

W sprawie konfliktu karabaskiego – szczerze mówiąc – nie widzę nowej, specjalnej roli dla Polski w ramach Unii Europejskiej. Oceniam, że istniejące mechanizmy w ramach OBWE i zasad madryckich są zachęcającą perspektywą, a trwające od pewnego czasu cykliczne kontakty między stroną ormiańską i azerbejdżańską rysują wprawdzie jeszcze dosyć oddaloną, ale perspektywę porozumienia. Dla Polski widziałbym rolę we wspieraniu działań OBWE, tym bardziej że polski dyplomata pana Andrzej Kasprzyk jest przedstawicielem OBWE ds. konfliktu karabaskiego i jego praca jest bardzo wysoko oceniana.

Drugi obszar mojej odpowiedzialności dotyczy bezpośrednio relacji dwustronnych. Uściślając, pierwsze zadanie to podtrzymanie obecnej aktywności politycznej i dialogu politycznego, który należałoby uznać za wystarczający. Moją ambicją byłoby wzbogacenie go o wymiar kontaktów parlamentarnych, zwłaszcza izb ustawodawczych. O ile Senat ma bliższe relacje, to Sejm tej kadencji był bardziej bierny w tej materii. Takie kontakty sprzyjałyby podtrzymaniu generalnie dobrej atmosfery w relacjach dwustronnych.

Drugie zadanie to rozbudowa bazy prawno-traktatowej, głównie w obszarach współpracy gospodarczej. Jakkolwiek należy oceniać realistycznie potencjał niewielkiego kraju, istnieje perspektywa bardzo interesującego projektu inwestycyjnego, który realizuje Grupa PBG pana Wiśniewskiego z Poznania. Jest to inwestycja rzędu prawie ¼ mln USD, natomiast nie mamy jeszcze umowy o wzajemnej ochronie inwestycji. Należałoby szybko doprowadzić do jej podpisania. Kolejny zespół porozumień, nad którymi należałoby popracować, dotyczy kontaktów międzyludzkich, zarówno spraw formalnych, które ułatwiałyby podróżowanie, jak i pewnych wewnętrznych regulacji ormiańskich. Trzeba zachęcać stronę ormiańską do podjęcia takich działań. Mam nadzieję, że moja osobista znajomość z obecnym kierownictwem państwa nie będzie wcale temu przeszkadzać.

Dyżurnym tematem, który zgłaszają wszyscy kandydaci na ambasadorów, jest popieranie wymiany handlowej. Trzeba jednak być realistą. Oddalenie geograficzne Armenii sprawia, że obecnie wymiana jest rzędu 30 mln USD. Nie jest to wielkość zachęcająca, ale realnie odzwierciedla potencjał współpracy.

Chciałbym kontynuować projekty realizowane w ramach pomocy rozwojowej, koncentrując się na małych projektach inwestycyjnych. Jest to bardzo dobrze postrzegane w kraju i pozostawia dobre wrażenie o naszym państwie. Innym zadaniem jest promocja naszego kraju. Mam na myśli głównie promocję gospodarczą, wskazywanie środowiskom biznesowym w Armenii atrakcyjnego partnera, jakim jest Polska. Nie zamierzam pozostawić bez uwagi niewielkiej i dosyć rozproszonej grupy Polonii w Armenii. Będę starał się im pomóc w podtrzymaniu ich tożsamości narodowej i możliwie ułatwiał kontakty z krajem.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Proszę o zadawanie pytań.

Poseł Andrzej Gałażewski (PO):
Przedstawił pan ciekawą wizję wykorzystania Partnerstwa Wschodniego dla budowania sieci porozumienia i współpracy pomiędzy Armenią, Gruzją i Azerbejdżanem. Mam nadzieję, że w tym kierunku podąży również Unia Europejska. Liczymy na współpracę z panem ambasadorem. Parlament Europejski zaproponował powstanie wspólnego ciała parlamentarnego składającego się z PE i parlamentów narodowych państw objętych tym programem. Będzie to forum wymiany poglądów, być może także formułujące sugestie rozwiązania niektórych problemów.

Wspomniał pan również, że dobrze byłoby skoncentrować się na wzmacnianiu struktur państwowych. Prosiłbym o sprecyzowanie, co pan ma na myśli, mówiąc o wzmacnianiu struktur państwowych, o jakie struktury chodzi i jak Polska może pomóc?

Sporo pan mówił o perspektywie europejskiej i relacjach Unia – Armenia. Dodam, że NATO, którego jesteśmy członkiem, również jest zainteresowane tym obszarem, chociażby ze względu na bezpieczeństwo energetyczne. Czy widzi pan rolę ambasady również w wymiarze nie tylko europejskim, ale i natowskim?

Poseł Tadeusz Woźniak (PiS):
Chciałbym zwrócić uwagę na pewien problem i prosić pana ambasadora o wypowiedź w tej sprawie w kontekście trwającej wizyty pana prezydenta w Azerbejdżanie. Otóż te dwa sąsiadujące ze sobą państwa praktycznie nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Bardzo napięte są relacje dwustronne. Polska ma dobre relacje z każdą ze stron. Nie mamy żadnych zadrażnień z Ormianami. Azerowie darzą nas dużą atencją. Mamy również dobre relacje z Gruzją, z Turcją. Tymczasem są to państwa silnie zantagonizowane, zaangażowane w konflikty na Zakaukaziu, w walkę o strefy wpływów. Jest problem Górskiego Karabachu, problem obecności Rosji w Armenii, kwestia zainteresowania Turcji Azerbejdżanem. Jak pan widzi tam swoją rolę, jako reprezentanta Polski? Musimy przecież balansować między skonfliktowanymi stronami, które nawzajem się oskarżają. Ormianie oskarżają Azerbejdżan o mordy. Azerowie oskarżają Ormian o pogromy na Azerach.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Po pierwsze, czy podziela pan punkt widzenia prezentowany w wielu kręgach, między innymi w Radzie Europy, że ze względu na to, co się dzieje w ciągu ostatnich kilku lat w Armenii w obszarze praw człowieka i demokracji, nie widać wielkiej różnicy między Białorusią a Armenią.

Po drugie, na ile jest szacowana obecnie diaspora ormiańska w Polsce. W latach 90. liczyła ok. 40 tys. osób.

Mam również pytanie do pani minister. Otóż w materiale stwierdza się, że już w maju br. jest oczekiwana wizyta Komendanta Głównego Policji, czyli odpowiednika szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Mamy lipiec, zatem pytam, czy on już dotarł do Polski?

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Poproszę pana Zdzisława Raczyńskiego o udzielenie odpowiedzi na pytania.

Kandydat na ambasadora RP Zdzisław Raczyński:
Moje przekonanie o integralnym związku między rozwiązaniem problemów pomiędzy państwami regionu a perspektywą ich rozwoju opiera się na spojrzeniu na historię tych państw. Nie zapominajmy, że swego czasu podjęły próbę federalizacji. Takie pomysły istnieją. Wspomnę o tureckiej inicjatywie budowy platformy współpracy i stabilności na Północnym Kaukazie. Przy czym w wydaniu tureckim jest to próba porozumienia się z Rosją oraz z trzema państwami tego regionu, powrót do „koncertu” dwóch mocarstw. Unia Europejska ma do odegrania pozytywną, konstruktywną rolę w tym procesie.

Oczywiście państwa te są skonfliktowane. Między Azerbejdżanem a Armenią formalnie trwa stan wojny, ale jednocześnie nawiązywane są kontakty. Odbyło się pięć spotkań prezydentów Armenii i Azerbejdżanu. Konieczne jest wzmacnianie państwowości tych państw. Otóż wszystkie państwa obszaru postsowieckiego, które bądź wywalczyły niepodległość, bądź zostały w tę niepodległość „wrzucone”, nie były w owym czasie wystarczająco dobrze kadrowo i koncepcyjnie przygotowane do tej nowej roli. Stąd niedoskonałości instytucji państwa. Kiedy mówię o wzmocnieniu państwowości, mam na myśli przykładowo wzmocnienie wymiaru sprawiedliwości, instytucji obywatelskich, wydolności administracyjnej, walkę z korupcją.

W jaki sposób możemy to robić i czy Polska może w tych działaniach uczestniczyć? Tak, wprawdzie środki, jakie zarezerwowano na realizację programu Partnerstwa Wschodniego na wszystkich 6 krajów, czyli 600 mln euro, to naprawdę bardzo niewiele, ale widzę szansę realizacji programów partnerstwa administracyjnego pomiędzy instytucjami państwa polskiego a odpowiednimi instytucjami Republiki Armenii. Mam na myśli np. sferę kontroli nad funkcjonowaniem aparatu administracyjnego. Pewne rozwiązania przyjęte u nas, np. w postaci Najwyższej Izby Kontroli są atrakcyjne i możliwe zastosowania w innych państwach. To są tylko pewne przykłady.

Armenia jest uczestnikiem programu Partnerstwo dla Pokoju. Uczestniczy w misjach podejmowanych przez państwa członkowskie NATO. Powinniśmy to właściwie i wysoko oceniać, zważywszy na trafnie wskazaną przez pana posła zależność, także w sferze militarnej, Armenii od Rosji. Poza bazą w Gyumri Rosjanie ochraniają też granicę ormiańsko-turecką. Próby pewnej emancypacji Armenii zasługują na wsparcie. Wprawdzie program współpracy wojskowej na przyszłe lata jest dosyć skromny, ale to jest proces i widzę możliwości, o ile obie strony będą tego chciały, by również w tej dziedzinie znaleźć formy współpracy, które będą interesujące i pożyteczne dla obu stron.

Na szczęście ambasador akredytowany tylko w jednym państwie jest wolny w praktycznej pracy od problemów balansowania pomiędzy sprzecznościami i interesami różnych państw, co nie uwalnia naszej polityki od tego dylematu. Myślę, że jest formuła, by zachować wierność zasadom, prawdzie historycznej i jednocześnie realizować pragmatycznie interesy. Dnia 19 kwietnia 2005 r. Sejm RP dał temu wyraz, przyjmując, bodaj przez aklamację, uchwałę w sprawie rocznicy ludobójstwa…

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
W warunkach zamieszania, nieprzygotowania, niekonsultowania z kimkolwiek.

Kandydat na ambasadora RP Zdzisław Raczyński:
Mówię o zewnętrznym wydźwięku tej uchwały, jak też o formule, którą prezentował pan prezydent Kwaśniewski podczas wizyty w Erewaniu w 2001 r. Wywołało to wprawdzie pewien zgrzyt w stosunkach polsko-tureckich, ale zostało z uznaniem przyjęte przez społeczność międzynarodową. Nie sądzę, abyśmy mogli realnie odegrać rolę pośrednika między tymi krajami, ale – jak wspomniałem – mechanizmy dialogu istnieją. Wszystkie dotychczasowe propozycje rozwiązania problemu Karabachu są okazały się niewykonalne. Jest to kwestia pewnej nadwrażliwości społecznej w tych wszystkich państwach. Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej geopolityczna sytuacja w regionie uległa zmianie i bojowy zapał, jaki w niektórych krajach pojawiał się, by problem Karabachu rozwiązać przy użyciu siły, wyraźnie opadł. Stworzyło to perspektywę rozwiązań pokojowych.

Problem Karabachu wpływa nie tylko na pozycję międzynarodową Armenii. Jest głównym czynnikiem destabilizującym sytuację wewnętrzną. Nie zapomnijmy, że prezydent Ter– Petrosjan był zmuszony do ustąpienia w 1998 r., gdyż podjął próbę zbyt daleko idącego kompromisu zdaniem niektórych partii. Obecny prezydent Sarkisjan jest atakowany przez Ter-Petrosjana głównie z powodu jego stanowiska wobec perspektywy rozwiązania konfliktu karabaskiego.

Nie podejmuję próby oceny poziomu demokracji. Wiem, że w Armenii, w przeciwieństwie do Białorusi, działacze opozycji nie byli mordowani. Jakkolwiek ostatnie wybory prezydenckie były kontestowane przez część opozycji, należy zaznaczyć, że kontestowane były każde wcześniejsze wybory, także te wygrywane przez Lewona Ter-Petrosjana.

Problem diaspory ormiańskiej w Polsce nie został rozwiązany mimo dwóch prób abolicji imigracyjnej. Nie przyniosły one zachęcających rezultatów. Około 3 tys. obywateli Armenii uzyskało legalizację pobytu, a ich liczbę całkowitą szacuje się na około 50-60 tys. Ormianie są narodem łatwo asymilującym się. Dopiero wyrzuceni poza nawias społeczeństwa, jak każda grupa migracyjna, stanowią potencjalnie środowisko, w którym mogą pojawić się zjawiska kryminogenne. W mojej ocenie legalizacja pobytu, amnestia imigracyjna leżałaby też w interesie naszego kraju. Jest to moja prywatna opinia.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Czy można prosić panią minister o odpowiedź na pytanie posła Iwińskiego?

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Ustaliliśmy w drodze konsultacji grupowych, że do wizyty nie doszło. Jeszcze raz przepraszam Wysoką Komisję oraz wszystkich państwa za niechlujstwo materiałów. Będziemy starać się dyscyplinować pracowników, żeby trochę większą wagę przywiązywali do tego, co piszą i do błędów, które robią.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Panie ambasadorze, podoba mi się pana pomysł na sprawowanie misji w Armenii. Słusznie zauważył pan, że Kaukaz jest bardzo ważnym dla bezpieczeństwa Unii Europejskiej regionem. Podoba mi się, że nie odżegnuje się pan od uchwały Sejmu potępiającej rzeź Ormian. Wydaje mi się, że to jest dobry początek.

Proszę mi powiedzieć, gdzie pan obronił pracę magisterską. Kiedy czytam dokumenty niechlujnie napisane – jak powiedziała sama pani minister – nie mam jasności.

Kandydat na ambasadora RP Zdzisław Raczyński:
Mam tytuł magistra nauk politycznych i stosunków międzynarodowych Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Pytam o to, ponieważ we wstępnej prezentacji powiedział pan, że ma dobry kontakt z obecnymi władzami Armenii. Chciałabym zapytać, jak dobry. Czy to jest przyjaźń jeszcze z dawnych czasów? Chciałabym usłyszeć więcej na ten temat, bo to jest dość cenna informacja.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Poprosiłbym o ujęcie pytań w jednej wypowiedzi, żeby kandydat mógł ustosunkować się do nich.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Chyba nie jesteśmy na komisji śledczej.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Myśli pan? Nie wiem, w jakim trybie pan zabiera głos.

Zwracam się do pana Zdzisława Raczyńskiego. Pani minister Bernatowicz powiedziała nam, że pomiędzy 1989 r. a 1997 r. był pan korespondentem PAP w różnych regionach dawnego ZSRR, a w notatce znajduje się informacja, że był pan korespondentem w Moskwie. Chciałabym to uściślić.

Poseł Marek Krząkała (PO):
W materiałach, które otrzymaliśmy, jest mowa o tym, że została wprawdzie podpisana umowa o współpracy kulturalnej i naukowej, ale te kontakty są bardzo sporadyczne. Czy ma pan jakiś pomysł na ożywienie tych dziedzin?

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Czy są jeszcze dalsze pytania? Jeśli nie, to pozwolę sobie nawiązać do pytania posła Gałażewskiego, dotyczącego projektu współpracy międzyparlamentarnej. Armenia jest jedynym z krajów objętych programem Partnerstwa Wschodniego, w kontaktach z którym nie mamy polsko-armeńskiej grupy bilateralnej. To wyzwanie także dla nas, tym bardziej że w polskim parlamencie przynajmniej dwóch posłów przyznaje się do korzeni ormiańskich.

Proszę pana Raczyńskiego o udzielenie odpowiedzi na pytania.

Kandydat na ambasadora RP Zdzisław Raczyński:
Jeśli pani poseł pozwoli, chętnie podzielę się szczegółami ze swojego życiorysu. Jak pani zauważyła, od 1990 r. byłem korespondentem polskich mediów w krajach byłego Związku Radzieckiego. To był czas rozpadu imperium. Obowiązkiem korespondenta jest być wszędzie tam, gdzie się dzieją rzeczy ważne dla historii. Pracowałem dla wielu mediów: dla Radia „S”, Radia Zet, telewizji, „Polityki” i PAP. Moja znajomość z ekipą karabaską datuje się z tego czasu. Obecnie w Armenii u steru władzy są ludzie, którzy na początku lat 90. dowodzili siłami Karabachu. Poznałem ich nie na moskiewskich salonach, tylko w okopach. Miło mi było, kiedy poprzedni prezydent Koczarian poznał mnie podczas swojej wizyty w Polsce. Pewna wspólnota dziejów łączy. To zawsze może się przydać.

Jeśli chodzi o projekty kulturalne, bądźmy realistami – wszystko zależy od środków, jakie jesteśmy w stanie zainwestować. Mam nadzieję, że aktywizacja programu Partnerstwa Wschodniego spowoduje zmianę w alokacji środków. Liczę na to, że placówki funkcjonujące w sześciu krajach objętych programem otrzymają odpowiednie zasilenie i wówczas będziemy mogli realizować pewne przedsięwzięcia. Mam przemyślenia co do sposobów, jak można to zrobić. Przede wszystkim musiałbym, wykorzystując fakt, że małżonka pana Sarkisjana jest muzykiem, dobrze zorganizować tam Rok Szopenowski w przyszłym roku. Wiem, że nośną formą jest organizacja cyklicznych dni otwartych dla młodzieży studenckiej. Zamierzam bardziej aktywnie niż robiła to dotychczas ambasada podjąć współpracę z lokalnymi ormiańskimi środkami masowego przekazu, choć będzie to trudne, gdyż nie znam ormiańskiego i nawet nie mogę Komisji obiecać, że się nauczę, gdyż jest to język bardzo trudny.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Jeżeli nie ma więcej pytań, przeszlibyśmy teraz do części zamkniętej. Panią minister i panów dyrektorów proszę o pozostanie na sali, a panów ambasadorów proszę o chwilę cierpliwości.

Proszę o pytania bądź uwagi.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Mam jedno pytanie do pani minister. Dziś mieliśmy trzech kandydatów bardzo dobrze przygotowanych. Rzadko tak się zdarza. Zdarzało się nam przesłuchiwać kandydatów, którzy nic nie wiedzieli, a zostali ambasadorami. Przez litość nie będę wspominał ich nazwisk. Moje pytanie dotyczy kandydatury pana ambasadora Raczyńskiego. On jest arabistą. W polskiej dyplomacji bardzo niewielu ludzi zna język arabski. Mieliśmy kandydatów do państw arabskich, którzy kompletnie nie znali języka. Pan Raczyński będzie bardzo dobrym ambasadorem w Armenii, ale czy MSZ nie marnuje jego talentu?

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Panie pośle, ma pan rację o tyle, że sprawa jest dość skomplikowana, albowiem pan ambasador Raczyński jest bardzo dobrze przygotowany do różnych funkcji. Kierownictwo resortu rozważało tę kandydaturę z punktu widzenia jego znajomości obszaru, do którego jedzie. Kojarzę pana ambasadora Raczyńskiego z wieloma ciekawymi publikacjami, m.in. w „Polityce” na tematy wschodnie. Tak się składa, że jest dobrze przygotowany do pełnienia funkcji ambasadora również w krajach Afryki Północnej. W Tunezji był ambasadorem dobrze ocenianym. Ponieważ jest człowiekiem relatywnie młodym, myślę, że po powrocie z Armenii będzie można wykorzystać jego potencjał w krajach Afryki Północnej. O ile się orientuję, choć nie jest to region, którym się zajmuję, akurat tam żadnej zmiany na stanowisku ambasadorskim nie ma.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Jeśli pan Raczyński był zaangażowany w przygotowywanie programu Partnerstwa Wschodniego, to z całą pewnością szkoda go do małej, biednej Armenii, położonej pomiędzy wrogami, a nie przyjaciółmi. Czy to jest przemyślana decyzja, żeby takiego fachowca, arabistę wysyłać do Armenii? Czy nie wygląda to trochę na „zsyłkę”?

Mnie jednak przeszkadza jego wykształcenie. Pomijając tę kwestię, wydaje mi się, że szkoda go na tę placówkę.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Moskiewski Instytut Stosunków Międzynarodowych to jedna z najlepszych uczelni na świecie. Nie można takich bzdur zostawiać bez komentarza.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Rozumiem pana życiorys. Proszę mi wierzyć, że każdy może mieć swoje zdanie.

Poseł Adam Lipiński (PiS):
Może to sprecyzuję, bo widzę, że rozmowa na ten temat jest bardzo emocjonalna. Mówiłem o tym wielokrotnie na posiedzeniu Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Bardzo złą praktyką jest wysyłanie osób, które często są bardzo kompetentne, z dyplomami moskiewskich uczelni do krajów byłego obozu komunistycznego, czyli państw postsowieckich. Dziwię się, że obecnie jest powrót do tego typu praktyki. Z czego to wynika? Powtarzam raz jeszcze, że z pewnością są to osoby bardzo kompetentne, mające świetne wykształcenie, doświadczenie, ale element niepewności istnieje. Wskazuję bardzo delikatnie na pewien element niepewności.

Poseł Tadeusz Iwiński (Lewica):
Chciałbym zaprotestować przeciwko mówieniu bzdur. Każdy z nas mówi czasem głupstwa, ale nieznośne są głupstwa wypowiadane uroczyście. Moskiewski Instytut Stosunków Międzynarodowych jest jedną z kilku najlepszych na świecie uczelni tego typu, gdzie się uczy m.in. 70 języków obcych, w której masowo uczyli się i uczą Amerykanie, Niemcy, Francuzi. Traktowanie tego, jak chciał PiS za swoich rządów, jako szkoły szpiegów nie przystoi.

Poseł Anna Sikora (PiS):
Muszę wyprowadzić pana posła z błędu. Panie pośle, mamy dziś dzień 2 lipca 2009 r. Bardzo proszę, żeby pan o tym pamiętał. Minęło 20 lat od czasu, kiedyśmy wszyscy z panem na czele bardzo chwalili Związek Sowiecki.

Poseł Jan Kaźmierczak (PO):
Chciałbym zmienić temat. Mam pytanie do pani minister i proszę nie traktować go jako bardzo osobistego. To jest moja rzeczywista ciekawość. Pytanie już zostało zadane, a pan prof. Jelonek nie odpowiedział na nie do końca. Otóż mamy kandydatów, z których dwóch jest doświadczonymi dyplomatami, pracownikami MSZ od dawna. Trzeci kandydat jest profesorem nadzwyczajnym, stosunkowo młody wiekiem. W mojej branży to jest bardzo młody człowiek, który zostaje wyjęty ze środowiska akademickiego i wysłany na odpowiedzialną, daleką placówkę. Moje pytanie jest bardzo proste – skąd przekonanie ministerstwa, że sobie poradzi jako dyplomata, nie jako fachowiec od tego terenu.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Oddaję głos pani minister Bernatowicz.

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Odpowiedziałabym państwu posłom w ten sposób, że jedynym kryterium, jakim kieruje się minister Sikorski, są względy merytoryczne. Pan poseł Iwiński mówi, że po raz pierwszy kandydaci są tak dobrze przygotowani. Na poprzednich posiedzeniach również słyszałam tę opinię. Z całą uczciwością, obserwując proces wysuwania kandydatur na ambasadorów, dostrzegam ten jeden element. W okresie półtora roku, kiedy MSZ jest kierowane przez ministra Radosława Sikorskiego, nie ma ewidentnych przypadków, że względy merytoryczne w pracy poszczególnych ambasadorów wyszły na jaw w sensie negatywnym, że ambasador okazał się źle przygotowany, beznadziejny.

Bardzo trudno jest mi wypowiadać się w kwestii, jakich specjalistów kształci Moskiewski Instytut Stosunków Międzynarodowych. Historia MSZ pokazuje, że merytorycznie byli oni bardzo dobrze przygotowani do sprawowania swoich funkcji. Szczególnie dotyczy to tych osób, które obecnie pracują w MSZ. Ja też nie stwierdziłam braku kompetencji wśród osób, które takie doświadczenie posiadają i które w ostatnim okresie pełnią dość istotne funkcje w MSZ. Jedyną metodą, którą można się w tym wypadku posługiwać, jest merytoryczne przygotowanie kandydata.

Wracając do kandydatury pana Raczyńskiego, on rzeczywiście ma tę „przypadłość”, że nadaje się zarówno do pracy w Afryce Północnej, jak i do pracy w obszarze, do którego jest obecnie kierowany.

W przypadku pana Jelonka mogę powiedzieć, że legitymuje się on współpracą z różnymi ministerstwami, nie tylko MSZ, ale także innymi resortami. Jego znajomość tego regionu jest bardzo wysoko oceniana. Mamy na placówkach naukowców nie do końca związanych z resortem, jak chociażby w Oslo pan prof. Kolańczyk, który w sumie nieźle daje sobie radę. Mamy profesora w Chile – pana ambasadora Piaseckiego. Profesorski stygmat nie przekreśla sprawdzenia się w roli ambasadora. Rozumiem, o co chodziło panu posłowi. Praca w dyplomacji to nie jest coś, czego można nie wiedzieć, pojechać i od razu ją pojąć. Współpraca pana Jelonka z MSZ oraz innymi resortami daje mu pewną legitymację, że również funkcje dyplomatyczne będzie sprawował na wysokim poziomie. Państwo posłowie nie zaprzeczą, że wykazał się imponującą wiedzą merytoryczną.

Poseł Jan Kaźmierczak (PO):
Pani minister, ja też jestem ze środowiska naukowego. Jestem profesorem zwyczajnym i nie mam wątpliwości, co do merytorycznych kompetencji. Jeśli jest tak, że pan Jelonek miał szereg kontaktów i dał się sprawdzić jako ten, który nie tylko poradzi sobie z nauką, ale również z praktycznym wdrażaniem tejże nauki, to wszystko jest w porządku.

Poseł Karol Karski (PiS):
Co do prof. Jelonka, on ma po prostu zbyt wysokie kwalifikacje na to stanowisko. Podobnie wielu innych profesorów ma zbyt wysokie kwalifikacje, żeby zajmować się polityką, a mimo wszystko poświęcają się temu. Z jednej strony nowy ambasador będzie o wiele lepiej przygotowany merytorycznie niż jakikolwiek inny kandydat, a z drugiej strony to dla niego też jest pewne wzbogacenie. Nabędzie nowych doświadczeń na miejscu.

Co do kandydatury pana ambasadora Raczyńskiego, mam pytanie do pani minister. Otóż pani powiedziała, że jego praca w Tunezji była dobrze oceniana. Jaki był powód jego wcześniejszego odwołania z placówki w 2007 r.?

Podsekretarz stanu w MSZ Grażyna Bernatowicz:
Jak pan poseł zapewne wie, była wtedy pewna grupa ambasadorów, która została wcześniej odwołana przez panią minister Fotygę. Trudno mi oceniać, jakie to były powody, albowiem wtedy przebywałam na placówce w Madrycie, więc „kuchni” MSZ nie znałam. Myślę, choć nie mogę tego z całą stanowczością powiedzieć, że powodem był fakt, iż pan Raczyński jest absolwentem Moskiewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Do merytorycznej jego pracy zastrzeżeń nie słyszałam i nigdy nie spotkałam się z nimi nawet po powrocie.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Myślę, że to wyczerpuje fazę pytań.

Mam prośbę do sekretariatu Komisji. Wiem, że obradujemy w części zamkniętej, ale internetowy zapis dostępny jest publicznie. Rozumiem, że ten fragment naszej dyskusji nie powinien być dostępny.

Sekretarz Komisji Piotr Babiński:
To jest posiedzenie zamknięte dla prasy.

Poseł Karol Karski (PiS):
Panie przewodniczący, bardzo proszę, aby nałożyć klauzulę „zastrzeżone” na zamkniętą część posiedzenia ze względu na omawiane elementy dotyczące prywatnego życia osób, co wypełnia przesłanki ustawy o ochronie informacji niejawnych.

Sekretarz Komisji Piotr Babiński:
Jeśli ta cześć posiedzenia miałaby być zastrzeżona, musielibyśmy o tym wiedzieć wcześniej, żeby wszystko odpowiednio przygotować i zabezpieczyć. Teraz nie mamy takiej możliwości.

Przewodniczący poseł Andrzej Halicki (PO):
Sprawdzę tę możliwość techniczną. Pamiętam dyskusję w tej sprawie sprzed kilku miesięcy.

Przechodzimy do głosowania. Poddaję pod glosowanie kandydaturę pana Adama Jelonka na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Malezji, Państwie Brunei i Republice Filipin. Kto jest za pozytywnym zaopiniowaniem tej kandydatury? Kto jest przeciw? Kto wstrzymał się od głosu?

Stwierdzam, że Komisja jednogłośnie pozytywnie zaopiniowała kandydaturę.

Poddaję pod głosowanie kandydaturę pana Krzysztofa Kocela na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego – stałego przedstawiciela RP przy UNESCO w Paryżu. Kto jest za pozytywnym zaopiniowaniem tej kandydatury? Kto jest przeciw? Kto wstrzymał się od głosu?

Stwierdzam, że Komisja jednogłośnie pozytywnie zaopiniowała kandydaturę.

Poddaję pod głosowanie kandydaturę pana Zdzisława Raczyńskiego na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Republice Armenii? Kto jest za pozytywnym zaopiniowaniem tej kandydatury? Kto jest przeciw? Kto wstrzymał się od głosu?

Stwierdzam, że Komisja pozytywnie zaopiniowała kandydaturę przy 9 głosach za, 3 przeciw i 2 wstrzymujących się.

Proszę o zaproszenie kandydatów.

Jest mi niezmiernie miło poinformować, że kandydatury panów zostały przychylnie zaopiniowane przez Komisję, w dwóch przypadkach jednogłośnie. Składam gratulacje i życzę jak najwięcej satysfakcji na powierzonych państwu placówkach.

Przechodzimy do spraw różnych. Czy są jakieś uwagi? Jeśli nie, to pragnę poinformować, że nasze wspólne posiedzenie z Komisją ds. Unii Europejskiej odbędzie się dnia 14 lipca, czyli w pierwszym dniu posiedzenia plenarnego Sejmu.

Informuję, że wyczerpaliśmy porządek dzisiejszego posiedzenia. Dziękuję państwu serdecznie. Zamykam posiedzenie Komisji.


powrót