Biuro Analiz Sejmowych
OPINIA ZLECONA
Prof. dr hab. Jolanta
Tambor
Instytut Języka Polskiego
Uniwersytet Śląski
Warszawa,
3 maja 2011 r.
Opinia merytoryczna
na temat poselskiego
projektu ustawy o zmianie
Ustawy o mniejszościach
narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, a także niektórych innych
ustaw
W kwestii
wyrażania opinii, czy jakiś etnolekt jest „językiem regionalnym” obecnie
zastosowanie mają przede wszystkim dwa dokumenty: Europejska Karta Języków
Regionalnych lub Mniejszościowych i Ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r. o
mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Język
regionalny jest bowiem kategorią prawno-polityczną, nie mają wobec niego w
pełni zastosowania ustalenia językoznawcze. Językoznawcy i ich stwierdzenia
mogą pełnić wyłącznie funkcję pomocniczą. Poniżej staram się pokazać
bezzasadność wielu obiegowych stwierdzeń (także tych przytaczanych przez
językoznawców bez żadnych konkretnych dowodów) o proweniencji niby językoznawczej,
ale także politycznych i politykierskich.
Europejska Karta Języków Regionalnych
lub Mniejszościowych jest ważnym
europejskim dokumentem. W Preambule do niej „podkreśla się wartość
wielokulturowości i wielojęzyczności i uznaje, że ochrona języków regionalnych
bądź mniejszościowych i poparcie dla nich nie powinny przebiegać ze szkodą dla
języków oficjalnych i potrzeby ich poznawania”. Europejska Karta stanowi
więc dokument bogactwa kulturowego każdego państwa, a nie narzędzie zubożenia
kulturowo-językowego państw, które ją ratyfikują. Języki mniejszościowe i
regionalne wymienione w akcie ratyfikacyjnym Karty, są językami używanymi na terytorium
danego kraju tylko w pewnych sytuacjach i w pewnych regionach, stanowiących
integralną część każdego państwa. Nie są w żadnym razie zagrożeniem dla języka
oficjalnego, urzędowego, państwowego.
W polskiej Ustawie z dnia 6 stycznia
2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, wymienionych zostało 9 mniejszości
narodowych i 4 mniejszości etniczne i im przypisuje się prawo do posługiwania
się językami mniejszościowymi – narodowymi lub etnicznymi. Do przepisów Ustawy wprowadzono tylko 1 język
regionalny: kaszubski. Mniejszości narodowe i etniczne odróżnia wyłącznie pkt.
6 odpowiednich ustępów (1. i 3.) w artykule 2. Mówi on w przypadku mniejszości
narodowych, że za takową uznaje się „grupę obywateli polskich, która (…)
utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie” i odpowiednio w
przypadku mniejszości etnicznych, że to „grupa obywateli polskich, która (…)
nie utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie”. Pozostałe punkty
są identyczne. Pierwszy z nich stwierdza, iż zarówno mniejszość narodowa, jak i
etniczna „jest mniej liczebna od pozostałej części ludności Rzeczypospolitej
Polskiej”. W zasadzie identycznie brzmi art. 19 ust.1 pkt.1, traktujący o
języku regionalnym: „Za język regionalny w rozumieniu ustawy, zgodnie z Europejską Kartą Języków Regionalnych lub
Mniejszościowych, uważa się język, który (…) jest tradycyjnie używany na
terytorium danego państwa przez jego obywateli, którzy stanowią grupę liczebnie
mniejszą od reszty ludności tego państwa”. Ustawa
wymienia tylko jeden język regionalny w Polsce – jest nim język kaszubski. Europejska Karta mówi o tym, iż jej
przepisy odnoszą się do języków używanych na terytorium danego państwa, ale są
różne od języka oficjalnego tego państwa i nie dotyczą dialektów. Jednak żaden
z tych dwóch dokumentów nie precyzuje i nie definiuje ani pojęcia dialektu, ani
języka regionalnego czy języka w ogóle. Nie definiuje, bo nie może tego czynić.
Nie ma bowiem żadnych ścisłych definicji, które pozwoliłyby za pomocą narzędzi
językoznawczych te pojęcia od siebie odróżnić. Tym bardziej, iż termin „język
regionalny” w rozumieniu Karty i Ustawy (czyli jako tzw. język
pomocniczy) został wprowadzony do obiegu społecznego właśnie przez te
dokumenty, nie ma swojego odpowiednika w terminologii językoznawczej, nie jest
kategorią językoznawczą, nie jest pojęciem językoznawczym.
Część swojej opinii poświęcam analogiom z
językiem kaszubskim. To porównanie jest bardzo istotne, gdyż sytuacja języka
kaszubskiego jest często przytaczana przez różne osoby jako przeciwieństwo
śląszczyzny. Chcę pokazać, że do 2005 roku sytuacje te oraz dyskusje i polemiki
wokół tych dwóch etnolektów były identyczne – jedyną faktyczną różnicą jest
czas trwania zabiegów wokół ich ujęzykowienia. Wykażę, iż wielu wybitnych
językoznawców jeszcze kilka lat temu (także już w XXI wieku) wobec
kaszubszczyzny wysuwało dokładnie takie same argumenty, mające jakoby
dokumentować jej dialektalność, jakie teraz są wysuwane wobec śląszczyzny.
W 2005 roku za język regionalny przez
polski Parlament został uznany język kaszubski, wcześniej przez wielu
naukowców, w tym językoznawców uważany za dialekt. Tak określa kaszubszczyznę
Marian Jurkowski w haśle „kaszubski dialekt” pomieszczonym w Encyklopedii językoznawstwa ogólnego pod
red. Kazimierza Polańskiego: „Kaszubski dialekt. Jeden z najbardziej odrębnych
dialektów języka polskiego. (…) Stanowi relikt wschodniego odłamu dialektów
pomorskich (przez pewien okres uważano go za odrębny język słowiański). (…)
Wykazuje pewne cechy wspólne z dialektem wielkopolskim i mazowieckim”
[Polański, red. 1999, 288]. Warto też przytoczyć opinię Jana Mazura z tomu Język polski pod red. Stanisława Gajdy:
„Wszechstronne badania dialektologiczne i historycznojęzykowe, uwzględniające
aspekty porównawcze, wskazują na wielowiekowe związki dialektu kaszubskiego z
dialektami polskimi. Do polskich dialektów zaliczają go autorzy podstawowych
syntez dialektologicznych [tu autor wymienia prace: Kazimierza Nitscha,
Stanisława Urbańczyka, Karola Dejny, Stanisława Dubisza, Haliny Karaś, Mariana
Kucały – uwaga J.T.], a także autorzy Encyklopedii
języka polskiego. Uważa się, iż »w dialekcie kaszubskim niektóre cechy
występują bardziej konsekwentnie niż w polskim języku ogólnym i innych
dialektach«. Wskazuje się, iż »najbardziej odrębne cechy kaszubskie
najwyraźniej występują na północy. Im dalej ku południowi tym jest ich mniej i
rzadziej się pojawiają« [z: Kucała M., Dialekt
kaszubski, w: Urbańczyk S., Kucała M., red. 1999, 67]. Autor niniejszego
artykułu, opowiadając się za przynależnością tego dialektu do dialektów
polskich (…) nie wchodzi w tym miejscu w bliższą istotę sporu język: dialekt,
odsyłając zainteresowanych do artykułu J. Zieniukowej w niniejszym tomie (…)
oraz do prac zawartych w niedawno wydanej monografii, poświęconej
kaszubszczyźnie” [Mazur 2001, 407-408]. Zauważmy, że J. Mazur powołuje się na
„wszechstronne badania dialektologiczne i historycznojęzykowe, uwzględniające aspekty
porównawcze”, które wykazują „wielowiekowe związki dialektu kaszubskiego z
dialektami polskimi”. Już tu należałoby skomentować: „a jednak polski Parlament
uznał kaszubski za język regionalny”. I na koniec tych cytatów przytaczam
jeszcze fragment wypowiedzi znakomitej badaczki kaszubszczyzny, Jadwigi
Zieniukowej z tomu zatytułowanego Kaszubszczyzna:
„Dyskusja nad statusem kaszubszczyzny rozpoczęła się w I połowie XIX wieku, z
początku angażowała głównie badaczy polskich, rosyjskich, niemieckich, a także
Kaszubę, lekarza i humanistę Floriana Ceynowę (1817-1881), który pierwszy
podjął próbę stworzenia kaszubskiego
języka literackiego. Przebieg jej (ponad sto lat polemik) został dokładnie i
syntetycznie opisany w r. 1956 przez Ewę Kamińską i Jadwigę Pałkowską
(Kamińska, Pałkowska 1958), dalszy przebieg ukazała – jako kontynuację sporów
dawniejszych – Hanna Popowska-Taborska (1980), ostatnio XIX-wieczny etap tej
dyskusji przedstawił Jerzy Treder (1997)” [Zieniukowa 2001a, 62 – podkr. moje
J.T.]. Jak wcześniej napisałam tu widoczna jest jedyna różnica sytuacji
śląszczyzny i kaszubszczyzny: zabiegi o ujęzykowienie kaszubszczyzny i spory
wokół jej statusu trwają ponad sto lat, polemiki wokół śląszczyzny to 20 lat, a
w zasadzie ostatnie 10-lecie.
Trudno twierdzić, iż dnia 6 stycznia 2005
roku nagle w jednym dniu zmieniło się coś w substancji kaszubszczyzny albo w
sposobach jej użycia. Nie! Rangę i status kaszubszczyzny zmieniła decyzja
Parlamentu. Kaszubi dumni są ze swej mowy i swej etnicznej tożsamości, dumę ich
wzmacnia prestiż języka. Funkcja prestiżowa jest jedną z najważniejszych
funkcji języka. Grupa świadoma swej tożsamości i dumna ze swego dziedzictwa
jest grupą dla zbiorowości, w której uczestniczy, wartościowszą. Możliwość
posługiwania się swoim językiem na swoim terytorium w wybranych sytuacjach daje
grupie i jej członkom poczucie poszanowania i równouprawnienia, które potrzebne
jest człowiekowi dla osiągania właściwej kondycji społecznej. Świadomie piszę
tutaj o posługiwaniu się określonym językiem (mając na myśli język regionalny)
w określonych sytuacjach. Jednym z kolejnych zarzutów bowiem wobec śląszczyzny
jako pretendentki do wyższego statusu jest jej niepełna poliwalencyjność, a
więc niemożność obsługiwania wszystkich sfer życia. Jest to zarzut bezsensowny.
Nie ma potrzeby, by język regionalny charakteryzował się pełną
poliwalencyjnością. Jest wszak językiem pomocniczym. Nie występuję tu przeciwko
działalności Rady Języka Kaszubskiego i próbom tworzenia tekstów naukowych po
kaszubsku, ale faktyczne wykształcenie naukowego języka kaszubskiego jest
sprawą przyszłości i woli elit tejże grupy. Choć w dzisiejszym zglobalizowanym
świecie taka działalność w moim przekonaniu ma mały sens. Nie tym celom ma
służyć język regionalny. Brak pewnych odmian funkcjonalnych nie jest przeszkodą
dla nadania etnolektowi statusu języka regionalnego – jeden z najwybitniejszych
badaczy kaszubszczyzny, Jerzy Treder w wydanym w 2002 roku tomie Język
kaszubski. Poradnik encyklopedyczny w haśle „język kaszubski (etnolekt
kaszubski)” pisał, iż to etnolekt „z małym zakresem poliwalencji i w niewielkim
stopniu znormalizowany, najbardziej w sferze ortografii i fleksji” [Treder,
red. 2002, 92].
Przyjrzyjmy się sytuacji Śląska, Ślązaków
i ich mowy. W obecnej dyskusji widać wyraźnie echo sporów nad statusem
kaszubszczyzny. I w tamtej, i w obecnej dyskusji udział biorą głównie
językoznawcy, którzy przytaczają te same argumenty, co w przypadku
kaszubszczyzny. Porównajmy hasło Mariana Jurkowskiego z Encyklopedii językoznawstwa ogólnego: „Śląski dialekt. Jeden z
dialektów języka polskiego (…). Używany na obszarach Śląska pierwotnego (…).
Nie jest jednolity (płn. mazurzy, płd. nie mazurzy). Odznacza się
charakterystycznym słownictwem. Prawie nie brał udziału w kształtowaniu się
języka polskiego” [Polański, red. 1999, 590] z hasłem o kaszubszczyźnie,
cytowanym wcześniej. Nie widać między tymi definicjami znaczących różnic.
Oczywiście, wszystkie wskazane dylematy i
wahania dotyczą nie tylko statusu kaszubszczyzny. Ten etnolekt jest tylko najczęściej
przytaczanym w kontekście śląszczyzny przykładem, gdyż dotyczy grupy o podobnej
sytuacji, strukturze i aspiracjach na terenie Polski. Ale można wskazać i inne
fakty językowe, także mające odniesienie do naszego kraju. Charakterystyczna
jest sytuacja etnolektu łemkowskiego, o którym pisze np. Małgorzata Misiak:
„Mowa Łemków należy do grupy języków słowiańskich (…). W obrębie języków
słowiańskich należy zaś do podgrupy wschodniej, którą tworzą języki rosyjski,
białoruski, ukraiński. Dalsza klasyfikacja nastręcza już kłopoty. Wiąże się
bowiem ze statusem przypisywanym łemkowszczyźnie. Istnieje rozbieżność
stanowisk między uczonymi a użytkownikami języka. Choć wśród badaczy też nie ma
zgodności. Część z nich (m.in. Janusz Rieger, Michał Łesiów) uważa, że łemkowszczyzna
należy do ukraińskiej wspólnoty komunikacyjnej (…). Jednocześnie inni uczeni
przyznają łemkowszczyźnie prawo do statusu odrębnego wschodniosłowiańskiego
języka (Henryk Fontański). Dyskusja nad tą kwestią wydaje się bezzasadna. Co
decyduje o tym, że daną mowę uznajemy już za język czy jeszcze określamy ją
mianem dialektu – pozostaje jednym z nierozstrzygniętych
problemów językoznawczych. Można przedstawić tylko argumenty uzasadniające
jedno czy drugie stanowisko, ale w
obecnej sytuacji, kiedy o statusie etnolektu stanowią czynniki ekstrajęzykowe,
ten spór może mieć charakter jedynie akademicki” – podkr. moje J.T. [Misiak
2006, 105]. Dalej autorka pisze: „Dalsze klasyfikowanie łemkowszczyzny możliwe
jest jedynie po nadaniu jej statusu o randze języka” [Misiak 2006, 105]. Status
ten został w Polsce nadany – na mocy Ustawy
z dnia 6 stycznia 2005 r. o
mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Łemkowie
są grupą etniczną, a ich mowa w związku z tym jest językiem mniejszościowym
(językiem mniejszości etnicznej). Nie jest to wszak równoznaczne z uznaniem
„językowości” łemkowszczyzny wszędzie – nie wpływa w żaden sposób na
klasyfikacje ukraińskie (notabene
Ukraina ratyfikowała Europejską Kartę
Języków Mniejszościowych lub Regionalnych w 2005 roku, czyli 4 lata
wcześniej niż Polska), łemkowski jednak nie jest dla Ukrainy językiem, a
jedynie dialektem.
Status języka mniejszościowego oraz
status języka regionalnego jest w dzisiejszym świecie wyłącznie kwestią
prawno-polityczną. Sytuację tę stworzyła właśnie Europejska Karta. Wcześniej pojęcie „języka regionalnego” w
zasadzie nie istniało: ani w świadomości użytkowników różnych etnolektów, ani
językoznawców. Obecnie istnieje pewne nałożenie się dwóch sporów: dawniejszego
– język w ogóle a dialekt i aktualnego – język regionalny jako pojęcie prawne
dające pewne przywileje społeczno-ekonomiczne i dialekt, który ich nie przynosi. W obu przypadkach istnieje punkt
wspólny. Nadanie statusu języka (w jakimkolwiek rozumieniu) jakiemuś etnolektowi
nadaje prestiż temuż etnolektowi i grupie nim się posługującej.
Odmienność oceny starań Kaszubów i
Ślązaków o zmianę statusu ich mowy stanowi w moim przekonaniu wyłącznie
odmienna dziś sytuacja polityczna, a nawet – można by stwierdzić –
ekonomiczno-polityczna. Wielu oponentów wobec stanowiska uznania śląszczyzny za
język regionalny przytacza argumenty całkowicie niejęzykoznawcze: powołując się
na możliwą eskalację żądań w przyszłości, przypisując dążeniom językowym
podteksty separatystyczne, i na czynniki finansowe – Ustawa nakłada na państwo finansowanie pewnych działań
(edukacyjnych, popularyzacyjnych, administracyjnych), i do tego nie chcą
dopuścić niektórzy oponenci. Takie same dyskusje toczyły się w odniesieniu do
kaszubszczyzny, jak stwierdza J. Zieniukowa w artykule Ewolucja poglądów na status kaszubszczyzny: „Wydaje się, że postawa
niektórych językoznawców nieuznających samodzielności mowy kaszubskiej mogła
zasadzać się nie tylko na zjawiskach językowych, lecz również na obawie przed hipotetycznym separatyzmem
Kaszubów” – podkr. moje J. T. [Zieniukowa 2001a, 65] i w innym miejscu:
„Skrajne stanowisko w kwestii statusu kaszubszczyzny zajmuje K. Dejna,
autorytet w dziedzinie dialektologii polskiej, który uważa, że kaszubszczyzna
jest »dialektem języka polskiego«. Niezwykle krytycznie ocenia on »walkę o
przyznanie kaszubszczyźnie statusu odrębnego języka, a poprzez niego odrębności
etnicznej«. Przeciwstawia się nazywaniu »mowy kaszubskiej« językiem kaszubskim, z niechęcią odnosi się »do działaczy, którzy
akcję mikrojęzyka podjęli« (termin A. Duliczenki mikrojęzyk w znaczeniu ‘język
literacki’ przytoczony tu ironicznie) (Dejna 1992: 33, 30, 34). Wydaje się, że
na tak ostrą postawę K. Dejny mogło mieć wpływ utożsamianie przez niektórych
humanistów poczucia odrębności językowej z odrębnością narodowościową
(narodową) oraz obawa przed separatyzmem, czyli
względy pozajęzykowe” – podkr. moje J. T. [Zieniukowa 2001b, 479]. Łudząco
podobne postawy i obawy obserwuje się obecnie wobec dążeń językotwórczych
śląszczyzny. Dyskusja i bardzo nieraz ostre słowa używane przez strony
konfliktu, nawet przez językoznawców (np. Jan Miodek w wywiadzie prasowym
jakichkolwiek zwolenników podniesienia rangi śląszczyzny i nazwania jej językiem
regionalnym nazywa fanatykami) są w przypadku śląszczyzny bardziej chyba
zaognione niż w przypadku kaszubszczyzny, bo po pierwsze wszystko w tej kwestii
dzieje się zdecydowanie szybciej (ponad sto lat dyskusji kaszubskiej wobec
kilkunastu lat dyskusji śląskiej), a po drugie dyskusja zdecydowanie wyszła
poza ramy publikacji naukowych. Została w dużej mierze zaanektowana przez
środki masowego przekazu, które nie są zobowiązane do obiektywizmu naukowego i
dopuszczają w większym stopniu posługiwanie się argumentami emocjonalnymi bez
dokumentacji naukowej. Należy jednak podkreślić, iż część osób, w tym
językoznawców, którzy negują możliwość uznania śląszczyzny za język regionalny,
nie chce brać udziału w dyskusjach bezpośrednich ze zwolennikami takiego stanowiska.
Przykładem może być kategoryczna odmowa udziału w konferencji zatytułowanej Śląsko godka – jeszcze gwara czy jednak już
język, która odbyła się w Sali Sejmu Śląskiego 30 czerwca 2008 roku pod
honorowym patronatem Wicemarszałek Senatu RP, Krystyny Bochenek, Wojewody
Śląskiego, Zygmunta Łukaszczyka i Rady Języka Polskiego, którą na konferencji
reprezentował jej Honorowy Przewodniczący, prof. zw. dr hab. Walery Pisarek. W
konferencji wzięło udział prawie 300 osób. Byli to językoznawcy, naukowcy innych
dziedzin, przedstawicie fundacji i stowarzyszeń, władze miast, gmin i powiatów,
pracownicy i współpracownicy lokalnych mediów, nauczyciele, wreszcie osoby
prywatne, którym los śląszczyzny leży na sercu. Niestety, mimo wielokrotnie
ponawianych zaproszeń, nie wzięli w niej udziału główni – najczęściej
publicznie się wypowiadający i najczęściej przez media cytowani – przeciwnicy
„ujęzykowienia” śląszczyzny. Uważam, iż jest to unikanie dyskusji, w której
trzeba by spokojnie wysłuchać argumentów strony przeciwnej i bezpośrednio na
nie odpowiedzieć. A warto byłoby wsłuchać się w głos osoby całkowicie
neutralnej, jaką jest Walery Pisarek, który pytał: „A czy dziś można mówić o
języku śląskim jako już czymś istniejącym?” i w odpowiedzi na to pytanie
stwierdzał: „Wyraz »język« bywa używany w wielu znaczeniach. Nawet pomijając
takie określenia, jak język gestów, język ciała czy język pszczół, mówimy i
piszemy nie tylko o języku polskim, niemieckim, angielskim itd., ale także o
języku kancelaryjnym, języku młodzieżowym, języku IV RP, języku współczesnej
poezji, języku Adama Mickiewicza, a nawet języku Pana Tadeusza. I na tle tego szeregu wyrażenie »język śląski« czy
»języki śląskie« nie powinno nikogo razić, bo z całą pewnością mowa mieszkańców
szeroko rozumianego Górnego Śląska bardziej się różni od mowy innych regionów
Polski niż słownictwo i składnia Mickiewicza od słownictwa i składni
współczesnych mu polskich poetów” [Pisarek 2008, 92]. Prof. W. Pisarek,
oczywiście, nie opowiedział się za natychmiastowym uznaniem etnolektu śląskiego
za język regionalny. Nie wahał się jednak, by w konferencji uczestniczyć i
zabrać głos, wypowiadając m.in. słowa, które zwolennicy ujęzykowienia
śląszczyzny mogą traktować jako argument na korzyść głoszonej przez siebie
tezy.
Kolejnym bowiem argumentem wysuwanym
przez przeciwników śląszczyzny jako języka regionalnego jest twierdzenie o
jakoby istniejącej w językoznawstwie wyraźnej opozycji pojęć dialekt i język. Już przytaczane wcześniej przeze mnie opinie różnych
językoznawców wskazują, iż taka opozycja nie istnieje. W tomie Kaszubszczyzna Alfred Majewicz i Tomasz
Wicherkiewicz pisali, iż tego „bezprzedmiotowego dla językoznawstwa sporu
uniknąć można np. poprzez stosowanie terminu »etnolekt«” [Majewicz,
Wicherkiewicz 2001, 83]. Spór jest bezprzedmiotowy
dla językoznawstwa. Nie wypracowano narzędzi, które pozwalają odróżnić
język od dialektu. Nie wypracowano, bo wypracować się ich nie da [zob. np.
Majewicz 1989, 9-20; Grzegorczykowa 2008, 179-189]. Nie można utrzymać ani tezy
o wzajemnej zrozumiałości/niezrozumiałości dialektów i języków, ani o potrzebie
pisemnej kodyfikacji języka w przeciwieństwie do dialektów. Przeciwko pierwszej
tezie wypowiada się J. Zieniukowa, pisząc: „Trzeba jednak zwrócić uwagę na to,
że nie jest to kryterium w pełni ścisłe, a zatem nie powinno być stosowane jako
podstawowe, a tylko jako jedno z wielu. Uzmysławia to takie zestawienie
sytuacji komunikacyjnych obserwowanych na gruncie języków słowiańskich: język
słowacki i polski są wzajemnie dobrze zrozumiałe (Polak znacznie lepiej rozumie
Słowaka niż Kaszubę, zwłaszcza używającego gwary północnokaszubskiej), a nikt
nie kwestionuje, że są to dwa różne języki, z kolei Kaszuba mówiący którąś z
gwar południowokaszubskich ma trudności ze zrozumieniem mówiącego w dialekcie
północnokaszubskim, a obaj mają
świadomość, że posługują się kaszubszczyzną (…), tylko różnymi jej
terytorialnymi wariantami” [Zieniukowa 2001a, 64 – podkr. moje J.T.]. Jeszcze
lepszego argumentu na niemożność uznania kryterium wzajemnej zrozumiałości za kryterium
odrębności (bądź nie) języków dostarczają języki krajów byłej Jugosławii. O
istnieniu/uznaniu/usankcjonowaniu odrębnych języków serbskiego, chorwackiego,
bośniackiego, czarnogórskiego stanowią wyłącznie czynniki pozajęzykowe,
mianowicie odpowiedni zapis konstytucyjny czy w innym ogólnopaństwowym
dokumencie prawnym. Wzajemna zrozumiałość tych języków jest prawie
stuprocentowa. Alfred Majewicz dyskredytuje owo kryterium, przeprowadzając
hipotetyczną kalkulację. Pisze: „niemożność ustalenia liczby języków świata
wynika m.in. z niemożności ustalenia precyzyjnego kryterium, precyzyjnej miarki
pozwalającej bez żadnych wątpliwości odróżnić etnolekt ze statusem odrębnego
języka od etnolektu ze statusem dialektu typu np.: »jeżeli dwa etnolekty mają
80% wspólnego słownictwa, 98% wspólnych
struktur syntaktycznych itp. i jeden z nich musi być uważany za podrzędny w
stosunku do drugiego, ponieważ… (tu uzasadniamy), to wtedy ten pierwszy stanowi
dialekt tego drugiego, a nie po prostu język jemu pokrewny« (rozumie się przez
to, że np. 79% wspólnego słownictwa i 96% wspólnych struktur syntaktycznych
itp., czy brak możliwości uzasadnienia stosunku podrzędności takie ustalenie by
wykluczało)” [Majewicz 1989, 12]. Z kolei argument o koniecznej pełnej
kodyfikacji i istnieniu piśmiennictwa i w pełni wykształconej literackiej
wersji języka obala Bohdan Walczak, który tak rozpoczął swoje wystąpienie na
III Kongresie Polonistyki Zagranicznej w Poznaniu: „Nasz wykład wypadałoby
zacząć od zwięzłej charakterystyki dzisiejszej sytuacji językowej naszego
globu, co jest z wielu względów zadaniem niełatwym. Niepodobna nawet względnie
dokładnie stwierdzić, ile języków jest dziś na świecie w użyciu. W różnych
opracowaniach można znaleźć bardzo różne liczby. Moim zdaniem najbardziej wiarygodna
jest tu liczba od 6500 do 7000 języków. Rozbieżność ocen ma głównie dwa źródła.
Pierwsze wynika z faktu, że nie ma kryteriów pozwalających na odróżnienie – by
się w tym miejscu posłużyć współczesną terminologią lingwistyczną - »etnolektu
ze statusem odrębnego języka od etnolektu ze statusem dialektu czy gwary
jakiegoś języka«. (…) Drugim źródłem niemożności ustalenia liczby języków
świata jest nasz brak dokładniejszej wiedzy o wielkiej liczbie etnolektów,
przede wszystkim tzw. egzotycznych, używanych w tropikalnych lasach Amazonii
czy Azji Południowo-Wschodniej, w górach Nowej Gwinei, Pamiru, Hindukuszu czy
Himalajów lub wysp południowego Pacyfiku. Zaledwie
5% języków świata doczekało się satysfakcjonujących opisów (w postaci
słowników jedno- lub/i dwujęzycznych, gramatyk i podręczników służących do ich
nauki). 20% (a więc około 1300) języków ma jedynie opisy cząstkowe. Utrwalonymi
tekstami dysponujemy w odniesieniu do 30% języków. O 70% wiemy właściwie tylko
tyle, że istnieją” [Walczak 2006, 154-155 – podkr. moje J.T.].
Żadna z tez postulowanych więc wobec
języka regionalnego, które można uznać za wewnątrzjęzykowe czy chociaż nawet
półjęzykowe (bowiem kodyfikacja jest jednak zabiegiem zewnętrznym), nie daje
się obronić jako warunek niezbędny do rozróżnienia etnolektów na języki i
dialekty.
I w przypadku śląszczyzny, i wcześniej
kaszubszczyzny (zob. przytaczane słowa Zieniukowej) podstawowe argumenty
przeciwko nadaniu etnolektowi śląskiemu statusu języka regionalnego są
argumentami pozajęzykowymi. Językowe, wewnątrzjęzykowe nie dają się obronić.
Kolejnym argumentem, często przytaczanym
przez przeciwników śląskiego języka regionalnego, jest sztuczność tworu, który
miałaby wykreować kodyfikacja. Tu trzeba wyraźnie powiedzieć, że tak powstają
jakiekolwiek języki literackie, szczególnie w wersji pisanej: zarówno narodowe
(przykładem może być choćby powstawanie języka polskiego na bazie dwóch, a może
trzech dialektów – tego językoznawstwo historyczne z pewnością nie ustaliło),
jak i regionalne (przykładem choćby znów kaszubski, o którym Zieniukowa pisała
w przytoczonym wcześniej tekście, iż „zaczął
go stwarzać Ceynowa”).
Jeszcze raz więc należy podkreślić, iż to
„czynniki pozajęzykowe w wielu wypadkach decydują o statusie językowym danego
etnolektu” [Majewicz 1989, 13].
Merytorycznie obie wciąż wymieniane grupy
ludności polskiej, obywateli polskich znajdują się w bardzo zbliżonej sytuacji.
Obie grupy, które cechuje dążność do nadania swym etnolektom statusu języka
regionalnego. Bo dążenie do ujęzykowienia regionalnego swego etnolektu wynika z
„wiązania pojęcia języka z grupą etniczną i kulturową (nie: z państwem i
narodem), zwłaszcza zaś ze świadomością odrębności warunkowanej m.in.:
dostateczną swoistością samej sfery językowej, posiadaniem osobnego piśmiennictwa,
świadomym rozwijaniem języka, literatury i własnej kultury, znaczną
osobliwością w dziedzinie obyczajów, nastawieniem na odrębność zarówno
spontanicznie, tj. wśród szerokich rzesz ludzi, jak też świadomie, tj. wśród
elit i inteligencji” [Treder, red. 2002, 92]. Żadnego z tych działań, żadnej z
tych cech nie można odmówić Ślązakom jako zbiorowości. Posługują się więc
językiem in statu nascendi i jedynie
decyzja Parlamentu może te sytuację zmienić w fakt prawny.
Ślązacy są grupą, która od pewnego czasu
stara się o status języka dla swojej mowy. Starania te mają równie wielu
przeciwników, co zwolenników. Ale zważywszy na wskazane wyżej korzyści z
posiadania przez grupę języka nie ma powodu, by mowy Ślązaków za język
regionalny nie uznać.
Po pierwsze jest ona wystarczająco
odrębna od mowy innych regionów Polski i od języka ogólnopolskiego, co
stwierdzają nawet przeciwnicy ujęzykowienia śląszczyzny. Zarówno na Śląsku, jak
i poza nim panuje powszechne, często po prostu intuicyjne, przekonanie o silnej
odrębności Śląska. Pisał o tym jeden z czołowych polskich dialektologów, twórca
podstaw opisu polskich dialektów, Karol Dejna: „Odrębność etniczno-językowej
krainy, która stała się kolebką śląskich innowacji językowych, sięga czasów
przedpiastowskich, kiedy to poszczególne ugrupowania plemion śląskich względnie
ich zespoły zajmowały dolinę górnej połowy Odry po ujście Bobru” [Dejna 1973,
261]. I chociaż – jak zauważa inny dialektolog, A. Zaręba: „...większość cech
wymawianiowych spotyka się w różnych innych dialektach polskich. Co stanowi
więc o tym, że dialekty śląskie traktuje się jako osobną grupę gwarową, odrębny
region? Odpowiedź na to pytanie brzmi: istotą odrębności dialektów śląskich
jest określony zespół cech
wymawianiowych, w takim układzie typowy dla Śląska i poza nim nie spotykany”.
Podobnie mowę Śląska opisywał też Kazimierz Nitsch. Widząc silną odrębność mowy
na Śląsku, wszyscy ci językoznawcy używali w rezultacie terminu dialekt dla
tego faktu językowego. Czy znaczy to, iż odrzucali możliwość uznania jej za
język? Nie! W czasach, w których powstawały ich analizy i opisy, nie istniało
pojęcie języka regionalnego. Jedynym możliwym przeciwstawieniem było: język
narodowy – dialekt (zbiór gwar). A za odrębny język narodowy w dzisiejszym
rozumieniu tego słowa nie można uznać ani śląszczyzny, ani wcześniej
wspomnianej kaszubszczyzny. Bowiem ani Ślązacy, ani Kaszubi nie są odrębnym
narodem. Można śmiało przypuszczać, że gdyby prace Dejny, Nitscha czy Zaręby
powstawały współcześnie, niektóre z opisywanych przez nich odmian
terytorialnych polszczyzny mogłyby być przez nich nazywane językami
regionalnymi.
Kwestia druga to dążenia i aspiracje
społeczne (chciałoby się powiedzieć: polityczne, ale to słowo jest zbyt
wieloznaczne i zbyt dziś negatywnie obciążone) grupy, która ma swoją tradycyjną
„mowę”. W końcu XX wieku i na początku XXI wieku – jak wskazują to losy wielu
rozpadających się państw federacyjnych i języków używanych przez grupy ludności
je zamieszkujące – decyzje o uznawaniu istnienia kolejnych języków są decyzjami
politycznymi. Nie można – dysponując wyłącznie narzędziami językoznawczymi –
stwierdzić dziś jednoznacznie, czy etnolekt, tzn. mowa pewnej grupy ludzi, jest
dialektem czy językiem. Język (i narodowy, i regionalny) i dialekt nie są
bowiem obecnie kategoriami językoznawczymi, lecz językowo-politycznymi. O tym
rozróżnieniu w dzisiejszych czasach decydują wyłącznie czynniki polityczne, a
jeszcze konkretniej ustawodawcze. Jeśli gremium ustawodawcze danego państwa
zapisze pewien etnolekt jako język (w ustawach, uchwałach czy innych
odpowiednich dokumentach), to ów takowym się staje. Dotyczy to zarówno
określenia „język narodowy”, jak i „język regionalny”. Nie mają wobec tego
uzasadnienia dyskusje i argumenty o większej lub mniejszej odległości systemowej
opisywanych etnolektów w procesie badania ich statusu w odniesieniu do pojęcia
języka narodowego − znaczenie podstawowe zyskują akty prawne i uznanie na
arenie międzynarodowej. Nie mają więc znaczenia argumenty, czy kaszubski jest
bardziej różny od ogólnopolskiego niż np. śląski od ogólnopolskiego i nie ma
sensu porównywanie, czy serbski z chorwackim różnią się od siebie bardziej czy
mniej niż śląski z ogólnopolskim.
Istnieją wobec tego wszelkie przesłanki,
by zgodnie z zapisami Europejskiej Karty za język regionalny uznać
również śląszczyznę. Spełnia ona bowiem te same kryteria, co kaszubski,
który został do polskiej Ustawy jako język regionalny wpisany. Śląski
bowiem: jest tradycyjnie używany na terytorium danego państwa przez jego
obywateli (są oni grupą liczebnie mniejszą od reszty ludności tego państwa) i
różni się od oficjalnego języka państwa. A tak naprawdę i Europejska Karta Języków Mniejszościowych lub Regionalnych (cz. I,
art. 1, p. a), i Ustawa o mniejszościach
narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym (rozdz. IV. art. 19)
tylko takie wymogi wobec języka regionalnego stawiają.
Należałoby zapewne docenić i uznać za
ważne i pożyteczne dla państwa, narodu ujawnione poczucie przynależności do
określonej grupy etnicznej czy grupy posiadającej język regionalny (taka grupa
ludności w ustawodawstwie nie ma żadnej nazwy). Człowiek w swoim kręgu
kulturowym i tożsamościowym funkcjonuje lepiej i efektywniej. A uznanie i
prestiż ów krąg może zyskać w dzisiejszym świecie w dużej mierze dzięki nadaniu
prestiżu mowie tej grupy poprzez uznanie jej za język. O ważnej kulturotwórczej
i budującej spoistość kulturową, etniczną, tożsamościową funkcji etnolektu ze
statusem języka pisał Władysław Lubaś: „polityka tożsamościowa na obszarze
słowiańskim uznaje język nie tyle za system komunikowania, co składnicę
elementów pozwalających wyartykułować odrębność kulturową albo nawet
cywilizacyjną danego społeczeństwa (…). Innymi słowy język, albo też dokładniej
pewna odmiana języka, staje się jednym ze sposobów wyrażania zespołowej,
wspólnotowej tożsamości” [Lubaś 2009, 97]. Ślązacy na pewno odróżniają się od
pozostałych obywateli językiem. Ślązacy, podobnie jak Kaszubi, dążą do
zachowania swojego języka. Przykładem i świadectwem tej dążności są: bardzo
częste wybory przez nauczycieli i uczniów ścieżek regionalnych w szkołach,
powstawanie ciągle nowych słowników śląskich (śląsko-polskich i
polsko-śląskich), konkursy mowy śląskiej (recytatorskie, śpiewacze, „Ślązak
Roku”), teksty o Śląsku pisane po śląsku, próby wprowadzania śląskiego w obieg
kultury „wysokiej” na deski teatralne i do literatury (spektakl Cholonek w Teatrze Korez, grany od 7 lat
i wciąż gromadzący komplety na widowni czy trylogia teatralna Stanisława Mutza,
z której cz. I Polterabend została wystawiona
na deskach Teatru Śląskiego im. S. Wyspiańskiego w Katowicach, Listy z Rzymu Zbigniewa Kadłubka itd.)
[więcej też w: Tambor 2006]. Ślązacy mają tożsamość, którą chcą manifestować
językiem, jako jednym z najważniejszych wyróżników kulturowej odrębności.
Śląszczyzna zasłużyła więc w pełni na
status języka regionalnego i tym samym na wpisanie jej do Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o... językach
regionalnych i do dokumentów ratyfikacyjnych Europejskiej Karty Języków
Regionalnych lub Mniejszościowych.
Bibliografia:
1.
Dejna Karol,
1973, Dialekty polskie,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk.
2.
Grzegorczykowa
Renata, 2008, Wstęp do językoznawstwa,
Warszawa.
3.
Lubaś Władysław,
2009, Polityka językowa, Opole.
4.
Majewicz Alfred
F., 1989, Języki świata i ich
klasyfikowanie, Warszawa.
5.
Majewicz Alfred
F., Wicherkiewicz Tomasz, 2001, Polityka
językowa na Kaszubach na tle prawodawstwa wobec mniejszości w jednoczącej się
Europie. (Diagnoza i postulaty), w: Breza Edward, red., Kaszubszczyzna. Kaszëbizna, Opole,
81-98.
6.
Mazur Jan, 2001,
Dialekty, w: Gajda Stanisław, red., Język polski, Opole, 403-421.
7.
Misiak
Małgorzata, 2006, Łemkowie. W kręgu badań
nad mniejszościami etnolingwistycznymi w Europie, Wrocław.
8.
Pisarek Walery,
2008, Po śląsku z trybuny sejmowej.
Wystąpienie w ramach podsumowania konferencji „Ślunsko godka”. Katowice 30
czerwca 2008, w: Tambor Jolanta, red., Śląsko
godka. Materiały z konferencji „Śląsko godka – jeszcze gwara czy jednak juz
język” z 30 czerwca 2008, Katowice, 91-93.
9.
Polański
Kazimierz, red., 1999, Encyklopedia
językoznawstwa ogólnego, Wrocław-Warszawa-Kraków.
10. Tambor Jolanta, 2006 (II wyd. 2008), Mowa Górnoślązaków oraz ich świadomość
językowa i etniczna, Katowice.
11. Treder Jerzy, red., 2002, Język kaszubski. Poradnik
encyklopedyczny, Gdańsk.
12. Walczak Bogdan, 2006, Język polski wśród języków świata u progu trzeciego tysiaclecia,
„Postscriptum”, nr 2 (52), 154-166.
13. Zaręba Alfred, red., 1961, Śląskie teksty gwarowe (z mapką), Kraków.
14. Zieniukowa Jadwiga, 2001a, Ewolucja poglądów na status kaszubszczyzny, w: Breza Edward, red., Kaszubszczyzna. Kaszëbizna, Opole,61-70.
15. Zieniukowa Jadwiga, 2001b, Kaszubszczyzna, w: Gajda Stanisław, red., Język polski, Opole, 477-491.